Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Jesteś dla mnie ważny

Przez moją głowę przebiegło tylko jedno pytanie... Dlaczego? Oni nie byli niczemu winni, a moja matka... To dlatego to zrobiła żeby mnie chronić. Objęłam się szczelnie ramionami czułam się dziwnie pusta. Widziałam jak ich mordują z zimną krwią. Jakby byli zwierzętami. Z mojego gardła wydarł się szloch. Nie mogłam powstrzymać emocji które we mnie wzbierały.

-Czemu mi to pokazujesz? Czemu?- załkałam bezradna, ocierając łze.

-Żeby cię zranić? Nie, robię to po to abyś wiedziała co się stało- odparł tonem bez emocji. Tak bardzo lodowatym jak jego spojrzenie.

-Nienawidzę cię- warknęłam podnosząc się z ziemi, wyciągając kunai z torby na prawym udzie.

-Nie jesteś pierwsza... A broń tutaj nic ci nie da- spojrzałam na ostrze które ściskałam w dłoni.

-Masz rację w walce nic mi nie da- pociągnęłam nosem- Jednak wiem trochę o genjutsu- powiedziałam z jadem w głosie- To nie jest prosta technika, a twój poziom jest zadziwiający... Jednak ja w walce jestem lepsza- na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.

Uchiha zmarszczył brwi, a ja zatopiłam ostrze otoczone niebieską mgiełką w swojej dłoni. Rana z której sączyła się krew bolała i piekła. Przygryzłam dolną wargę, nie mogłam mu pokazać ile bólu mi to sprawiło. Wzięłam spokojny wdech i wyciągnęłam przedmiot z dłoni, a później rzuciłam go na podłoże składające się z nagrzanego piasku. Rana wciąż ociekała krwią zostawiając małe kropelki czerwonej cieczy na moim ubraniu.

-Jednak jesteś godnym przeciwnikiem- jego kąciki ust delikatnie się uniosły- I ciekawym nabytkiem dla Akatsuki- dodał po chwili czarnowłosy, przymykając powieki.

-Nie lekceważ mnie, ponieważ drugiej szansy możesz nie mieć- w moich oczach pojawiły się ogniki szaleństwa, spowodowane całą sytuacją. Walki zawsze mnie ekscytował, ale tym razem było to coś więcej... Chęć zemsty...

-Nie podążaj drogą zemsty- usłyszałam ciepły i miękki głos kobiety rozbrzmiewający w mojej głowie. Znałam ten głos, ale nie miałam czasu nad tym myśleć.

-Nie śmiał bym- lekko się skłonił zakładając rękaw na jedno ramie- W końcu jesteś z klanu Kusuri, was nie można lekceważyć.

Miałam dość, ruszyłam w jego stronę.
Jednak w jego mimice ani w zachowaniu nic się nie zmieniło. Spróbowałam uderzyć go w brzuch jednak zwinnie uniknął mojego ciosu, przy okazji uderzając mnie kolanem. Zgiełam się w pół cicho sapiąc. Był szybki to musiałam przyznać, ale nie mogłam przegrać. Rzuciłem shurikenami w jego stronę jednak żaden nie trafił. Przygryzłam dolną wargę zastanawiając się czy poradzę sobie z takim przeciwnikiem. Po chwili jednak postanowiłam walczyć dalej. Zacisnęłam dłonie w pięści i rozpoczełam nasz pojedynek. To była moja jedyna szansa.

Miałam uderzyć go w obojczyk jednak jego ciało zmieniło się w kruki. Skrzyżowałam ręcę osłaniając zwoją twarz. Odskoczyłam na bezpieczną odległość. Każda kolejna próba zaatakowania go kończyła się nie powodzeniem. Wreszcie udało mi się wyczekać na odpowiednią chwilę i wtedy miałam zadać mu cios. Mężczyna złapał mnie za nadgarstek tym samym uniemożliwiając mi zaatakowanie go. Itachi uderzył mnie w tył głowy, poczułam w tym miejscu tępy ból, przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Nie miałam szans...

-Skoro nie chcesz iść ze mną po dobroci to muszę to zrobić siłą- z rekawa Uchihy wysunęło się ostrze które zabłysło w słońcu lekko mnie oślepiając. Otworzyłam szerzej oczy czekając na atak który nie nastąpił.

Spojrzałam na dłoń czarnowłosego mężczyzny ubranego w strój Akatsuki. Wokół jego nadgarstka zaciskał się piasek. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Wzrok Uchihy uważnie badał zaciskające się drobiny.

-Gaara?...- mój wzrok odrazu natrafił na jego miętowe oczy. Zamrugałam kilka razy, ale już po chwili się otrząsnęłam. To nie był ani czas, ani miejsce.

-Czego wy tutaj chcecie?- zapytał czerwonowłosy Kazekage lodowatym tonem.

Itachi bacznie przyjrzał się czerwonowłosemu Cieniowi Wiatru. Jego usta zacisnęły się w wąską linnie, a broń którą trzymał w ręku opadła luźno, zanurzając się w morzu pustynnego piasku. Patrzył na Gaarę znudzonym wzrokiem.

-Coś tu jest nie tak...- wyszeptałam pod nosem. Czułam, że poszło to załatwo. Tak po prostu odrzucił broń na bok... On... Itachi Uchiha członek Akatsuki. Morderca całego swojego klanu. Zmrużyłam oczy, nagle w mojej głowie pojawiła się jedna myśl. Co jeśli ktoś jest tu z nim...

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Za Gaarą zauważyłam jeszcze jednego meżczyznę ubranego dokładnie jak Itachi Uchicha. Jego karnacją była niebieska dokładnie tak samo jak włosy.

-Nie, nie pozwolę, żeby go skrzywdzili. Jest jedną z nielicznych żywych bliskich mi osób- powiedziałam cicho.

Zacisnęłam mocno powieki i już po chwili stałam za plecami czerwonowłosego Kazekage blokując ostrze które miało przebić jego ciało. Metal wydał cichy szum, a w miejscu gdzie spotkały się dwa ostrza pojawiły się iskry. Po kilku sekundach kunai zaczął powoli pękać, ale ja nie zamierzałam się odsunąć.

-Co ty robisz?...- usłyszałam opanowany głos Gaary który nie obrócił głowy. Był skupiony na swoim przeciwniku mimo tego, że nie było tego po nim widać.

-Kusuri... Hmm...- na twarzy mężczyzny który wciąż naciskał na miecz pojawił się złośliwy uśmiech. Po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz, to on był tam wtedy... Tej nocy... - I jinchuriki Shukaku...- westchnął opuszczając broń zrezygnowamy.- A miałem nadzieję, że się pobawimy, a tu takie coś...- jęknął chowając miecz do pochwy na plecach. Spojrzał na czarnowłosego znudzony- Gdyby nie Sasori...- zaczął z uśmiechem łowcy który lada chwila złapie swoją ofiarę.

-Kisame...- zwrócił się do niego użytkownik Sharingana- Uspokuj się- powiedział odwracając się do nas plecami- On nie jest nasz...- jego ciało zamieniło się w chmarę czarnych jak noc kruków, które odleciały w stronę z której przyleciały.

-Nie znoszę jak tak robi- syknął marszcząc brwi. Złożył kilka pieczęci i burknął coś pod nosem co najwyraźniej było nazwą techniki. Jego sylwetka zmieniła się w wodę zostawiając na gorącym piasku niewielką kałużę.

Wypuściłam głośno powietrze upuszczając kunai. Metalowe ostrze wbiło się w piasek, a ja odwróciłam się w stronę czerwonowłosego. Stał zaledwie kilka centymetrów przede mną. Prawie stykaliśmy się nosami, lustrował uważnie moją twarz. Co dziwne w jego oczach mogłam dostrzec złość. Zazwyczaj był spokojny i opanowany... Aż tak zadziłał na niego atak Akatsuki? Spojrzałam w jego oczy które nie były tak zimne jak zazwyczaj.

-Dlaczego to zrobiłaś?- jego źrenice momentalnie się zwężyły.

-Chciałam cię chronić!- powiedziałam pewnie bez dłuższego zastanowienia.

-Ale nie własnym kosztem- widziałam jak zaciska pięści ze złości- Nie darował bym sobie gdyby coś ci się stało- wytłuamczy już spokojny. Otworzyłam szeroko oczy. On się o mnie martwi?

-Nie rozumiem...- przygryzłam dolną wargę kręcąc głową na boki. Uczucie ciepła w środku zaczęło mnie onieśmielać. Schyliłam głowę, a moje brązowe włosy zasłoniły kurtyną twarz.

-Po tym wszystkim dopiero uczę się wielu emocji i uczuć, ale przy tobie...- odgarnął moje włosy i zmusił mnie abym na niego spojrzała. Na mojej twarzy pijawił się spory rumieniec. Jego kąciki ust delikatnie się uniosły.- Wiem czym jest już miłość... to uczucie kiedy chcesz kogoś chronić za wszelką cenę, kiedy zwykły uśmiech daje ci tyle szczęścia i pragnienie bycia blisko. To właśnie czuję przy tobie Aiko... Kocham cię...

Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Nigdy nie spodziewałam się usłyszeć coś takiego z jego ust. Powoli zbliżył się do mojej twarzy. Stykaliśmy się czołami, a rumieniec na mojej twarzy powięszał się. Nagle zatrzymał się kilka milimetrów od moich ust. Spojrzał niepewnie w moje oczy, a po chwili pokonał dzielące nas milimetry. Przymknęłam powieki czując jego zapach i przyjemne ciepło. Położył dłonie na mojej tali, a ja wplotłam palce w jego czerwone gęste włosy. Całował mnie delikatnie i niepewnie, jakby myślał, że lada chwila ucieknę. Po chwili puścił mnie odsuwając się o kilka kroków.

-Przepraszam nie powinienem...- zaczął, a ja podeszłam do niego bliżej i stanęłam na palcach całując go w czubek nosa. Zdziwiony zamrugał kilka razy.

-Ja też cię kocham- zapewniłam go, posyłając mu jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów.

Kochałam go nieważne co by zrobił zawsze byłabym obok. Jest dla mnie jak światło w mroku. Jest dla mnie ważny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro