13. Jesteś dla mnie ważny
Przez moją głowę przebiegło tylko jedno pytanie... Dlaczego? Oni nie byli niczemu winni, a moja matka... To dlatego to zrobiła żeby mnie chronić. Objęłam się szczelnie ramionami czułam się dziwnie pusta. Widziałam jak ich mordują z zimną krwią. Jakby byli zwierzętami. Z mojego gardła wydarł się szloch. Nie mogłam powstrzymać emocji które we mnie wzbierały.
-Czemu mi to pokazujesz? Czemu?- załkałam bezradna, ocierając łze.
-Żeby cię zranić? Nie, robię to po to abyś wiedziała co się stało- odparł tonem bez emocji. Tak bardzo lodowatym jak jego spojrzenie.
-Nienawidzę cię- warknęłam podnosząc się z ziemi, wyciągając kunai z torby na prawym udzie.
-Nie jesteś pierwsza... A broń tutaj nic ci nie da- spojrzałam na ostrze które ściskałam w dłoni.
-Masz rację w walce nic mi nie da- pociągnęłam nosem- Jednak wiem trochę o genjutsu- powiedziałam z jadem w głosie- To nie jest prosta technika, a twój poziom jest zadziwiający... Jednak ja w walce jestem lepsza- na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
Uchiha zmarszczył brwi, a ja zatopiłam ostrze otoczone niebieską mgiełką w swojej dłoni. Rana z której sączyła się krew bolała i piekła. Przygryzłam dolną wargę, nie mogłam mu pokazać ile bólu mi to sprawiło. Wzięłam spokojny wdech i wyciągnęłam przedmiot z dłoni, a później rzuciłam go na podłoże składające się z nagrzanego piasku. Rana wciąż ociekała krwią zostawiając małe kropelki czerwonej cieczy na moim ubraniu.
-Jednak jesteś godnym przeciwnikiem- jego kąciki ust delikatnie się uniosły- I ciekawym nabytkiem dla Akatsuki- dodał po chwili czarnowłosy, przymykając powieki.
-Nie lekceważ mnie, ponieważ drugiej szansy możesz nie mieć- w moich oczach pojawiły się ogniki szaleństwa, spowodowane całą sytuacją. Walki zawsze mnie ekscytował, ale tym razem było to coś więcej... Chęć zemsty...
-Nie podążaj drogą zemsty- usłyszałam ciepły i miękki głos kobiety rozbrzmiewający w mojej głowie. Znałam ten głos, ale nie miałam czasu nad tym myśleć.
-Nie śmiał bym- lekko się skłonił zakładając rękaw na jedno ramie- W końcu jesteś z klanu Kusuri, was nie można lekceważyć.
Miałam dość, ruszyłam w jego stronę.
Jednak w jego mimice ani w zachowaniu nic się nie zmieniło. Spróbowałam uderzyć go w brzuch jednak zwinnie uniknął mojego ciosu, przy okazji uderzając mnie kolanem. Zgiełam się w pół cicho sapiąc. Był szybki to musiałam przyznać, ale nie mogłam przegrać. Rzuciłem shurikenami w jego stronę jednak żaden nie trafił. Przygryzłam dolną wargę zastanawiając się czy poradzę sobie z takim przeciwnikiem. Po chwili jednak postanowiłam walczyć dalej. Zacisnęłam dłonie w pięści i rozpoczełam nasz pojedynek. To była moja jedyna szansa.
Miałam uderzyć go w obojczyk jednak jego ciało zmieniło się w kruki. Skrzyżowałam ręcę osłaniając zwoją twarz. Odskoczyłam na bezpieczną odległość. Każda kolejna próba zaatakowania go kończyła się nie powodzeniem. Wreszcie udało mi się wyczekać na odpowiednią chwilę i wtedy miałam zadać mu cios. Mężczyna złapał mnie za nadgarstek tym samym uniemożliwiając mi zaatakowanie go. Itachi uderzył mnie w tył głowy, poczułam w tym miejscu tępy ból, przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Nie miałam szans...
-Skoro nie chcesz iść ze mną po dobroci to muszę to zrobić siłą- z rekawa Uchihy wysunęło się ostrze które zabłysło w słońcu lekko mnie oślepiając. Otworzyłam szerzej oczy czekając na atak który nie nastąpił.
Spojrzałam na dłoń czarnowłosego mężczyzny ubranego w strój Akatsuki. Wokół jego nadgarstka zaciskał się piasek. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Wzrok Uchihy uważnie badał zaciskające się drobiny.
-Gaara?...- mój wzrok odrazu natrafił na jego miętowe oczy. Zamrugałam kilka razy, ale już po chwili się otrząsnęłam. To nie był ani czas, ani miejsce.
-Czego wy tutaj chcecie?- zapytał czerwonowłosy Kazekage lodowatym tonem.
Itachi bacznie przyjrzał się czerwonowłosemu Cieniowi Wiatru. Jego usta zacisnęły się w wąską linnie, a broń którą trzymał w ręku opadła luźno, zanurzając się w morzu pustynnego piasku. Patrzył na Gaarę znudzonym wzrokiem.
-Coś tu jest nie tak...- wyszeptałam pod nosem. Czułam, że poszło to załatwo. Tak po prostu odrzucił broń na bok... On... Itachi Uchiha członek Akatsuki. Morderca całego swojego klanu. Zmrużyłam oczy, nagle w mojej głowie pojawiła się jedna myśl. Co jeśli ktoś jest tu z nim...
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Za Gaarą zauważyłam jeszcze jednego meżczyznę ubranego dokładnie jak Itachi Uchicha. Jego karnacją była niebieska dokładnie tak samo jak włosy.
-Nie, nie pozwolę, żeby go skrzywdzili. Jest jedną z nielicznych żywych bliskich mi osób- powiedziałam cicho.
Zacisnęłam mocno powieki i już po chwili stałam za plecami czerwonowłosego Kazekage blokując ostrze które miało przebić jego ciało. Metal wydał cichy szum, a w miejscu gdzie spotkały się dwa ostrza pojawiły się iskry. Po kilku sekundach kunai zaczął powoli pękać, ale ja nie zamierzałam się odsunąć.
-Co ty robisz?...- usłyszałam opanowany głos Gaary który nie obrócił głowy. Był skupiony na swoim przeciwniku mimo tego, że nie było tego po nim widać.
-Kusuri... Hmm...- na twarzy mężczyzny który wciąż naciskał na miecz pojawił się złośliwy uśmiech. Po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz, to on był tam wtedy... Tej nocy... - I jinchuriki Shukaku...- westchnął opuszczając broń zrezygnowamy.- A miałem nadzieję, że się pobawimy, a tu takie coś...- jęknął chowając miecz do pochwy na plecach. Spojrzał na czarnowłosego znudzony- Gdyby nie Sasori...- zaczął z uśmiechem łowcy który lada chwila złapie swoją ofiarę.
-Kisame...- zwrócił się do niego użytkownik Sharingana- Uspokuj się- powiedział odwracając się do nas plecami- On nie jest nasz...- jego ciało zamieniło się w chmarę czarnych jak noc kruków, które odleciały w stronę z której przyleciały.
-Nie znoszę jak tak robi- syknął marszcząc brwi. Złożył kilka pieczęci i burknął coś pod nosem co najwyraźniej było nazwą techniki. Jego sylwetka zmieniła się w wodę zostawiając na gorącym piasku niewielką kałużę.
Wypuściłam głośno powietrze upuszczając kunai. Metalowe ostrze wbiło się w piasek, a ja odwróciłam się w stronę czerwonowłosego. Stał zaledwie kilka centymetrów przede mną. Prawie stykaliśmy się nosami, lustrował uważnie moją twarz. Co dziwne w jego oczach mogłam dostrzec złość. Zazwyczaj był spokojny i opanowany... Aż tak zadziłał na niego atak Akatsuki? Spojrzałam w jego oczy które nie były tak zimne jak zazwyczaj.
-Dlaczego to zrobiłaś?- jego źrenice momentalnie się zwężyły.
-Chciałam cię chronić!- powiedziałam pewnie bez dłuższego zastanowienia.
-Ale nie własnym kosztem- widziałam jak zaciska pięści ze złości- Nie darował bym sobie gdyby coś ci się stało- wytłuamczy już spokojny. Otworzyłam szeroko oczy. On się o mnie martwi?
-Nie rozumiem...- przygryzłam dolną wargę kręcąc głową na boki. Uczucie ciepła w środku zaczęło mnie onieśmielać. Schyliłam głowę, a moje brązowe włosy zasłoniły kurtyną twarz.
-Po tym wszystkim dopiero uczę się wielu emocji i uczuć, ale przy tobie...- odgarnął moje włosy i zmusił mnie abym na niego spojrzała. Na mojej twarzy pijawił się spory rumieniec. Jego kąciki ust delikatnie się uniosły.- Wiem czym jest już miłość... to uczucie kiedy chcesz kogoś chronić za wszelką cenę, kiedy zwykły uśmiech daje ci tyle szczęścia i pragnienie bycia blisko. To właśnie czuję przy tobie Aiko... Kocham cię...
Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Nigdy nie spodziewałam się usłyszeć coś takiego z jego ust. Powoli zbliżył się do mojej twarzy. Stykaliśmy się czołami, a rumieniec na mojej twarzy powięszał się. Nagle zatrzymał się kilka milimetrów od moich ust. Spojrzał niepewnie w moje oczy, a po chwili pokonał dzielące nas milimetry. Przymknęłam powieki czując jego zapach i przyjemne ciepło. Położył dłonie na mojej tali, a ja wplotłam palce w jego czerwone gęste włosy. Całował mnie delikatnie i niepewnie, jakby myślał, że lada chwila ucieknę. Po chwili puścił mnie odsuwając się o kilka kroków.
-Przepraszam nie powinienem...- zaczął, a ja podeszłam do niego bliżej i stanęłam na palcach całując go w czubek nosa. Zdziwiony zamrugał kilka razy.
-Ja też cię kocham- zapewniłam go, posyłając mu jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów.
Kochałam go nieważne co by zrobił zawsze byłabym obok. Jest dla mnie jak światło w mroku. Jest dla mnie ważny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro