Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ta Dzika

mimo tego ,że złapała tą dziką uciekinierkę , wcale nie była głodna . Znalazła ją dopiero pod wieczór. Chyba myślała ,że udało jej się uciec i jest bezpieczna - siedziała na starym spróchniałym pniu . Czuła tam kogoś jeszcze, ale zapach był zbyt słaby , by wiedziała to na pewno . Dzika też ją wyczuła . Jednak zrobiła to zbyt późno .

Poderwała się gwałtownie, odwracając przodem do Ruby . Była przerażona nagłym pojawieniem się Ruby. Cała się trzęsła . Kiedyś z pewnością uznałby ją za piękną. Teraz była brudna , cuchnęła potem . Długie brązowe włosy były posklejane w strąki . W oczach błąkała się dzikość i panika. Ruby jej współczuła . To właśnie przytrafiało się samotnym wilką w lasach , z daleka od ludzi . Dziczały.

Nie zdążyła ruszyć do przodu , gdy drobne dłonie oplotły nogi dzikiej . Miała szczenię. I to nie jedno . Dwóch chłopców . Jeden stał nieco dalej . Był starszy . Miał może osiem lat . I był przerażony . Ten mniejszy miał może trzy lata . Tulił się do dzikiej ,ale nie wyglądał na wystraszonego . Chyba wcześniej uczył się chodzić na dwóch nogach, mimo wszystko był zaskoczony.

-Nie chciałam uciec... - zaczęła łamliwym głosem i bardzo słaby - nie mogłam ich zostawić ... nie poradzą sobie beze mnie . Tamci mnie szantażowali . Powiedzieli ,że jeśli im nie pomogę to ich zabiją... proszę nie karaj mnie .

Słyszałam jak wilczyca która ze mną przyjechała zbliża się do niej . Dzika cofnęła się o pół kroku , popychając lekko chłopca do tyłu . Delikatn głos zabrzmiał w głowie Ruby.

"ją musimy zabrać a co ze szczeniakami ?"

"je też zabierzemy, Alfa zdecyduje co z nimi "

-Nie uciekaj. Pojedziecie z nami i niech ten drugi chłopak podejdzie bliżej .

Kobieta spojrzała niepewnie na drugiego syna

-Jeśli się sprzeciwisz , skarzesz ich obu na śmierć . Ty może zdążysz uciec ,oni nie koniecznie .

Przywołała chłopca ręką do siebie . Patrzył nieufnie na kobietę i wilczycę przed nim. Nie odezwał się jednak .

"weź młodszego, niech idzie z tobą - wtedy nie będzie próbowała uciekać "

Wilczyca skinęła głową .

-Jak ma na imię ?- wskazała na chłopaka wskazanego przez betę.

Dzika zaczęła panikować. Jej oddech nienaturalnie przyśpieszył .

-nie zabierajcie mi go - wymamrotała dotykając głowy dziecka

Ruby zwróciła na siebie uwagę warczeniem.

-to jest Beta , zaatakuje i zabije was wszystkich jeśli będziesz stawiać opór . Po prostu podaj i imię chłopaka , jest młody zaniosę go do samochodu .

-M...ma na imię Ian

Wilczyca wyciągnęła ręce do chłopca . Przez chwilę patrzył na nią , a potem z uśmiechem ruszył w jej kierunku . Parę razy się potknął i wydawało się ,że upadnie . Mimo to dotarł do Wilczycy która go podniosła .

-idziemy , wy przodem

Zanim weszły do samochodu Ruby przemieniła się i przebrała w normalne ubrania . Włosy które były rozpuszczone po przemianie , zaczęła zaplatać w warkocz. Dziką wilczycę musieli niestety usadzić w klatce w bagażniku . Dzieciaki jednak posadzili po prostu z tyłu . Starszy z chłopców wcisnął się jak najbardziej w siedzenia , przytulając do siebie brata.

Ruby odwróciła się w jego kierunku. Cały się trząsł . Buzię miał pobrudzoną od błota i trawy , podobnie jak za duże ubranie. Wielkie zielone oczy wpatrywały się w nią ze strachem i powagą, wręcz wyzwaniem . Drugi z chłopców już powoli usypiał . Był bardzo podobny do brata.

-jak masz na imię ?

-Kade - powiedział cicho . Mądry chłopak ,pomyślała wiążąc włosy gumką .

Droga minęła spokojnie . Nikt się nie odezwał. Dzieciaki zasnęły na tylnej kanapie ,ale nie był to spokojny sen. Kade co chwile się wybudzał i rozglądał niespokojnie . Był nieufny . Był taki bo nie nauczono go żyć w stadzie . Bał się ich tak samo jak bałby się ludzi.

Ruby było żal takich wilków. Żal jej było tych dzieciaków. Wiedziała , że jeśli nie uda się oswoić Kade'a wypuszczą go z powrotem do lasu , a jeśli będzie agresywny to może go zabiją. Podejrzewała ,że urodził się ,gdy jego matka dziczała , więc wychowywał się jak dziki chłopiec. Takich niestety rzadko udawało się odratować. Większe szanse były dla małego Iana . Zapewne i tak nie będzie pamiętał najmłodszych lat swojego życia .

Wbrew pozorom ,Ruby nie była bez serca. Miała serce , ale bardzo mocno znieczulone . Ćwiczyła się by nie okazywać zbytnich uczuć, nie okazywać empatii więźniom i by zawsze wyglądać na pewną siebie . Nawet gdy nie wiedziała co robić.

Gdy wrócili do Wilczego Domu , Dzika została odzielona od swoich dzieci . Na początku Kade i Ian poszli z Luną ,która miała się nimi zająć i uspokoić przez chwilę. Ona razem z kilkoma innymi wilkami odprowadziła Dziką do więzienia. Było już późno , ale obie wiedziały ,że to nie koniec dla ich obu . Alfa i Ruby zajmą się nią jutro , jak tylko dziewczyna skończy szkołę. Zamykając kojec obserwowała jak Dzika siada na leżance ze spuszczoną głową .

-Zabijecie mnie prawda ? - zapytała nie podnosząc na nia wzroku

-to się okaże- powiedziała odchodząc .

Cała sytuacja ją dobiła. Idąc do wilczego domu razem z Lily wieczorem ,znowu poczuła ten wspaniały zapach zmieszanej kawy ,perfum i czekolady . Lily jednak tego nie czuła . Czuła samą kawę zapewne z któregoś z otwartych okien. Pozwoliła , by przyjaciółka wmówiła jej ,że to ze zmęczenia . W końcu cały dzień spędziła w lesie .

Na kolacji zjadła wyjątkowo mało . Bardzo ją to zdziwiło . Nie zrobiła jednak nic by to zmienić. Obserwowała jak jedna z wilczy karmi małego Iana . Kade siedział zaraz obok pilnując brata . Był nerwowy , jadł zachłannie - jakby następnego posiłku miało nie być - cały czas się przy tym rozglądając .Cały czas był czujny . Podrywał się przy każdym głośniejszym dźwięku . W końcu siedzący obok niego wilk nie wytrzymał zabrał od niego talerz z jedzeniem i posadził sobie na kolanach , po czym zaczął karmić jak małe dziecko . Przez chwilę myślała ,że przerażony chłopiec przestanie jeść zupełnie , tak zdawało się to działać i chłopiec się uspokoił.

Gdy tylko skończyła się kolacja zdała szybki raport swojemu ojcu w jego gabinecie. Zrobiła to szybko , bez zbędnego rozczulania się ,a potem ruszyła w drogę powrotną do domu. Nikt jej nie zatrzymał gdy szła do swojego pokoju . Ani Luna , ani Noah ... nawet Zeve ,która lubiła jak jej starsza siostra czytała jej książki przed snem tego wieczoru nie przyszła.

Wzięła prysznic i ruszyła do swojego pokoju. Nadal w nim nie posprzątała , bo po prostu nie miała czasu . Cały dzień minął jej na ganianiu po lesie i zirytowała się , gdy przypomniała sobie jeszcze o zadaniu ze szkoły . Zawsze starała się mieć jak najlepsze oceny ,ale nie miała na nic siły . Po przebraniu się w piżamę opadła na łóżko , zapadając w głęboki sen . Sen bez snów . Cieszyło ją to - nienawidziła gdy sprawy ,które robiła za dnia nękały ją jeszcze w nocy wzbudzając poczucie winy i tą dziwną ciężkość na sercu . To nie pozwalało jej spać. A ona po całym dniu chciała mieć po prostu święty spokój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro