4. Ważna przysięga, dla nich
Stałam na pustyni, aż do horyzontu rozlewał się ocean piasku, jedyną rzeczą, a raczej osobą w tym miejscu był mały płaczący chłopczyk o krwisto czerwonach włosach. Jego łzy zostawiały na piasku mokre ślady, które po chwili znikały. Próbowałam podejść do chłopca, ale mimo wszelkich starań moje nogi ani drgnęły.
Powoli uniosłam głowę i zauważyłam jeszcze jedną oddalającą się postać... To byłam... Ja? Nie odwracałam się do tyłu, biegła w bliżej nieokreślonym kierunku co jakiś czas upadając na rozgrzany piach.
- Nie odchodz! - krzyknął chłopczyk najgłośniej jak mógł, ale sylwetka dziewczynki dalej się nie zatrzymała.
Wokół dziecka zaczął niebezpieczne wirować piasek. Z każdą chwilą poruszał się coraz szybciej, niczym burza piaskowa. Pochłaniał coraz większy obszar, zbliżając się niepokojąco szybko, a w samym jego centrum stał ten chłopiec...
- Gaara! Jestem tu! Spójrz na mnie! - krzyczałam, rozpaczliwie próbując zwrócić na siebie uwagę chłopca, co i tak nie przyniosło efektu.
Kula tworząca się z piasku stawała się coraz wieksza i wieksza. Powoli zbliżała się do mnie. Czułam małe drobinki piasku zostawiające nacięcia na mojej skórze.
- Jak mogłam do tego dopuścić? - spojrzałam ku niebu, a moje ciało pochłonął gorący piasek.
Obudziłam się cała zlana zimnym potem. Wizja tego co mogło dziać się po moim odejściu była nie do zniesienia. Jak mogłam narazić go na taki ból i tyle cierpienia. Sama dużo przeżyłam, ale to wszystko nie dorównywało jego życiu.
Po tym wszystkim musiałam się przewietrzyć. Podeszłam szybko do okna i wyskoczyłam przez nie chcąc zaczerpnąć choć trochę świeżego powietrza.
.
..
Siedziałam skulona na dachu mojego tymczasowego domu. Chłodny wiatr delikatnie wiał rozwiewając mi włosy. Wziełam głęboki wdech suchego pustynnego powietrza, po czym przemknęłam lekko powieki. Dlaczego akurat teraz duchy przeszłości musiały mnie nawiedzać?
- Czemu jeszcze nie śpisz? - usłyszałam głos zza moich pleców, doskonale wiedziałam kim był właściciel, jednak ociążale odwróciłam się w stronę rozmówcy.
- Nie mogłam zasnąć, a ty? - nie chciałam tłumaczyć dokładnego powodu mojej nieobecności w domu.
- Ja po prostu nie mogę stracić nad sobą kontroli - chłopak usiadł obok mnie.
Księżyc odbijał się w jego tęczówkach przez co nie mogłam przestać się w nie wpatrywać. Po chwili ostatecznie jednak mój wzrok spoczął na milionach gwiazd. Tej nocy na niebie nie było nawet jednej chmury zasłaniającej te migoczące punkciki.
- Kiedyś czesto to robiłam... Ale od czasu kiedy mój przyjaciel... Zresztą nieważne - oparłam głowę o ramię Gaary. Przy nim czułam się taka bezpieczna, ale wciąż nie znałam powodu tego uczucia - Brakowało mi tego przez te lata - powiedziałam cicho i tak po prostu zasnęłam. W późniejszym czasie zastanawiałam się dlaczego przyszło mi to tak łatwo, jednak nie wpadłam na żadną rozsądną odpowiedź.
...
Siedzieliśmy razem w gabinecie Gaary, a jako że moim zadaniem było również spędzanie czasu z nowym Kazekage musiałam towarzyszyć mu, nawet przy wypełnianiu codziennych porcji dokumentów.
Nie interesowały mnie sprawy urzędowe, dlatego postanowiłam przeczytać jakąś książkę, na moje szczęście w gabinecie Kazekage znajdowało się ich naprawdę wiele. Z najbliższej półki wyciągnęłam swoją lekturę, nucąc cicho pod nosem dobrze znaną mi melodię. Przez cały czas czułam na sobie czujne spojrzenie Gaary, ale postanowiłam nie zwracać na niego zbyt dużej uwagi.
- Skąd ją znasz? - zapytał tym samym zaczynając rozmowę jako pierwszy.
- Kiedyś śpiewała mi ją mama, a wcześniej śpiewała to jej matka i tak ta piosenka przechodziła z pokolenia na pokolenie - usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu otwierając moje znalezisko na pierwszej stronie - Może ty ją kiedyś przekażesz... - wzruszyłam ramionami nie spuszczając wzroku z tekstu.
Cały czas czułam jego wzrok, patrzył na mnie wsłuchując się w słowa i melodię starej kołysanki. Podczas piosenki jedna ręka odruchowo powędrowała za moje prawe ucho, gdzie pod palcami wyczułam znajomu krztałt znaku mojego klanu.
Chłopak bacznie się przyglądał każdemu skrawkowi mojej twarzy, aż wreszcie jego wzrok spoczął na moich srebrnych oczach, czyli jednnej z rzeczy, która była charakterystyczna dla mojej rodziny. Co prawda nie były one powiązane z żadnym kekkei genkai, ale swój unikalny kolor zawdzięczały ogromnym pokładom chakry, które bardzo pomagały podczas medycznych jutsu z których moja rodzina słynie, a raczej słynęła. Dlatego jeszcze bardziej się cieszyłam, że udało mi się opanować te unikalne klanowe techniki jeszcze jako dziecko. Niestety jak na złość, te podstawowe nie szły mi tak łatwo, ale na szczęście z pomocą Tsunade jakoś udało mi się je opanować.
- Dziękuję... - stwierdził krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Miałam wrażenie, że rozmyśla nad czymś ważnym, jednak nie chciałam naciskać.
- Za co? - zapytałam zbita z tropu. W końcu nie zrobiłam nic za co mógł by mi dziękować.
- Przypomniałaś mi o wielu rzeczach - uśmiechnął się delikatnie, co stawało się coraz częstrzym zjawiskiem na jego twarzy.
Po kilku minutach o dziwo, nie krępującej ciszy do pomieszczenia weszła kolejna osoba. Odwróciłam się w stronę dopiero co otwarzonych drzwi przed, którymi stał starszy brat Gaary.
- Mamy mały problem - zaczął Kankuro krzywiąc się znacząco, co nie uszło mojej uwadze.
- O co chodzi? - czerwonowłosy spojrzał na niego wyczekująco. Ton jego głosu o dziwo tym razem był ciepły i przyjemny dla ucha.
- Jeden z jonin'ów, szkolących drużynę został poważnie ranny podczas ostatniej misji... - brunet zaczął swój wywód, który już po kilku sekundach przerwał czerwonowłosy.
- Rozumiem do czego dążysz - przysłuchiwałam się ich rozmowie nie zabierając głosu. Załatwianie takich spraw było obowiazkiem Kage, nie moim - Ja i Aiko zajmiemy się tymi geninami... - Kankuro skinął głową, a mnie na chwilę zamurowało. W mojej głowie huczało od pytań w stylu: Dlaczego ja? Nic nie składało się w logiczną całość.
- Czyli sprawa załatwiona - stwierdził z ulgą, a ja na samą myśl, że po raz pierwszy od kilku lat mam ćwiczyć z geninem Wioski Ukrytej w Piasku zadrżałam.
Kankuro miał już wychodzić, kiedy złapałam go za ramię i przytrzymałam korzystając z całej siły znajdującej się w moim ciele.
Miałam do niego jeszcze kilka pytań. Skoro miałam już pomóc w treningu tych dzieciaków, musiałam dowiedzieć się czegoś więcej nie tylko o tych dzieciakach.
- Kankuro możemy zamienić kilka słów? W cztery oczy - powiedziałam tonem sugerującym, że nie może powiedzieć: nie.
- Skoro musimy - uśmiechnął się krzywo przekraczając próg pomieszczenia.
...
Siedzieliśmy na dachu siedziby Kazekage. Słońce ogrzewało dach tak mocno, że spokojnie mogłoby wywołać pożar, ale mnie i chłopakowi to w ogóle nie przeszkadzało.
- Mogę mieć problem z tymi geninami? - oparłam podbródek o kolana, ponownie wracając do tematu dzieci.
- Dobrze wiesz, że w Sunie dzieciaki są szkolone bardzo ostro... - odchylił głowę do tyłu kładąc się na rozgrzanych płytkach dachu.
Momentalnie zapadła między nami cisza, której nie mogłam przerwać w żaden sposób. Pomimo moich licznych starań wracaliśmy do punktu wyjścia, a ja mogłam wręcz usłyszeć szum przesypującego się w oddali piasku.
- Powiedziałaś o wszystkim Gaarze? - zapytał wpatrując się w daleki punkt na horyzoncie.
- Nie do końca... Wydaje mi się, że może z moją małą pomocą sam się zorientuje... - uciekłam wzrokiem w bok w tym samym czasie wybijając paznokcie w materiał swojego ubrania.
- A może on już wie tylko czeka na twój ruch - przerwał, a ja westchnęłam cierpiętniczo. Próbowałam za wszelką cenę uciekać od tego co nie uniknione. Opróżnianiałam coś co i tak musiało się stać.
- Tak na prawdę, to chyba ja nie jestem jeszcze na to gotowa - brunet spojrzał na mnie wymownym wzrokiem - No dobra! Nie chyba tylko na pewno.
Miałam wielką ochotę uciec najdalej jak tylko mogę. Rozmawianie o uczuciach i emocjach nigdy nie było moją mocną stroną, wręcz unikałam tego tematu jak ognia.
- Pani w ''gorącej wodzie kąpana'' nie jest jeszcze gotowa - jego głos był przepełniony złośliwościom, której nawet nie próbował ukryć. Przez myśl mi przeszło, aby odegrać przed nim mały teatrzyk, w końcu mężczyźni nie potrafią oprzeć się łzom kobiet, ale to nie było miejsce na takie gierki. Niestety jakby nie patrzeć, zajmowaliśmy się w najbardziej odsłoniętej na wzrok przechodniów części wioski. - Z resztą, jestem pewien, że już się domyśla co tu się dzieje.
- Zauważyłambym gdyby się dowiedział - zaprotestowałam podniesionym głosem.
- Nawet byś tego nie zauważyła - stwierdził z przekonaniem - Gaara świetnie ukrywa swoje emocje.
- Skończmy temat. Ja wiem swoje, ty wiesz swoje, dalsze przepychanki doprowadzą do kłótni, tak jak zawsze - nasze charakter nigdy nie współgrały ze sobą na tyle dobrze, aby uniknąć jakichkolwiek sprzeczek. W dzieciństwie czesto kłóciłam się z Kankuro, nawet jeśli chodziło tylko o to które z nas lepiej gra w piłkę - Odpowiedź mi wreszcie co stało się z moją rodziną.
- Na pewno chcesz wiedzieć? - skinęłam głową potwierdzając swoje słowa. Chciałam wiedzieć co się dokładnie stało i jak do tego doszło, czułam, że bez tego nie będę w pełni sobą. Musiałam w końcu usłyszeć prawdę.
- To była dziwna noc... Nikogo nie było na ulicach wioski, nawet shinobi, którzy mieli patrolować okolicę gdzieś znikneli - chłopak prawą dłonią przegarnął piasek znajdujący się na dachu - Następnego dnia okazało się, że do Suny wdarło się kilku nieproszonych gości. Ludzie mieszkający niedaleko twojego rodzinnego domu uważali, iż słyszeli głośne krzyki oraz kłótnie dlatego też postanowiono sprawdzić co się tam stało, ale... Nie znaleziono nikogo żywego - zacisnęłam dłonie w pięści najmocniej jak tylko potrafiłam. Nie mogłam zrozumieć jak ktoś tak po prostu mógł wybić cały klan w jedną noc... Przynajmniej próbował to zrobić, a plany popsuła mu jedna dziewcznka wyrzucona z domu przez rodziców. - Przykro mi Aiko - położył swoją dłoń na moim ramieniu, chcąc dodać mi w jakiś sposób otuchy.
- Dowiem się kto to zrobił... - jednym szybkim ruchem wyciągnęłam kunai z torby na udzie - A kiedy znajdę tą osobę, zapłaci mi za to - rozcięłam wewnętrzną stronę dłoni ignorując szczypanie oraz pieczenie świeżej rany. Obserwowałam jak krople czerwonej cieczy uderzają o gliniane płytki - Przysięgam na wszystko co mi jeszcze pozostało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro