Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Partner

wrócił do domu zmęczony , spocony i obolały , po upadku . Był późny wieczór . Właściwie tuż przed kolacją . Gdy otworzył drzwi znowu poczuł żal i smutek o których zdążył zapomnieć przez cały dzień spędzony z Beckettem . Naprawdę go polubił .

-Jas ,to ty synku ?- zapytała Carol słysząc otwierane drzwi . Była szczęśliwa ,że jej syn był w końcu z nią ,a z drugiej strony dobijało ją to ,że całymi dniami snuje się z nieszczęśliwą miną . Wyszła z kuchni wycierając ręce w swój fioletowy fartuszek . Jas ściągał buty , a jego prosty czarny plecak leżał obok drzwi do jego pokoju .

-cześć mamo - powiedział gdy ją zauważył . Kobieta uśmiechnęła się lekko .

Była do niego zupełnie nie podobna . Zawsze miała problem z utrzymaniem wagi , przez co była przeraźliwie wręcz chuda . Pamiętał ,że w najgorszym momencie mógł policzyć wszystkie kręgi i żebra prześwitujące przez skórę. Teraz lepiej się trzymała . Włosy miała cieńkie i niezbyt długie , w kolorze czarnym. Jej oczy mimo wszystko nadal były pełne blasku i przypominały ocean , ale reszta twarzy była wychudzona i blada .

-długo cię nie było , bałam się ,że sie zgubiłeś - chłopak odwiesił kurtkę .

-nie , byłem na naborach

-o!- zdziwiła się kobieta - tak od razu ? i jak przyjeli cię ?

-kolega mnie namówił - odpowiedział sięgając po plecak . Przyjechał dwa dni temu i wciąż nie czuł się tu jak u siebie. Kobieta zrozumiała ,że na nic więcej chyba nie może liczyć .

-pamiętasz ,że dzisiaj przyjdzie Justin ? - zapytała gdy jej syn wchodził do pokoju . Zatrzymał się w drzwiach i sporzał na nią zmęczonym wzrokiem.

-mamo , zanim tu przyjechałem ten facet tu właściwie mieszkał , nie mogę przecież kazać ci go wyrzucić tylko dlatego ,że nagle tu jestem

-chciałabym ,żebyć chociaż spróbował się z nim dogadać i nie chcę byś czuł się nieswojo . to w końcu twój dom synku - chłopak spojrzał na nią ostatni raz a potem, wszedł do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.

Oparł się o gładką powierzchnię drzwi . W pomieszczeniu było wręcz sterylnie czysto . Pokój był w łagodnym pomarańczowym kolorze . Cały pokój był utrzymany w tym właśnie kolorze z szarymi elementami. Łóżko był idealnie pościelone , na stoliku nocnym ,burku i komodzie nie było żadnego niepożądanego tam przedmiotu. Wszystkie książki były poukładane na wiszących półkach nad łóżkiem i szafce obok komody . Na środku pokoju tuż obok łóżka stała duża szara pufa.

Jas wypakował podręczniki , chowając je od razu do jednej z szuflad , następnie spakował plecak na następny dzień. Położył go jak zawsze na komodzie. Włączył radio stojące na biurku , a pomieszczenie wypełniło się dźwiękami AC/DC . Słuchając "highwell to hell" od razu zrobiło mu się trochę lepiej. Światło samochodu odbiło się w oknie . Podszedł do niego z zamiarem zaciągnięcia zasłony ,gdy zobaczył dwie dziewczyny , spacerujące spokojnie.

Jedną z nich była Lily. Ubrana była już w czarne spodnie i tą samą męską bluzę co wcześniej, tylko teraz zapiętą pod samą szyję. Drugiej nie znał. Widział ją po raz pierwszy i ... i nie mógł oderwać wzroku. Jasne włosy związane w warczocz zdawały się lśnić złotem w blasku latarni. Twarzy nie widział za dobrze bo była za daleko . Za to doskonale widział jej pewna siebie postawę. Aż w swoim pokoju czuł bijącą od niej siłę i dumę . Miał wrażenie że coś po prostu karze mu na nią patrzeć. Obserwować jak z gracją kroczy przed siebie w czarnych glanach , a skóra na jej kamizelce i butach odbija światło ulicznych latarni. Jakby była boginią.

Zatrzymały się nagle . A właściwie to blondynka zatrzymała się. Cały dzień spędzony w lesie sprawił, że jej zmysły stały się niezwykle czułe. Znów do jej nozdrzy dotarł ten niesamowity zapach . Zaczęła pociągać nosem chwytając Lily za ramię przez bluzę .

-co jest Ruby ? - spytała nieco zaskoczona.

-czujesz to ?

Lily pociągnęła nosem ale nie wyczuła nic nadzwyczajnego . Mimo że bardzo się skupiła . Pokręciła jednak głową .

-ale co dokładnie ?- Ruby wcisnęła nos w bluzę Lily co z boku wyglądało wręcz komicznie . Obserwując to z daleka chłopak nie słyszał co mówią ,ale zaśmiał się cicho . -Ruby !

-ty też tym pachniesz , słabo ale czuć ...- wymamrotala cicho

-co ?! Czym znowu pachnę? - Sama Lily uniosła pachę by się powąchać. To naprawdę było komiczne .

-czekolada i kawa ... nie czujesz tego ?

dopiero wtedy zwróciła uwagę na delikatny aromat kawy , ale nie było to nic dziwnego . Wiele osób lubi kawę i pije ją przy otwartych oknach skąd zapach wylatuje na zewnątrz. Sama piła dużo kawy . Wręcz nałodowo.

-Ruby przepraszam ale świrujesz , kawa jak kawa , wiesz ile potrafię jej wypić przez dzień ?

Obserwował je dopóki nie odeszły . Zginęły poza zasięgiem wzroku. Dopiero po tym zaciągnął zasłonę. Ciężko opadł na pufę . Jego zmęczone i obolałe ciało przyjemnie osuwało się w dół , przy cichym zgrzycie wypełnienia pufy .

Gdy zamknął oczy przed oczami pojawił się mu obraz blondynki . W myślach słyszał jej śmiech , mimo że nigdy nawet z nią nie rozmawiał , a poważne oblicze zdobił uśmiech - chodź jej twarz była zamazana.

Co cię z nim działo ? Widział ją przecież po raz pierwszy . Nie mógł się w niej tak po prostu zakochać. Nie znał jej!

Mimo to te jej włosy ... zupełnie jakby lśniły własnym światłem , przeslaniając mu widok na całą jej sylwetkę. Chwycił podręcznik do Biologi który wcześniej położył na wierzchu i zaczął się uczyć , chcąc wyrzucić z myśli nieznaną blondynkę. Wtedy jeszcze myślał , że nigdy więcej się nie spotkają .

Miał wrażenie , że czas się zatrzymał i że wieczność siedział w swojej samotni razem z książką i dźwiękami głośnej muzyki . Był zupełnie odcięty. Nie słyszał samochodów jeżdżących za oknem , ani mamy krzątającej się po kuchni. Opanował go spokój . Jego idealny spokój.

Przypomniał mu się dzisiejszy trening . Myślał że go nie przyjmą . Właściwie był tego pewniej ,gdy tylko przekroczył próg sali gimnastycznej. Od razu uderzył w niego widok agresywnych zawodników przepychających się między sobą mimo tego że byli w jednej drużynie. Ponad połowa z nich była wilkami. Tylko dwóch rezerwowych stało nieco z boku ,przyglądając się im z pobłażaniem . Beckett z uśmiechem popchał do w stronę trenera wchodzącego na salę. Dosłownie stanął za jego plecami i pchał w jego stronę. Ku uciesze innych zawodników.

Trener kazał mu się po prostu włączyć do treningu . Nawet nie zdążył zadać pytania . Po prostu kazał mu trenować razem z resztą drużyny . Więc to robił. Ale już po rozgrzewce czuł że ma dość. Ledwie za nimi nadążał. Miał wrażenie , że są szybsi , silniejsi i bardziej agresywni . Potem zrozumiał że faktycznie tak jest .

Usiadł na ławce zrezygnowany ,podczas pięciominutowej przerwy . Był zmordowany bardziej niż po najtrudniejszym meczu . Jeden z rezerwowych zawodników przysiadł się bliżej niego . Dopiero wtedy zauważył że jest od niego drobniejszej budowy i nieco niższy . Podobnie jak drugi chłopak rozmawiający z Beckettem .

-coś ci nie idze stary - powiedział podając Jasowi wodę . Przyjął ją z wdzięcznością i duszkiem opróżnił jednorazowy kubek

-myślałem , że dam radę ,ale nie mam szans. Tylko się zbłaźniłem

-właściwie to idzie ci całkiem nieźle . Trener przychylnie na ciebie patrzy - powiedział na co Jas uniósł głowę ,nie dowierzając . Wcześniej w szatni zmienił okulary na szkła kontaktowe ,by przypadkiem ich nie połamać - dlatego cieszył się że nie musi ich teraz poprawiać- tylko nie bądź taki delikatny , to wilki ! Jak sfaulujesz jednego czy drugiego nic się nie stanie . Szybko się leczą. I szybciej wezmą cię za swojego . Najlepiej zabierz się za tego z trzynastką na koszulce. Wierz mi pomoże .

I tak zrobił . Skoro reszta grała agresywnie postanowił się dostosować. Zauważył że gdy wpadł w rytm szło mu dużo lepiej. Był pewnien że gdyby odbywał się prawdziwy mecz , parę razy zostałby odgwizgany z niesportowe zachowanie. I tak jak mu podpowiedział rezerwowy, skupił się na trzynastce. Udało mu się go nawet powalić na ziemię. Wszyscy patrzyli na to ze zdziwieniem .

Z wyczekiwaniem wypatrywali kolejnego ruchu obu zawodników. Jas najzwyczajniej w świecie wyciągnął rękę do powalonego gracza , na co ten uśmiechnął się i skorzystał z pomocy .

Po szybkiej rozgrywce trener przywołał go do siebie , prawiąc długie kazanie zarówno o popełnionych błędach , jak i o dobrych zagraniach . Był też szczery do bólu . Gdy tak wymieniał wszystkie jego przewinienia Jas był pewny że się nie dostał. A potem silne muskularne ramię prawie zmiażdzyło mu kark owijając się wokół jego szyi i pochylając cały tułów nieco w dół.

-trener już go tak nie męczy ! Dobry jest ! Wszyscy wiemy ze już jest jednym z nas!

To był ten chłopak w koszulce z trzynastką którego wcześniej powalił.

Pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia. Powoli oderwał się od swoich wspomnień , jednocześnie ciesząc się że został z nich wyrwany zanim zanurzyłby się za głęboko.

W drzwiach stała Carol . Nie miała już na sobie fartuszka . Zamiast tego ubrana była w zwykłą zieloną koszulkę i dżinsy . Mimo że bluzka powinna być przyległa do ciała i tak wisiała na drobnym ciele kobiety. Wiedział , że jego mama była chora ,ale to i tak był... straszny widok .

-Jes ... kolacja gotowa i Justin przyszedł . Dołączysz do nas ?

-tak już idę .- podniusł się ciężko odkładając podręcznik do szuflady komody . Lubił swój sterylny pożądek . Denerwowało go gdy coś było nie na miejscu . Ostatnio stał się całkiem drażliwy , chodź starał się tego nie pokazywać.

Justin pomagał jego mamie rozkładać naczynia na stole w jadalni . Był dokładnie takim mężczyzną jakiego sobie wyobrażał. Łysy , z dość surową twarzą i wytwtuowany od stup do głów. Uśmiechnął się szeroko ,gdy go zobaczył i nie wydawał się już taki surowy. Wyszedł mu na spotkanie wyciągając rękę w jego stronę.

-cześć młody , ty musisz być Jas mam rację ? Jestem Justin miło cię poznać.

-cześć - odpowiedział Jas ściskając jego dłoń . Obaj mieli bardzo silny uścisk . Justin zdawał się zadowolony , tylko...

-co ty taki ponury ?

-zmęczony

To nie było kłamstwo . Czuł jakby mógł zasnąć na stojąco. W nastroju do rozmów też nie był, ale tego nie musiał mówić.

Mało się odzywał przy stole . Justin okazał się całkiem spoko gościem . Cały czas żartował , opowiadał anegdotki , starał się też włączyć do rozmowy Jasa . Wydawał się szczerze zainteresowany. Tym co lubi robić w wolnym czasie , jak mu idzie nauka ,czy chociażby czy przez przeprowadzkę musiał zerwać z jakąś dziewczyną. Nie chciało mu się wierzyć że , nie musiał. I Jas nie mógł znaleźć powodów by go nie lubić.

Chodź właściwie był jeden . Jego córka z poprzedniego małżeństwa. Był pewien że jest tak sympatyczna jak on ,ale był zły że mama go nie uprzedziła. Zwłaszcza że dziewczyna też miała się do nich wprowadzić po świętach.

I nie chodziło o to że miał jakieś uprzedzenia do dziewczyn , czy bał się o swoje miejsce w domu. Po prostu sam dopiero co stracił swoją siostrę . Nie zdążył jeszcze do końca pogodzić się z jej stratą ,a już miał mieć kolejną .

Zdziwił sam siebie ilością jedzenia jaką w siebie wrzucił. Zwykle nie jadł dużo . Tym razem ,zjadł tyle ,że starczyłoby na dwie inne osoby . I było to głównie mięso.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro