Uciekinier
wybiegła z sali bez żadnych wyjaśnień, gdy tylko usłyszała ,że ojciec ją wzywa. Wiedziała ,że później to wytłumaczy . Ważniejsze jednak było to ,żeby jak najszybciej dotrzeć do wilczego domu . Był to budynek na końcu miasta. Był duży i jasny . W dużej ilości okien znajdowały się piękne zielone zasłony , a na każdym parapecie stały doniczki z kwiatkami. Dzieło Luny . Ponoć wcześniej dom był bardziej surowy , ale odkąd jej rodzice się odnaleźli Luna wprowadziła w nim sporo zmian . Stał się bardziej przytulny . Parę metrów przed nim stał mniejszy trzypiętrowy budynek . Dom alfy i jego rodziny . Jej dom . Minęła go jednak , i szybko wbiegła po schodach do wilczego domu .
W progu powitał ją Lucky . Czarnoskóry chłopak pokręcił głowa jakby zawiedziony . Minęła go bez słowa ruszając w stronę gabinetu ojca , na pierwszym piętrze . Drogę znała na pamięć . Przesiedziała tam nieraz całe godziny . Trafiłaby nawet z zamkniętymi oczami - gdyby ktoś obudził ją w środku nocy , wyrecytowała by drogę tam bez myślenia o tym.
Mimo ,że była córką alfy zapukała przed wejściem . Czekała na zgodę , by mogła wejść . Ojciec byłby zły gdyby tak po prostu tam wparowała.
-Wejdź Ruby ! - powiedział niski głos zza drzwi
otworzyła je i śmiało weszła do środka . Siedzieli już tam obaj , Mike naprzeciwko biurka ojca wyraźnie zmęczony i ich ojciec za biurkiem.
Z wyglądu niemal się nie różnili . Mike jako jedyny i całego ich rodzeństwa przypominał ojca z wyglądu . Mieli takie same , krótko ścięte włosy w kolorze ciemnego brązu , identycznie oczy w kolorze miodu - nie czarne jak u reszty dzieci alfy- i nawet takie same mocno zarysowane kości policzkowe . Byli jak bliźniacy , gdyby nie pojawiające się coraz częściej zmarszczki na twarzy starszego z nich .
-co się stało ? - zapytała opierając się ramionami o drugie krzesło przy biurku . Przyglądała się uważnie mimice twarzy ich obu . Już idąc tu wiedziała ,że stało się coś złego. CIsza utwierdzała ją w tym przekonaniu . Mike siedział ze spuszczoną głową , a jego twarz zdradzała poczucie winy . Jej ojciec natomiast , był na krawędzi wybuchu . Widziała to w jego oczach .
-może twój brat ci powie co się stało
Odwróciłam się w stronę brata unosząc brew
-Mike , co zrobiłeś ? - zapytała nie siląc się na delikatność . Czuła ,że nie usłyszy nic przyjemnego i raczej jej się to nie spodoba. Nie miała też wyrzutów . W hierarchii stada była od niego wyżej .
-Uciekła mi - wyszeptał w swoje dłonie
-co ? - zapytała nachylając się bardziej do niego. W pierwszej chwili nie bardzo wiedziała o co chodzi , ale po chwili dotarło do niej ,że może mówić tylko o dwóch wilczycach zamkniętych w ich areszcie - która ci uciekła ? Mike gadaj!
-ta dzika - wyszeptał zamykając oczy . Uderzyła mocno dłonią w krzesło , Jednocześnie odpychając się od niego . - Nie uśpiłem jej ... myślałem ,że była na tyle wystraszona ,że nie będzie próbowała się wyrywać ...
-Oczywiście ,że próbowała się wyrwać ! A co ty sobie myślałeś ?! Naturalnym instynktem dzikich wilków jest ucieczka ! Kurwa i co teraz?!
-nie przeklinaj - warknął na nią Alfa . Nawet się nie skuliła . Skinęła jedynie głową .
-przepraszam - powiedziała bez żalu . - ponawiam pytanie , co teraz ?
-dasz radę ją wytropić ? - zapytał Alfa, na co dziewczyna ponownie się zdenerwowała. Tym razem jednak nie pozwoliła sobie wybuchnąć .
-Gdybym dostała jakieś jej ubranie , to bym chociaż spróbowała , ale zakładam ,że nie mamy nic
-Nie pamiętasz jej zapachu z wczoraj ? - zapytał Mike co było błędem, ale uświadomił to sobie za późno
-Nie ,nie pamiętam !
-Ruby ! - warknął ponownie jej ojciec.
-Przepraszam !- Powiedziała nieco głośniej niż planowała. Jej ojciec patrzył na nią przenikliwie , w końcu spuściła wzrok
-nie przepraszaj jak nie jest ci przykro . Nie dasz rady jej wytropić ?
Westchnęła , próbując znaleźć jakieś rozwiązanie . Jej myśli wirowały wokół rozwiązania problemu . Była jedną z najlepszych tropicieli w stadzie . Lepszy był chyba tylko Mario , ale on akurat przebywał poza granicą kraju , z powodu spraw rodzinnych . Jak miała ją znaleźć bez niczego co nią pachniało . I nagle ją olśniło
-miała leżankę w kojcu ?
w niektórych kojcach , wstawiali do środka leżanki , by ciężko ranni , bądź osoby o mniejszych przewinieniach mieli się gdzie położyć . Były też tam bo czasem zdarzało się ,że dzika wilczyca w ciąży , lub z młodymi przekroczyła ich granicę i atakowała w lasach , więc musieli ją gdzieś zamykać ,lecz nie chcieli narażać i niczemu winnych szczeniąt - narodzonych czy nie.
-Co ?
-no leżankę , w których kojcach ją umieściliście ?
-Vic twierdził ,że dziwnie pachnie , trochę jak jego siostra w ciąży więc na wszelki wypadek ją odseparowali . Nie chcieli mieć na sumieniu ewentualnego szczenięcia.
-spróbuję ją odnaleźć - powiedziała odwracając się w kierunku drzwi - I się Mike módl by leżała w tej leżance , mogę zacząć od zaraz ?
-im szybciej zaczniesz tym większe szanse ,że ją znajdziesz - powiedział Alfa zezwalając jej na opuszczenie gabinetu .
Wyszła nadal klnąc pod nosem . I czuła ,że dzisiaj cały dzień będzie przeklinać . Gdyby nie to ,że zbliżał się nów nie byłaby tak nerwowa . Z resztą nakręciła się na przesłuchania ,a zamiast tego będzie cały dzień biegać po lesie szukając dzikiej wilczycy , która zapewne schowała się już w tylko jej znanej kryjówce i nie wyściubiać z niej nosa przez najbliższy miesiąc. Już po przebudzeniu czuła ,że to nie będzie dobry dzień .
Więzienie znajdowało się w głębi lasu . Na początku było osadzone bliżej , niedaleko za miastem ,ale Alfa bał się ,że jeśli ktoś ucieknie w mieście może zacząć atakować ludzi . A na to nie mógł sobie pozwolić . Gdy przyjmował tytuł alfy obiecywał chronić ludzi z ich miasta. Bo nieoficjalnie byli jego sforą .
Wpadła na leśną ścieżkę i kierowała się coraz dalej . Droga była kręta , pełna gwałtownych zakrętów i nie była dobrze utrzymana . W wilczej postaci biegło się jej tędy świetnie ,za to pod ludzką postacią ? Nie znosiła tej ścieżki . Krzaki rosły tak blisko ,że co chwile haczyła o nie ubraniem i cały czas musiała patrzeć pod nogi by się nie potknąć . Za to lubiła zapach w lesie Powietrze było tam takie inne ... takie bardziej wilgotne i pachniało roślinnością . Było też ciszej ,a naturalne dźwięk lasu potrafiły zrelaksować .
Przy drzwiach do więzienia stało dwóch strażników . Jeden z nich miał świeży ślad pazurów na nosie . Już zasklepiony , ale nadal świeży . Czyli zwiała niedawno . Może jednak jeszcze zdąży . Wilki skinęły jej głową widząc ją . Nie odważyli jednak spojrzeć jej w oczy .
-Beto -odezwał się ten poraniony . Podeszła bliżej i zatrzymała się przy drzwiach .
-jak dawno uciekła ?
-godzina - powiedział od razu . Więc zawołali ją od razu . Chociaż tyle.
Weszła do środka . Przy recepcji siedział wysoki chłopak ,pochylony nad papierami . Nie podniósł wzroku - chodź słyszał i czuł jej obecność zaraz obok siebie Był strasznie chudy . Niektórzy twierdzili nawet ,że chudszy od niej . Nie był też najwyższy a z nosa zsuwały mu się okrągłe okulary .
-witaj Beto - powiedział nadal na nią nie patrząc - domyślam ,że jesteś tu w sprawie uciekinierki ?
-gdzie ją trzymaliście ? - zapytała , nie chcąc wdawać się w zbędne rozmowy
-w kojcu numer trzydzieści cztery - powiedział nie przerzucając stronę w grubym zeszycie - straszny bałagan się z tego zrobił
-miała leżankę ?
-tak - powiedział unosząc na nią spojrzenie . Miał duże oczy , szare jak burzowe chmury .- nie wiem tylko czy z niej korzystała
-oby -powiedziała , ruszając w stronę kojca . Wilk zza recepcji ruszył za nią . Niosąc pęk kluczy .
Szli długim korytarzem i weszli do pierwszej sali . Po obu stronach stało po pięć kojców oddzielonych żelaznymi kratami . Nie były zapełnione . Rzadko kiedy bywały. Jedynie po atakach na inne sfory , ale wtedy zdarzało się nawet ,że brakowało miejsca . Nie wszyscy chcieli dołączyć do swory , takich trzeba było przez chwilę gdzieć przetrzymać a później wypuścić . Albo dołączą do innej watahy ,albo zdziczeją. To był ich własny wybór . Następna sala również świeciła pustkami . Dopiero w trzeciej , przy otwieraniu drzwi dało się słyszeć ciche drapanie w podłogę . Jeden z dzikich wilków , przemienił się i z nudów drapał w podłogę . Przeszła obok niego nawet nie zaszczycając go spojrzeniem .Nie patrzyła na żadnego z pozostałej czwórki . Skierowała się prosto do przedostatnich drzwi po prawej . Okularnik za nią . Otworzył jej drzwi wpuszczając do środka .
Leżanka leżała w rogu . Nie było to nic szczególnego . Stare poszewki po kołdrach , wypełnione sianem , ścinkami materiału ,albo czasami co hojniejsi wypełniali je piórami z upolowanych ptaków. Zależy od kogo była ,leżanka . Były do w końcu dobrowolne darowizny członków watahy dla więźniów .Dlatego było ich tak mało , i większości od kobiet , które po prostu chciały się pozbyć starych prześcieradeł ,czy poszewek niż oznaka litości dla więźniów . Podniosła ją do góry . Ta była wypełniona ścinkami . I widocznie na niej leżała , bo zapach był intensywny . Był to głównie pot niemytego ciała i wilgotna ziemia , ale wyczuwała w nim też coś innego słodkiego . Jak jakieś owoce . Albo dzikie kwiaty . Może jak bzy ? Powąchała ją jeszcze raz . Tak , to prawie na pewno był bez .
-mam to - powiedziała rzucając leżankę na ziemię . Leżący za kratami obok wilk wzdrygnął się na swojej własnej . Bał się konsekwencji . Wiedział ,że kara będzie surowa . Zwłaszcza ,że jeden wilk ze swory zginął .
Wyszła z kojca , a okularnik zamknął za nią . Pociągnęła powietrze nosem , W powietrzu nadal unosił się jej zapach . Teraz wystarczy tylko za nią podążać .
-Dzięki Dominic - rzuciła przez ramię wychodząc z sali .
-zawsze do usług - wymamrotał gdy zamykała drzwi .
wyszła z więzienia szybkim krokiem prosto do wilczego domu .Chciała rzucić się w pogoń ,ale nie zamierzała niszczyć swoich ulubionych ubrań . Zwłaszcza kamizelki . No i potrzebowała kierowcy . Gdy ją złapie będzie musiała ją jakoś dostarczyć na teren watahy.
W wilczym domu chwyciła pierwszego z brzegu wilka i kazała mu brać kluczyki sama zabrała z Wilczego Domu torbę z rzeczami na zmianę , i zmieniła się w wilka .
Przez chwilę jej ciałem targał ogromny ból . Kości łamały się i zmieniały kształt , pociągając za sobą mięśnie , jednocześnie jej zmysły wyostrzały się przez co miała wrażenie ,że jej głowa eksploduje ,ale już się do tego przyzwyczaiła . Jeszcze parę sekund po przemianie wszystko ją piekło . Jakby coś od środka paliło ją żywcem , a potem nagle minęło . Ból ustąpił całkowicie .Gdy stanęła na czterech łapach pociągnęła za pasek torby i pociągnęła ją za sobą w stronę kierowcy. Młoda kobieta którą wyciągnęła chwyciła od niej torbę i wrzuciła do bagażnika .
Przez chwilę pociągała nosem w powietrzu . Wszystkie uderzyły w nią na raz , przez co musiała się na chwilę skupić , by odseparować ten należący do uciekinierki . Skupiła sie tylko na nim . I za nim podążyła , prosto w głąb lasu . Samochód terenowy pojechał za nią . Kierowca wiedziała doskonale ,że znikają na parę godzin .
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro