Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział siódmy

****

Oczami Niki


Siedząc i wpatrując się w ścianę, wspomnienia zaczęły do mnie napływać. Gdy tamtego dnia już czułam, że między mną a nim zaczyna coś się zmieniać. Jednak ja nie chciałam tego zauważyć. Może gdybym wcześniej zareagowała, nasza cała historia by się tak nie skończyła.

Wzdychając kolejny raz, rzuciłam zgniecioną kartkę jeszcze raz do kosza. Nie mogłam się w żaden sposób skupic.

- Czy ty jesteś normalny? - wrzasnęłam - Jak ci to w ogóle do głowy mogło przyjść? Ja i Alex? To jest tylko mój kolega.

- Ja widzę, jak ten frajer się na Ciebie patrzył - warknął ściskając dłonie w pięści na co nerwowo zareagowałam. Ta cała kłótnia zmierzała w złym kierunku. Jednak nie potrafiłam mu odpuścić. Nie teraz, gdy on mówił takie niestworzone rzeczy - Gdyby mógł zaliczyłby Cię...

- Nawet nie kończ, Blake - przerwałam mu z ostrzegawczą nutą w głosie.

- Chcesz mnie rzucić dla niego? - zapytał - Dla takiego nic nie znaczącego wariata?

- Nie mów tak o nim - warknęłam zakładając ręce na piersi - Jest moim przyjacielem, i nie pozwolę Ci ich obrażać.

- A nie rozumiesz, że ja Cię kocham? - zapytał podchodząc do mnie w dwóch krokach i mocno ściskając moje ramiona, że aż się skrzywiłam z bólu jednak on w tamtym momencie niczego nie zauważał - Nie pozwolę Ci odejść. Zapamiętaj sobie, to na zawsze. Ja i ty to jedność, i nikt tego nie rozdzieli. Prędzej zginę, niż pozwolę Ci ode nie odejść.

- Puść mnie! - krzyknęłam próbując się wyrwać jednak nie dało to żadnego skutku - Nie pozwolę abyś mnie traktował, jak nic niewartego śmiecia, nie jestem jednym z twoich kumpli. Jestem twoją dziewczyną, i należy mi się szacunek do cholery jasnej!

- Na szacunek trzeba zasłużyć, a ty mi go nie okazujesz - powiedział to tak spokojnym głosem, że aż przeszły mnie ciarki po plecach. - Lekceważysz mnie, oszukujesz.

- Jak nie okazuje Cio szacunku? - wykrztusiłam - Nie zdradzam Cię, nie oszukuję. Jestem Ci wierna, Blake. Kocham tylko Ciebie. Nie wiem jak Cię do tego przekonać.

Niepewnym krokiem zbliżyłam się do niego, kładąc dłoń na jego policzku zauważyłam, że mimowolnie się uspokoił.

- Kocham Cię, Blake - wyszeptałam, trzymając jego twarz w moich dłoniach - Musisz mi wierzyć. Nie ma w moim życiu nikogo, oprócz Ciebie.

Otworzywszy oczy, zobaczyłam w jego oczach gamę emocji. Złość, zburzenie i gniew. Nie było tam ani grama miłości. Odkąd pamiętam w jego spojrzeniach, kierowanych do mnie zawsze była miłość.

- Nie wierzę Ci, Veronica - powiedział odwracając się do mnie plecami - Nie ufam Ci tak jak kiedyś, nie po tym czego się dowiedziałem. Nie sądziłem, że jesteś do tego zdolna. Uwierzyłem, że jesteś ideałem. Moją drugą połówką jabłka, które wreszcie znalazłem. I wierzyłem, że razem doczekamy się dzieci, wnuków. Zestarzejemy się przy swoim boku. Jednak to były to tylko mrzonki.

Zaczęłam szybciej oddychać, czułam się nieswojo. Nie wiedziałam o czym on mówi. O coraz bardziej mi się to nie podobało. W pierwszym odruchu pomyślałam, że któryś z kumpli Blake który mnie nie lubi nagadał coś na mnie.

- Nie mówisz chyba tego poważnie - wykrztusiłam z niedowierzaniem. - Nie wiem o czym ty mówisz, kochanie. Możesz mi to wytłumaczyć? Tylkop na spokojnie.

Odwrócił się. I wtedy na jego twarzy zobaczyłam maskę nie zdradzającej żadnej uczuć. Wyglądał na tak spokojnego, chłodnego, pełnego dystansu do otaczającego go świata.

- Blaise, George i Will mówili mi, że widzieli Cię ostatnio na mieście, w centrum.

- I co z tego? - przerwałam mu lekko drżącym głosem - Byłam z Mel na zakupach...

- Odkąd Melissa to Theodor? I niby mnie nie oszukujesz? - podniósł delikatnie głos, przez co zrobiłam się niespokojna - Najpierw Alex, a teraz mój kumpel?! Przyznaj się, ile z nich Cię miało?! Przyznaj się! - wrzasnął robiąc się czerwony na twarzy.

- Blake, ale co ty mówisz? - zająknęłam się - Jak możesz tak mówić? Myślałam, że mnie znasz i wiesz, że nic takiego bym nie zrobiła. Nie zdradziłam Cię, ani z Theo ani Alexem. Przysięgam Ci, uwierz mi.

- To co robiłaś z Theo w centrum?

- Nie mogę Ci tego powiedzieć - wlepilam wzrok w podłogę - Prosił mnie, aby zostało to między nami. Jeśli będzie chciał, to sam Ci powie.

Uslyszalam jego szybkie kroki, i momentalnie spojrzałam w górę. Widziałam w jego oczach narastający gniew.

- Nie pozwolę aby takie coś jak ty, mnie oszukiwało. Myślałem, że Ty i ja to coś poważnego - machnął ręką widząc, że otwieram usta aby coś powiedzieć - Niestety zawiodłem się na Tobie. Jak nigdy.

I wtedy poczułam niespodziewany ból na prawym policzku. Cios który mi zadał sprawił, że upadłam na kolana.

- Mam nadzieję, że przemyślisz swoje zachowanie i wyciągniesz z tego wnioski. Bo wtedy inaczej porozmawiamy.

Uslyszalam zamknięcie drzwi, a ja nadal klecząc na kolanach, rozpłakałam się niczym mała dziewczynka. Wiedziałam, że jak zerwie ze mną to moje życie się skończy. On był moją wielką miłością, bez niego nie wyobrażałam sobie życia.

****

Oczami Niki

Ranek nadszedł dla mnie zdecydowanie za szybko. Niechętnie zwlokłam się z łóżka, ubierając się w moją ulubioną sukienkę. Do tego dobierając szpilki, zrobiłam szybki makijaż.

Postanowiłam spróbować żyć na nowo, odciąć się od tamtych ludzi i wydarzeń. Życie toczyło się dalej, i ja nie chciałam niczego przegapić. Z lekkim uśmiechem weszłam do kuchni. Pierwsze co mi rzuciło się w oczy to leżąca kartka na stole. Szybko ją przeczytałam, kręcąc głową.

Niki, kochanie przed pracą zmieniłem Ci opony. Tamte już powoli robiły się niezdatne do jazdy.

Zawsze mogę na niego liczyć.

- Hej Niki - do kuchni weszła w pełni ubrana Bella - Głodna?

- Jak wilk - wyszczerzyłam się.

- A na co masz ochotę? - zapytała szatynka zaglądając do lodówki.

- Tylko ostrzegam, że to ma być coś niskokalorycznego.

- Sałatka z łososiem może być? - rzuciła Bella odwracając przez ramię.

- Idealnie.

W ciszy przygotowała posiłek. Szybko go zjadłyśmy i pojechałyśmy do szkoły. Jak zwykle nie zwalniałam, tylko pędziłam jak szalona. Po kilku minutach pojawiłyśmy się pod szkołą.

- Do zobaczenia na lunchu, Niki - rzuciła z uśmiechem Bella.

Postanowiłam usiąść na dworze na ławce, i zająć się czymś pożytecznym, zanim będę musiała iść na lekcje. Wyjęłam notatnik i długopis, po czym zaczęłam spisywać, co będę musiała kupić do mojego cudeńka aby go złożyć. Chciałam jak najszybciej go naprawić, aby wkrótce jeździć nim do szkoły. Gdy większość kartki już się zapełniła, zauważyłam jak ktoś siada przedemną. Z cichym westchnięciem podniosłam wzrok do góry, spoglądając kto zakłóca mi mój spokój.

- Hej Rosalie - posłałam jej lekki uśmiech.

- Cześć Niki - powiedziała - Nad czym tak pilnie pracujesz?

- Nad niczym ważnym - próbowałam ją zbyć, lecz wiedziałam, że to nie będzie takie łatwe - Czy coś się stało, że do mnie przyszłaś?

- Tak chciałam pogadać - powiedziała.

- Więc? - uniosłam brew.

- Może coś zaproponujesz? - zapytała z lekkim uśmiechem - Nie wiem o czym gadają ze sobą przyjaciółki, bo nigdy takiej nie miałam.

- Nie żartuj sobie, że nigdy nie miałaś prawdziwej przyjaciółki - zapytałam z niedowierzaniem.

- To prawda, nie żartuję sobie. Nigdy nie umiałam, odnaleźć się w towarzystwie innych osób - zaczęła mówić - Zawsze miałam trudności, z nawiązywaniem nowych znajomości. Ale z tobą...

- Tak?

- Jest inaczej, od naszej pierwszej rozmowy poczułam, że akurat z Tobą odnajdę wspólny język - dokończyła - I chyba się nie myliłam. Czyżbyś interesowała się motoryzacją? - wskazała na moje kartki.

- Tak - odpowiedziałam - Zgadnę teraz uznasz, że jestem dziwna i dziewczyna nie powinna mieć takich zainteresowań. Powinna tylko chodzić na zakupy i ploteczki z przyjaciółkami - powiedziałam z kpiną.

- Weź przestań - zaśmiała się głośno, odrzucając głowę do tyłu - Jakbym słyszała mojego Emmetta, zostaw te samochody i chodź, ze mną pograć na PlayStation. Nie wiem co on w tym widzi, przecież to zupełna strata czasu.

- Dla mnie to potwarz - rzuciłam z poważną miną, jednak po chwili wybuchnęłam cichym śmiechem - Gdybym mogła to bym grała cały czas na PlayStation. Jednak teraz za bardzo nie mam z kim.

- Gdybyś chciała...

- Wybacz Rosalie, ale już niestety muszę pędzić do szkoły - przerwałam jej, słysząc dzwonek - Miło mi się rozmawiało, i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pogadamy.

- Do zobaczenia - zawołała Rosalie.

W biegu jeszcze się odwróciłam, i pomachałam do niej z lekkim uśmiechem. Ciepło na duszy mi się zrobiło, gdy ona także ze szczerym uśmiechem mi odmachała.

****

O

czami Jaspera

Widząc, że Rosalie rozmawia z Veronicą uśmiechnąłem się. To znaczy, że naprawdę chce się z nią zaprzyjaźnić. Nigdy nie widziałem Rose tak zaangażowanej. Byłem zadowolony, że między nimi nawiązuje się nić porozumienia.

- I patrz jaka to małpa - nachmurzył się Emmett - Naigrywa się z mojej konsoli.

- Ale najwidoczniej Veronica gra - dodał Chris szczerząc się do Emmetta - Ciekawe czy jest dobra.

- Stawiam, że jest od waszej dwójki o tysiąc razy lepsza - zaśmiałem się cicho pod nosem.

- Tak na pewno - prychnął Emmett, który poszedł do Rosalie.

- Jego to naprawdę jest tak łatwo zdenerwować - zaśmiał się Chris - I ciągle daje się Tobie podpuścić jak dziecko. Ciągle to samo od tylu lat.

- To ty nie wiesz, że Emmett to takie duże dziecko? - zapytałem.

- Patrz dopiero teraz to sobie uświadomiłem - puścił oczko Chris.

- To ja już idę na lekcje.

- Do zobaczenia na lunchu.

Pierwsze lekcje minęły jak z bicza strzelił. Dziwnym trafem najbardziej nie mogłem, doczekać się historii. To wreszcie na niej mogłem, zobaczyć blondynkę krążącą ciągle w moich myślach, która nie chciała z nich wyjść.

****

Oczami Niki

Gdy nadeszła pora lunchu, wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą. Mogłam dokończyć spisywanie listy rzeczy do mojego maleństwa. Nim się za to zabrałam zadzwonił mój telefon, z lekkim uśmiechem odebrałam.

- Cześć maluchu - powiedziałam.

- Siema krasnalu - usłyszałam.

- Co robisz?

- A nic takiego szczególnego, spisuje sobie listę zakupów.

- Naprawdę? - zapytała z niedowierzaniem - Zostaw tą listę, i udamy się razem na mały podbój sklepów,jak tylko do Ciebie przyjadę.

- To nie taka lista zakupów, co myślisz - zaśmiałam się - To do mojego maleństwa.

Usłyszałam jęk zawodu, już oczami wyobraźni widziałam jej niezadowoloną minę.

- Niech Ci będzie - powiedziałam powoli - Jak tylko do mnie przyjedziesz, udamy się na małe zakupy i to takie jakie będziesz chciała.

- Wiesz jak mnie udobruchać.

Już miałam jej odpowiedzieć, gdy zobaczyłam jak naprzeciwko mnie siada Bella z niemrawą miną.

- Wiesz co muszę kończyć, bo moja mała do mnie przyszła - powiedziałam.

- To trzymaj się Niki - rzuciła - Pozdrów Bellę.

- Na pewno pozdrowię.

Rozłączyłam się i wrzuciłam telefon do torebki.

- Mel Cię pozdrawia - odezwałam się jako pierwsza, zaczęłam rysować różne głupoty na czystej kartce z nudów - A więc z czym do przyszłaś?

- Dzięki, też ją pozdrów - rzuciła.

- Co jest?

- Po prostu nie ma Edwarda, i martwię się o niego. Już od kilku dni go nie ma.

Spojrzałam na stolik Cullenów, i rzeczywiście nie spostrzegłam tam nigdzie rudzielca. Złapałam spojrzenie Jaspera. Miałam dziwne uczucie, gdy tak patrzył na mnie nieprzeniknionym wzrokiem. Jednak to nie było żadne negatywne uczucie, sama nie wiedziałam co czuję. Szybko odwróciłam wzrok, posyłając lekki uśmiech Rosalie która mi odmachała.

- No i? Może po prostu jest chory? - wzruszyłam ramionami - To nie jest nic dziwnego, że raz na jakiś czas nie ma kogoś w szkole. Nie dopowiadaj sobie żadnych niestworzonych rzeczy.

- A nie mogłabyś zapytać się Jaspera albo Rosalie o powód jego nieobecności?

- Jak tylko ich spotkam, to ich zapytam. Jeśli tylko nie zapomnę.

Szatynka widząc, że nie mam już ochoty rozmawiać po krótkiej chwili odeszła do swoich przyjaciół. Nareszcie miałam chwilę wolnego czasu, i mogłam zjeść w spokoju mój lunch. Jednak ta sałatka była kompletnie bez smaku, więc po kilku kęsach odsunęłam ją od siebie. Postanowiłam chociaż zjeść jabłko i wypić sok pomarańczowy. Po kilku minutach skończyłam jeść owoc, zebrałam pojemnik z sałatka którą po chwili wyrzuciłam do kosza.

Skierowałam się do sali historycznej, gdzie od razu usiadłam na swoim miejscu, wyciągnęłam książkę i zeszyt. Zaczęłam rysować różne głupoty na końcu zeszytu, zanim zacznie się lekcja.

- Ładny rysunek - usłyszałam głos.

Lekko podskoczyłam na krześle. Spojrzałam na te moje bazgroły, i zobaczyłam, że narysowałam siebie obok motocyklu.

- A wiesz, że nie ładnie tak zaglądać przez ramię? - zapytałam z uniesioną brwią.

- Nie pokazałabyś mi, gdybym Cię poprosił. Nie mylę się?

- Pewnie tak by było - z niechęcią się zgodziłam.

Naszą rozmowę przerwało wejście nauczyciela, który rozpoczął lekcje. I znowu omawialiśmy wojny secesyjne, ile można mówić o tym samym. Jednak ta lekcja minęła mi, narazie jak najszybciej niż dotychczasowe zajęcia.

- Zanim zadzwoni dzwonek, chciałbym ogłosić malutki projekt - zaczął mówić nauczyciel - Na oddanie tego projektu, macie dwa tygodnie. Będzie on dotyczył wojen secesyjnych. Możecie sobie wybrać sami jaki chcecie rok, obszar w jakim się toczyła. To wszystko zależy od was. Ten projekt będziecie wykonywać w parach, tak jak siedzicie.

Stłumiłam jęk niezadowolenia, nie chciałam z kimś wykonywać tego projektu. Szybko wyszłam z klasy, i skierowałam się na parking jako, że to był koniec lekcji.

- Veronica zaczekaj - usłyszałam wołanie.

Odwróciłam się, i zobaczyłam jak szybkim krokiem zbliża się do mnie Jasper. Przewracając oczami otworzyłam drzwi do samochodu, wrzucając na miejsce pasażera swoją torebkę.

- Zapamiętaj sobie, nie Veronica tylko Niki - powiedziałam - Nie to, że nie lubię swojego imienia, ale jakoś przyzwyczaiłam się do zdrobnień.

- Dobrze więc, Niki - posłał mi lekki uśmiech - Kiedy masz czas aby się spotkać?

- Jasper, wybacz...

- Ale ja nie proponuję Ci randki, tylko miałem na myśli nasz projekt.

Poczułam się niesamowicie głupio, gdy pomyślałam, że on mnie podrywa. Czułam jak moje policzki robią się czerwone.

- No tak, tak - mruknęłam - Więc jak to widzisz? Ja niestety za dobra w tym nie jestem więc, nawet nie wiem jak się za to zabrać.

- To może byśmy spotkali się u mnie? - zaproponował.

- U ciebie? - wydukałam z szokiem.

- Czy wolisz u Ciebie?

- Jak chcesz, mi to jest obojętne.

- To do zobaczenia. Jak coś to jutro się zgadamy - powiedział po czym odszedł szybkim krokiem.

Gdy tylko wsiadłam do auta położyłam głowę na kierownicy. Jak ja mogłam pomyśleć w ogóle, że taki chłopak spojrzy na takie zero jak ja. Jestem wrakiem człowieka, który nie zasługuje na nową miłość.

Gdzie Niki taki przystojniak by spojrzał na Ciebie.

Jestem nikim.

Gdyby nie on, mogłabym mieć szanse u niego.

Nie zasługuje na żadną miłość, jestem nic nie warta tak jak mówił Blake.

****

Oczami Jaspera

Podchodząc do auta Rosalie zobaczyłem jak moje rodzeństwo sie uśmiecha. Najbardziej zadowolona była blondynka, emocje mojej bliźniaczki były istną gamą barw. Szczęście, zadowolenie, euforia, miłość.

- Widzę, że Twoja koleżanka się peszy w twojej obecności - zadrwił Emmett - Czyżby serce naszej blondynki mocniej zabiło w twoim kierunku?

- Być może się zakochała? - dołączył do drwin Chris.

- Chłopaki - zacząłem kręcić głową zdegustowany - Dali byście sobie spokój.

- Nie zawstydzajcie go - powiedziała Alice - Nie widzicie, że się speszył.

- Tak na pewno się speszył - zaśmiała się głośno Rosalie - On nie jest z tych nieśmiałych, Alice. Myślę, że jest zdegustowany ich głupim gadaniem.

- Wreszcie ktoś mnie rozumie - zawołałem z ulgą, prawą ręką rozwaliłem mojej siostrze ułożoną fryzurę - Chyba jako jedyna w tej rodzinie.

- Jasper, ty idioto jak mogłeś?! - krzyknęła z oburzeniem niemal na granicy płaczu - Wiesz ile siedziałam rano nad tą fryzurą?

- Ale tak jest Ci ładniej, kochanie - powiedział Emmett, przez co został zgromiony spojrzeniem przez wściekłą blondynkę.

- Lepiej Emmett, zamilcz jeśli nie chcesz mieć zakazu wstępu do naszej sypialni - wściekła wampirzyca weszła do swojego auta - Jedziecie czy nie? - warknęła, gdy tylko otworzyła okno po czym po chwili znowu je zamknęła.

Cała nasza czwórka wsiadła do czerwonego Mercedesa. Nim się spostrzegłem Rosalie z piskiem opon ruszyła z parkingu. Po niecałych dziesięciu minutach znaleźliśmy się wreszcie w domu.

- Mamo? Tato? - zawołała - Jesteśmy już.

Gdy tylko wszedłem do salonu z moim rodzeństwem do salonu, zauważyliśmy naszych rodziców. Brunetka z miodowymi oczami szkicowała coś w swoim notatniku, jednak gdy tylko nas zauważyła natychmiast je zamknęła. Wymknęła się z salonu, po czym po kilku sekundach wróciła. Natomiast Carlisle, blondyn z takimi samymi oczami, jak jego małżonka czytał kolejną książkę.

- Jak tam dzieci? - zapytała z uśmiechem na twarzy Esme - Udał wam się dzień?

- Ten dzień nie różnił się od poprzedniego, mamo - rzuciła beznamiętnie Rosalie - Jednak coś ruszyło może będę miała przyjaciółkę - dodała radośniejszym głosem.

- Wampirzyca? - zapytał z uniesioną brwią Carlisle zamykając książkę,i odkładając na stolik obok niego.

- Nie to jest nowa dziewczyna, Jaspera - powiedziała Rose z lekkim uśmiechem - Veronica Swan.

- Córka komendanta? - zainteresowała się Esme.

- Ej, to nie jest moja dziewczyna - powiedziałem z oburzeniem.

- Jeszcze - mruknęli Emmett z Chrisem równocześnie.

Rzuciłem im ostre spojrzenie, przez co ich te głupie uśmieszki znikły im z twarzy.

- Więc co z tą dziewczyną? - zainteresował się Carlisle - Nie boisz się, że ta Veronica może czegoś przez przypadek się dowiedzieć?

- Carlisle - zaczęła mówić Esme - A co jeśli Rosalie naprawdę polubiła tą dziewczynę? Wiesz, że zawsze miała z tym trudności a teraz chyba pierwszy raz w swoim wampirzym życiu, będzie miała taką osobę z którą będzie mogła szczerze porozmawiać. Daj jej szansę.

- Ja tego nie kwestionuje - stwierdził blondyn - Ale...

- Ja nie mogę mieć ludzkiej przyjaciółki - zaczęła mówić gniewnym tonem Rosalie - Ale Edward już może mieć, swoją ukochaną która jest człowiekiem? W czym Bella jest jest lepsza od Veronicy? W czym ja jestem gorsza od niego? Możecie mi to wyjaśnić, bo ja tego nie rozumiem.

- Rose, skarbie - odezwał się Emmett - Wiesz przecież, że Edward specjalnie wyjechał, aby jakoś powstrzymać to uczucie.

- Wątpię, żeby to się udało - do dyskusji włączyła się Alice - W moich wizjach widziałam zarówno Bellę, jak i Veronicę jako wampirzyce więc przyszłości nie oszukacie. Tak czy siak, ja wiem, że zarówno Jasper jak i Edward nie powstrzymają tego uczucia.

- Tak, bo Ty wiesz co ja zrobię - mruknąłem.

- Nie wiem, ale skoro już zacząłeś z nią rozmawiać - powiedziała Alice - To myślę, że już zdałeś sobie sprawę, że nie powstrzymasz tego uczucia. I będziesz miał wreszcie swoją ukochaną.

- A ja nową siostrę - dodała Rosalie z uśmiechem.

- Narazie to muszę ją poznać - stwierdziłem pewnym tonem - Do miłości jej nie zmuszę, ona także musi mnie pokochać. Bez odwzajemnionego uczucia, nie zrobię wobec niej kolejnego kroku.

- Więc zaproś ją do nas - zaproponowała Esme, siadając na kolanach swojego męża i przytulając się do niego - Zacznijcie od małych kroczków. Spróbuj ją poznać, i najważniejsze ty daj jej się poznać takim jakim jesteś, skarbie.

- Właśnie ten projekt - powiedział Chris - Który macie robić, zróbcie tutaj. Poznasz ją...

- I przy okazji będziecie mogli podsłuchiwać - wywróciłem oczami w geście irytacji - Nie wiem czy to jest dobry pomysł.

- To jest bardzo dobry pomysł - podchwyciła temat Esme - Dla niej pierwszy raz mogę skorzystać z kuchni.

- Ugotujemy coś pysznego, ja przy okazji z nią pogadam. Proszę, Jasper zgódź się - włączyła się do dyskusji Rosalie z proszącymi oczami.

- Dobrze niech wam będzie - zgodziłem się - Ale macie jej nie zamęczyć, jasne? I do niczego jej nie zmuszać - dodałem spoglądając w szczególności na moich braci.

- My? - zapytali z minami niewiniątek.

- Tak wy - rzuciłem - Macie jej nie zmuszać aby z wami grała na PlayStation, możecie jej to zaproponować. Ale jeśli się nie zgodzi dacie jej spokój.

- Tak, będzie - ze zgodnymi minami powiedzieli Emmett i Chris.

Nie wiem czemu zgodziłem się, aby Veronica tu przyjechała. Jakoś nie mogłem sobie wyobrazić tak kruchej dziewczyny, w domu pełnym wampirów. To nie mogło się szczęśliwie skończyć.

****

Hej, hej, hej ❤️ Starałam się jak najszybciej dokończyć ten rozdział, aby jeszcze go dodać przed świętami.

Mam nadzieję, że wam się spodoba 🔥😎 Dajcie znać jak wam się podobał rozdział, i co o nim sądzicie 😁

Zapraszam do zostawienia komentarzy i gwiazdek ❤️🔥 Dzięki komentarzom wiem, co sądzicie o danym rozdziale z czego najbardziej się cieszę ❤️

Miłego czytania kochani 😘🥰🙈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro