Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział*12

Adaya przeciągnęła się w siodle. Starała się odpędzić od siebie ostatnie wydarzenia, ale z marnym skutkiem. Podróż w ciszy sprzyjała rozmyślaniom, a te raz za razem natrafiały na walkę z Itamarem i wizję, którą widziała we śnie. Ręka bolała ją, przy gwałtowniejszych ruchach, a eliksir Elazera powoli przestawał działać. Sam mag wydawał się nieobecny duchem, co tylko bardziej zaniepokoiło dziewczynę. Raz za razem przyłapywała go na patrzeniu na Wieżę Magów, a w jego oczach widziała ból i smutek.

Cierpienie i pytania. Tylko to, przyniosła im ta podróż. Miała takie wrażenie, chciałaby, żeby już się zakończyła. W duchu przeklinała Muriela, chociaż nawet nie wiedziała, czy mógł zapobiec swojemu zniknięciu. Wszystko wskazywało na porwanie, ale... Zawsze znajdzie się jakieś ale. Gdyby Muriel zaczekał na nich, nic takiego nie miałoby miejsca. Nie musieliby go szukać. Nie spotkaliby Itamara. Nie dowiedzieli się o Metalice. Nie walczyłaby na śmierć i życie.

Nie wysłałaby somnosów.

Miała tego nigdy nie robić. Obiecała to Murielowi, kiedy uczył ją wiązania somnosów. Mówił, że zwykle zaklinacze zamykają je w zaatakowanym, ograniczając możliwość pożywiania się ofiarą, ale jej nauczył innej techniki. Wiązania. Miało być to alternatywą dla wiązania innych demonów. Tyle że złamała to przyrzeczenie i chyba to bolało ją najbardziej. Starała sobie wyjaśnić, że nie miała innego wyboru, lecz poczucie winy na niej ciążyło. Gdyby nie Elazer, nawet by nie ruszyła palcem, by pomóc Itamarowi. Przez to poczuła się jak potwór.

Pokręciła głową. Nie chciała tak myśleć.

Aby odpędzić się od natłoku myśli rozejrzała się po okolicy. Od razu rzucała się w oczy Wieża Magów. Wysoka budowla, o szerokiej podstawie zwężająca się ku górze górowała nad okolicą. Błękitne światło na jej szczycie pomimo środka dnia było widoczne, ale największe wrażenie zawsze robiło w nocy, gdy stanowiło jeden z nielicznych jasnych punktów na tle nieba.

Kiedyś starała się wypytać Elazera o tę budowlę i jego naukę, ale unikał odpowiedzi. Za każdym razem miała wrażenie, że jego twarz na samą myśl o niej się wykrzywia w nieopisanym bólu. Także teraz w jego oczach dostrzegła żal. Chciała mu jakoś pomóc.

– Wszystko w porządku? – przerwała ciszę.

– Tak, tak... – odpowiedział zamyślonym głosem.

– Wydajesz się nieobecny duchem.

– To stare dzieje. Nic ważnego – zapewnił. – Spójrz! Widać już miasto.

Adaya miała wrażenie, że celowo zmienił temat. Nie zamierzała na niego naciskać. Poparzyła we wskazanym kierunku. Panorama miasta wyłaniała się po prawej stronie. Niedaleko znajdowało się rozwidlenie. Skręcili w kierunku miejscowości. Wielką bramę wjazdową wykonano z jasnego kamienia. Z obu stron ciągnęły się mury wysokie na kilka metrów. Kiedy podjechała bliżej zauważyła runy, wyryte w kamieniu. Kiedyś Elazer starał się nauczyć ją kilku podstawowych, więc rozpoznała parę ochronnych.

Nie tylko one stanowiły ochronę, lecz również straż stojąca pod bramą z włóczniami. Dwóch zaklinaczy obserwowało otoczenie. Nie była zdziwiona, że ich widzi. Zaklinacze mniej popularnych demonów często znajdowali pracę jako strażnicy ze względu na swoje umiejętności walki. Wcześniej odbywali jakieś kursy. Była to bardziej stabilna praca niż wędrownych zaklinaczy.

– W nocy ochrona – przywitała się.

– Ochrona mym orężem – odpowiedział odruchowo jeden ze strażników.

Elazer przejechał za nią.

– Jeśli mnie pamięć nie myli, to na prawo powinny być stajnie – odezwał się.

Adaya kiwnęła głową i skierowała się w tamtą stronę. Po oddaniu koni do stajni wraz z Elazerem wyruszyli do centrum miasta. Z każdym metrem hałas stawał się coraz głośniejszy, a ludzie raz za razem trącali dziewczynę.

– Trzymaj się blisko – polecił mag.

– Staram się. Załatwmy to szybko. Mam dość tych tłumów.

– Mogliśmy zapytać przy bramie, gdzie jest Oddział Zaklinaczy.

Adaya w duchu przyznała mu rację. Na szczęście ktoś pomyślał, żeby utworzyć kierunkowskazy, które pokazywały najważniejsze miejsca w mieście, jak ratusz, gospoda czy łaźnie. Wśród napisów dostrzegła Oddział Zaklinaczy.

– Tędy – powiedziała, kierując się na zachód.

Elazer podążył za nią. Na szczęście w uliczce znajdowało się mniej ludzi, a Oddział Zaklinaczy miał wielki szyld, którego nie sposób było przegapić. Przedstawiał sztylet między rogami.

Adaya stanęła przed wejściem, patrząc na metalowe drzwi. Tak bardzo przypominały te, które widziała w stolicy, kiedy stała się pełnoprawnym zaklinaczem somnosów.

– W porządku?

– Tak. Zamyśliłam się. – Ruszyła do przodu.

Weszła na pierwszy stopień i pociągnęła drzwi.

W środku od razu rzuciła jej się w oczy tablica ogłoszeń. W mniejszych miasteczkach znajdywała się w ratuszu, gdzie oprócz zleceń dla zaklinaczy przypięte były wszelkiego rodzaju informacje. Sama tablica była podzielona na kategorie dla poszczególnych rodzajów demonów. Odruchowo poszukała dla zaklinacza somnosów.

Spodziewała się, że będzie pusta, lecz ku jej zdziwieniu dostrzegła jedną kartę. Podeszła bliżej, by ją przeczytać i zaniemówiła. Poczuła, jak do oczu napływają jej łzy. Z wściekłością potargała papier, by nie widzieć już napisu: Naprawdę liczyłeś na zlecenie, pseudozaklinaczu?

Odwróciła się, by mag nie dostrzegł jej łez. Powinna być twarda, tyle razy już to przeżywała, lecz wciąż ją to bolało.

– Adayo...

– To boli. Nie powinno, a boli. Idioci! – uderzyła pięścią o tablicę.

– Nie przejmuj się.

– Jestem wściekła. Czemu oni uważają się za kogoś lepszego?! Bo latają po lesie z mieczem czy włócznią?! Mam tego dość.

– Uspokój się. Rozumiem twoją wściekłość, ale...

– Nie! Chcę, by oni zrozumieli. Tak bardzo chcę. Gdybym tylko nasłała na nich somnosy...

– Spójrz na mnie, Adayo – poprosił.

Niechętnie uniosła wzrok na maga.

– To nie rozwiązanie. Z zemsty nic dobrego ci nie przyjdzie. Nie jesteś jak oni. Jesteś od nich lepsza. Udowodnij to i odpuść.

Adaya pokiwała głową. Wiedziała, że miał rację. Pięść rozluźniła się, a po policzku popłynęła jej łza.

– Chciałabym coś zmienić – wyznała.

– I zmienisz. W przyszłości. Ja w ciebie wierzę.

– Dziękuję. – Przytuliła się do Elazera.

Poczuła wstyd, że przez chwilę pomyślała o tak okropnym rozwiązaniu. Raz nasłała na kogoś somnosy, nie powinna tego zrobić, ale przez to miała wrażenie, że zrobiła krok w stronę granicy jej moralności. W uczciwej walce nie miała z nimi szans i być może dlatego tak bardzo chciała im pokazać, co potrafi na swoich warunkach. Tyle, że Elazer miał rację. To nie było rozwiązanie.

Chciała jednak wierzyć, że kiedyś jakieś znajdzie i inni zaklinacze docenią jej profesję. Tak jak zrobił to Elazer. Przypomniała sobie historię Noyi, gdyby wtedy znalazł się chociaż jeden zaklinacz somnosów, mag teraz mógłby żyć z miłością swojego życia.

– Może poczekasz tu, a ja złożę zawiadomienie? – zaproponował mag.

Pokręciła głową.

– Nie ma potrzeby. Już mi lepiej. Możemy iść.

Uśmiechnęła się krzepiąco do maga, który skierował się do najbliższych drzwi opisanych jako Zawiadomienia. Zapukał trzy razy w pewny sposób.

– Proszę! – rozległ się zachrypnięty męski głos zza drzwi.

Elazer otworzył drzwi, przepuszczając Adayę, sam wszedł zaraz po niej.

Dziewczyna zamarła, widząc postać starca. Znała go. Jednak nie potrafiła określić skąd i dlaczego. Dopiero szturchnięcie Elazera wyrwało ją z zamyślenia.

– W nocy ochrona – powiedziała szybko.

– Ochrona mym orężem. Miło was widzieć, Adayo i Elazerze.

– Hadar, ciebie się tu nie spodziewałem – odpowiedział mag, podchodząc bliżej. – Ile to już lat minęło?

– Z sześć, może siedem. Co u Muriela?

– Zaginął. Szukamy go, ale po drodze pojawiły się pewne komplikacje.

Hadar wyglądał na zmartwionego, pokiwał głową i powiedział głosem pełnym otuchy:

– Jak mogę pomóc?

Adaya wciąż usiłowała rozgryźć, gdzie mogła spotkać Hadara. Mężczyzna nie posiadał szczególnych znaków. Szatę miał zapiętą pod szyję, a jego broda była bardzo zadbana i całkowicie siwa, podobnie jak jego włosy. Tuż przy ścianie stała włócznia. Jej oczy rozjaśniły się. Już wiedziała, kim jest.

– Wujek Hasta! – wykrzyknęła, zanim Elazer zdążył odpowiedzieć na pytanie Hadara.

Obaj mężczyźni spojrzeli na nią. Adaya poczuła, jak pieką ją policzki.

– To ja. Miło, że rozpoznałaś. Wyrosłaś, odkąd widziałem cię po raz ostatni.

– A ty zapuściłeś brodę, prawie cię nie rozpoznałam przez to – powiedziała z uśmiechem. – Pasuje ci.

– Dziękuję, Adayo. Mam nadzieję, że moje nauki nie poszły w las.

– Ćwiczę regularnie – zapewniła. – Nawet w drodze, widzenie smug mi się przydało.

– Cieszę się. To, co was do mnie sprowadza?

– Zacznę od tego, że na Przeklętej Ziemi odbywają się polowania na demony. Jeden z zaklinaczy, konkretniej Itamar... Jak mu było na nazwisko? – Obrócił głowę do Adayi, zadając pytanie.

– Jakieś na S, nie pamiętam dokładnie.

– Może Stult? – zasugerował Hadar.

– Tak! To ten – potwierdziła.

Pan Hasta zapisał coś na kartce.

– Rozumiem. Co robił dokładnie?

– To trochę bardziej skomplikowane, ale najwyraźniej pracuje dla niejakiej Metaliki z tego, co udało nam się ustalić.

Hadar zmarszczył brwi, słysząc znajomy pseudonim.

– Góra może chcieć umorzyć tę sprawę. Ta Metalika to jakaś większa persona. Kiedy jest tylko o niej wspomnienie, to zamykają sprawę. Jeśli nie macie nic innego na Itamara, to chyba będę miał związane ręce.

– Jak to? – zdziwiła się Adaya. – Były jakieś inne zgłoszenia?

– Tak, ale wszystkie zostały zignorowane. Coś się dzieje, a ta magini najwyraźniej dostała wolną rękę. Potrzebuję czegoś innego, jeśli oddział ma się nim zająć.

– Czy próba zabójstwa będzie wystarczająca? – spytał mag. – Itamar chciał nas zabić.

– Tak, takie zgłoszenie jestem w stanie przyjąć. Cała sprawa pewnie trochę potrwa, ale wyślę grupę, która się temu przyjrzy. Będę potrzebował dokładnego opisu zdarzenia.

Elazer popatrzył na Adayę i położył rękę na jej ramieniu.

– Ty byłaś tego świadkiem.

Zaklinaczka pokiwała głową. Elazer nie mógł jej w tym wyręczyć. Zaczęła opowiadać, jak to przyjechali z magiem do karczmy. Starała się opisywać wszystko jak najbardziej szczegółowo, przynajmniej do momentu jej pojedynku z Itamarem. Zdecydowała się na ogólne określenie, że stracił przytomność. Nie dopowiadała w jaki sposób, bo nie chciała zdradzać, że nasłała na niego somnosy. Na końcu dodała, że zarówno zaklinacza, jak i karczmarza znajdą w pokoju, związanych i uśpionych, o ile się nie ocknęli.

Hadar zapisał wszystko dokładnie i pomimo że Elazer był nieprzytomny w trakcie ataku. Także jego poprosił o relację ze zdarzenia. Obie wersje pokrywały się ze sobą.

– Bardzo dziękuję. Jeśli będą jakieś postępy lub będę potrzebował kolejnych zeznań, wyślę wiadomość. Do chaty Muriela czy gdzie indziej?

– Tam chyba będzie najlepiej. Nie mamy innego stałego miejsca pobytu. To my dziękujemy.

Uścisnęli dłoń Hadara, po czym opuścili pokój, a następnie siedzibę Oddziału Zaklinaczy. Kiedy przeszli kilka kroków poczuli krople deszczu, początkowo delikatne, lecz wkrótce byli zupełnie przemoczeni. Niedaleko błysnęło, kiedy biegli w kierunku gospody. Mieli szczęście, że znajdowała się na przecznice przed Oddziałem Zaklinaczy.

Hejka, Słodziaki! 

Możecie podziękować @Wierszczu, bo zmotywowała mnie do wstawienia szybciej (to znaczy nie w przyszły piątek, jak chciałam to zrobić) kolejnego rozdziału. Ostatnio są nieregularnie, nawet bardzo, ale gdy skończę drugi draft wrócę do regularnych publikacji. Miłego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro