Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#1 Dzień Jubilata

Nad głową osłaniały ją od słońca w większości zielone liście, tylko między niektórymi padały promienie słońca na jej bladą twarz, też idealnie na jej zeszyt. Rudowłosa oparta o grubą gałąź, mazała w rysowniku szkic gąsienicy jedzącej liść na jej kolanie. Już się ponownie nauczyła po spotkaniu ze Ebvolaskim dzikiem, że większość stworzeń tutaj jest nie groźna, a wręcz przyjazna. Czasami ją zadziwiało, jak robaki mogą być przy niej tak bardzo zrelaksowane.

Po chwili dziewczyna poczuła wyraźny dotyk na swoim ramieniu. Przestraszona, mimo że znała już dobrze ten rytuał, wypuściła zeszyt i ołówek ze ręki rzucając przedmioty w dwie różne strony. Przynajmniej sama nie spadła z drzewa, jak za pierwszym razem, gdy ją przestraszył. No bo oczywiście nikt inny, jak tylko Otis, by się w taki sposób nie zakradł na jej sekretne drzewo samotności.

- Otis - przewróciła oczami. W tym samym czasie, gdy chłopak wspiął się na gałąź obok niej, dziewczyna użyła swojego żywiołu grawitacji by przyciągnąć opuszczony zeszyt powrotem do ręki. Przy okazji z zeszytem przyleciało parę liści i mniejszych gałęzi. Jeszcze nie potrafiła dokładnie kontrolować swojego żywiołu. Choć kontrolowała go już lepiej niż miesiąc temu, wtedy wspólnie z tym co chciała podnieść wyrwała również ziemię. Dziś na jej nieszczęście, zgubiła ze swojego zielonego spojrzenia ołówek, którym szkicowała swojego modela. Czemu na jej nie szczęście? Nie widząc, gdzie jest przedmiot, nie mogła go podnieść żywiołem grawitacji. - Nie wiem, gdzie jest mój ołówek, znowu - westchnęła.

- Trzymaj. - Otis uśmiechnął się do niej, pokazując dziewczynie swoje białe, ostre kły i wyciągnął z kieszeni inny ołówek, wyglądał na jeszcze nie używany.

- Dzięki. - Dziewczyna zaraz wróciła do swojego zeszytu i szkicowania gąsienicy, która jakimś cudem nie spadła. - Rysuję dziś gąsienice Roseflya, czyli gąsienice która definitywnie zostanie różowym motylem, co widać po ubarwieniu. Po raz pierwszy spotkałam tak młodą gąsienice i co ciekawe, jeszcze nie ma czółek, tylko zamiast tego dwie kropki na ich miejscu.

- Fajnie - odpowiedział jej. Po chwili przypatrywania się temu co robi, odchylił głowę do tyłu odpoczywając w cieniu koron. Od rana świeciło słońce i nie było na niebie ani jednej chmury, dlatego miło było usiąść na drzewie, gdzie ledwo co dobiegały promienie światła. Chłopak szczerze nie rozumiał jak Dagie mogła siedzieć na długi rękaw, kiedy on sam musiał założyć dzisiaj czarną koszulkę, spodenki i jeszcze zrobić kilka dodatkowych dziur w swoich ubraniach.

- Dziś wraca River... na chwilę - powiedziała po chwili rudowłosa nie przerywając czynności szkicowania robaka do swojej charakterystyki motyli. - Choć nie będzie tu raczej długo, nie mogę się doczekać, by go znowu zobaczyć. Zrobiłam też dla niego prezent. - Uśmiechnęła się lekko. - Ostatnio, gdy tu był, dużo rysował, więc pomyślałam, że dam mu specjalny szkicownik. Wydaje mi się, że polubi mój prezent, bo tu nie znajdziesz raczej kolorowych szkicowników - westchnęła kończąc tym samym swój monolog. Choć się cieszyła na przyjazd Rivera, jej relacja z chłopakiem zmieniła się od czasu ceremonii i na pewno osłabła. Z jakiegoś powodu czuła, że nie są już tak blisko jak na początku misji. Aktualnie w ogóle go nie widywała, gdyż on pływa łodzią na statku Dinga razem z Appy i jej nowym zwierzęciem.

Rudowłosa poprawiła jedną dłonią loki wpadające jej na twarz i spojrzała na relaksującego się ciemnowłosego obok. Kiedy ona wcale się nie zmieniła, inni definitywnie wyglądają inaczej. Nie tylko przez swoją rasę, ale również normalnie. Otis na przykład miał wcześniej włosy podzielone na pół z czarnego na jaskrawozielony. Teraz naturalny kolor przybrał na intensywności, a kolorowe końcówki wyblakły. Do tego zapuścił je, jedynie boki obcinając na krótko nożem. Nadal było widać skaleczenia na jego uchu po tym zabiegu i wszyscy byli pewni, że zostaną mu blizny. Prócz tego pojawiły mu się kły, z racji bycia wampirem. A Dagie? Jedynie nogi nabrały mięśni od spacerów, biegów i innych podróży, a włosy urosły jej parę centymetrów. Ani jej rasa się nie zmieniła, ani jej zwyczajny wygląd. Wszyscy wyglądają teraz inaczej, a ona wciąż tak samo, przez co czuła, że choć potrafi ułożyć sobie tutaj życie, trudniej jest jej się do niego przystosować w porównaniu do innych.

- A ty, Otis? Coś dla niego masz, oprócz niespodzianki swojej nowej fryzury? - zapytała niespodziewanie, na co chłopak otworzył oczy nic nie odpowiadając. Wyglądał trochę na skupionego. - Nie masz niczego, co nie?

- Mam. - Przeczesał włosy dłonią. - Planowałem kupić mu dzisiaj ołówki na targu. Ty szkicownik, żeby miał na czym rysować, ja ołówki, by miał czym rysować.

- Wow - zaśmiała się. - Co za zbieg zdarzeń, że nasze prezenty tak do siebie pasują. Będę udawać, że nie wiem, że wymyśliłeś to przed chwilą.

- Przejdę się potem po targu i kupię mu ołówki, zanim przypłynie - odparł wzruszając ramionami. Trochę nie rozumiał czemu urodziny nadal były tutaj nazywane urodzinami, jeżeli nie żyją i czemu nadal trzymają się kalendarza daty swoich urodzin. Dużo rzeczy jeszcze nie potrafił zrozumieć, na przykład konceptu dzieci w tym świecie. Jeżeli oni zmarli by tu przyjść, to jak się rodzą tu dzieci? Mimo nierozumienia, nie znaczyło to dla niego, że nie będzie świętować pierwszych trzech miesięcy śmierci Rivera. Po prostu spędzał tyle czasu na obserwacji mieszkańców, że za każdym razem zapominał pomyśleć nad prezentem dla ich lisiego demona miłości, czyli też po prostu Rivera.

- Powiedz mi, że przynajmniej Eryk pamiętał o prezencie. Nie widywałam go często przez ostatni miesiąc i nie przyszło mi do głowy, że będę musiała wam o nim przypomnieć, a też mógł zapomnieć, jako że ostatnio spędza dużo czasu na swoich eksperymentach.

- Na pewno ma - odpowiedział pewny swoich słów Otis, jednak po chwili namysłu trochę w nie zwątpił. - Chyba ma.

- No cóż, dowiemy się jedynie, kiedy przyjdzie co do czego.

***

Mulatka przewróciła kolejną stronę książki o smokach, po czym zerknęła spod niej na Eryka przykręcającego w skupieniu śrubkę. Słyszała parę tygodni temu od Dagie, że chłopak podobno pracuje nad tym, by urzeczywistnić technologię w tym świecie, jako że ma żywioł elektryczności. Nie myślała oczywiście, że on tak na serio, ale była ciekawa, więc od tego czasu przesiadywała częściej u niego. Parę dni temu udało mu się uruchomić mini prototyp chodzącego robocika, więc teraz była naprawdę zainteresowana co z tego wyjdzie.

- Gdybyś zdjął kaptur, byłoby ci wygodniej i by może udało ci się w końcu coś zrobić - wymamrotała widząc jak co chwilę poprawiał przykrycie głowy.

- Miło, że zwracasz mi na to uwagę, ale szybciej bym skończył, gdybyś nie przebywała u mnie tak często w gościach - odparł przewracając oczami. - Co się stało ze Akhetem, Orsonem, Otisem, Dagie czy kimkolwiek innym? Nie możesz im zajmować głowy swoimi komentarzami?

- Dagie i Otis gdzieś zniknęli, jak zawsze. A Akhet zajmuje się swoją ciężarną żoną i teraz, przez to wszystko co się dzieje, tym bardziej nie ma na mnie czasu. A kiedy Mora ma dużo na głowie, Akhet też ma, bo jako dobry mąż nie chce zostawiać jej z wszystkim samej. A Orsona opiekunką nie jestem, by z nim przesiadywać i bawić się z ulicznymi kotami, czy coś - wytłumaczyła. - No i jeszcze, Recillie wróciła z patrolu. Więc na pewno dziś nie spotkam Akheta przed wami.

- Recillie wróciła? Jak miło będzie usłyszeć kolejne złe wiadomości - powiedział do niej z sarkazmem. Oczywiście każdy by się z nim zgodził w tej drużynie. Zawsze, gdy żywioł Lodu wracał, były same nowe misje do wykonania. Ostatnio musiał walnąć piorunem przeciwną drużynę. Czasami jest też ich więcej w przeciwnej grupie, ale bierze wtedy ze sobą Otisa i czasami Dagie i jakoś sobie radzą. Czasami Kahlen też walczy, ale tylko wspólnie z Akhetem. Jako żywioł lavy i ognia są bardzo gorącym składem.

- Ta, miło.

Czarnowłosa spojrzała na chwilę przez okno swoimi ciemnymi oczami. Jej wzrok od razu natrafił na idącego chłopaka kitsune wspólnie z Appy i Dingiem. Ze westchnieniem zamknęła książkę i wstała z fotela, na którym siedziała. Choć niechętnie to robiła, wiedziała, że powinna przywitać chłopaka który uciekł na morze.

- Lisi jubilat już jest - powiedziała zmęczona do blondyna.

- Lisi jubilat? - zmarszczył brwi, już miał czekać aż mu odpowie, kiedy to sam się domyślił o kogo mogło jej chodzić. - River przyjechał?

- Wow, jaki inteligentny.

***

- River! - Uśmiechnęła się Dagie biegnąc w kierunku chłopaka. Oczywiście on też się zmienił przez nową rasę, był przecież Kitsune. Oprócz lisich uszu i jednego ogona, jego włosy nabrały naturalnie rudy kolor. Również podcinał sobie sam włosy nożyczkami, więc za każdym razem, gdy tu przypływał, jego kręcona fryzura zmieniała wygląd.

Dagie już miała objąć swojego kolegę na przywitanie, kiedy zauważyła... żółtego królika w jego ramionach. Zwierzę miało na czubku głowy czarny róg niczym jednorożec i ciemne paski wzdłuż grzbietu.

- O, co to za stworzenie? - zapytała przyglądając się królikowi. Jest w Ebvolacie już ponad trzy miesiące, a jeszcze nie widziała takiego królika.

- Miniturka Almiraja, Ding kupił mi go parę tygodni temu na urodziny. Nazwałem nią Neptune, to romańskie imię Posejdona - powiedział spokojnie zerkając na chwilę na swoje stworzenie.

- O, urocza. Jako że ma imię po Posejdonie, musi być prawdziwą boginią wód - zaśmiała się Dagie, po czym zerknęła na Ammita. Ammit był mieszanką lwa, hipopotama i krokodyla. Wyglądał dokładnie jak krokodyl z grzywą, trochę z kształtem przednich nóg lwa i sierścią na brzuchu. Tylne nogi podobno podobne do hipopotama, ale nie znała się, więc nie będzie mówić, że nie. W każdym razie głowa, grzbiet i ogon należały do krokodyla, dlatego przypominało jej to bardziej mieszankę lwa i tego gada. - Czy nie boicie się, że zwierzę Appy zje twojego królika?

- Nie, przyjaźnią się. Ammit jeszcze nie próbował jej zjeść - wytłumaczył jej krótko chłopak, po czym podrapał swoje zwierzę za klapniętym uchem.

- Mmhmm - mruknęła Appy pociągając za koszulkę swojego starszego brata.

- No tak. Ammity jedzą głównie ryby, czasami też mniejsze ptaki. Gdyby nawet próbował zjeść Neptune, by ona na pewno przybiła mu jego grubą skórę rogiem zanim ten by zdążył spróbować choć kawałka jej mięsa. Almiraje są proste do oswojenia, ale potrafią się bronić, są przecież ze dżungli Rral gdzie wszędzie można spotkać drapieżniki - wytłumaczył jej Ding i przy okazji stojącemu obok Otisowi.

- Słyszę, że niezłe ziółko z tej Neptune - odparła.- W każdym razie wesołych urodzin dziewiętnastolatku. Ja i Otis kupiliśmy dla ciebie prezenty urodzinowe.

- Tak, szczęśliwych urodzin - wampir podał mu przedmioty. - Różowy szkicownik od Dagie, ołówki ode mnie.

- Dziękuję, już kończy się miejsce w moim szkicowniku więc przyda się na pewno nowy i ładniejszy i też zapasowe ołówki.

- Wiedziałem, że ta pomarańczowa postać musi być nikim innym niż naszym Riverem - przywitał się Eryk podchodząc do nich z Kahlen. Nadal na głowie miał założony kaptur chowający dzisiaj jego blond włosy dosięgające już mu do ramion i elfie uszy ze srebrnymi kolczykami. Kolczyki zwisały między czubkiem jego uszów i dolną częścią. Też jako elf na pewno bez wątpienia przewyższał wszystkich w tej grupie. Podchodząc bliżej Eryk i Kahlen, spojrzeli ze twarzy chłopaka, na żółtego królika którego trzymał. - Fajny królik, gdybym wiedział kupiłbym coś dla niego.

- Nie byłoby trzeba, ale dziękuję za myśl.

- Taaa...... JA i Eryk, też ORSON I AKHET przygotowaliśmy dla ciebie ciasto urodzinowe - powiedziała Kahlen podkreślając wyraźnie wszystkie imiona oprócz Eryka. Oczywiście chłopak zauważył to i choć zignorował ją uśmiechając się ciągle do Rivera, nie mógł uwierzyć, że dziewczyna już nie mogła sobie darować. A czemu podkreśliła wszystkich imiona, tylko nie Eryka? Bo przed chwilą widząc Rivera sobie przypomniał elf, że to już dzisiaj chłopak kończy dziewiętnaście lat i oczywiście jeszcze nie kupił mu żadnego prezentu, więc miła Kahlen zgodziła się by dołączyć Eryka do listy kucharzy. Nie chciała słyszeć jego marudzenia, więc żeby się zamknął zrobiła to co musiała, choć niechętnie.

Mulatka, jak większość, również zmieniła swój wygląd. Nie tylko miała żywioł lawy, ale została żywiołkiem lawy. Jej jasne, wcześniej farbowane włosy, były teraz koloru jej naturalnej czarni i sięgały już do końca obojczyków. Po jej ciele rozchodziły się też różne linie, które płynęły po jej ciele prawdziwą lawą.

***

- Och, miło was znowu widzieć. Widzę, że wszyscy już się zebrali. - Uśmiechnęła się do nich Mora wchodząc do środka wspólnie z Akhetem. Białowłosa miała upięte włosy w gruby warkocz i jak zawsze chowała w nich pięknie pachnące kwiaty. - Gratuluję twoich dziewiętnastych urodzin, River. Jak tam spędzasz czas na morzu?

- Jest ok, spokojnie i ładnie... - odpowiedział kobiecie. Zapewne przez to, że kontynuowali rozmowę, też nikt nie zauważył jak chłopak zamknął na chwilę oczy ze namysłem próby zrelaksowania się w ich otoczeniu. Oczywiście wiedział, że Mora za chwilę podzieli się jakąś ciekawą wiadomością, tym bardziej mógł się domyśleć, gdy usłyszał gwizdanie, które było głośniejsze im osoba zbliżała się do nich.

Recillie, dziewczyna, która wróciła z patrolu, była jedynie trochę wyższa od Dagie, dokładnie o cztery centymetry wyższa. To, co było w niej ciekawe to rasa, była harpią czarnego łabędzia. Od kolan w dół ma czarne łabędzie nogi, czasami wyglądały jakby były patykami, co bywało trochę zabawne dla innych. Wzwyż aż do pasa nogi były całe pokryte w czarnych piórach, a z tyłu wyrastał krótki, spiczasty ogon, który przy rozłożeniu wyglądał jak wachlarz podczas lotu. Na plecach miała dwa puszyste czarne skrzydła. A na co dzień zawsze stara się wiązać włosy kreatywnie, codziennie inaczej niż w całym tym tygodniu. Dziś jak widać, postanowiła upiąć je dwiema spinkami czerwonych kokard na bokach swoich rozpuszczonych włosów, by czarne kosmyki nie opadały jej na twarz. Dosyć zwyczajnie jak na nią, ale pewnie była zmęczona po locie.

Recillie weszła do środka i bez wahania rozejrzała się po pomieszczeniu swoimi ciemnymi oczami. Miała siedemnaście lat i należała do ich drużyny jako żywioł lodu. Była jedyną z nowych, która ich nie zdradziła. Wcześniej byli jeszcze żywioł ziemi i snu. Felecity, która była siostrą bliźniaczką małego Orsona i Aris, troll, zostali zabici miesiąc temu. Pewnie dopiero tydzień temu przebudził się całkowicie żywioł nowych nosicieli, więc niedługo prawdopodobnie mieli się dowiedzieć, kto przejął moce ich dawnych towarzyszy. Ich żywioły przecież zostały przejęte przez przeciwną drużynę, Hisaina króla Ebvolatu, więc zgadują, że ktoś nowy dołączy do przeciwnej drużyny.

- River!? River, River, River! - Recillie szybko podeszła do chłopaka, tak by stanąć idealnie naprzeciwko niego i spojrzeć mu prosto w oczy. - Kolego ty mój, masz dzisiaj urodziny, więc pomyślałam, że wyjątkowo dzisiaj... dam ci komplement! Zawsze chwalę siebie, swoją piękną cerę, cudowne oczy, które wyglądają jak tysiąc gwiazd i czarne dobrze zadbane skrzydła, które są wyjątkowo miękkie. - Rozmarzyła się na myśl jak wygląda, ale kiedy z powrotem natrafiła na oczy Rivera, przypomniała sobie do czego dążyła. - Więc dziś chcę powiedzieć, że lubię twoje szare oczy, kształtem przypominają mi moje.

- Dziękuję, też lubię twoje oczy. - Kiwnął do niej głową niepewnie się uśmiechając. Tak naprawdę widywał ją dosyć często, jako, że zagląda czasami do nich na łódź, ale dużo nie rozmawiają, więc to dosyć dziwne, gdy patrzyła teraz prosto w jego oczy z tak bliska.

- No wiem, są cudowne! Dziękuję - odsunęła się ze ekscytacją łapiąc się za swoje zarumienione policzki.

- Nie myślałem, że kiedykolwiek usłyszę jak Recillie obdarza kogoś komplementem – powiedział rozbawiony Ding. Był naprawdę zaskoczony i nie był jedynym, który zaskoczył się prezentem urodzinowym od łabędzicy. Odkąd się znali, Recillie po raz pierwszy skomplementowała kogoś innego niż samą siebie, choć trudno stwierdzić, czy jednak ten komplement do Rivera nie był trochę dla niej samej.

- Czekajcie tylko do swoich urodzin, wtedy też zostaniecie wszyscy ode mnie komplement. - Skrzyżowała ręce na piersi śmiejąc się. - Ej, właśnie kto następny ma urodziny? Muszę się przygotować i zacząć myśleć nad tym, co w was lubię.

- Dagie ma listę dat naszych urodzin - odparła Kahlen zerkając na rudowłosą.

- Cóż, bym musiała sprawdzić, gdy wrócę, bo nie noszę jej przy sobie i zapisałam wszystko na kalendarzu - odparła. - Ale teraz nie przejmujmy się tym, kto będzie następny, dziś jest wyjątkowy dzień Rivera.

- No tak – powiedziała przypominając sobie. - Wiecie, wróciłam z patrolu i muszę się z wami podzielić nowymi informacjami.

- To ja może wyjdę, a wy sobie wszystko ustalcie i porozmawiajcie. Gdybyście mnie potrzebowali, będę na korytarzu. - Rudowłosy wstał ze krzesła i wziął do ręki Neptunę by zaraz wyjść ze pokoju, jednak Mora zatrzymała go w ostatniej chwili.

- Poczekaj River, wiem, że nie masz ochoty uczestniczyć w misjach, ale przynajmniej posłuchaj i usiądź - westchnęła królowa. Po chwili zastanawiania się, czy naprawdę miał na to ochotę i siłę, trochę niepewnie i zarazem niechętnie usiadł powrotem między Dingiem a Erykiem.

- No więc musimy znaleźć więcej sojuszników w mieszkańcach Ebvolatu. Król Hisain już przejął sześć miejsc, Tomę, Alal, Mont, Nakę, Dom i Sal. My mamy jednie Enden, Amraf i Azi - odparła harpia. - Jeżeli więcej miejsc zacznie się buntować przeciwko nam z powodu, że nas nie znają, będzie większa szansa, że Hisain przyjmie wszystkie żywioły.

- A jeżeli je przyjmie, będzie miał wiedzę i moc by tworzyć i niszczyć. Wtedy na pewno zniszczy wszystkie inne planety, które nie są jego, zabijając przy okazji mieszkańców tych planet - przypomniała im królowa, dlaczego ich misje są takie ważne. - Więc jeżeli rozumiecie, chcę was wysłać ze małą misją zaprzyjaźnienia się.

- Ja jako harpia czarnego łabędzia polecę do Axis. To podniebna wioska. Nie byłam tam od dawna, więc się zobaczy czy Kathe już tam porazrabiał - westchnęła cicho do siebie Recillie. Kathe był trzynastolatkiem ze żywiołem gwiazdozbioru. Jest harpią, więc oczywiście wychował się w Axis. Nie wie dokładnie jak mógłby tam dogadać się z innymi harpiami, bo jest to dość zamknięta w sobie rasa. Dbają tylko o własne pióra i pióra które znają od młodości. Sama nie wie jakby miała się ugadać z innymi w Axis, dlatego boji się, że może je to utrudnić trochę misję.

- Tak. Rivera chcę wysłać do Onku zanim demonica Wanzie to ogarnie, tam mieszka wiele ras Kitsune i powinieneś się z nimi dogadać, ale tam mieszkają również inne demony, więc trzeba się pośpieszyć. Jeśli nie chcesz, zrozumiem - odparła krótko, po czym spojrzała na resztę towarzyszy. - Otisa chcę wysłać do Zoom, jako że jedna trzecia populacji tam, to wampiry. Powinieneś tam na siebie uważać, bo w Zoom nie ma zasad, żadnych. Do Noon chcę wysłać Eryka, jest tam dużo wróżek i jako elf powinieneś się z nimi dogadać. Mogą być wredne, ale bądź uroczy i głupkowaty i nie przejmuj się tym. A do Ri chcę wysłać Dagie, dużo krasnoludów, małe miejsce i szybko pójdzie. Jak chcecie możecie iść w czwórkę czy trójkę razem, bo wszystkie te cztery miejsca są obok siebie. Do Rral chcę wysłać Orsona, Akheta i Kahlen, bo to dosyć niebezpieczne miejsce i powinni się trzymać razem, gdyby wpadli na coś dzikiego.

- Ja już się zgodziłem pójść do Rral, więc jesteśmy ciekaw, co wy o tym myślicie. Pamiętajcie, że nie zmuszamy was do niczego i jak będziecie chcieli zostać, na pewno przyda się pomoc tutaj w Enden, ale również w Amrafie i Azi, gdzie jest akurat teraz Woren z Blue. Appy też zostaje i będzie pilnować tych trzech miejsc, ale gdyby nas zaatakowano warto mieć kogoś pod nosem, więc nie widzimy problemu - wytłumaczył im jeszcze Akhet. Oczywiście cała ich grupa była świadoma, że mieli wybór mimo obowiązków żywiołów, ale zawsze Akhet ich upewniał, tym bardziej wtedy, gdy Mora już miała zaplanowany cały plan kto, co i jak.

________________________________________________________________________________

Hei! Więc już wspomniałem parę nowych postaci, dokładnie Hisaina (Król i część żywiołu eteru), Recillie (Harpia i żywioł lodu), Kathe (Pół-ptak i pół-człowiek i żywioł gwiazdozbiór). Jeszcze jest wiele postaci w przeciwnej drużynie, które niedługo poznacie. Pewnie już ktoś ze was zauważył, że coś nie tak zrobiłem z opisem np.wyglądu Eryka, proszę się nie przejmować haha A teraz pytania do osób uczestniczących w zapisach i ich oc (Kahlen, Eryk, River, Otis, Dagie)!

1. Co myślicie o planie królowej Mory? Zgodzicie się podróżować i spróbować znaleźć sojuszników w mieszkańcach? Będzie podróżować ze innymi czy też sami? Chcecie coś zmienić w tym planie? Wolicie może pójść do Azi (gdzie jest aktualnie Woren, Blue, Ori, Kallen, Yin i Yang) i do Amraf (krasnoludki), by sprawdzić, czy wszystko jest tam ok? Czy wolicie zostać w Enden?
2. Jakieś inne myśli?
3. Czy powinien coś brać pod uwagę pisząc waszymi postaciami w następnych rozdziałach?
4. Kto chce mieć następny urodziny? XD Planuję zmieścić jeszcze jedne w tym tomie, bardzo chcę zmieścić jeszcze jedne urodziny w tym tomie, więc proszę jak ktoś chce niech mówi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro