Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Noc nie zawsze niesie koszmary

Rozejrzałam się do okoła, siedziałam przy stole w jadalni. Otaczały mnie ściany pokryte kremowym pergaminem. Pochyliłam się lekko, a zasłona brązowych krótkich włosów opadła mi na twarz. Poprawiłam szybko je dłonią. Wstałam z poduszki na której siedziałam. Wszystko wokół wydawało się za wysoki, a może to ja się zmniejszyłam...

Spojrzałam na swoje dłonie, które teraz były takie drobne. Wpatrywałam się w nie obracając je we wszystkie strony. Po chwili usłyszałam za sobą szmer uchylanych drzwi. Odwróciłam się w tamtą stronę chowając ręce za sobą.

-Co tu się dzieje?- mruknęłam pod nosem z wzrokiem utkwionym w podłogę.

W drzwiach stała kobieta. Jej kimono miało kolor nieba w południe po którym suną białe obłoki. Słowiki wyszyte srebrną nicią ślicznie mieniły się w świetle, jak tafla jeziorka. Szeroki bordowy pas przewiązany pod jej biustem podkreślał talię kobiety. Kimono ciągnęło się, aż do ziemi. Podniosłam wzrok i teraz dokładnie widziałam jej twarz. Miękkie rysy twarzy, brązowe włosy spięte w misternego koka kilkoma pałeczkami ozdobionymi małymi słowikami z białymi oczkami podkreślającymi kolor jej oczu. Jej oczy miały srebrny kolor, a w jej tęczówkach skakały wesoły iskierki. Policzki były lekko zaróżowiane, a na ustach widniał lekki uśmiech. Kobieta z gracją pokonała odległość między nami i ukucnęła tuż przede mną. Odsunłam się o kilka kroków, a brązowowłosa piękność wyciągnęła dłoń w moją stronę.

-Nie bój się skarbie- coś w jej głosie sprawiło, że złapałam ją za dłoń.

-Jak masz na imię?- zapytałam cichutkim, ale radosnym dziecięcym głosikiem, którego nie słyszałam od lat.

Kobieta zaśmiała się perliście i spojrzała na mnie ciepło. Przegarnęła kilka kosmetyków zasłaniających mi czoło. Złapała mnie za rękę i wyprostowała się.

-Kochanie to ja twoja mama, Omoiyari.

Uniosłam głowę do góry, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Te oczy... Jej oczy... Moje oczy... Te zawsze przepełnione miłością...

-Mama- moja dolna warga zaczęła drgać. Przytuliłam się do nóg srebrnookiej. Do mojego ciała zaczęło promieniować przyjemne ciepło- Cieszę, że cię widzę mamusiu- zacisnełam mocniej uścisk, chociaż nie miałam zbyt dużo siły.

Za uchylonymi drzwiami przebiegł cień. Wypuściłam z objęć matkę i stanęłam przed nią próbując zasłonić ją swoim drobnym ciałem. Brązowowłosa uniosła jedną brew i podniosła mnie z ziemi. Potkurczyłam nóżki, dopiero teraz zauważyłam moje bose stopy.

-Słoneczko co ty robisz?- była wyraźnie strapiona moim zachowaniem. Przycisneła mnie mocniej do siebie.

-Nie chcę, żeby coś ci się stało...

-Spokojnie jesteśmy bezpieczne- pocałowała mnie w czoło. Oplotłam rączkami jej szyję i wtuliłam się w kobietę.

Do pomieszczenia wszedł wysoki, szczupły mężczyzna towarzyszył mu przy tym dźwięk przesuwnych drzwi. Wokół niego roztaczała się aura szacunku, zupełnie inaczej niż wokół srebrnookiej. Kobieta wypełniała pokój swoją serdecznością i ciepłem.

-Omoiyari...- wypowiedział jej imię tak miękko, że nie mogłam uwierzyć, że ten to ten sam człowiek.

Jego ciemno brązowe włosy opadały na prawe oko ocieplając jego wizerunek. Przenikliwy wzrok żółtych tęczówek wpatrywał się w kobietę by po chwili przenieść się na mnie.

Powolnym ruchem zbliżył się do nas łamiąc mnie za rękę delikatnie się uśmiechając. Przeszedł mnie zimny dreszcz, skuliłam się jeszcze bardziej ledwo widocznie dygocząc. Żółtooko zmarszczył brwi, gładząc wieszch mojej dłoni kciukiem.

-Coś się stało?- zbliżył się jeszcze bardziej zabierając mnie od matki. Zacisnęłam rączki w pięści. Zamknęłam mocno powieki nadymając policzki.

-Jak zwykle, słoneczko...- na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Uśmiech mojego dzieciństwa. Odwzajemniłam gest mrużąc oczy.

-Tatusiu!- wtuliłam się w szyję mężczyzny. Brązowowłosa kobieta delikatnie nas objęła.

Obudziłam się dziwnie spokojna. Nie czułam tęsknoty, ani smutku ci najwyraźniej pewien niedosyt rodzinnego ciepła. Przeciągnęłam się wiedząc, że nie wrócę do łóżka. Przeczesałam dłońmi włosy i wyskoczyłam przez okono.

Noce na pustynii zazwyczaj był chłodne, jednak ta była inna dziwnie ciepła co zapowiadało, że już niedługo nadejdzie burza piakowa. W płuca nabrałam ciepłego, ale świeżego powietrza i przeskoczyłam na pobliski płaski dach. Kątem oka dostrzegłam skuloną sylwetkę, podeszłam bliżej i usiadłam zaledwie kilka centymetrów od tej osoby. Nogi zwisały wzdłuż ściany budynku, a na rękach oparłam głowę. Widok pełni księżyca na pustyni odbierał dech w piersiach.

-Piękny widok- wyszeptałam wpatrując się w nocne niebo.

-Możliwe- chłodny ton głosu chłopaka przykuł moją uwagę, przekręciłam głowę, a mój wzrok skrzyżował się z wzrokiem młodego Kazekage.

-Gaara znowu tutaj jesteś?- w odpowiedzi tylko skinął głową

Westchnęłam, a po chwili dotarł do mnie jego przyjemny zapach. Kąciki moich ust delikatnie się uniosły. Serce zaczęło przyspieszać.

-W takim razie zostanę tu z tobą- zarumieniłam się na szczęście światło księżyca nie było aż tak intensywne. Przysunęłam się bliżej i złączyłam nasze dłonie. Jasne oczy chłopaka bacznie przyglądały się moim poczynanią. Po krótkiej chwili wtuliłam się w ramię czerwonowłosego.

-Dziękuję, za wszystko. Za to, że jesteś i za to, że pozwoliłeś mi zostać swoim przyjacielem- wymamrotałam. Czułam jak jego cudowne jasno zielone oczy wpatrują się we mnie. Jedną dłonią przegarnął moje brązowe włosy. Spojrzałam w jego tęczówki, a po chwili wzrok skierowałam na tatułaż.

-Mogę?- zbliżyłam dłoń do tatuażu. Jednak tym razem nic jej nie zatrzymało.

Pod palcami poczułam jego aksamitną skórę. Gaara przymknął powieki pozwalając przyjrzeć mi się bliżej temu co tak mnie interesowało. Przejechałam palcami po każdym milimetrze znaku.

-Miłość- uśmiechnęłam się smutno. Miał go odkąd tu przybyłam. Pocałowałam go w czoło i położyłam głowę na jego ramienu- Od kiedy to masz?- zapytałam smutna. Może to ślad po nieszczęśliwej miłości?

Westchnął, najwyżej był to dla niego drażliwy temat, ale ja musiałam to wiedzieć. Nawet gdyby miało złamać mi to serce. Za dużo działo się kiedy mnie nie było teraz muszę się o wszystkim dowiedzieć zanim będę musiała wracać do Wioski Ukrytej w Liściach. Przełknełam głośno ślinę wsłuchując się w jego chłodny ton.

-Nie chcę o tym rozmawiać- zacisnęłam usta w wąską linię- Ale uważam, że powinnaś o tym coś wiedzieć... Pojawiło się to w nocy kiedy zginął Yashamaru...- głos czerwonowłosego minimalnie zadrżał. Przyłożyłam palec do ust, na gest ciszy.

-Opowiesz mi o tym kiedy będziesz gotów- uśmiechnęłam się ciepło przymykając powieki- Nie muszę znać wszystkich szczegółów już teraz... A przecież Kazekage zawsze podaje wszystkie potrzebne informacje dla shinobi, a tyle właśnie jest mi potrzebne przynajmniej narazie- Gaara objął mnie ramieniem, a moja twarz oblała się szkarłatem. Uniosłam wzrok i dostrzegłam, że mimo objętego wyrazu twarzy jego policzki są lekko różowe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro