Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział*10

Elazer z troską pogładził włosy Adayi. Wiedział, że jak się obudzi, będzie na niego zła, że ją uśpił. Nie mógł patrzeć na jej cierpienie. Poczucie winy ciążyło mu w piersi, w końcu to on chciał, żeby pomogła Itamarowi. Nie sądził jednak, że za ten gest dobroci Adaya zapłaci aż takim bólem i cierpieniem.

Mógł ją wybudzić z transu, przecież widział, że już jest tak długo w świecie snów.

Mógł, ale wiedział, że gdyby to zrobił, miałaby wyrzuty sumienia ze względu na Itamara, który teraz szamotał się z więzami.

– Czemu jestem związany? Co się stało?

– Naprawdę nie wiesz? – odpowiedział pytaniem.

– Nie. Na pewno to jakaś pomyłka.

Elazer pokręcił głową, jego wzrok wyrażał politowanie. Itamar zamierzał udawać, że o niczym nie wie.

– Pomyłka? Nie. Pomyłką jest twoja próba. Na Liora, tyle dzieliło mnie – pokazał szparę między palcami – żeby powiedzieć Adayi, by cię zostawiła na śmierć.

Itamar patrzył z niedowierzaniem na starca, który stał przed nim. Nie rozumiał, dlaczego mówił o śmierci. To był tylko somnos, byle zaklinacz tych demonów dałby sobie z nim radę. To nie mogło być trudne.

– O czym ty pieprzysz?!

– O tym, że tylko ona była w stanie cię ocalić. Nie dociera do ciebie?! I to zrobiła, pomimo strachu. Byłoby łatwiej odejść, udać, że ktoś cię ocali. Tyle że byłoby to kłamstwo.

– Byle zaklinacz somnosów dałby radę – prychnął. – Nic trudnego.

Elazer zaśmiał się smutno i pokręcił głową. Już rozumiał, co uważają o zaklinaczach somnosów inni. Popatrzył na śpiącą dziewczynę. Nie wierzyła, że jest warta nazywania siebie zaklinaczem przez takich jak Itamar, którzy tkwili w swojej niewiedzy.

– Przeciwnie, ale tacy jak ty cenią tylko siłę mięśni. – Zamilkł i szczerze dodał: – Mam nadzieję, że Rada Zaklinaczy wyciągnie wobec ciebie konsekwencje. Za atak, jak i polowanie na demony na Przeklętej Ziemi.

Itamar uśmiechnął się krzywo.

– Nikt nie uwierzy, nie macie dowodów.

– Nie zignorują słów maga. Wziąłeś to pod uwagę?

Itamar pobladł.

– Może się jakoś dogadamy? Na pewno jest coś, czego chcesz. Mogę zapłacić. Zdobyć, co tylko chcesz.

– Od ciebie nic bym nie przyjął.

Elazer usiadł wygodnie na łóżku, obok śpiącej Adayi. Nie przyniósł mu satysfakcji strach zaklinacza. Irytowało go, że Itamar nie czuje żadnych wyrzutów sumienia.

Żadnych.

Zaklinacz myślał tylko o konsekwencjach, o sobie... Byłby gotowy zrobić wszystko, by tylko ich uniknąć. Już rozumiał, dlaczego Adaya obawiała się wybudzenia mężczyzny. Nie miał granic. Gdyby tylko miał okazję, wykorzystałby ją, żeby uciec. Elazer widział, jak Itamar usiłuje się uwolnić z więzów. Na marne.

– Właściwie... – zaczął mag.

W oczach zaklinacza zabłysła nadzieja, która znikła przy pytaniu:

– Jak poznałeś Metalikę?

Itamar prychnął.

– Nic ci nie powiem, cenię swoje życie.

– Nie dziwię się. Łapiesz dla niej demony z Przeklętej Ziemi. Dobrze płaci i jeszcze cię uzbraja. – Elazer wziął do ręki sztylet Itamara i obrócił go w dłoni. – Piękna robota. Broń idealna na demony. Ona ją zrobiła, czyż nie?

– Dla niej to pestka. Jest potężniejszym magiem od ciebie.

Elazer nie przejął się złośliwością. Znał swoją wartość, a to że nie miał takiej mocy jak inni magowie, nie umniejszało mu w żaden sposób. Nie miał wpływu na to, więc dlaczego miałby się przejmować.

– Nie dałbym rady takiego zrobić. Misterna robota. Zaklęcie wplecione tak dokładnie, jeszcze ze sproszkowanym privere. Skąd go ma?

– Nic ci nie powiem.

– No tak, bo i tak nie wiesz.

Elazer schował miecz do torby i zerknął na Itamara.

– Oczywiście, że wiem. One nie są z Erunt, zdobyła jej z Deamonium.

– Tyle informacji mi starczy. Cudownie się z tobą współpracowało.

Zaklinacz otworzył usta w niemym szoku. Już wiedział, że nie docenił maga.

***

Pociągnięcie za sierść obudziło Becalera. Odruchowo wysunął szpony, nasłuchując dźwięków otoczenia. Dopiero kiedy to zrobił otworzył oko i dostrzegł przed sobą postać kobiety, która kucała obok niego. Nie uśmiechała się.

– Kto sprawdził tego demona? – zapytała mężczyzny niedaleko, a jej głos nie był wiele głośniejszy od najcichszego szeptu.

– Niran, pani. – Drżący głos mężczyzny zdradził jego zdenerwowanie.

Magini wstała i odwróciła się do niego.

– Sprowadź go. Ma się tu zjawić natychmiast – rozkazała.

Mężczyzna pokłonił się lekko i zniknął zza zakrętem. Widać, że szedł szybko, wręcz biegł. Becaler patrzył na scenę zdziwiony, rozumiał, że Metalika wywołuje strach wśród swoich ludzi. Nie musiała w żaden sposób krzyczeć, wystarczył cichy głos, by miała posłuch. Niedaleko dwójka zaklinaczy zwróciło, gdy tylko zobaczyli Metalikę. Był pod wrażeniem.

Kobieta nie czekała długo na Nirana, który szedł przed drugim mężczyzną. Bawił się rękami, a jego czoło lśniło od potu, do którego przykleiły się ciemne kosmyki. Orzechowymi oczami patrzył na Metalikę, jakby czekając na jej słowa, lecz ta milczała. Przyszpiliła wzrokiem chłopaka, który przełknął gulę.

– Wz-wzywałaś – wyjąkał.

– Wiesz, dlaczego? – zapytała cicho. Jej uśmiech wydawał się sztuczny, wręcz nienaturalny.

– Nie wiem.

Jej uśmiech znikł, kiedy zrobiła krok w stronę chłopaka. Ten pobladł.

– Co ja mówiłam o demonach mających panów? Przypomnisz mi, Niranie?

– Nie łapiemy demonów, które posiadają panów.

– Doskonale! To dlaczego ten jest złapany? Widzisz ten znaczek na jego szyi – wskazała na naszyjnik, mieniący się w słońcu na szyi Becalera. – On jest związany paktem.

– Metaliko, zbliżył się do serca. Co miałem zrobić?

– Zostawić go w spokoju. To takie trudne? – zapytała cichym głosem.

Niran pokręcił głową i spuścił wzrok.

– Teraz odejdź.

Chłopak odetchnął z ulgą, lecz po chwili jego mięśnie ponownie się napięły. Kiedy Metalika dodała:

– Zajmę się tobą później.

Niran czym prędzej uciekł spod wzroku kobiety, która przestała być nim zainteresowana. Westchnęła zirytowana i popatrzyła na demona.

– Niekompetentny idiota. Nieprawdaż?

Demon kiwnął głową, na co ta obdarzyła go lekkim uśmiechem. Jednym ruchem ręki otworzyła klatkę, wypuszczając demona na zewnątrz. Mutabilis niepewnie przekroczył próg i zerknął na kobietę, która popatrzyła na niego zirytowana.

– Przyjmiesz ludzką formę czy mam mówić jak do ściany, mutabilisie?

Przyjęcie ludzkiej formy zajęło mu dłużej niż zwykle przez osłabienie. Bezkształtna forma nie chciała układać się po jego myśli, ale kiedy się udało stanął w ludzkiej formie przed Metaliką.

– Przyjemnie móc wreszcie z kimś się porozmawiać.

– Narobiłeś mi kłopotów...

– A było tak miło – mruknął pod nosem Becaler.

– ...kilka demonów uciekło, po tym jak je uwolniłeś. Irytujące.

Mężczyzna wzruszył ramionami, nieszczególnie obchodziło go, czy i ile demonów uciekło.

– Rozumiem, że to miała być dywersja. Dosyć nieudana... W końcu dalej tu jesteś.

Becaler dyskretnie rozejrzał się po okolicy. Zbliżali się do bariery, która najpewniej maskowała to miejsce, odgradzając je od świata. Domyślał się, że Metalika nie chciała, aby ktoś się dowiedział o łapaniu przez nią demonów. Becaler był ciekawy, co zastanie po drugiej stronie.

– Mnie bardziej interesuje, jak pokonałeś kraty. Żadnemu innemu demonowi się to nie udało.

– Nic dziwnego. Użycie privere jest niezwykle skuteczne, co wykorzystujesz dosłownie wszędzie.

– Stał się moim ulubionym klejnotem, to prawda. – Metalika lekko się uśmiechnęła. – I dlatego muszę znać jego słabość.

Becaler zaśmiał się cicho i pokręcił głową.

– Ten, kto ci przekazał te kamienie jest zdrajcą Króla Demonów. Ja rozmawiając z tobą o privere, również mógłbym zostać za niego uznany.

Metalika stanęła i spojrzała prosto w szkarłatne oczy Becalera.

– Boisz się bardziej władcy niż mnie. To może być twój błąd.

Becaler wyszczerzył kły.

– To ty powinnaś się bać, Metaliko. Demony nie wybaczają.

Ich spojrzenia się spotkały. Wydawało się, że między nimi przeskoczyła iskra. Kobieta jednak przerwała napiętą atmosferę, śmiejąc się perliście.

– Dlatego już kazałam złapać demony, które uciekły. Gdybyś uciekł, ruszyłby za tobą pościg. Mam nadzieję, że o tym wiesz, mutabilisie.

Becaler wyczuł w jej głosie subtelną zmianę, wiedział, że nie żartowała. Pod tym uroczym uśmiechem kryła się pewność, że złapałaby go nieważne jak długo, by to trwało. Nie chciałby mieć jej po przeciwnej stronie.

Właściwie czuł, że znalazł się między dwoma potęgami. Niezależnie od strony, którą wybierze będzie miał wroga – albo w postaci magini, albo w postaci demona. Jeśli zdradzi Malachaiowi miejsce pobytu Metaliki, ta będzie go ścigać, natomiast jeśli nie powie, to nuntius go znajdzie. Ani jedna, ani druga opcja nie wydawała mu się zachwycająca. Na razie i tak nie miał jak wezwać Malachaia, bo wciąż znajdowali się pod kopułą.

Becaler zauważył powóz, w którego stronę najwyraźniej zmierzali. Domyślał się, że Metalika przybyła w związku z ucieczką części demonów. Wątpił, żeby jak inni zaklinacze mieszkała w namiotach, które stały tuż przy granicy z lasem. Między nimi dostrzegł ślady po ognisku, które najpewniej rozpalali co wieczór. Właśnie jeden z mężczyzn niósł drewno.

– Właściwie nie sądzę, żeby to był przypadek, że złapano cię pod sercem. Czego tam szukałeś?

– Widzę, że nie wierzysz w przypadki.

– Zmiana tematu cię nie wybawi od odpowiedzi. Lepiej odpowiedzieć, kiedy grzecznie pytam.

Bacaler wolał nie wiedzieć, jak może się skończyć wymijanie od odpowiedzi. Całą swoją postacią budziła respekt. Jej kroki były pewne, a postawa wyprostowana, lecz to spojrzenie sprawiało, że po plecach Becalera przeszedł dreszcz.

– Podroczyć się nie można! Szukałem kogoś – odpowiedział w końcu obruszony. – Myślę, że wiesz kogo.

Metalika kiwnęła głową.

– Domyślam się, Becaleru.

Demon zastygł, kiedy usłyszał swoje imię. Muriel musiał tu być, jeśli znała jego imię. Jednak on go nie wyczuwał. Kiedy znajdował się dostatecznie blisko więź stawała się niemal namacalna, ale teraz nie była.

– Tu go nie ma. Nie będę trzymać zaklinacza wśród demonów. Zwłaszcza, że te klatki nie sprawdziłyby się w jego przypadku, zresztą jak w twoim. To może przysługa za przysługę.

Becaler wyszczerzył kły w uśmiechu.

– Teraz mówisz jak demon – odpowiedział z podziwem.

– Powiesz mi wszystko, co wiesz o privere, a ja zaprowadzę cię do Muriela. Co ty na to, mutabilisie?

– Zdrada Króla Demonów za informacje odnośnie byle człowieka? To nieuczciwy układ. Może dodasz informacje o łapaniu demonów na Przeklętej Ziemi?

Atmosfera zgęstniała, kiedy Metalika nie odpowiedziała od razu. Wyciągnęła dłoń w kierunku demona.

– Umowa stoi. – Uścisnęła dłoń Becalera. – Zapraszam do środka.

Otworzyła gestem drzwi do powozu. Demon zauważył, że rzuciła zaklęcie , by nikt nie usłyszał, o czym rozmawiają. Zanim wsiadła do środka, podeszła do woźnicy, który kiwnął głową i usiadł na koźle.

Becaler i magii weszli do środka, a kiedy tylko drzwi się zamknęły, poczuli szarpnięcie, a wóz ruszył przed siebie. Demon wyjrzał przez okno, a raczej próbował, lecz zasłona skutecznie mu to uniemożliwiła.

– Opowiedz o privere.

– Może ty zaczniesz, Metaliko?

– Nie próbuj przekraczać granicy, mutabilisie. Powiedz mi o privere. Jak działa na demony?

Becaler lekko się zdziwił. Używała kamienia, a nie znała jego mechanizmu działania. Wydawało mu się to dosyć dziwne. Zwłaszcza że używała go także do ulepszania broi czy pułapek.

– Używasz go i nie wiesz, jak działa? – Pokręcił głową. – To jak możesz z nim pracować? To nie ma sensu.

Metalika rzuciła niewielkie ostrze w powietrze, które zakręciło i znalazło tuż przy gardle Becalera.

– Nie denerwuj mnie. Tylko odpowiedz na pytanie.

Becaler poprawił się na siedzisku.

– Bardzo chętnie bym ci powiedział, ale jest tyci problem. Karą za zdradzenie tych informacji jest śmierć, niekoniecznie chcę się rozstawać z życiem. Zapytaj o to swojego dostawcy kamieni. On już zdradził Króla Demonów.

– Irytujące. Dostałam informacje, że to jest słabością demonów i dopiero sproszkowany reaguje na magię, a nie mogę dowiedzieć się, jak dokładnie działa. Na Liora! – Ostrze wbiło się w ścianę powozu.

– Domyślisz się, jeśli coś wiesz o Sercu Deamonium i powstaniu demonów.

Becaler był ciekawy, czy faktycznie jej się to uda. To nie była żadna tajemnica, a jeśli sama skojarzyłaby privere z demoniczną energią, to już nie można byłoby uznać za zdradę. W końcu nic jej nie powiedział na ten temat.

– Słyszałam o Sercu Przeklętej Ziemi, ale o Sercu Deamonium pierwsze słyszę. Rozumiem, że to jakiś odpowiednik.

Becaler uśmiechnął się pod nosem i lekko się przeciągnął.

– Można tak to ująć. Właściwie to przodek. To z niego wywodzą się Serca Przeklętych Ziem. One wyrastają z jego nasion.

– Dalej nie rozumiem, co to ma wspólnego z privere.

– To, że wszystkie demony są z nim połączone. Bo widzisz serca zmieniają energię magiczną w demoniczną, dlatego wokół nich otoczenie się ewoluuje. Im większe drzewo, tym większy obszar jest zakażony, że tak to ujmę.

Metalika słuchała uważnie słów demona. Starała się połączyć w jakichś sposób wypowiedź demona ze swoją dostępną wiedzą.

– Serca są ze sobą połączone, prawda? Myślałam, że to rodzaj portali.

– Właściwie to tak jest. Jakby to wyjaśnić... Wiesz, jak wygląda sieć magiczna, w końcu jesteś maginią.

– Tak. Linie mocy oplatają świat, a magowie są do nich połączeni. Rozumiem, że analogicznie jest z demonami, ale z demoniczną energią.

– Widzę, że łapiesz. To Serce Przeklętej Ziemi robi wyłom w sieci magicznej i zastępuje ją demoniczną. I o ile sieć magiczna jest jakby w jednym wymiarze, to demoniczna w drugim.

– Jakby włożenie rurki do wody – wypowiedziała na głos.

Becaler uśmiechnął się lekko, widząc, że kobieta rozumie, o co mu chodzi. Przeczesał dłonią włosy i zerknął na maginię.

– To teraz domyśl się jak działają privere. Wszystkie potrzebne informacje już masz. – Oparł łokieć o framugę okna i w oczekiwaniu patrzył na kobietę, która miała wypisanie skupienie na twarzy. Westchnęła ciężko i potarła grzbiet nosa.

– Najwyraźniej nie jesteś tak inteligentna jak sadziłaś. Muriel już by znał odpowiedź – rzekł złośliwie, nachylając się w stronę kobiety. – Czas na twoją część umowy. Czemu łapiesz demony na Przeklętej Ziemi?

Metalika przegryzła wargę, zanim zaczęła opowiadać.

– W Erunt zaczęło pojawiać się coraz więcej Przeklętych Ziemi. Magowie już od dłuższego czasu szukali sposobu, by je wyeliminować, lecz z marnym skutkiem.

– Czego innego można się było spodziewać po tych głupcach – skomentował Becaler, nie przejmując się, że siedzi naprzeciwko maga.

Rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, ale kontynuowała:

– Ze względu na to, że na radzie trochę mnie poniosło i zapewniłam, że na pewno znajdę rozwiązanie. To zaczęłam się tym zajmować. Stworzyłam urządzenie do pomiaru energii magicznej i demonicznej.

Wyciągnęła niewielki przedmiot z kieszeni, który wyglądał jak kompas. Z jednej strony był czarny, a z drugiej złoty. Pośrodku znajdowała się strzałka.

– Wskazuję, gdzie jest większa demoniczna energia. Ogólnie na Przeklętej Ziemi pozwolił na znalezienie serca. Nawet myślałam o jego ścięciu, ale nie wiem, czy nie spowodowałoby to jeszcze większych strat.

– Ostrożne podejście. Jego ścięcie albo zablokowałoby portal, albo uwolniło zebraną demoniczną energię.

– Właśnie! Więc odrzuciłam ten pomysł. Ogólnie to pomyślałam, że to demony je zasilają. Kiedy zaczęłam je łapać energia demoniczna zaczęła spadać na Przeklętej Ziemi, ale to jakbym walczyła z objawami, a nie przyczyną. Rada chce wyniki, stąd próby szukania alternatyw.

– Privere? Najpewniej nie chcesz się ograniczać to używania go tylko do łapania demonów.

– Tak! – Uderzyła pięścią o swoje udo. – Skoro mogłam go wykorzystać do łapania demonów, to może uda się także w jakiś sposób zadziałać na serce. Tyle że nie mam pojęcia, jak ten kamień działa, przez co błądzę jak we mgle.

– Rozumiem, że uznałaś, że Muriel pomoże ci rozwiązać tę zagadkę, skoro wiedział o privere?

– Dokładnie, ale na razie brak postępów. To frustrujące.

– A demon, który ci je dostarczył? Nie spróbujesz go przycisnąć? – zasugerował, wydłużając szpony. – Mogę w tym pomóc.

– To nie demon. Igła w ogóle się przy nim nie przesuwa – rzekła, pokazując na urządzenie, które przy Becaleru pokazywało wyraźnie, że jest demonem.

Becaler zmarszczył brwi. Privere były tylko w Deamonium, w którym przebywały tylko demony. Czyżby Metalika kontaktowała się z jakimś pośrednikiem? Malachai nie będzie zachwycony, że kobieta nie zna demona.

– To kto jest dostawcą?

– To już moja tajemnica. Liczył na anonimowość. Chyba rozumiesz dlaczego.

Ryzyko było ogromne, a zdrada Króla Demonów należało do wielkich przewinień, które kończyły się śmiercią. Stąd też dyskrecja dla dostawcy privere była kluczowa.

– Doskonale rozumiem, a teraz wybacz Metaliko, ale wiem, że jeśli dojedziemy na miejsce, mnie już nie wypuścisz. – Otworzył drzwi od powozu. – Dlatego do zobaczenia! – Wyskoczył i potoczył się po ziemi.

– Nie chcesz spotkać się z panem? – wykrzyknęła za nim.

– Znajdę go i nie przyjdę sam!

Hejka, Słodziaki! Moja wina, zdecydowanie, powinnam dać ten rozdział już dawno. Przepraszam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro