Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Jak można było się domyślać, nie poszłam na spacer. Tata wrócił do kuchni po piętnastu minutach i oznajmił, że detektyw Greyson przyjedzie z samego rana. Chciał już się u nas zjawić, ale tata powiedział mu, że potrzebuję odpoczynku. Tak naprawdę nie potrzebowałam, byłam rozbudzona, ale dobrze, że tak wyszło. Nie chciałam dłużej rozmawiać o moim zniknięciu.

Musiałam pomyśleć.

Wpatrywałam się w okno, wsłuchując się w śpiew ptaków. Przez ścianę słyszałam, jak Dashiell chodzi w kółko po pokoju albo przekręca się na łóżku. Nie miałam pojęcia, czemu nie byłam zdenerwowana całą tą sytuacją. Jedyne, co czułam, to smutek. Przejmujący smutek.

Wszystko było dziwaczne. A najdziwniejsze było to, że czułam wstręt do wody i nie miałam pojęcia dlaczego. Pod prysznicem zazwyczaj spędzałam dwadzieścia minut, a dzisiaj ledwo dałam radę nałożyć odżywkę na włosy i spłukać ją bez zasłabnięcia. Ciuchy, które na pewno nie były moje, wyrzuciłam. Jednak zanim się ich pozbyłam, w kieszeni spodni znalazłam dziwny, połyskujący na zielono kamień. Nie wiedziałam czemu, ale nie chciałam się go pozbywać, więc schowałam go do komody przy łóżku.

Z samego rana, tak jak obiecał, zjawił się u nas detektyw Greyson z drugim mężczyzną, którego nazwiska nie wyłapałam, ale również zajmował się sprawą mojego zaginięcia. Zadawali mi mnóstwo pytań, na które nie potrafiłam odpowiedzieć, bo najzwyczajniej w świecie nie znałam odpowiedzi. W kółko pytali o to samo, aż zaczęła pulsować mi głowa, a frustracja przesiąkała przez każdy por w moim ciele.

Później zawieziono mnie do szpitala. Rodzice nie opuszczali mnie nawet na krok, a Dashiell trzymał się zaraz za nimi. Przeszłam serie różnych badań i czekając na wyniki, nawet się nie stresowałam, co było kolejną dziwną rzeczą. Owszem, zdezorientowanie gdzieś tam się czaiło, ale najbardziej przejmujący był smutek. To z nim nie potrafiłam sobie poradzić.

W szpitalu powiedzieli, że wszystko ze mną w porządku, co było do przewidzenia. Wiedziałam, że oprócz zaniku pamięci, nic mi nie było. Przydzielono mi również psychologa, żebym poradziła sobie z traumą.

Problem w tym, że nie miałam żadnej traumy. Nie potrafiłam przypomnieć sobie niczego. Kompletne nic. Zero. Pustka. Czułam się, jakby ktoś wymazał mi wspomnienia, ale przecież takie rzeczy się nie działy. Równało się to z niemożliwością jaką była płaskość Ziemi.

Tak naprawdę sprawa mojego zaginięcia została zakończona. Znalazłam się i nic nie pamiętałam, nie wskazując żadnych poszlak ani nie wykazując żadnej krzywdy. Detektywi życzyli mi powodzenia i oznajmili, że cieszą się z mojego powrotu do domu. Miałam jednak wrażenie, że dla nich sprawa wcale się nie skończyła.

Jakieś piętnaście minut po powrocie do domu, przyjechała Laelia. Moja najlepsza przyjaciółka od czasów dzieciństwa, z którą robiłam prawie wszystko. Miałyśmy nawet tradycję, że w każdy piątek jeździłyśmy do naszej ulubionej cukierni Sweet Bethy na jagodowe babeczki i gorącą czekoladę.

Laelia padła mi w ramiona, nieprzerwanie powtarzając, jak bardzo za mną tęskniła i jak bardzo się o mnie martwiła. Nie mogłam podzielić jej humoru, ponieważ miałam wrażenie jakbyśmy widziały się wczoraj, jakbym jeszcze kilka godzin temu rozmawiała z nią przez telefon o tym, że wypuścili Stevena i nie powinnam iść na poranny spacer.

Laelia wypuściła mnie z objęć. Jej lodowo niebieskie oczy zaszkliły się, kiedy mi się przyglądała i poczułam się nieswojo. Z trudem przychodziło mi zrozumienie, co czuli moi bliscy i jak bardzo doskwierała im rozłąka, skoro według mnie widziałam się z nimi wczoraj i wcale nie zniknęłam.

– Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś – szepnęła, kiedy szłyśmy do kuchni.

– Skąd wiedziałaś, że wróciłam? – spytałam, wstawiając wodę w czajniku.

– Dashiell do mnie napisał, że w końcu mogę cię zobaczyć. Chciałam przyjechać w nocy, ale mi nie pozwolił.

Pokiwałam głową. Dash zdawał sobie sprawę, ile Laelia dla mnie znaczyła i ile ja znaczyłam dla niej. Wiedział, żeby ją poinformować. Zanotowałam w głowie, że musiałam mu za to podziękować.

– Jaką chcesz? – zapytałam, wskazując na szafkę z herbatami.

– Truskawkową.

– Oczywiście – mruknęłam, uśmiechając się.

– Nic się nie zmieniło, Soul.

Wyjęłam kostki lodu i odwróciłam do niej.

– Dla mnie naprawdę nic się nie zmieniło.

Patrzyłyśmy na siebie w ciszy, żadna nie rozumiejąc, co się ze mną działo. Kiedy zagotowała się woda, zalałam herbaty i czekałam chwilę, aż się zaparzą. Laelia nie lubiła gorących napoi, więc do naparu dolałam zimnej wody, wrzuciłam kilka kostek lodu i posłodziłam pięć łyżeczek.

Laelia była prawdziwym łasuchem.

Podałam jej herbatę i poszłyśmy do mojego pokoju. Laelia odstawiła kubek na biurko, po czym rzuciła się na łóżko. Ja usiadłam na obrotowym krześle.

Laelia podparła się ramieniem i zapytała:

– Naprawdę nic nie pamiętasz?

– W to też już zdążył cię wtajemniczyć mój brat?

Skinęła głową.

– Strasznie się o ciebie martwił i bombardował mnie wiadomościami w nocy. Ledwo powstrzymałam się, żeby od razu do ciebie nie przyjechać, ale kazał mi poczekać, aż sytuacja się wyklaruje.

– Od kiedy słuchasz tego, co mówi Dash?

– Zbliżyliśmy się do siebie podczas twojej nieobecności.

Wytrzeszczyłam oczy i otworzyłam buzię.

– Nie w tym sensie! – zaprzeczyła pospiesznie, podnosząc się z łóżka. – Jesteśmy przyjaciółmi, okej? On nie radził sobie z twoim zniknięciem i ja też nie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłoby nas połączyć coś oprócz przyjaźni. Byliśmy zbyt zajęci twoimi poszukiwaniami.

Od razu poczułam się źle, że tak pomyślałam i odwróciłam od niej wzrok. Westchnęłam. Ta cała sytuacja była dla mnie zbyt pokręcona. Nie rozumiałam, czemu zniknęłam i dlaczego nic nie pamiętałam.

– To wszystko jest strasznie skomplikowane – mruknęłam pod nosem.

– Myślisz, że stało ci się coś złego i teraz to wypierasz? To by tłumaczyło, dlaczego nie możesz sobie niczego przypomnieć.

– Nie wiem, Laelia. Mam całkowitą pustkę w głowie. Nie wygląda na to, żeby coś mi się stało. Wróciłam... – Westchnęłam ciężko, bo nie wiedziałam nawet, gdzie przebywałam przez ten cały czas. – Wróciłam skąd wróciłam w całości.

– Wglądasz na zmęczoną.

– To akurat nie dziwne. Jestem wyczerpana.

I naprawdę byłam. Ciągłe pytania detektywów, badania i rozmowa z psychologiem totalnie mnie wykończyły.

– Może to lepiej, że nic nie pamiętasz – stwierdziła po chwili.

Spojrzałam na nią.

– Patrz – zaczęła. – Jeśli stało ci się coś okropnego, to chyba lepiej, że wyparłaś to z pamięci, nie? Niewiedza nie jest znowu taka zła.

– Nie jest zła, ale jestem ciekawa, co się ze mną działo. Przez to, że straciłam tyle dni z życia, strasznie ciężko jest mi się we wszystkim połapać.

– Myślisz, że... – zaczęła zmartwiona. – Ktoś mógł cię wykorzystać? A co jeśli jesteś w... – zniżyła głos – ciąży?

– Boże, nie! – Energicznie pokręciłam głową. – Dosłownie chwilę przed twoim przyjazdem dostałam okres i sprawdzali mnie pod tym względem w szpitalu. Jak powiedzieli, pozostałam w stanie nienaruszonym.

Posłała mi zdegustowane spojrzenie.

– Naprawdę użyli tego słowa?

Skinęłam głową, na co wzniosła oczy ku niebu. Obróciłam się w stronę biurka i sięgnęłam po herbatę. Moja koszulka przesunęła się i wypadał zza niej wisiorek. Widziałam go już wcześniej, w szpitalu, ale nie miałam czasu, żeby mu się przyjrzeć.

Spojrzałam w dół i złapałam naszyjnik palcami. Zawieszka była w kształcie puzzla, który wypełniono drobnymi szmaragdami. Zmarszczyłam brwi. Odłożyłam kubek, po czym uniosłam ręce do szyi i odpięłam wisiorek.

– Skąd to masz? – spytała Laelia.

– Nie mam pojęcia – szepnęłam, przyglądając się zawieszce. Wyglądała znajomo i wydawało mi się, że powinna być jeszcze jedna. Również w kształcie puzzla, lecz ta druga powinna być wypełniona malutkimi diamencikami.

Oprócz drugiej zawieszki, w mojej głowie pojawił się również obraz pięknych, szmaragdowych oczu, które mieniły się złotymi drobinkami.

***

Laelia siedziała u mnie do wieczora. Nie rozmawiałyśmy już więcej o moim zniknięciu, czy dziwnym naszyjniku, który odkryłam. Rodzice co chwila upewniali się, że naprawdę wróciłam, przez co krajało mi się serce i nie wiedziałam, co zrobić, żeby zapewnić ich, że nigdzie się nie wybieram.

Życie toczyło się dalej nieważne, czy zniknęłam, czy nie. Nie chciałam tego roztrząsać, bo byłam cholernie przerażona. Nie chciałam sobie niczego przypominać, lecz po tej dziwnej, a zarazem pięknej zawieszce, nie mogłam powstrzymać swojej ciekawości. Szczególnie, że w głowie widziałam jeszcze jeden naszyjnik.

Właśnie siedziałam w salonie i przyglądałam się wisiorkowi, gdy usiadł koło mnie brat. Przyglądał mi się... Nie, on przeszywał mnie wzrokiem. Wiedziałam to, chociaż na niego nie patrzyłam.

– Coś nie tak? – spytałam, przenosząc spojrzenie z naszyjnika na brata.

– Skąd to masz? – Wskazał głową wisiorek.

– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Miałam go na szyi.

– Jak możesz tak normalnie do tego podchodzić? – wypluł z siebie.

Zmarszczyłam brwi.

– To znaczy?

– Zniknęłaś i zachowujesz się jak gdyby nigdy nic.

– Nie podchodzę do tego normalnie, Dash. Po prostu nic nie pamiętam. Z mojego życia zniknęło ponad dwadzieścia dni. Mam kompletną pustkę w głowie, więc co mam zrobić?

– Jesteś zbyt spokojna – stwierdził.

Parsknęłam.

– O co ci chodzi, co? – Obróciłam się w jego stronę, opierając łokieć na oparciu kanapy.

– Nie było cię, Soul.

– Wiem, już to ustaliliśmy.

– Szukaliśmy cię. Dzień w dzień.

Przygarbiłam się, a moja bojowa postawa zmieniła się w znużenie i poczucie winy.

– Ciągle rozmawialiśmy z policją, a oni nigdy nie potrafili powiedzieć nam nic sensownego. Jedynie zadawali pytania. Czy nie miałaś skłonności samobójczych, czy nie chciałaś uciec z domu, czy nie narzekałaś na swój poziom życia, czy nie mówiłaś, że masz wszystkiego dosyć... – Wciągnął powietrze przez zęby i kontynuował: – Przesłuchiwali mnie. Pytali, czy przypadkiem nikt w domu się nad tobą nie znęcał. Pytali, czy nie miałaś żadnych zaburzeń psychicznych, czy nie było w tobie nic dziwnego i czy nie mogłaś tego ukrywać. Pytali, czy nie miałaś chłopaka, do którego nie uciekłaś, bo miałaś nas dość.

Dolna warga zadrżała mi, gdy o tym wszystkim mówił. Gardło ścisnęło się, a oczy zapiekły.

– Pamiętam każde cholerne pytanie, pamiętam każdy cholerny dzień męki, gdy nie wiedziałem, co się z tobą dzieje. – Pokręcił głową, a gdy wypowiedział kolejne słowa, jego głos stał się słaby, jakby był na granicy płaczu. – W ostatnich dniach już nawet nie szukałem ciebie, a twojego ciała.

Zakryłam ręką usta, próbując uciszyć szloch, który się ze mnie wyrwał.

– Sprawdzili wszystkie szpitale w okolicy. Zorganizowali poszukiwania. Ojciec prawie oszalał, kiedy znaleziono twój roztrzaskany telefon i porwany plecak. – Przełknął z trudem ślinę. – Mama zupełnie sobie nie radziła. Nie jadła ani nie piła, tak bardzo była zaabsorbowana twoją nieobecnością. Cztery razy. – Zacisnął pięści. – Cztery razy zawoziliśmy ją do szpitala, bo mdlała z osłabienia organizmu.

Pełen boleści dźwięk wydobył się z mojej piersi. Łzy ciekły strumieniem po rozgrzanych policzkach. Nie zdawałam sobie sprawy, jak źle to wszystko przeszli.

To wszystko było moja winą.

– Przepraszam – wydusiłam przez łzy.

– Nie przepraszaj mnie, Soul. Tylko przyrzeknij, że mnie nie okłamujesz. Przyrzeknij, że naprawdę nic nie pamiętasz, bo jeśli uciekłaś, nic nam o tym nie mówiąc i żyłaś w pełnej świadomości, co może zrobić z nami wiedza, że zaginęłaś lub nie żyjesz, nigdy nie byłbym w stanie ci wybaczyć.

– Dash, przysięgam... – Pokręciłam głową, szlochając. – Przysięgam, że nie mam pojęcia, co się ze mną działo. Naprawdę nic nie pamiętam.

Dashiell zamknął oczy i wypuścił powietrze wstrzymywane w płucach. Jego twarz rozluźniła ulga.

Podkurczyłam nogi i objęłam je ramionami. Nie mogłam przestać płakać. Sprawiłam im tyle bólu, a kiedy wróciłam, nie potrafiłam im nawet powiedzieć, co się ze mną działo.

– Nie płacz, Soul, proszę – odezwał się cicho Dash. Brzmiał, jakby był kompletnie wycieńczony. – Mam już dość płaczu. Pod twoją nieobecność nasłuchałem się go zbyt dużo.

Pokiwałam głową i próbowałam powstrzymać łzy, lecz nie chciały przestać wyciskać się z moich oczu.

– Jak... jak sobie z tym poradziłeś?

Spojrzał na mnie pełnym udręki wzrokiem, przez co chciało mi się jeszcze bardziej płakać.

– Laelia mi pomogła. Gdyby nie ona, chyba bym oszalał.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro