🤍 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏 🤍
🤍
Kenzie, Riko, Mason i Tommy chyba wymanifestowali sobie to, by ich dzieci nie były z charakteru podobne do nich. Kenzie, jako matka dorastającej dziewczyny, bała się, że jej córka będzie buntować się identycznie, kiedy ona, gdy była w jej wieku, ale nic takiego się nie stało. Tak samo było z adopcyjnym synem Masona i Tommy'ego – był grzeczny, słuchał się ojców i miał dobre wyniki w nauce. Totalne przeciwieństwo Tommy'ego, a już w szczególności Masona.
Renesmee i Angel byli najlepszymi przyjaciółmi już od kołyski, mimo iż byli kuzynostwem, co tylko było plusem w ich relacji. Nigdy do tej pory się nie kłócili, zawsze się wspierali, bo w końcu oni również byli sławni jak ich rodzice, czy dziadkowie. Na początku obojgu było trudno wdrążyć się w świat celebrytów, ale z czasem się przyzwyczaili.
— Jesteśmy przegrywami.— zauważyła Renesmee, gdy wraz z Angelem wychodzili z ich liceum, czyli Boulder Academy. Ścisnęła w dłoniach ramiączka swojego plecaka w kolorze jasnofioletowym, a jej kompan westchnął ciężko.
— No, żebym ja tego nie wiedział.— mruknął tylko Angel.— Nie dość, że jesteśmy największymi głupkami w tej szkole, to na dodatek nie jesteśmy nawet heteroseksualnymi Harperami. Szkoda, że nie umiemy się im wszystkim postawić jak nasi rodzice, gdy byli w naszym wieku.
— Chciałabym.— jęknęła z rozpaczą Renesmee, odchylając głowę w stronę nieba, które dzisiaj było błękitne i bez żadnej chmury.
— Tak właściwie, kiedy im powiemy?— spytał nagle Angel, aż jego przyjaciółka przeniosła swój wzrok na niego.
— Nie mam zielonego pojęcia.— odparła, wzruszając ramionami.— Myślę jednak, że nie mamy się czym stresować. Mnie moi rodzice powtarzali, żebym kierowała się swoim sercem. Oczywiście z głową, ale... oni nie mają nic przeciwko byciu osobą nieheteroseksualną. Tym bardziej twoi rodzice. Są przecież dwoma facetami.
— W sumie masz rację.— przytaknął Angel, kiwając głową.— Najgorsze jest to, że oboje zabujaliśmy się w dzieciach Jonesów.
— Dlaczego najgorsze? Przecież są naszymi przyjaciółmi...— zauważyła Renesmee, marszcząc brwi i spoglądając na kuzyna.
— No właśnie!— mruknął Angel, przecierając twarz.— Powiedzenie im tego po piętnastu latach przyjaźni będzie... trudne.
— Kto powiedział, że życie jest łatwe?— wtrąciła Renesmee, patrząc znacząco na swojego przyjaciela, który tylko zwęził wargi.— Idziemy dzisiaj do ciebie, czy do mnie?
— Dzisiaj zagościmy u mnie. Wiem, że tata zrobił przepyszny obiad, na który mam ogromną ochotę.— odparł tylko chłopak z triumfalnym uśmiechem, dlatego, kiedy skręcili w ulicę Harperów, poszli od razu do domu Masona i Tommy'ego. Minęli willę Madeline i Nicky'ego, których aktualnie wywiało gdzieś w świat, po czym weszli do środka domu.— Jestem!
W progu przywitał go Tommy, który przez ramię przewieszoną miał ciemnego koloru ścierkę, a opierał się on o framugę kilka metrów przed nimi.
— Widziałem tę tróję z matmy.— oznajmił Tommy z założonymi rękami, mimo wszystko wyglądając bardzo groźnie.— I jestem z ciebie cholernie dumny!
Wykrzyknął nagle mężczyzna, po czym podszedł do swojego syna, złapał go w swoje ramiona i okręcił kilkukrotnie wokół własnej osi.
— Trója z matmy to zła ocena.— stwierdził Angel, a Tommy aż przyłożył dłoń do ust, niemal dławiąc się powietrzem.
— Wiesz, jakimi debilami byliśmy z Masonem z matmy? Trója z tego piekła to był jak bilet do niebios.— stwierdził z uśmiechem starszy, klepiąc ramię syna.— Dlatego z tej okazji przygotowałem twoje ulubione danie.
— Już nie mogę się doczekać.— wtrąciła z uśmiechem Renesmee, wchodząc do kuchni i zauważając wujka Masona.— Cześć!
— Cześć, słońce.— odparł Mason, odwracając się w stronę chrześniaczki z uniesionymi kącikami ust.— Jak w szkole?
— Bardzo dobrze. Również dostałam tróję z tej przeklętej matematyki, którą Angel tak bardzo uwielbia.— oznajmiła dziewczyna, myjąc dłonie, pomagając później nakrywać do stołu.
— Ma chłop smykałkę.— stwierdził Mason, wyciągając odpowiednią ilość widelców i noży stołowych.
— Chciałabym taką.— odrzekła tylko Renesmee, układając talerze na okrągłym stole. Niedługo później wszyscy do niego zasiedli, a Tommy podał ulubione dania Angela, które w pełni było jedzeniem, które spożywali Amerykanie: frytki, hamburgery i skrzydełka z kurczaka polane sosem barbecue.
Zaraz po zjedzeniu nastolatkowie pomogli posprzątać Masonowi i Tommy'emu w kuchni, choć ci nie mogli napatrzeć się na te aniołki. Po umyciu rąk od lepiącego się sosu, Angel i Renesmee wzięli swoje plecaki, po czym pobiegli na górę do pokoju chłopaka.
Był on całkowicie w kolorach jasnych. Podłoga w pomieszczeniu była biała i drewniana, a ściany pomalowane były identycznym, śnieżnobiałym kolorem. Naprzeciwko wejścia miało miejsce ogromne okno z parapetem, na którym można było siedzieć, a tuż po prawej jego stronie stało białe, drewniane łóżko piętrowe, które u góry miało szeroki materac idealnie zaścielony jak zawsze, a u dołu posiadało białą, bardzo wygodną kanapę z poduszkami, stołem i telewizorem. Naprzeciw łóżka znajdowała się jedna para drzwi: jedne z nich prowadziły do własnej łazienki Angela, a drugie do jego osobistej garderoby. W kącie pokoju stało również białe, drewniane biurko z laptopem, a obok miała miejsce wysoka półka z książkami, które często czytał.
— Robimy od razu lekcje?— zaproponowała dziewczyna, gdy rozłożyli się na kanapie, wyciągając książki z plecaka.
— Jasne.— odparł Angel, schylając się i wyciągając zeszyty.— Na szczęście za niedługo wakacje, a z nimi...
— Nieszczęsny bal, na którym w tym roku możemy już uczestniczyć.— dokończyła dziewczyna z westchnieniem, pocierając kark.
— Dlatego my, jako największe przegrywy życiowe, które chodziły na tym świecie...
— Nie poprosimy swoich sympatii, by poszły z nami na ten bal.— skończyła znów Renesmee, po czym przybiła piątkę z kuzynem.— Mi bardziej pasuje oglądanie filmów na dworze.
— Oj, mi też, zdecydowanie.— odparł zadowolony Angel.— Więc gdyby ktoś pytał, mamy już plany na noc, podczas której odbędzie się bal, na którym nas...
— Nie będzie.— mruknęła z triumfalnym uśmiechem dziewczyna, sięgając po jednego z cukierków, który leżał w szklanej misce pośrodku stolika. Odpakowała go, po czym wsunęła do ust.— No ten akurat był niedobry.
— Ostatnio zjadłaś wszystkie najlepsze.— odpowiedział z wyrzutem Angel, a jego przyjaciółka zachichotała.— Ty sprawdź, z czego mamy zadanie domowe, a ja skoczę na dół, zobaczyć, czy mamy jakieś zapasy.
— Na to liczyłam.— odpowiedziała tylko Renesmee, wyciągając swój długopis z jasnofioletowym pomponem u samej góry, pochylając się nad zeszytami.
Angel wyszedł z pokoju, zostawiając jednak uchylone drzwi, po czym zbiegł na dół, wchodząc do salonu, gdzie znajdował się cały barek ze słodyczami. Otworzył szafkę, po czym uśmiechnął się triumfalnie, widząc, że ulubione cukierki Renesmee dalej tam są. Z racji, że nikogo nie było w salonie, wrócił do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
— Proszę.— powiedział, wręczając dziewczynie opakowanie cukierków, które przyjęła z uśmiechem.
— Dziękuję.— odparła, wciąż wpatrzona w zeszyt.— Nawet moje ulubione słodycze nie są odpowiednią rekompensatą tego, ile zadali nam dzisiaj zadań.— westchnęła, poprawiając swoją białą spódnicę oraz jasnofioletowy sweter w nią wsunięty.
— Miejmy tylko nadzieję, że szybko się z nimi uporamy.— mruknął Angel, po czym zajął miejsce obok przyjaciółki.
Kiedy odrobili już lekcje, spakowali wszystkie zeszyty i książki do swoich plecaków, po czym Angel wyciągnął dwa kontrolery i zaczęli grać w ich ulubioną grę na Xboxie, oczywiście świetnie się przy tym bawiąc. Następnie obgadali niemal wszystkie osoby w szkole, po czym na końcu dodali, że to przecież nie ich sprawa. Kiedy mieli zabierać się za odstresowujące kolorowanki, którymi zajmowali się od małego, by zbić stres, Renesmee dostała SMSa od swojej mamy.
— Muszę lecieć.— mruknęła niezadowolona, patrząc na swojego przyjaciela.— Pogadamy za godzinę przez okno?
— Jak zawsze.— odparł z uśmiechem Angel, zbijając żółwika z kuzynką, po czym ta opuściła jego pokój, zbiegając na dół.
— Dobranoc! Do jutra!— krzyknęła w stronę Masona i Tommy'ego, którzy prawdopodobnie siedzieli na kanapie w salonie. Odkrzyknęli jej pożegnanie, dlatego ta wyszła, zamykając za sobą drzwi. Przeszła chodnikiem, wstąpiła na posesję domu jej rodziców, po czym udała się do środka.— Już jestem!
— Cześć, kochanie.— przywitał ją od razu Riko, który wziął ją na ręce, okręcając kilka razy wokół własnej osi. Kenzie stojąca niedaleko oparła się o framugę, przypominając sobie własną relację z Nickym, która nawet do tej pory była identyczna.
— Cześć wam.— odpowiedziała z szerokim uśmiechem dziewczyna, przytulając się później do mamy, która objęła ją ramionami.
— Jesteś głodna?— spytała Kenzie, pochylając delikatnie głowę, a Renesmee pokręciła głową.
— Wujek Mason i Tommy chcą ewidentnie nas utuczyć, więc zanim wyszłam, kazali nam zjeść kolację.— oznajmiła tylko, a brunetka skinęła głową.— Jutro Angel przyjdzie do nas.
— Super.— odpowiedziała tylko ze szczerym entuzjazmem Kenzie, a gdy Renesmee chciała się już oddalić, usłyszała głos swojego ojca:
— Jutro przyjedzie Rylee wraz z Jamesem, Samem i Stellą.
— Och.— westchnęła Renesmee, jednak szybko zakryła usta dłonią.— To cudownie!
Wykrzyknęła z udawanym podekscytowaniem, po czym pobiegła na górę do swojego pokoju, który był ułożony i udekorowany identycznie, co pokój Angela, z jedynym wyjątkiem: pokój dziewczyny był cały w kolorach pastelowego fioletu. Na ścianach wisiały także mieniące się, żółte lampki z wieloma zdjęciami polaroidowymi.
Dziewczyna podeszła do szafy, zgarnęła swoją piżamę i czystą bieliznę, udając się do łazienki. Na samym początku wykonała całą pielęgnację twarzy składającą się z kilkunastu kroków, po czym wskoczyła do gorącej wody. Po wyjściu włożyła piżamę, myjąc również śnieżnobiałe zęby. Gdy opuściła już łazienkę i wsadziła ubrania do kosza na pranie w łazience głównej znajdującej się na piętrze, wróciła do swojego pokoju. Podłączyła telefon w jasnofioletowej obudowie do ładowania, odkładając go na wysoką szafkę nocną, po czym podeszła pod okno, otwierając je i siadając na parapecie.
— Już zaczynałem wątpić, że się pojawisz.— oznajmił Angel, który siedział na parapecie przy swoim oknie, otoczony poduszkami.
— Ja zawsze dotrzymuję obietnic!— odkrzyknęła tylko z uśmiechem, po czym zaczęli rozmawiać ze sobą na różne tematy aż do godziny dwudziestej drugiej, o której ta poszła spać, by odpowiednio wypocząć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro