Rozdział piąty
****
Mimo późnej pory, nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok, nie mogąc znaleźć dla siebie dogodnej pozycji dzięki której mogłabym usnąć. Po kilku minutach poczułam jak moje powieki robią się coraz cięższe, a ja coraz bardziej zmęczona.
Obudziłam się z krzykiem, czułam jak cała byłam spocona. Nie mogłam sobie przypomnieć co mi się śniło, byłam przerażona co musiało mi się śnić, że obudziłam się w takim stanie. Nie mogłam przestać się trząść. Słysząc delikatne pukanie, do drzwi odchrząknęłam.
- Proszę - wydusiłam z siebie cicho.
Zza drzwi spoglądała na mnie zmartwiona twarz mojej siostry
Niepewnym krokiem, weszła do mojego pokoju, od razu wślizgnęła się pod kołdrę i się do mnie przytuliła.
- Niki?
- Wszystko w porządku, to tylko zwykły koszmar i nic więcej - powiedziałam z trudem - Nie musisz się o mnie martwić. Lepiej mów co u Ciebie.
- U mnie jest nijak - wymamrotała przytulając się do mnie jeszcze bardziej - Ten Edward jest coraz dziwniejszy w stosunku do mnie.
- Co przez to rozumiesz?
- Pierwszego dnia gdy nasz nauczyciel biologii kazał nam usiąść w jednej ławce, to wyglądał jakby specjalnie zatykał nos jakbym śmierdziała. Odsunął się na sam koniec ławki, i wyglądał jak posąg.
Po słowach Belli mało co nie wybuchałam śmiechem. Nie sądziłam, że takie tematy odciągną mnie od przykrych myśli.
- Może Ci się wydawało?
- Nie wydawało mi się to jest pewne - zaperzyła się - A gdy zadzwonił dzwonek wyleciał jak oparzony z ławki i tyle go widziałam. A jeszcze jak poszłam do sekretariatu, to znowu go tam spotkałam.
- Może on jest Ci przeznaczony?
- Na pewno tak nie jest - oburzyła się odrywając się odemnie i kładąc na plecach - Popatrzył się na mnie z taką furią, że aż się przeraziłam. Myślałam, że coś mi zrobi.
- Nie przesadzaj siostrzyczko - mruknęłam - W życiu są większe problemy niż to, że kolega z klasy Cie nie lubi. Jakoś trzeba sobie z tym radzić.
- A wracając do Ciebie - podparła się na łokciach i zaczęła mi się przypatrywać - Co u Blake'a? Odwiedzi nas tutaj?
- Bella nie chce o nim rozmawiać - mruknęłam, odwracając się od niej plecami - Możesz to zapamiętać?
- Ale...
- Jak zamierzasz o nim mówić to możesz stąd iść - powiedziałam ostrym głosem odwracając głowę by na nią spojrzeć - Powiedziałam raz i więcej nie powtórzę.
Po moich słowach zapadła cisza. Nie czułam potrzeby aby rozmawiać co się stało, roztrząsać powodu mojego przyjazdu tutaj. To wszystko co działo się ze mną po tamtych wydarzeniach to był tylko i wyłącznie mój problem. Wiedziałam, że nikt nie da rady mi z tym pomóc. A jeszcze jakby się o tym dowiedzieli odwrócili by się odemnie na zawsze, nie chcąc mieć do czynienia z taką osobą.
****
Od samego rana w domu trwało zamieszanie. Bella latała jak poparzona po całym domu, co chwila się o coś potykając.
- Nic mi nie jest - wołała co chwila do mnie i Charliego, który kręcił głową nad jej brakiem koordynacji ruchowej.
- Ja nie wiem po kim ona to odziedziczyła - mruknął mężczyzna wycierając resztki jedzenia pozostawionego na wąsach serwetką - Dobrze, że chociaż ty nie wywalasz się na prostej drodze.
- Po prostu co mam powiedzieć, trafiła mi się lepsza mieszanka genowa - rzuciłam z lekkim uśmiechem popijając kawę.
- A jak tam Renee i Phil? - zapytał mimochodem zaczynając myć naczynia po naszym zjedzonym śniadaniu - Spełnia się drugi w małżeństwie? Jest szczęśliwa?
- Tak, tato - mruknęłam wymijająco myśląc, że da sobie spokój z dalszym przesłuchaniem.
- Czy to dlatego przyjechałaś do mnie? - wypalił, od razu zaczerwienił się na policzkach jakby zdawał sobie sprawę, że za dużo chce wiedzieć - Nie chciałaś im przeszkadzać? Czy coś się stało w twoim życiu?
- Tato... - jęknęłam wznosząc oczy do góry.
- Wiem od twojej matki, że miałaś tam swoje życie. Przyjaciół, chłopaka...
Na wzmiankę o moim byłym zakrztusiłam się, gdy chciałam napic się kolejny raz kawy. Nie spodziewałam się, że nawet Charlie będzie chciał wiedzieć dlaczego tu wróciłam. Po kilku sekundach mój oddech wrócił do normy.
- Spokojnie Niki - przestraszony mężczyzna podszedł do mnie z zatroskanym wyrazem twarzy - Wszystko dobrze?
- Tak, tak. Nic się nie stało - powiedziałam wciąż zdenerwowanym głosem - A co do mojego byłego chłopaka, to nie jest to ani twoja sprawa ani mamy. I proszę was jeśli chcecie się mnie o coś zapytać, to pytajcie chociaż nie obiecuje, że wam odpowiem. A nie będziecie działać przeciwko mnie.
- Ale nikt nie chce spiskowac przeciwko tobie, Niki - speszony spuścił wzrok na swoje buty unikając patrzenia mi w oczy - Martwimy się o ciebie z Renee. Chcemy wiedzieć co się stało, że tak nagle przyjechałaś do Forks.
Nim zdążyłam odpowiedzieć do kuchni wpadła uśmiechnięta Bella. Widząc, że jest ubrana wstałam szybko z krzesła, i pobiegłam do mojego pokoju. Narzuciłam na siebie dodatkowo jeszcze cieplejszy sweter, biorąc kurtkę w rękę wyszłam z pokoju zamykając go dokładnie. Przechodząc przez przedpokój stanęłam przy szafce z butami, wyciągając odpowiednią parę założyłam je szybko na nogi.
- Bella gotowa? - zawołałam, zakładając kurtkę zgarnęłam z szafki kluczyki do auta.
Moja młodsza siostra wychyliła się z kuchni z kanapką w dłoni.
- Nie mów z pełnymi ustami - zastrzegłam widząc, że planuje się odezwać - Udławisz się i tyle z tego będzie. Zjedz na spokojnie, a ja czekam na Ciebie w aucie.
Brunetka przewróciła oczami wracając do kuchni. Szybko wyszłam z domu w kierunku mojego maleństwa do którego od pierwszego dnia byłam przywiązana. Nerwowo stukałam paznokciami w kierownicę wypatrując wyjścia siostry. Jednak ona nic sobie z tego nie robiła.
W końcu po piętnastu minutach wyszła z domu. I wszystko było by dobrze gdyby się nie potknęła. Mimowolnie zaśmiałam się widząc jej akrobację które wyczyniała przed chroniąc się przed upadkiem.
- Pomóc Ci? - wystawiając głowę zza szyby patrzyłam na zbierającą się z ziemi Belle.
- Nie dziękuję - burknęła - Dam sobie radę.
- Chodź tu łamago - zawołałam.
- Ze mnie taka łamaga jak z Ciebie baletnica - powiedziała ze złością siadając na miejscu pasażera. Nastolatka przepiela się pasami.
- Jakbyś nie pamiętała to właśnie byłam utalentowaną baletnicą, siostrzyczko - na przekór jej pokazałam jej język, odpalając jednocześnie silnik i ruszając z piskiem opon. Ostatnie co zauważyłam to jak Charlie kręci głową z dezaprobatą, stojąc w oknie.
- Nie dasz mi o tym zapomnieć, Niki - mruknęła - A właściwie czemu dalej nie tańczysz?
- A kto powiedział, że nie tańczę? - zapytałam z chytrym uśmiechem.
- W Phoenix miałaś swoją nauczycielkę, a tutaj?
- Na razie to chcę odpocząć od baletu, a kto wie może za jakiś znowu wyjadę. Tym razem do Włoch.
- Nie mów, że znowu chcesz zostawić mnie samą - powiedziała rozżalona Bella patrząc na mnie z niemym wyrzutem w oczach - A poza tym Charlie i Renee...
- Nie muszą o tym wiedzieć - powiedziałam spokojnym głosem - Chcę uciec od wszystkiego Bella. A najbardziej od tych wspomnień i wydarzeń. Myślałam, że tutaj mi się uda, ale...
Uzmysłowiłam sobie, że powiedziałam za dużo. Ale jednak było już za późno.
- Bell proszę Cię, zapomnij o tym co mówiłam - rzuciłam po chwili, zerkałam na nią od czasu do czasu czekając aż mi odpowie.
- Ale o czym mam zapomnieć? - zapytała, puszczając mi oczko - Teraz w lewo i cały czas prosto.
- Trzeba trochę przyspieszyć Bell, bo pewnie dziecko specjalnej troski na Ciebie czeka razem z plastikiem który jakimś cudem nauczył się mówić.
- O kim ty mówisz? - zapytała ze zmarszczonymi brwiami - Jeżeli o Angeli i Ericu...
- Do nich nic nie mam - rzuciłam ze śmiechem - Bardziej o Jessice i Mike mi chodziło. Przyczepili się do Ciebie, jak rzep do psiego ogona.
- Możesz mi Niki obiecać, że będziesz dla nich miła? - zapytała składając ręce w geście modlitwy.
- Jak ten plastik nie będzie się mnie czepiał, to nic odemnie nie usłyszy - przewróciłam oczami - A co do Mike nie widzisz, że się zakochał? Zobaczysz niedługo zaprosi Cię na bal...
- Ale Ciebie pierwszą zaprosił - przerwała mi, po chwili jednak spojrzała na prędkościomierz - Niki zwolnij trochę, to jest las jakieś zwierzę może Ci wyskoczyć znienacka.
- Niech Ci będzie - powiedziałam zdejmując nogę z gazu przez co znacznie zwolniłyśmy - Może i tak było, ale wtedy coś czułam, że tak wcale nie chce mnie zaprosić. Tylko Ciebie.
- Przesadzasz.
- Zobaczysz - w oddali zauważyłam czarny bus przy którym stało kilka osób, co znaczyło, że już jesteśmy na miejscu - Już jesteśmy.
Wychodząc z auta podeszłyśmy do nich. Już z oddali zauważyłam niezadowoloną minę blondynki, na co mój uśmiech lekko się poszerzył.
- A co ona tutaj robi? - zapytała Stanley ze złością.
Widziałam, że nie w smak była jej moja obecność. Nasza niechęć do siebie powstała od pierwszego dnia, gdy tylko się poznałyśmy. Moja siostra w żaden sposób nie mogła zrozumieć mojej niechęci do Jessicy.
- Przyjechałam, bo wiedziałam, że bardzo się ucieszysz z tego, kochana - powiedziałam przesłodzonym głosem, na co Angela, Taylor, Eric i Bella lekko się zaśmieli. Widziałam, że Mike tak samo chciał zrobić jednak dziewczyna posłała mu piorunujące spojrzenie, przez co od razu się uspokoił - Spędzimy wspaniale dzisiejsze popołudnie, nieprawdaż?
- Z pewnością - burknęła Jessica, zarzucając włosami odeszła szybkim krokiem w stronę plaży.
- Niki - mruknęła Bella.
- Daj jej spokój - ku mojemu zdziwieniu odezwała się Angela z którą od pierwszego spotkania zamieniłam może dosłownie kilka zdań - Widzisz, że się nie polubią.
- Dziękuję Angela, chociaż ty jedyna mnie rozumiesz - odpowiedziałam z lekkim zawahaniem w głosie. Mój wzrok powędrował jak trójka chłopaków zaczęła się przebierać w stroje surfingowe - A ty nie będziesz z nimi serfować?
- To nie moja bajka - na znak protestu podniosła ręce do góry z lekkim uśmiechem. Naciągnęła na uszy jeszcze bardziej czapkę gdy zawiał mocniej wiatr.
- Żelka siostrzyczko? - zapytała z uśmiechem Bella przegryzając kolejną porcję słodkości - Angela?
- Chętnie - brunetka chwyciła kilka żelek, raz po raz je przeżuwając.
- Ja podziękuję - zaśmiałam się - Wiesz, że nie mogę tyle się obżerać bo panna Kirsten, mnie udusi.
- A kto to jest? - zapytała z ciekawością Weber - Twoja dietetyczka? Przecież i tak jesteś szczupła...
- To nie jest moja dietetyczka, Angela - przerwałam jej - To jest moja nauczycielka od baletu. Jest niczym moja matka, pilnuje co jem i nie pozwala na żadne odstępstwa od reguły.
- Nie wiedziałam, że Ty tańczysz - mruknęła z niedowierzaniem.
- Nie lubię się nikomu zwierzać, wolę jak ludzie mało o mnie wiedzą - przewróciłam lekko oczami - Jestem bardziej typem takiej samotniczki, ale moja siostra nie dopuszcza do tego, więc pewnie co jakiś czas będę zmuszona pojawiać się tutaj.
- A właśnie Veronica - zaczęła Angela.
- Nika albo Niki - przerwałam jej od razu.
- Więc Nika zaprosił Cie ktoś na bal? - zapytała z wyraźnym zawahaniem w głosie.
- Mike i Taylor, ale chyba chłopcy już usłyszeli, że się nie wybieram to dali sobie spokój - ku mojemu zdziwieniu Angela odetchnęła z ulgą jakby kamień spadł z jej serca - Ale i tak startują do Belli.
- Ja się nie wybieram, jadę wtedy z Niką do Phoenix. A nie chce zmieniać planów, ze względu na bal - burknęła Bella siadając na fotelu w vanie, owinęła się kocem aby nie zmarznąć jeszcze bardziej - A ty masz Angela kogoś na oku?
Brunetka spuściła wzrok kierując się w stronę vana, usadowiając się przy Belli. Zauważyłam jak na jej policzkach wykwitły rumieńce. Kręcąc głową odpaliłam papierosa.
- Czyżby twoje serce zabiło mocniej? - zapytałam z lekkim śmiechem - Któż to taki?
- To dlatego się tak wypytywałaś - zawołała Bella.
- Dajcie spokój, dziewczyny - mruknęła patrząc na czwórkę przyjaciół.
Mój wzrok powędrował za jej wzrokiem, i zauważyłam jak zapatrzyła się na jednym z chłopców. Mimowolnie na mojej twarzy wykwitł uśmiech, gdy wypuszczałam kolejny kłąb dymu z moich płuc.
- Zaproś go - powiedziałam przenosząc wzrok na nową koleżankę.
- Myślałam, że Eric mnie zaprosi - powiedziała przygnębionym tonem - Ale najwidoczniej mu się nie podobam.
- Przejmij inicjatywę - odezwała się Bella - Jeżeli odmówi, to będzie żałował.
- Ale nie uważasz to za żenadę, aby to dziewczyna zapraszała na bal?
- Angela mamy przecież dwudziesty pierwszy wiek, skoro kobiety mogą prowadzić auta i iść do wojska, to Ty również dobrze możesz zaprosić Erica na bal - zaciągając się ostatni raz papierosem, rzuciłam go na ściółkę przydeptując butem - Więc zaryzykuj.
- Pomyśle jeszcze nad tym - rzuciła z lekkim uśmiechem.
- A ty jak nie rzucisz palenia, to zadzwonię do panny Kirsten...
- Bella, Bella tak mnie nie przekonasz - prychnęłam - A poza tym jeśli ona o tym nie wie, to lepiej śpi i się na mnie nie denerwuje.
Widząc jak przewraca oczami zaśmiałam się. Czułam, że ten dzień będzie o wiele lepszy niż się spodziewałam. W końcu od tamtego czasu mogłam pozwolić sobie na prawdziwy uśmiech i poczuć w sobie ten zewnętrzny spokój. Nie wiedziałam tylko na ile czasu, będzie dane mi go zaznacz. Czułam mimo wszystko, że niedlugo wydarzy się coś co sprawi, że na nowo będę musiała uciekać.
****
Hej moi kochani ❤️🙈
Dzisiejszy rozdział będzie wyjątkowo krótki jak na mnie 😂 I nie będzie w nim Jaspera. Ten rozdział wyjątkowo postanowiłam cały podarować mojej ukochanej bohaterce❤️
I jak wam się podoba? Zapraszam do czytania, głosowania i komentowania 🤪😎🥰
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro