#19 Grzybowy Problem?
Eryk szedł leśną ścieżką. Nie zatrzymywał się ani na sekundę. Miał nadzieję, że idąc do przodu w końcu kogoś spotkają. Miał nadzieję, że jeżeli kogoś spotkają to tylko wróżki.
Dagie też szła. Szła za prowadzącym chłopakiem, ale zamiast skupiać się na znalezieniu jakieś osoby, rozglądała się dookoła. Pokochała te miejsce. Wszystkie te światła docierające do jej siatkówki sprawiały, że od razu chciała brać do ręki notatnik... ale nie wyglądało jakby miała okazję zatrzymać się i podziwiać to miejsce.
Nic dziwnego, że Dagie była oczarowana. Noon było często opisywane jako magiczny las, bo było to miejsce które po prostu zachwycało swoją przyrodą; Duże drzewa z zwisającymi pędami. Liście tych pędów były niebieskie niczym cisza i spokój, której wielu szukało. Z ziemi wyrastały ogromne grzyby o przeróżnych barwach. Również kwiaty były tu ogromne. A jako że były tutaj duże drzewa, zamieszkiwały w Noon duże ptaki. Jednym z nich był ptak z rzędu griffin, zwany Ziz. Te stworzenia były gryffami z tylnim tułowiem kota, głową orła, stojącymi uszami, pierzastym przodem i czerwonymi skrzydłami zamiast łap na przodzie. Było tu wiele innych zwierząt i każde z nich mijało Dagie i Eryka, jakby wcale ich nie zauważali.
Niespodziewanie z białego krzaka wyskoczyły małe muchomorki, które zmusiły elfa do zatrzymania się. Przebiegły szybko przed Erykiem nawet nie odwracając się za siebie. Powód był prosty, gonił ich drapieżnik. Z tego samego białego krzaka wyskoczył ketnoon. Był to niebieski kot w czarne łaty i z trzema głowami. Środkowa głowa miała piękną czerwoną grzywę. Zakończenie długiego ogona było czerwonym puchatym kłębkiem sierści. To nie był jeszcze koniec rzędu gonienia. Bo przez krzaki przebiegła nieznana im osoba. Było unikalnej rasy, która zdziwiła tak samo bardzo Eryka, jak i Dagie. Myśleli, że w Ebvolacie nic ani nikt nie jest w stanie ich zaskoczyć... to było do czasu, aż zobaczyli humanoidalnego grzyba.
Naprawdę przypominało im grzyba; Jasnobrązowa skóra. Skórka okrągłego kapelusza na jeno głowie, była trochę ciemniejszego brązu. Patrzyło się na nich czarnymi tęczówkami. Poza tym było bardzo wysoko, prawie dorównywało elfowi.
- Zły ketnoon!
Niebinarny potknął się o gałęź przebiegając przez ścieżkę i spadł prosto na swoją twarz. Inni zawsze mówili, że było niezdarno, ale ono sądziło, że było po prostu znienawidzony przez tutejsze patyki. Jakiego pecha trzeba mieć by zawsze potknąć się nawet o najmniejsze gałązki?
- Nie no! Ucieknie mi! - jęknąło.
Dagie szybko dogoniła Eryka, chcąc zobaczyć co się stało. Na jej twarzy można było wyczytać zmartwienie, jak i zainteresowanie. Współczuła nieznajomej istotcie, dlatego chciała się upewnić, że jest cało i zdrów. Ale definitywnie najbardziej czuła ciekawość, jak nigdy przedtem była zaciekawiona nową osobą.
- Nic ci nie jest? - zapytał Eryk, jako że był najbliżej i że niebinarno potknęło się przed nim.
- Nic mi nie jest - westchnąło zerkając na obcych. Podniósło się z ziemi. - To u mnie normalne, zawsze muszę się potykać o te głupie gałęzie. - Kopnęło zirytowano gałązkę.
- Nie musisz chyba aż tak się denerwować - stwierdził Eryk.
- Nie rozumiesz! Ketnoon za chwilę złapie jakiegoś muchomorka i zabije. Uciekł mi, przez to, że upadłom akkurat teraz. Teraz jakiś muchomorek zapłaci za mój upadek życiem.
- Och.. - Eryk zerknął ukradkiem na Dagie, licząc, że ona coś powie. Zawsze była lepsza w pokazywaniu zrozumienia innym, dlatego tak wiele osób ją lubiło.
- Jeżeli w tej chwili pójdziemy lasem, może zdołamy znaleźć.. kotnoona zanim złapie muchomorki. Ja i Eryk chętnie ci pomożemy.
Niebinarny podrapał się po ręcę zastanawiając się nad jej propozycją. Odwróciło na chwilę wzrok od dziewczyny i spojrzało daleko w las. Nie było aż tak tego pewien. Dobrze wiedziało, że już ketnoon zajadał się swoim podwieczorkiem. Czuło to.
- Nie, nie trzeba - westchnęło. Było już na to za późno. - Ale dziękuję, to miłe z waszej strony.
Erykowi ulżyło. Chciał trochę przedłużyć czas by się lepiej przygotować zanim spotka się z wróżkami, ale nie aż tak, żeby ganiać za kotem w lesie.
- Nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się.
Oczy elfa i istoty spotkały się na moment, więc Eryk uśmiechnął się do niego lekko. Był to najprzyjaźniejszy uśmiech jaki potrafił zrobić do obcej osoby.
- Jesteśmy właśnie w drodze do wróżek, ale nie wiemy gdzie możemy je znaleźć. Możesz nam pomóc?
- Dzieci Klontów i wróżki nie dogadują się ze sobą nawzajem, więc chyba nie za bardzo mogę pomóc...
- Kim są dzieci Klontów? - zapytał z podniesionymi brwiami.
- Ja jestem dzieckiem Klonta - wytłumaczyło.
- Czemu się nie dogadujecie z wróżkami? - dopytała Dagie. Była ciekawa tej historii, i kto wie, ta informacja może się przydać Erykowi gdy spotkają się z tą rasą.
- Wróżki są dla nas wielkim problem, bo krzywdzą Klonty. Nie raz znajdujemy na nich różne napisy, wydłupane nożami, właśnie przez wróżki. Próbujemy im tłumaczyć, że grzyby czują, ale wcale tego nie rozumieją... a dokładnie mówiąc, ich to nie obchodzi. Klonty jako gigantyczne grzyby rozróżniają dotyk delikatny od brutalnego i często reagują na nie odmiennie. Niektóre krzywdzone klonty przestają świecić w nocy, inne nadal świecą, ale odkochują się. To sprawia, że rodzi się mniej dzieci Klontów. Już jest nas niewielu.
- To straszne - zareagowała Dagie. Kto by robił takie coś? To nie tylko brak szacunku do przyrody, ale równierz innej rasy. Była pewna, że wróżki są blisko z tutejszą przyrodą, ale rzeczywistość jest widocznie inna.
- No wiem! Innym problemem są równierz ketnoony należace do wróżek. Muchomorki, często umierają z rąk tych kotów, ale oczywiście wróżki nie widzą w tym żadnego problemu. Nazywają to czymś naturalnym, bo drapieżniki od zawsze polują na mniejsze pożywienie. Poprostu ignorują sprawę choć wskazujemy im na nią palcem.
- Nie dziwi mnie, że się nie dogadujecie. Definitywnie trzeba porozmawiać z wróżkami- Sama z siebie przestała mówić. Nie miała pojęcia o czym myślała. Gdyby pomogli dzieciom Klontów, wróżki raczej nie byłyby zadowolone.
- Dagie. Porozmawiajmy trochę na boku - Machnął głową, na znak by dziewczyna poszła za nim kawałek dalej. Ze skrzyżowanymi rękama spojrzał na nią z góry. - Wiem co myślisz i ani waż mi się to robić. To w niczym nam nie pomoże.
- Nie wiesz co myślę.
Dagie również krzyżowała ręce.
- Chcesz pomóc tym grzybowym istotom.
- Może i tak.
- Nie możesz tego zrobić.
- No wiem, ale nie możemy tak poprostu zignorować tego grzybowego problemu!
- Klontowego! - poprawiło ich w tle. Oboje od razu spojrzeli na niego, na co zaregowało odwracając wzrok. Pomału zaczęło się odsuwać od żywiołów. - Przepraszam, mnie tu nie ma. Rozmawiajcie dalej.
- Musimy zignorować ich problem, bo przeszkadza mi w misji. To nie pomoże mi w zdobyciu uznania wróżek, raczej przeszkodzi i dobrze o tym wiesz.
- Ale Eryk, dzieci Klontów to również mieszkańcy Noon. Równie ważne jest zdobycie ich uznania.
- Nie jestem idiotą, Dagie. Zdobycie uznania dzieci Klontów jest dla mnie najmniej ważną rzeczą w tej chwili, tak samo powinno być dla ciebie.
- Chcesz zignorować ten cały problem? - zapytała. Patrzyła się na niego z powagą.
- Tak. I ty też musisz.
Dagie odwróciła wzrok zerkając na nieznajomego.
- Ok, a co jeśli zdołam rozwiązać ich problem, nie angażując w to nas albo wróżek?
- Dagie, nie kombinuj. Powiedzmy klontowi, że się śpieszymy i idźmy dalej ścieżką. W końcu trafimy do wróżek.
- No dobrze - westchnęła.
Żywioły skończyły rozmowę i podeszły z powrotem do nieznajomego. Dagie niechętnie. Miała złe samopoczucie na samą myśl, a co wogóle miałaby czuć podczas rozmowy i po tej rozmowie.
- Śpieszymy się, więc musimy iść dalej. Ale mamy nadzieję, że sobie poradziecie.
Dagie spojrzała w górę na twarz klonta. Od razu widziała, że było niepocieszono, bo jak inaczej miałoby się czuć? Było dokładnie jakby wlali wodę do szklanki tej istoty i później jakby nigdy nic napili się z tej szklanki. Woda w tym przypadku była złudną nadzieją. Nigdy nie powinno robić sobie nadzieji, a zawsze to robi. Powinno już się dawno nauczyć, spodziewać się zawsze najgorszego, przecież od dziecka Chanterelle mu to powtarzała.
- Oh, okey - odpowiedziało.
- Jestem pewna, że jakoś rozwiążecie wasz problem.
- Też muszę już iść - odparło. Bez pożegnania poszło szybko do lasu.
- Nie zadręczaj się tym - powiedział Eryk, chcąc poprawić jej humor.
- Wiem. - Odetchnęła szukając w tym ulgi. - To było koniecznie dla misji.
Dagie i Eryk ruszyli dalej ścieżką. W końcu dotarli do domów wróżek, czyli do tej części lasu, która była nazywana wróżkowym lasem... choć tak naprawdę cały las był nazywany wróżkowym lasem.
Było dokładnie jak opowiadała nim kiedyś Kahlen, wróżki spały między koronami drzew w drewnianych kulach. Niektóre zrobiły sobie mieszkania w ogromnych grzybach. Dagie na sam widok wyobrażała sobie ból tych grzybów. Miała się tym nie zadręczać, ale jednak to robiła.
Wróżki od razu zauważyły gości i podleciały z ekscytacją. Ku zaskoczeniu dla obojga, minęli elfa, dokładnie tak jakby nie istaniał i podlecieli do Dagie. Przyglądali się jej od dołu do góry.
- Jesteś taka śliczna! - krzyknęła jedna ze wróżek.
- Dziękuję - zaśmiała się niezręcznie. Nie była na tyle śmiała, by zachowywać się normalnie po usłyszeniu komplementu na swój temat.
- Ah! Masz taki piękny uśmiech!!! - krzyknęło kilka wróżek na raz. - Uśmiechnij się jeszcze raz, prosimy~~~
- ... - Eryk nic nie mówił, obserwując to co się działo tuż obok niego. Nie dokładnie rozumiał na co patrzył.
Jakby nigdy nic, jakiś wróż złapał twarz rudowłosej i spojrzał jej głeboko w oczy.
- Ketnoony nie widziały nawet takich pięknych oczu - odparł i od razu zepchnięto go na bok, bo inni również chcieli zobaczyć oczy człowieka.
- Wooow...Masz rację, ma oczy przyrody.
- Jej oczy, tak cudownie świecą - zauważyła wróżka.
- I lśnią. Wygląda jakby świetliki były w jej oczach!
- Prawda!
- Myślicie, że jest piękniejsza nawet od królwej Em?
- Definitywnie, jest. A nawet jeżeli nie piękniejsza, to o wiele bardziej urocza.
- Dziękuję - powtórzyła Dagie. Stała lekko zarumieniona i całkowicie zmieszana wśród tłumu wróżek.
Eryk elegenacko odkaszlnął, chcąc by wróżki wzróciły na niego uwagę. Nie byli tu po to by Dagie dostawała górę komplementów, byli tu aby wykonać misję.
- Witajcie. Jesteśmy żywiołami od królowej Mory. Nazywam się Eryk i jestem żywiołem piorunów - przedstawił się. - Chcemy zawrzeć z wami sojusz.
- Nudny jesteś - odpowiedziało kilka wróżek zerkając na niego.
Mora miała rację, wróżki będą dla niego wredne. Żeby przeżyć dzisiejszy dzień, musiał zrobić to co mu poradziła królowa. Musiał udawać głupiego, czyli ignorować ich nieuprzejmność.
- Haha - zaśmiał się sztucznie. Nie był najlepszym aktorem. - Jest ktoś z kim mogę porozmawiać o sojuszu między Noon a królową Morą?
- Prawdopodbnie ze Kehu, ale jesteś zbyt głupi by nawet stać w jego towarzystwie.
- Gdzie mogę go znależć? - dopytywał, cierpliwie.
- Och, sama nie wiem - odpowiedziała jakaś wróżka.
- Hmmmmmm, też nie mam pojęcia - "zastanowił" się wróż.
- Och, nie. Chyba w takim razie nie znajdziesz Kehu.
- ... - Eryk się zastanawiał, czy to miały być jakieś żarty. Czy oni tak na poważnie? Czy wogóle ktoś taki jak Kehu mieszkał w Noon?
- A... jak wygląda Kehu? - zapytała Dagie. Nie chciała wogóle wtrącać sie w misję Eryka, ale widziała, że wróżki nie miały zamiaru mu pomóc i on przez to tracił swoją cierpliwość.
- Ty też go szukasz? - zapytał jakiś wróż.
- No tak, ja i Eryk jesteśmy w tej samej drużynie... wykonujemy tą samą misję - wytłumaczyła im Dagie. - Jeżeli opiszecie nam jego wygląd, spróbujemy sami go odnaleźć.
- Nie!!! - krzyknęły wszystkie wróżki na raz.
- Zaprowadzimy was do niego!
- Mhm, Mhm. - Kiwnęli głowami, potwierdzając słowa koleżanki.
- Napewno nic się nie stanie, jeżeli głupi elf będzie przez chwilę z Kehu. Dopóki ty jesteś obok, Kehu przeżyje.
- Więc zaprowadzicie nas do niego? - upewnił się Eryk.
- Tak, tak. Oczywiście - potwierdziła jakaś wróżka i inne ponownie kiwnęły głowami chcąc to potwierdzić.
- Dziękujemy. - Dagie podniosła kąciki ust. Był to zwyczajny uśmiech, ale dla nich był pięknym widokiem.
Wróżki zaprowadziły żywioły do koron drzew, a wśród nich grała melodia, której można było słuchać w kółko. Cytra wydobywała z siebie dźwięk światła, jeżeli nie znałeś wcześniej tego dźwięku, już go poznałeś. Dźwięk był zabierany przez wiatr i gdy wlatywał do twoich uszów, uspokojała ona twoją duszę. Na cytrze tej, grał właśnie Kehu. Był to wróż o jasnoniebieskiej skórze, krótkich kręconych włosach, dużym rudym wąsem i ciemnobrązowymi małymi oczami. Od razu było widać, że był młody, wyglądał na trzydziestolatka.
- Czyli od samego początku wiedziały gdzie jest - wymamrotał cicho pod nosem Eryk. Czyli poprostu jego nie chciały zaprowadzić.
- Witajcie - przywitał się Kehu. Nie przestawał grać na swoim instrumencie. - Czemu zaszczycacie mnie swoją obecnością?
- Jesteśmy żywiołami Eteru od królowej Mory. Chcemy zawrzeć sojusz z Noon i słyszeliśmy od innych wróżek, że to z tobą powinniśmy porozmawiać.
- Słyszę was. Nie jest to piękny dźwięk dla moich uszów, ale wytrwam tę torturę - zrzednął gustownie. - Pomilczcie przez chwilę, a zastanowieę się nad waszą propozycją.
Eryk już nie otwierał ust czekając cicho, ale z każdą mijającą minutą, wyraz na jego twarzy się zmieniał. Co raz bardziej marszczył blond brwi. Mężczyzna grał dalej na intrumentcie i wyglądał jakby poprostu czekał aż sobie pójdą.
- No więc? - zapytał nagle Eryk, przerwając ciszę.
- No więc, co?
- Zastanowiłeś się nad naszą propozycją o sojuszu między królową Morą a Noon?
- Dotarłem do pewnej odpowiedzi, ale gdy się odezwałeś zgubiłem ją - odparł. - Ponownnie zamilczcie, a ponownie się zastanowię nad waszą propozycją.
Usta Eryka ponownie zamilkły w ciszy. Czekał i czekali. Nie tylko Eryk czuł, że mu odbijało od tego czekania, bo również Dagie zaczynała to odczuwać. Sekundy mogą się ciągnąć niczym godziny, a minuty niczym dni gdy czekasz niecierpliwie na odpowiedź. Chcesz w końcu wiedzieć czy misja powiedzie się z sukcesem czy też nie, ale nie wiesz, bo nadal czekasz.
- Hmm, już pomyślałem. Niech będzie sojusz - wróż przerwał ciszę tymi słowami i z tymi słowami pojawił się uśmiech zadowolenia na twarzy nie tylko Eryka, ale też Dagie.
- Dzięku-
- Nie dziękujcie mi. Wasze słowa nie są nic warte obok mojego czynu - przerwał Erykowi. - Możecie teraz odejść ze spokojną duszą. Sio, sio. - Machnął ręką wyganiając ich stamtąd.
Drużyna żywiołów wyszła z koron drzew. Z uśmiechami na twarzy zeszli schodami na dół i pokierowali się od razu na ścieżkę.
- Poszło szybciej niż myślałam - stwierdziła rudowłosa.
- W moim przypadku, poszło dłużej niż myślałem. - Elf zerknął na swój zegarek, po czym spojrzał z powrotem na dziewczynę. - Spędziliśmy godzinę u wróżek. Dziesięć minut komplementowały cię i później spędziliśmy piędziesiąt minut na staniu.
- Przyznaj się, jesteś zazdrosny, że to ciebie nie komplemntowały. - Rozbawiona szturchnęła go łokciem. - Jeżeli jesteś tak łasy na komplementy, to wystarczy powiedzieć, mogę ci przecież jakieś powiedzieć.
- Nie jestem łasy na żadne komplementy.
- Podoba mi się twoja nowa fryzura, pasuje do twojego charakteru.
- ...
- Na twój widok każdy zostaje powalony.
- Okey, już dość tych twoich tekstów. Tyle starczy.
- Ale ja dopiero się rozgrzewam~ zaśmiała się. - Twoje szare oczy zapierają dech w piersiach. Są jak grasujące chmury podczas burzy. Są gotowe by trafić w ciebie swoim elektrycznym piorunem i oszołomić.
Eryk nic nie odpowiadając, minął koleżankę i ruszył do przodu zostawiając ją w tyle.
- Mam jeszcze kilka komplementów od których nie uciekniesz! - Podbiegła do niego szybko, oczywiście nie chciała zostać w tyle.
______________________________________________________________________________
To miał być dość dziecinny i ogólnie śmieszny rodział... no więc mam pytania dotyczące Dagie i Eryka. Raczej nie będzie to ważne dla następnego rozdziału...raczej.
1. Co myślicie o grzybowym problemie?
2. Co myślicie o rasach które poznaliście? Czyli o wróżkach i dzieciach klontów?
3. Wracacie od razu pod pomnik?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro