Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Uciekinier

wybiegła z sali bez żadnych wyjaśnień, gdy tylko usłyszała ,że ojciec ją wzywa. Wiedziała ,że później to wytłumaczy . Ważniejsze jednak było to ,żeby jak najszybciej dotrzeć do wilczego domu . Był to budynek na końcu miasta. Był duży i jasny . W dużej ilości okien znajdowały się piękne zielone zasłony , a na każdym parapecie stały doniczki z kwiatkami. Dzieło Luny . Ponoć wcześniej dom był bardziej surowy , ale odkąd jej rodzice się odnaleźli Luna wprowadziła w nim sporo zmian . Stał się bardziej przytulny . Parę metrów przed nim stał mniejszy trzypiętrowy budynek . Dom alfy i jego rodziny . Jej dom . Minęła go jednak , i szybko wbiegła po schodach do wilczego domu .

W progu powitał ją Lucky . Czarnoskóry chłopak pokręcił głowa jakby zawiedziony . Minęła go bez słowa ruszając w stronę gabinetu ojca , na pierwszym piętrze . Drogę znała na pamięć . Przesiedziała tam nieraz całe godziny . Trafiłaby nawet z zamkniętymi oczami - gdyby ktoś obudził ją w środku nocy , wyrecytowała by drogę tam bez myślenia o tym.

Mimo ,że była córką alfy zapukała przed wejściem . Czekała na zgodę , by mogła wejść . Ojciec byłby zły gdyby tak po prostu tam wparowała.

-Wejdź Ruby ! - powiedział niski głos zza drzwi

otworzyła je i śmiało weszła do środka . Siedzieli już tam obaj , Mike naprzeciwko biurka ojca wyraźnie zmęczony i ich ojciec za biurkiem.

Z wyglądu niemal się nie różnili . Mike jako jedyny i całego ich rodzeństwa przypominał ojca z wyglądu . Mieli takie same , krótko ścięte włosy w kolorze ciemnego brązu , identycznie oczy w kolorze miodu - nie czarne jak u reszty dzieci alfy- i nawet takie same mocno zarysowane kości policzkowe . Byli jak bliźniacy , gdyby nie pojawiające się coraz częściej zmarszczki na twarzy starszego z nich .

-co się stało ? - zapytała opierając się ramionami o drugie krzesło przy biurku . Przyglądała się uważnie mimice twarzy ich obu . Już idąc tu wiedziała ,że stało się coś złego. CIsza utwierdzała ją w tym przekonaniu . Mike siedział ze spuszczoną głową , a jego twarz zdradzała poczucie winy . Jej ojciec natomiast , był na krawędzi wybuchu . Widziała to w jego oczach .

-może twój brat ci powie co się stało

Odwróciłam się w stronę brata unosząc brew

-Mike , co zrobiłeś ? - zapytała nie siląc się na delikatność . Czuła ,że nie usłyszy nic przyjemnego i raczej jej się to nie spodoba. Nie miała też wyrzutów . W hierarchii stada była od niego wyżej .

-Uciekła mi - wyszeptał w swoje dłonie

-co ? - zapytała nachylając się bardziej do niego. W pierwszej chwili nie bardzo wiedziała o co chodzi , ale po chwili dotarło do niej ,że może mówić tylko o dwóch wilczycach zamkniętych w ich areszcie - która ci uciekła ? Mike gadaj!

-ta dzika - wyszeptał zamykając oczy . Uderzyła mocno dłonią w krzesło , Jednocześnie odpychając się od niego . - Nie uśpiłem jej ... myślałem ,że była na tyle wystraszona ,że nie będzie próbowała się wyrywać ...

-Oczywiście ,że próbowała się wyrwać ! A co ty sobie myślałeś ?! Naturalnym instynktem dzikich wilków jest ucieczka ! Kurwa i co teraz?!

-nie przeklinaj - warknął na nią Alfa . Nawet się nie skuliła . Skinęła jedynie głową .

-przepraszam - powiedziała bez żalu . - ponawiam pytanie , co teraz ?

-dasz radę ją wytropić ? - zapytał Alfa, na co dziewczyna ponownie się zdenerwowała. Tym razem jednak nie pozwoliła sobie wybuchnąć .

-Gdybym dostała jakieś jej ubranie , to bym chociaż spróbowała , ale zakładam ,że nie mamy nic

-Nie pamiętasz jej zapachu z wczoraj ? - zapytał Mike co było błędem, ale uświadomił to sobie za późno

-Nie ,nie pamiętam !

-Ruby ! - warknął ponownie jej ojciec.

-Przepraszam !- Powiedziała nieco głośniej niż planowała. Jej ojciec patrzył na nią przenikliwie , w końcu spuściła wzrok

-nie przepraszaj jak nie jest ci przykro . Nie dasz rady jej wytropić ?

Westchnęła , próbując znaleźć jakieś rozwiązanie . Jej myśli wirowały wokół rozwiązania problemu . Była jedną z najlepszych tropicieli w stadzie . Lepszy był chyba tylko Mario , ale on akurat przebywał poza granicą kraju , z powodu spraw rodzinnych . Jak miała ją znaleźć bez niczego co nią pachniało . I nagle ją olśniło

-miała leżankę w kojcu ?

w niektórych kojcach , wstawiali do środka leżanki , by ciężko ranni , bądź osoby o mniejszych przewinieniach mieli się gdzie położyć . Były też tam bo czasem zdarzało się ,że dzika wilczyca w ciąży , lub z młodymi przekroczyła ich granicę i atakowała w lasach , więc musieli ją gdzieś zamykać ,lecz nie chcieli narażać i niczemu winnych szczeniąt - narodzonych czy nie.

-Co ?

-no leżankę , w których kojcach ją umieściliście ?

-Vic twierdził ,że dziwnie pachnie , trochę jak jego siostra w ciąży więc na wszelki wypadek ją odseparowali . Nie chcieli mieć na sumieniu ewentualnego szczenięcia.

-spróbuję ją odnaleźć - powiedziała odwracając się w kierunku drzwi - I się Mike módl by leżała w tej leżance , mogę zacząć od zaraz ?

-im szybciej zaczniesz tym większe szanse ,że ją znajdziesz - powiedział Alfa zezwalając jej na opuszczenie gabinetu .

Wyszła nadal klnąc pod nosem . I czuła ,że dzisiaj cały dzień będzie przeklinać . Gdyby nie to ,że zbliżał się nów nie byłaby tak nerwowa . Z resztą nakręciła się na przesłuchania ,a zamiast tego będzie cały dzień biegać po lesie szukając dzikiej wilczycy , która zapewne schowała się już w tylko jej znanej kryjówce i nie wyściubiać z niej nosa przez najbliższy miesiąc. Już po przebudzeniu czuła ,że to nie będzie dobry dzień .

Więzienie znajdowało się w głębi lasu . Na początku było osadzone bliżej , niedaleko za miastem ,ale Alfa bał się ,że jeśli ktoś ucieknie w mieście może zacząć atakować ludzi . A na to nie mógł sobie pozwolić . Gdy przyjmował tytuł alfy obiecywał chronić ludzi z ich miasta. Bo nieoficjalnie byli jego sforą .

Wpadła na leśną ścieżkę i kierowała się coraz dalej . Droga była kręta , pełna gwałtownych zakrętów i nie była dobrze utrzymana . W wilczej postaci biegło się jej tędy świetnie ,za to pod ludzką postacią ? Nie znosiła tej ścieżki . Krzaki rosły tak blisko ,że co chwile haczyła o nie ubraniem i cały czas musiała patrzeć pod nogi by się nie potknąć . Za to lubiła zapach w lesie Powietrze było tam takie inne ... takie bardziej wilgotne i pachniało roślinnością . Było też ciszej ,a naturalne dźwięk lasu potrafiły zrelaksować .

Przy drzwiach do więzienia stało dwóch strażników . Jeden z nich miał świeży ślad pazurów na nosie . Już zasklepiony , ale nadal świeży . Czyli zwiała niedawno . Może jednak jeszcze zdąży . Wilki skinęły jej głową widząc ją . Nie odważyli jednak spojrzeć jej w oczy .

-Beto -odezwał się ten poraniony . Podeszła bliżej i zatrzymała się przy drzwiach .

-jak dawno uciekła ?

-godzina - powiedział od razu . Więc zawołali ją od razu . Chociaż tyle.

Weszła do środka . Przy recepcji siedział wysoki chłopak ,pochylony nad papierami . Nie podniósł wzroku - chodź słyszał i czuł jej obecność zaraz obok siebie Był strasznie chudy . Niektórzy twierdzili nawet ,że chudszy od niej . Nie był też najwyższy a z nosa zsuwały mu się okrągłe okulary .

-witaj Beto - powiedział nadal na nią nie patrząc - domyślam ,że jesteś tu w sprawie uciekinierki ?

-gdzie ją trzymaliście ? - zapytała , nie chcąc wdawać się w zbędne rozmowy

-w kojcu numer trzydzieści cztery - powiedział nie przerzucając stronę w grubym zeszycie - straszny bałagan się z tego zrobił

-miała leżankę ?

-tak - powiedział unosząc na nią spojrzenie . Miał duże oczy , szare jak burzowe chmury .- nie wiem tylko czy z niej korzystała

-oby -powiedziała , ruszając w stronę kojca . Wilk zza recepcji ruszył za nią . Niosąc pęk kluczy .

Szli długim korytarzem i weszli do pierwszej sali . Po obu stronach stało po pięć kojców oddzielonych żelaznymi kratami . Nie były zapełnione . Rzadko kiedy bywały. Jedynie po atakach na inne sfory , ale wtedy zdarzało się nawet ,że brakowało miejsca . Nie wszyscy chcieli dołączyć do swory , takich trzeba było przez chwilę gdzieć przetrzymać a później wypuścić . Albo dołączą do innej watahy ,albo zdziczeją. To był ich własny wybór . Następna sala również świeciła pustkami . Dopiero w trzeciej , przy otwieraniu drzwi dało się słyszeć ciche drapanie w podłogę . Jeden z dzikich wilków , przemienił się i z nudów drapał w podłogę . Przeszła obok niego nawet nie zaszczycając go spojrzeniem .Nie patrzyła na żadnego z pozostałej czwórki . Skierowała się prosto do przedostatnich drzwi po prawej . Okularnik za nią . Otworzył jej drzwi wpuszczając do środka .

Leżanka leżała w rogu . Nie było to nic szczególnego . Stare poszewki po kołdrach , wypełnione sianem , ścinkami materiału ,albo czasami co hojniejsi wypełniali je piórami z upolowanych ptaków. Zależy od kogo była ,leżanka . Były do w końcu dobrowolne darowizny członków watahy dla więźniów .Dlatego było ich tak mało , i większości od kobiet , które po prostu chciały się pozbyć starych prześcieradeł ,czy poszewek niż oznaka litości dla więźniów . Podniosła ją do góry . Ta była wypełniona ścinkami . I widocznie na niej leżała , bo zapach był intensywny . Był to głównie pot niemytego ciała i wilgotna ziemia , ale wyczuwała w nim też coś innego słodkiego . Jak jakieś owoce . Albo dzikie kwiaty . Może jak bzy ? Powąchała ją jeszcze raz . Tak , to prawie na pewno był bez .

-mam to - powiedziała rzucając leżankę na ziemię . Leżący za kratami obok wilk wzdrygnął się na swojej własnej . Bał się konsekwencji . Wiedział ,że kara będzie surowa . Zwłaszcza ,że jeden wilk ze swory zginął .

Wyszła z kojca , a okularnik zamknął za nią . Pociągnęła powietrze nosem , W powietrzu nadal unosił się jej zapach . Teraz wystarczy tylko za nią podążać .

-Dzięki Dominic - rzuciła przez ramię wychodząc z sali .

-zawsze do usług - wymamrotał gdy zamykała drzwi .

wyszła z więzienia szybkim krokiem prosto do wilczego domu .Chciała rzucić się w pogoń ,ale nie zamierzała niszczyć swoich ulubionych ubrań . Zwłaszcza kamizelki . No i potrzebowała kierowcy . Gdy ją złapie będzie musiała ją jakoś dostarczyć na teren watahy.

W wilczym domu chwyciła pierwszego z brzegu wilka i kazała mu brać kluczyki sama zabrała z Wilczego Domu torbę z rzeczami na zmianę , i zmieniła się w wilka .

Przez chwilę jej ciałem targał ogromny ból . Kości łamały się i zmieniały kształt , pociągając za sobą mięśnie , jednocześnie jej zmysły wyostrzały się przez co miała wrażenie ,że jej głowa eksploduje ,ale już się do tego przyzwyczaiła . Jeszcze parę sekund po przemianie wszystko ją piekło . Jakby coś od środka paliło ją żywcem , a potem nagle minęło . Ból ustąpił całkowicie .Gdy stanęła na czterech łapach pociągnęła za pasek torby i pociągnęła ją za sobą w stronę kierowcy. Młoda kobieta którą wyciągnęła chwyciła od niej torbę i wrzuciła do bagażnika .

Przez chwilę pociągała nosem w powietrzu . Wszystkie uderzyły w nią na raz , przez co musiała się na chwilę skupić , by odseparować ten należący do uciekinierki . Skupiła sie tylko na nim . I za nim podążyła , prosto w głąb lasu . Samochód terenowy pojechał za nią . Kierowca wiedziała doskonale ,że znikają na parę godzin .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro