#7 Ziemia Nachascha
- Clapis! - zawołała Gertruda, podbiegając do niej. Miała na twarzy czarną maskę. Zatrzymując się obok dziewczyny, niziołka spojrzała przez okno na uciekające cztery Żywioły. Gdyby nie miała na nogach swoich obcasów, prawdopodobnie nic by nie zobaczyła.
Za Getrudą szedł Arcus, wysoki dżin o niebieskich oczach, które były dobrze widoczne pod jego czarną maską. Przemieszczał się spokojnie w ich kierunku. Było mu oczywiście obojętne to, co się w tej chwili działo. Nie interesowała go wcale misja torturowania drugiej drużyny, aby na koniec zabić jej paru członków. Jego jedynym celem było zabicie minotaurów, a musiał teraz włóczyć się od misji do misji pomagając innym, choć tak naprawdę nic nie robił. Wcale go nie interesowały dwie osoby które zostały mu dane do towarzystwa, nie przyjaźnił się z nimi. Jedynymi przyjaciółmi jakich miał w drużynie, byli Garis i Wanzie, ale na szczęście Garis też tu był. Szary wiewiórkołak w postaci wiewiórki teraz wspiął się po ramieniu dżina i tak samo jak Arcus, obserwował w milczeniu dziewczyny.
- Czemu pozwoliłaś im uciec?! - odwróciła się wściekła blondynka do Clapis. - Gdybym wiedziała, że tak to się skończy, to zabiłabym ich od razu, a nie bawiła się nimi.
- Dagie użyła swojego żywiołu przez sen i mnie im uderzyła o ścianę, straciłam kontrolę nad ich snami i się obudzili. Musiałam im pomóc, inaczej by mnie zabili... - wytłumaczyła cicho Clapis. Próbowała udawać, że nie jest przerażona - musiała przyznać, że niziołka przerażała ją mocniej niż sam Arcus, który zawsze ignorował jej istnienie. Nie chciałaby żeby ją przyłapała na kłamstwie, bo nie wiadomo co by jej zrobiła. Chociaż tak naprawdę wiedziała. Zabiłaby ją bez zawahania.
- Przeklęty człowiek. Myślałam, że Dagie wcale nie jest ogarnięta, a tu niespodzianka. Spodziewałabym się tego raczej po Otisie albo Eryku, że zepsują nam piękny plan Hisaina - warknęła. - Ale dałaś im koszmary, które miałaś im dać? Tak?
- Nie zdążyłam dać Dagie drugiej części tego koszmaru gdzie ktoś z drużyny ją zabija, ale wydaje mi się, że się udało z innymi koszmarami... Kitsune nic nie mówił! Wampir wydawał się najbardziej szokowany z ich wszystkich - opowiedziała dziewczyna.
- Tak naprawdę mogliśmy dać w ogóle coś innego, ale Dagie jest najmniej oczywista z nich wszystkich. Jest bardziej tajemnicza od tego wampira, który nie wiadomo nigdy co mówi - warknęła. - Ale przynajmniej spróbowaliśmy. Miejmy nadzieję, że jakoś to oddziała na ich. Fajnie by było - zaśmiała się. - A jak nie, to znowu ich niedługo spotkamy. Bieżmy rzeczy i ruszajmy za nimi.
- Ok.
Arcus nic nie odpowiedział cofając się z powrotem. Zaskoczył go fakt, że Garis nic nie dodał od siebie, bo zawsze jest gadatliwy, ale może nie miał nic do dodania? W każdym razie trochę nie rozumiał po co Gertruda go tu ciągnęła, jeżeli musiał wracać do pokoju, w którym przed chwilą w spokoju siedział.
***
Po chwili biegu Eryk obejrzał się za siebie, by spojrzeć na dziwny kwadratowy budynek z którego uciekali. Na oko zgadywał, że budynek był zbudowany z kamieni lub piasku, ponieważ jego kremowobiały kolor był zupełnie taki sam jak ziarna minerałów, po których stąpali. Kiedy budynek w końcu zniknął z pola widzenia, zwolnił.
- Myślę, że teraz jesteśmy już wystarczająco daleko od tego miejsca - stwierdził.
Wszyscy się odwrócili, także zerkając za siebie, aby upewnić się, czy na pewno byli wystarczająco daleko. Żaden z nich nie widział śladu budynku, więc musieli zaufać dwumetrowemu elfowi.
- Ok, chyba... powinniśmy porozmawiać o tym co się wydarzyło i uporządkować wszystko w naszych głowach - powiedziała niepewnie Dagie zwalniając i podnosząc wzrok na jej kolegów. - Co jest ostatnie co pamiętacie? Bo ostatnie co ja pamiętam, jest to, że poszliśmy spać i później się obudziłam w tym dziwnym miejscu.
- Tak samo - odparł Eryk.
- Mhmm - kiwnął głową Otis na potwierdzenie.
- Też... - odpowiedział River.
- Uhm, no więc...
- Co się wam śniło? - zapytał nagle Eryk nie pozwalając dziewczynie dokończyć, cokolwiek chciała powiedzieć.
- Siedziałam na drzewie, zaczął padać czerwony deszcz i chcąc zejść spadłam z drzewa. Spadałam, spadałam, spadałam aż się uderzyłam o ziemię i się wtedy obudziłam. Nadal mnie wszystko boli, jakby ten upadek stał się naprawdę... choć był to tylko sen.
- Wokół było ciemno i widziałem śmierć kilku osób - odrzekł spokojnie Otis wzruszając do tego obojętnie ramionami, jakby ten sen wcale go nie wzruszył. Prawda była jednak trochę inna. Ten sen trochę zachwiał jego punktem widzenia. To jest świat po życiu, ale co się dzieje, kiedy tu umrzesz? Co się stało z tymi, którzy tu zginęli? Chociaż nie martwił się swoim snem, musiał przyznać, że powinien spojrzeć na śmierć inaczej. Bardziej realistycznie niż tylko jako na fantastyczny świat, w którym jest teraz, bo to chyba nadal nie jest śmierć, jeżeli tu też się umiera.
- Ding ze mną zerwał - odpowiedział krótko River. Końcówka ogona Kitsune zaczęła machać na boki, raz w prawo i raz w lewo, w tym samym czasie, kiedy reszta stała nieruchomo przypięta do nóg chłopaka. Uszy lisa opadły, ale River czując to, próbował zmusić uszy do przyjęcia normalnej postawy.
- Nie przejmuj się za dużo czymś, co się nie stało naprawdę - pocieszył go Eryk. - Na przykład w moim śnie Otis i Dagie próbowali mnie zabić, czy będzie mnie to nękało? Oczywiście trochę, ale oni we śnie nie byli tak naprawdę Dagie i Otisem. Tak samo jak z tym twoim Dingiem, on naprawdę nie był Dingiem w twoim śnie. Dagie też tak naprawdę nie spadła z drzewa, a Otisa nie było w tym ciemnym miejscu.
- Wiem - westchnął zaczynając bawić się palcami u rąk. Żałował w takich sytuacjach, że nie ma z sobą Neptune. Na pewno by go uspokoiła i może przez chwilę by się nie zastanawiał, czy wszystko co powiedział mu Ding w śnie, nie jest prawdą. Chciał też już wracać z powrotem, ale nie wiedział kiedy i jak powiedzieć to innym.
- I świetnie. Teraz kiedy już wiemy, że wszyscy mieli koszmar, to powinniśmy porozmawiać o dziewczynie w masce - rzekł.
- Najlepszym pytaniem jest: po czyjej jest stronie? - dodała od siebie rudowłosa. - Przynajmniej oficjalnie, bo przecież nam pomogła, chociaż powiedziała coś, że nie powinna.
- Podała pomocną rękę, kiedy nie mogliśmy dać sobie rady. Ale to co zakryte, jest najciekawsze - odparł Otis.
- Zgadzam się - uśmiechnęła się do wampira. - Na pewno jej nie rozpoznałam. Ma inny głos niż ci, których znamy od Hisaina, inaczej mówi i nawet inaczej się poruszała. Nie widziałam jej nóg, bo schowała je pod długą spódnicą, ale chodziła bez dźwięku i tak lekko... nie wiem może ma magiczne buty jak moje, które sprawiają, że nie słychać, kiedy chodzi?
Dagie oczywiście próbowała spojrzeć jej pod maskę, ale za dobrze zakrywała twarz dziewczyny. Próbowała także zapamiętać z jej wyglądu i zachowania jak najwięcej, gdyby w przyszłości minęli ją gdzieś ponownie, być może już bez zakrycia twarzy. Obserwowała więc jak dziewczyna się porusza i chciała zapamiętać jej głos, co było proste, gdyż dziewczyna mówiła dość oryginalnie, tak uspokajająco.
- Byłoby logiczne, gdyby była żywiołem Snu, nowym żywiołem snu - podzielił się swoją teorią Eryk. - Hisain przejął żywioł snu więc na pewno komuś go podarował. Mieliśmy na dodatek koszmary i musieliśmy jakoś zostać przeniesieni podczas snu, dlatego to byłoby logicznie, że ona jest nowym żywiołem.
- To by miało sens... ale czemu nam pomogła?
- Nie mam pojęcia - odrzekł z poważną miną.
Nagle, góra piasku, która leżała przed nimi zaczęłą się rozsypywać. Spod niej wyłowiła się niebieska głowa. Stworzenie miało łuski na całej twarzy, a czerwone, płonące oczy patrzyły na całą czwórkę wszywając w ich lęk. Zanim zdążyli zareagować na widok ogromnego węża, złapał ich od tyłu ogonem, i zamknął mocno w gadzim uścisku.
- Chodzicie po smoczej ziemi, mojej ziemi - usłyszeli ciemny głos. Zmieszani wpatrzyli się w węża. Czy te stworzenie właśnie coś do nich powiedziało? Gad wysunął swój czarny język i syknął opluwając ich swoją śliną. Wszyscy przymknęli oczy, ale ucierpiała tylko cała twarz Eryka i ubrania Rivera, które teraz przemokły od dziwnego śluzu. Elf od razu potrząsnął głową próbując pozbyć się śliny ze swojej twarzy, nie chciał by wpadła mu do oczu, albo też do ust. Wolał ochlapać trochę Rivera.
- Świetnie... - powiedział sarkastycznie elf otwierając lekko oczy.
- Nie wiedzieliśmy, że to jest smocza ziemia, w sumie to my chyba się zgubiliśmy... - uśmiechnęła się do węża krzywo Dagie.
- Za to możecie obwiniać tylko swoją głupotę - zaśmiał się ciemny głos.
Gad otworzył szeroko swoją paszczę. Dopiero teraz mogli zobaczyć dwa wielkie kły na samym przodzie pyska. Ogonem przenosił ich powoli do swoich ust, i w ostatniej chwili, gdy gad już chciał zamknąć paszczę, by za chwilę połknąć ich w całości, blondyn krzyknął:
- Czekaj, jesteśmy żywiołami!
Wąż wyciągnął ich z wnętrza swoich ust. Pomachał językiem przed twarzami ich czwórki. Powoli zamknął pysk i odłożył ich z powrotem na piasek, choć raczej dokładniej mówiąc, rzucił nimi o ziemię.
- Pachniecie Eterem - odrzekł, - i głupotą.
- Skąd wiedziałeś, że to zadziała? - zapytała cicho Dagie Eryka, który wycierał ubraniami swoją twarz. W końcu miał szansę zmyć z siebie gadzią ślinę. Gdy skończył, spojrzał z podniesionymi brwiami na Otisa, który nagle za nim stanął i przywarł do jego pleców jak do słupa.
- To Nachash - odparł. Po raz pierwszy w życiu był wdzięczny Kahlen za to, że czytała o smokach w jego pracowni. Oraz wdzięczny samemu sobie, że słuchał, gdy Akhet opowiadał o tym jak bardzo smoki lubią żywioły. - Domyśliłem się, gdy powiedział, że jesteśmy na smoczej ziemi, czyli ich ziemi.
- Nachash? - Zmarszczyła brwi.
- Nachash, czwarty smok i piąty władca Ebvolatu - wyprostował się gad patrząc na nich z góry. Rozłożył swoje białe skrzydła zasłaniając wielki księżyc za sobą. Za chwilę wąż upadł na ziemię. Leżał z powrotem na piasku przyglądając się im swoimi ognistymi oczami. - Nie wiem jak wam to powiedzieć, ale idziecie w złym kierunku. Ri jest w tamtą stronę. - Wskazał końcówką swojego ogona drogę i w tym samym momencie syknął opluwając piasek pod sobą i łysą głowę Eryka. Dagie, podobnie jak River, chciała zapytać skąd wie, że idą do Ri, ale gad kontynuował, nie robiąc sobie przerwy. - Jesteście częścią serca Eteru, dlatego zdradzę wam mały sekret. Macie więcej pomocników, niż myślicie, dlatego zaufajcie losowi i nie cofajcie się dopóki nie dokończycie tego co macie - spojrzał na kitsune. - Jeszcze taka mała minimalna rada dla was, nigdy już tu nie przychodźcie, na moją ziemię, bo następnym razem was połknę w całości. Nie znoszę być miły dla nieproszonych gości.
Wąż rzucił się głową w piasek i w kilka sekund pogrzebał się. Nie było widać po jego niebieskich łuskach już żadnego śladu.
- Wynośmy się stąd - mruknął Eryk próbując dłonią zdjąć cały śluz z głowy. Gdy już stąd sobie pójdą będzie musiał umyć głowę i twarz. Otis odczepił się się od dwumetrowca i stanął obok Dagie.
- Wolałbym się najpierw przebrać - powiedział niepewnie River. Trzymał swoją koszulkę jak najdalej od swojej klatki piersiowej. Nie chciał by ta mokra szmata od gadziej śliny przylegała do jego ciała.
- Nie na smoczej ziemi - odpowiedział mu chłopak. - Później.
________________________________________________________________________________
Buhahahaha kocham Nachasha, ma genialny charakater, bo jest taki wredny i szczery lel
I nie ma jak zacząć ten nowy rok poznając piątego władcę i czytając o oplutych bohaterach tej książki.... pytania do postaci będą znowu na odwal robione, bo ja już szczerze nie wiem jakich odpowiedzi od was szukam i niektórzy nadal mi nie odpowiedzili w poprzednich rozdziałach.... tak mówię o tobie, ale wybaczam, bo jestem wypełniony miłością czyli wielką cierpliwością która ma wszystko w dupie. Ekhem Ekhem pytania:
1. Co myślisz o tym cudownym pustynnym spotkaniu ze Nachaschem?
2. Czy zgadzasz się, że ta laska w masce mogła być nowym żywiołem snu? (mój ukryty śmiech żałosności w tle)
3. Co ta postać ma do powiedzenia na inne tematy? np. Klejący się Otis do Eryka, opluty River i Eryk, sny innych postaci, i cokolwiek innego
4. Co ty masz mi dopowiedzenia o pisaniu twoją postacią w tym rozdziale? (Arcus też może dołączyć do tego pytania jeżeli ma ochotę, tak samo jak do pytania 3, jeżeli ma ochotę)
5. W następnym rozdziale ze tą grupą, rozdział będzie w Ri i jestem ciekaw kto by weszedł do środka tajmniejczego posągu która ma kilka tysięcy lat i do którego można wejść gdzie pradopodbnie nic wam się nie stanie? (Tylko mekonie może się domyśleć co mam na myśli bo jej spoilerowałem na święta)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro