Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(8.5 czyli extra) Nicość Hisaina

Hisain nie wpadł nigdy do wody, jednak czuł się przez większość czasu jakby w niej tonął. Ale on nie tonął, musiał po prostu siedzieć w nicości. Siedział sam, trwając w ciemnej nocy. Nie było tu innej pory dnia, właściwie tu nie było nic.

Ta samotność była małą zapłatą za spełnienie życzenia o wieczności. Ale był tylko jeden wyjątek, gdy nie czuł się sam, bo wynurzał się zawsze gdy Jackson przychodził. Rówieśnik zawsze na niego czekał w ciemności i zawsze wiedział kiedy przychodził, bo tylko to jedno słowo wymówione przez niego mógł usłyszeć.

- Hisain. - Głos był ledwie słyszalny, daleki, ale chłopak był dobrze świadom kto wymawiał jego imię.

- Jakcson, przyszedł? Chcę zobaczyć Jacksona - powiedział patrząc się pusto w górę, chociaż i tak pewnie nie miało znaczenia gdzie kierował wzrok. Robił to tylko dlatego, bo czuł, że patrząc w górę miał większą szansę na to, że Król mu odpowie.

- Hisain. - Usłyszał ponownie swoje imię.

- Nie ignoruj mnie, przecież słyszę Jacksona! - krzyknął głośno, ale nie usłyszał odpowiedzi.

- Hisain.

- ...wiem, że tam jest. Wcale mi się nie wydaje.


- Hisain.

- Prawda..? - Coraz bardziej zaczynał wątpić w fakt, że naprawdę słyszał Jacksona. Może już po prostu wariował z samotności?

Światło. Nagle przed jego oczami pojawiła się jasność. Przed jego złotymi tęczówkami pojawiła się twarz panterołaka, który patrzył gdzie indziej, nie na niego. Hisain otworzył lekko usta, ale za chwilę je zamknął nie wiedząc co miał powiedzieć, nigdy nie wiedział takiego Jakcsona... wyglądał na zdenerwowanego. Chłopak przygryzł w milczeniu wargę. Zwykle by dopytywał, ale nie mógł tego robić, wiedząc, że to może zepsuć ich jedyny moment, który zostają ciągu dnia.

- Jackson, jesteś! - Uśmiechnął się wkońcu pająkołak. Gdy zobaczył szmaragdowe oczy, które patrzyły się tylko na niego, poczuł ciepło przepływające przez jego ciało. Był tu, oboje tu byli. - Chodź, usiądź, jest miejsce.


Jackson usiadł obok niego, ale dopiero gdy białowłosy położył na nim głowę i poczuł jego uścisk dłoni na swojej, poczuł wielką ulgę. On tu jest i tu będzie.

- Nie mogę się doczekać aż to się skończy i będziemy mogli spędzić wieczność momentów takich jak te - odparł złotooki. - Nudzi mi się gdy ciebie przy mnie nie ma. Siedzę sam i czekam aż przyjdziesz, co czasami wydaje się trwać całe wieki. Dlatego bardzo za tobą tęsknię.

- Też za tobą tęsknię, bardzo - odpowiedział. - Ale...

Znowu tonął w ciemności. Sam.

- Okey - usłyszał po kilku wiecznych sekundach i ponownie mógł czuć Jacksona i widzieć słońce próbujące wbić się do namiotu.

- Co okey? - zapytał Hisain. Nie był pewny, czy chciał znać odpowiedź, bo czuł, że te słowa nie były przeznaczone dla niego.

- Nic, po prostu cię kocham.

- Ja ciebie też - musnął ciemną dłoń swojego chłopaka.


Jeszcze chwilę... a wszystko będzie normalnie.


_______________________________________________________________

Wiem, że trochę dziwny rozdział, ale jak on tylko extra. Chciałem po poprostu pokazać trochę rozdział ósmy z perpektywy Hisaina.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro