🤍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟓 🤍
🤍
Po piętnastu minutach od incydentu, w który wplątana była Kenzie wraz z nauczycielem matematyki swojej córki Renesmee, ona, mężczyzna i dyrektorka siedzieli już w gabinecie głowy szkoły, zastanawiając się, co mają z tym fantem zrobić.
— Jeżeli pan McClark nie wyleci z pracy, zapewniam, że dowie się o tym kuratorium.— oznajmiła Kenzie, siedząc na jednym z krzeseł. Nie mogła pozwolić, by jakiś mężczyzna traktował tak jej córkę, czy jakąkolwiek inną dojrzewającą dziewczynę.— Nie spocznę, dopóki nie dostanie nauczki. Nikomu nie zagląda się pod spódnicę. A co, gdyby dotknął tymi swoimi brudnymi łapskami moją córkę lub którąkolwiek dziewczynę uczącą się tutaj?
— Pani Walker, proszę o spokój...— wymamrotała dyrektorka, pocierając powoli swoje skronie. Było już późno i zmęczenie dawało jej się we znaki, ale młodsza kobieta nie zamierzała spocząć.
— Pani chyba nie rozumie powagi sytuacji.— powiedziała rzeczowym tonem Kenzie niemal z rozbawieniem w głosie, jednak za nic nie było jej do śmiechu.— Ten kutas zaglądał mojej córce pod spódnicę, a pani nic z tym nie zrobi?!
— Nie mamy na to dowodów.— stwierdziła dyrektorka, a Kenzie otworzyła usta ze zdumienia, powoli podnosząc się z miejsca.
— Nie mamy dowodów? Czy pani siebie słyszy?— prychnęła Kenzie, zerkając na kobietę z niedowierzaniem.— Już jutro oboje wylecicie z pracy. Dopilnuję tego.
Dodała ze wściekłością w głosie, wychodząc z gabinetu dyrektorki i zatrzaskując za sobą drzwi. W domu znalazła się dziesięć minut później, zastając córkę i męża na kanapie w salonie.
— I co załatwiłaś?— od razu, gdy weszła do salonu, usłyszała głos swojego męża. Stanęła pośrodku pomieszczenia, wyciągając telefon.
— Nic. Kompletnie mnie olali.— oznajmiła wściekła, przykładając telefon do ucha.— Cieszę się, że mój tata ma wszędzie znajomości.
Takim oto sposobem nauczyciel matematyki i dyrektorka zostali wydaleni ze szkoły w trybie natychmiastowym już następnego dnia, gdy do szkoły przyjechało kuratorium, które obejrzało cały filmik oraz dowiedziało się o zniewadze ze strony dyrektorki. W szkole zapanował więc niezły zamęt, jednak Kenzie nie pozwoliła Renesmee do niej iść, dlatego też ta została w domu.
— Jak się czujesz?— usłyszała głos swojej mamy następnego dnia, kiedy około godziny dziesiątej zeszła na dół, a ta akurat przygotowywała śniadanie.
— Dobrze, mamo... Przecież nic się nie stało...— stwierdziła Renesmee z westchnieniem, stając obok starszej i pomagając jej przy robieniu śniadania.
— Nic się nie stało?— powtórzyła Kenzie, która od wczorajszego wieczoru chodziła zdenerwowana. Odłożyła nóż, którym kroiła pomidory, odwracając się w jej stronę.— Gdyby ta dziewczyna nie zareagowała, a to działoby się codziennie? Co byś zrobiła?
— Nie wiem.— odszepnęła Renesmee, a na samą wzmiankę o tej sytuacji w jej oczach stanęły krystaliczne łzy. Kenzie rozłożyła ramiona, a córka wtuliła się w jej klatkę piersiową, gdy ta głaskała ją po plecach.
— Może i postąpiłam zbyt wybuchowo, ale takie zachowania zdecydowanie trzeba potępiać. Nie można pozwalać na coś takiego. Mężczyźni nie mogą czuć się niewinni, traktując tak kobiety.— wyjaśniła Kenzie, przyciskając swoje usta do jej czoła.
— Masz rację.— westchnęła Renesmee, stojąc tak ze swoją mamą jeszcze przez chwilę, aż musiały dokończyć śniadanie.
Po zjedzeniu Renesmee udała się do swojego pokoju, by się ogarnąć. Zanim to się jednak stało, rzuciła się na łóżko, chwytając swój telefon, widząc kilka wiadomości na grupie z nią, Angelem, Samem i Stellą.
Od: Stella 🌞
Co Wy na to, żeby spotkać się dzisiaj w naszej kawiarni i obgadać połowę szkoły? Wszyscy mnie dzisiaj denerwują.
Od: Angel 💫
Będę!
Od: Sam 👅
Ja też #kasjerkadałamikosza.
Renesmee mimowolnie się uśmiechnęła, wiedząc, że to szansa dla Angela, żeby poderwać Sama, dlatego sama po chwili odpisała.
Od: Renesmee ✨
Ja również będę. Godzina piętnasta po szkole?
Od: Stella 🌞
Doskonale.
Dziewczyna wiedziała też, że jest to jej szansa, by zagadać do Stelli nie w formie przyjaciółki, tylko jako dziewczyny, choć sama myśl o tym przyprawiała ją o mdłości.
Z wcześniejszego ogarniania się nic nie wyszło, ponieważ Renesmee wstała z łóżka ponownie o godzinie czternastej. Wybrała ubrania, ruszając do łazienki. Wzięła szybki prysznic, umyła twarz i zęby, wskakując w komplet, który przygotowała, a była to fioletowa koszulka z krótkim rękawem, a także białe ogrodniczki ze spodenkami. Włosy związała w dwa koki, pozostawiając wolnych kilka kosmyków, po czym zabrała się za makijaż. Bladą twarz przypudrowała, ułożyła brwi, podkreśliła rzęsy tuszem, a pełne usta błyszczykiem. Później wyszła z łazienki, zabierając torebkę, telefon i wybierając buty.
— Cześć!— krzyknęła w stronę Angela, który czekał już pod drzwiami jej domu. Rozłożyła ramiona, mocno się w niego wtulając.
— Cześć.— odpowiedział z uśmiechem, klepiąc ją po plecach.— Lepiej się pośpieszmy, bo Sam napisał mi, że za trzy minuty będą już w kawiarni.
— W takim razie chodźmy.— odparła Renesmee, dlatego już z chwilą później oboje ruszyli w stronę ich ulubionej kawiarni. Po wejściu do środka od razu zobaczyli Stellę i Sama siedzących przy stoliku, który zawsze zajmowali. Kiedy już się przywitali, przyszedł kelner, który wziął zamówienie.
— Dzisiaj była niezła afera w szkole.— zaczęła w końcu z westchnieniem Stella, pijąc już swój koktajl.— Ale w sumie dobrze. Żaden gość nie będzie zaglądał ci pod spódnicę. Co to, to nie.
— Może powinna być dłuższa?— wymamrotała Renesmee, patrząc na swoją przyjaciółkę i bawiąc się swoimi paznokciami w kolorze jasnego fioletu.
— Absolutnie. W regulaminie nic nie jest napisane o długości spódnicy. Musi zakrywać jedynie tyłek, a twoje zawsze zakrywają, więc ten zboczeniec sam jest sobie winny.— odpowiedziała Stella.
— Skoro wiesz, jakiej długości są spódnice Renesmee, to też musiałaś patrzeć się jej na tyłek.— stwierdził ze śmiechem Sam, a Stella tylko trąciła go ramieniem, posyłając mordercze spojrzenie, podczas gdy Renesmee bardzo się zarumieniła.
— Jutro ma zjawić się nowy dyrektor.— podjął Angel, żeby rozluźnić atmosferę, które niestety zrobiła się trochę napięta.— I nowa nauczycielka matematyki.
— Na szczęście. Nigdy nie lubiłam tej głupiej dyrektorki.— oznajmiła oburzona Stella.— Prawa ucznia? A co to?
— Popieram.— westchnęła Renesmee, bawiąc się swoją papierową słomką.
— Przez to zamieszanie bal stał pod znakiem zapytania, bo komitet organizacyjny był prowadzony właśnie przez nauczyciela matematyki, ale na szczęście pani z muzyki powiedziała, że z chęcią poprowadzi komitet wraz z jego przewodniczącą.— wyjaśniła Stella.— Więc bal prawdopodobnie będzie jeszcze lepszy, niż się zapowiada!
— Ej, no właśnie, z kim idziecie?— spytał nagle Sam, patrząc na dwójkę młodszych nastolatków siedzących naprzeciwko niego.
— My... nie idziemy.— przyznała Renesmee cicho, a Angel skinął głową.— Nie mamy z kim.
— Dajże spokój. Nie możecie ominąć takiego balu! Będzie cudownie!— powiedziała podekscytowana Stella, wyrywając się i chwytając dłonie przyjaciółki.
— Ale skoro nie mamy z kim iść...— wymamrotała Renesmee, patrząc na nią wielkimi oczami, trochę zawstydzona.
— Tak się składa, że ja również nie mam z kim iść.— przyznała Stella z triumfalnym uśmiechem, a Renesmee zaczęła się bać, co usłyszy.— Więc możemy iść we dwójkę. Sam, może zabierzesz Angela ze sobą?
— Nie mogę. Już jedna mega laska pytała się mnie, czy z nią pójdę, i już się zgodziłem.— odpowiedział Sam, wzruszając ramionami, a Angel poczuł kolejne ukłucie w sercu.
— Bruh, no wiesz ty co?— mruknęła Stella, wywracając oczami i przenosząc swój wzrok na Angela.— Więc idziemy we trójkę. Sam zajmie się swoją nową dziewczyną, a my będziemy się świetnie bawić.
— Brzmi super.— odpowiedziała z podekscytowaniem Renesmee, obejmując swojego przyjaciela ramieniem. Na jej twarzy zabłysnął triumfalny uśmiech.
Po powrocie do domu Angel udał się do domu swojej kuzynki wraz z nią. Wszedłszy do środka, ściągnęli buty, idąc do salonu, gdzie Riko i Kenzie oglądali wspólnie serial.
— Mamy newsy.— oznajmiła Renesmee, siadając tuż obok rodziców. Riko wyłączył głos w telewizji, patrząc na córkę.— Okazało się, że jednak idziemy na bal, ponieważ Stella zaproponowała nam, że możemy iść we trójkę.
— A Sam?— spytała zdziwiona Kenzie, marszcząc brwi.
— Sam... idzie z dziewczyną.— mruknął Angel pod nosem i wzruszył ramionami.— Muszę wracać już do domu. Widzimy się jutro, tak?
— Tak.— przytaknęła Renesmee trochę zdziwiona zachowaniem Angela, jednak w pełni go rozumiała, w końcu mógł być zazdrosny o partnerkę Sama. Kiedy już się pożegnali, chłopak wyszedł z domu, a Kenzie wstała z kanapy.
— Pójdę wziąć kąpiel i możemy zagrać w Monopoly.— oznajmiła, podchodząc do Renesmee i całując jej czoło.
— Byłoby super.— odpowiedziała z uśmiechem Renesmee, a jej mama z chwilą później opuściła pomieszczenie, idąc do jej łazienki. Dziewczyna odwróciła się w stronę swojego taty.
— A więc Stella zaprosiła cię na bal?— spytał zaintrygowany, unosząc brwi, a Renesmee podrapała się po karku.
— Tak jakby. W końcu idziemy we trójkę, ale... tak. Zaprosiła mnie.— oznajmiła, zakrywając usta dłonią i podchodząc bliżej ojca, do którego się przytuliła. Ten objął ją ramionami, całując w czubek głowy.
— Z tej okazji możemy jutro wybrać się do jakiegoś butiku i kupić ci piękną sukienkę.— zaproponował Riko, a Renesmee poczuła, że lepiej być nie mogło.
— Dziękuję za wszystko.— szepnęła, wtulając się w klatkę piersiową swojego ojca, który pogłaskał ją po włosach. Cieszył się, że wszystko idzie po myśli jego córki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro