Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#14 Nie o wszystkim się mówi

Żywioły siedziały na kanapie.


Wujek dzieci wyszedł parę minut temu. Zostawił gości samych w chacie, jakby nie przejmował się obcymi ludźmi w jego domu. Rivera i Dagie trochę to zdziwiło, ale tylko Eryk uznał to za podejrzane. Postanowił mieć się na baczności i nic nie mówić innym, na wszelki wypadek, gdyby po prostu przesadzał, przez co rozejm nie wyszedłby z jego winy. Od samego początku życia w Ebvolacie był podejrzliwy z zasady, ale teraz miał dobre powody. Nie wiedzą komu mogą ufać. Nie odróżniając snu od iluzji, nawet teraz mogli się w niej znaleźć, a te dzieci mogą być nieprawdziwe. Oczywiście innym towarzyszom nawet nie przeszło to przez myśl. Na przykład River nie widział powodu, by nie ufać mężczyźnie. Był spokojny i przyjął ich z otwartymi ramionami. W końcu znalazł się ktoś, kto nie chce ich zabić, powinni się cieszyć, zamiast martwić. Dagie też nie widziała powodu by nie ufać krasnoludowi. Zawsze może się coś zmienić, ale na razie wszystko klarowało się w jasnych barwach.

Na kanapie było trochę ciasno, więc ramiona całej trójki się stykały. Najgorzej miał chyba River siedzący po środku, tym bardziej, że gdy było tak ciasno, jego ogon nie był wcale w wygodnej pozycji. Kitsune pochylił się trochę do przodu. Zrobił tym więcej miejsca między nim a resztą. Teraz nie musieli stykać się rękoma, tylko ich nogi wciąż były trochę za blisko siebie.

Dagie nawet cieszyła się, że to River siedział po środku. Czuła z jakiegoś powodu ulgę. To było jedyne o czym w tej chwili myślała. Nie chciała być obok Eryka. Trochę bała się do niego zbliżać, ale wcale nie dlatego, że mógł kopnąć ją prądem. Chodziło o coś innego, choć wolałaby, żeby tego więcej nie robił. O coś, co się wcześniej wydarzyło, choć sama nie wiedziała dokładnie co, choć w sercu... Trochę jakby wiedziała. Po prostu potrzebowała teraz chwili z daleka od niego. Dwa przeciwne końce kanapy jej sprzyjały - im dalej, tym lepiej dla jej spokoju.

Weronika stanęła przed nimi wiercąc w nich swoimi oczami. Nie wiedzieli czy powinni teraz coś mówić, albo czy wypada im się ruszać, a nawet oddychać. Dagie wcześniej zauważyła, że krasnoludka jest przewrażliwiona, więc nie miała pewności jak rozmawiać z kimś takim. Dziewczynka była w oczach żywiołów dosyć agresywna i rozumieli to. Eryka nawet to nie dziwiło, tak samo jak kitsune. Aktualnie, przez sytuację w Ebvolacie, nawet dziecko miało dobry powód, by zachowywać się w podobny sposób.

- Weronika, może zaproponujesz im coś do picia? - wyszeptała jej do ucha satyrka. Był to kiepski szept, bo goście mogli usłyszeć. Dzieci zazwyczaj nie umieją jeszcze dobrze szeptać, cicho.

- Herbata! - wpadło do głowy dziewczynie. Zawstydziła się szybko gdy zauważyła, że powiedziała to na głos i na dodatek tak głośno. - Mam na myśli... jest dzisiaj zimno. Chcecie herbatę?

- Chętnie się czegoś napiję - uśmiechnęła się rudowłosa. - A wy, chłopacy? - zerknęła ukradkiem na kitusune i elfa.

- Też - odpowiedział przyjaźnie River.


- Ja podziękuję - odparł Eryk z krzyżowanymi rękoma. - Piłem wcześniej i nie jestem spragniony.

- Pójdę zrobić wam herbatę! - krzyknęła. Nie był to wcale agresywny krzyk, wręcz odwrotnie, brzmiał na rozluźniony i może na trochę podekscytowany. - Natalia, popilnuj ich. Jeżeli zrobią coś podejrzanego, krzyknij. Zastrzelę ich za ciebie. - To po to wbijała w ich wzrok, pilnowała ich.

Weronika pobiegła do kuchni, by przygotować gościom dwa kubki z herbatą. Śpieszyła się, żeby szybko wrócić i móc znowu mieć sytuację pod kontrolą. Nie wiedziała, kiedy ktoś z żywiołów może zaatakować, a mogą przecież wykorzystać okazję kiedy jej nie ma... Co nie?

- Nie przedstawiliśmy się wcześniej, a wujek Jaipel zawsze karze się przedstawiać nowym osobą - powiedziała Natalia od razu gdy jej koleżanka zniknęła. Satyrka spokojnie usiadła na ziemi razem z Pawełkiem. - Jestem Natalia, a moja koleżanka nazywa się Weronika. - Spojrzała na młodszego chłopca i szturchnęła go w ramię.- Przedstaw się, nie bądź nie miły.

- Pawełek... - powiedział cicho patrząc w odwrotną stronę.

- Miło nam - odparła Dagie.

- Mhm! Nam też.

- Uhm... Tak mnie zastanawia, co robi satyrka u krasnoludów? - zapytał zainteresowany kitsune. Ciekawiło go to od samego początku i uznał, że nie ma lepszego momentu, by o to zapytać niż teraz. Z czego wiedział, tylko krasnoludy mieszkają w Ri, więc nie było to chyba coś typowego. Dlatego zastanawiał się, czy była może przyjaciółką z okolicznych miejsc.

- Ach! Ach... - westchnęła. - Mieszkam tutaj, razem z Pawełkiem i Weroniką. Jaipel się mną opiekuje, jako że parę lat temu rodzice mnie porzucili. - Przygryzła wargę patrząc się w dół, nie chciała myśleć o osobach, które nigdy o niej nie myślały. - Domy krasnoludów są dla mnie trochę małe, więc z czasem wujek był zmuszony wybudować nową chatę specjalnie dla mnie. Zwykle chaty są mniejsze od tej, więc macie szczęście, że spotkaliście nas! Będę kiedyś bardzo wysoka, może nawet wysoka jak elfy! - Z uśmiechem na twarzy wskazała palcem prosto na Eryka, ich dwumetrowca. Jej twarz rozpromieniała.

Dziewczynka rozluźniła atmosferę mówiąc o swoim wzroście, ale nie mogli tak po prostu wymazać z pamięci tego, co przed chwilą usłyszeli. River nawet żałował, że w ogóle zapytał. Nikt z żywiołów nie miał odwagi się odezwać, ani nie wiedzieli co powinni powiedzieć. Bali się dopytywać o szczegóły, choć chcieli wiedzieć tak wiele.

- Haha, cieszymy się, że trafiliśmy akurat na was. Mamy szczęście, to prawda. Jeżeli to nie problem, mogę zapytać o Weronikę? - zapytała Dagie. Miała wiele ciężkich pytań w duszy, ale zastanawiała ją najbardziej mała krasnosludka. Musiała przeżyć wiele, jeżeli tak bardzo chce bronić swoich przyjaciół. - Jeżeli dobrze zrozumiałam, Weronika też tu z wami mieszka i Jaipel nie jest jej tatą.

Ucho brunetki zadrgało, a jej nogi automatycznie się zatrzymały. Była gotowa, by szybko wrócić do salonu, ale nie mogła się przekonać, by wracać w tej chwili. Nie potrafiła się ruszyć, a tym bardziej przejść do pokoju gdzie rozmawiają o jej przeszłości.


- Weronika... i Jaipel nic nie mówią o tym czemu z nami nagle zamieszkała. Mieszka z nami od paru tygodni i przyprowadził ją nam jakiś obcy krasnolud, wujek nazwał go starym przyjacielem. Nigdy o tym nie rozmawiamy, więc chyba nie chcą byśmy o tym rozmawiali - odpowiedziała. Jej głos brzmiał o wiele bardziej smutno niż kiedy opowiadała o swojej przyszłości, a to dlatego, że martwiła się o młodszą koleżankę. Nie wiedziała jak mogłaby jej pomóc. Wiedziała, że nie musi się o to martwić, ale słyszy nocą płacz i widzi niezagojony smutek.

- Żywioły. - Do środka wszedł Jaipel. - Wszyscy muszą się trochę zastanowić, więc zrobimy zebranie na ten temat po obiedzie.

Dziewczynka słysząc męski głos, wybiegła szybko z kuchni. Wepchnęła ciepłe kupki do rąk żywiołów i usiadła na ziemi obok przyjaciół, udając, że wcale nie podsłuchiwała. Krasnolud odwrócił nie pewnie wzrok od podopiecznej i spojrzał z powrotem na gości. Był trochę zmieszany zachowaniem dziewczynki, jak cała reszta.

- ...Jeżeli macie ochotę, możecie zostać tu na obiad, chętnie czymś was poczęstuję - odparł przyjaźnie.

- Tak, dziękujemy - odparła od razu Dagie. Może mogą liczyć na jakiś dobry i normalny posiłek, wszystko jest lepsze od suchego chleba. - A co będzie na obiad?

- Grzyby z ptasim mięsem w sosie owocowym.

- Już próbowałem kiedyś czegoś podobnego. Grzyby oraz mięso w sosie owocowym są zaskakująco dobre - odrzekł kitsune.

- Zostajemy w takim razie jeszcze na obiad? - zwrócił się do nich Eryk, patrząc na nich pytająco. Musiał się dowiedzieć czy dobrze rozumiał co się właśnie działo.

- Chyba tak, musimy. A co, miałeś zamiar iść już do Noon?

- Tak - odpowiedział szczerze dziewczynie.

Erykowi się nie śpieszyło, ale myślał, że załatwią wszystko przed popołudniem i jeszcze dziś przed zachodem załatwi rozmowę z wróżkami. Mógłby wtedy wrócić nocą pod pomnik i odpocząć do czasu powrotu reszty. Spodziewał się, że Otis też wróci już tej nocy, więc szybko miałby towarzystwo.

- Możesz iść, stąd do Noon nie jest aż tak daleko - odparła Dagie.

- Zostanę tu z wami.


Normalnie poszedłby, ale czuł obowiązek zostać ze swoimi naiwnymi przyjaciółmi. Krasnoludy raczej nie były zagrożeniem, ale gdyby coś miało im się stać albo po drodze spotkaliby drugie żywioły, nie wyobrażał sobie, by dali radę przeciwko nim. Dagie ledwo potrafi używać swojego żywiołu, a River w ogóle nie posługiwał się swoim żywiołem, by oczarowywać wdziękiem, więc to oczywiste, że zostanie z nimi, dopóki nie odprowadzi ich do Onku.

- Ok - uśmiechnęła się do niego Dagie. Miała trochę nadzieję, że blondyn sobie pójdzie, pozwalając odetchnąć jej myślom, ale niech robi co chce. Ona musi jedynie dalej zachowywać się totalnie naturalnie, tak by niczego on nie zauważył, a nagłe pozbywanie się go... nie będzie naturalne w jej przypadku.

***

Dagie z uśmiechem uścisnęła dłoń starszego mężczyzny. Na pierwszy rzut oka można było odczuć jej szczęście. Była ogromnie podekscytowana, słysząc od niego, że krasnoludy zgodziły się na jej propozycję.

- Bardzo, bardzo dziękujemy za twoją pomoc i za tak miły pobyt! - powiedziała. Nagle przypomniała sobie o jednej, ważnej rzeczy. Musiała coś jeszcze zrobić, zanim się pożegnają! - Mam dla was prezent, to nic wielkiego. Mam nadzieję, że go przyjmiecie.

Rudowłosa wyciągnęła ze swojego plecaka bukiet kwiatów. W nocy nie mogła zasnąć i pomyślała, że mogłaby zebrać rano kwiaty, by podarować je krasnoludom w podziękowaniu... jeżeli by oczywiście zgodzili się na sojusz.

- Och, dziękujemy. Nie było trzeba, ale schowamy je oczywiście do wazonu. Są bardzo ładne.

Jaipel wziął bukiet od dziewczyny.

- Są piękne! - krzyknęła satyrka stojąca obok. Od razu rozpoznała, że musiały być z pomnika Eteru, tylko tam rosły takie kwiaty. Jeżeli to naprawdę były te kwiaty, to był mały problem...

- To są kwiaty z pomnika Eteru, co nie? - zapytała Weronika. Spojrzała ze zmarszczonymi brwiami na żywioły.

- Tak.

- Nie można zbierać tych kwiatów, jest to zakazane - poinformowała ich brunetka. Skrzyżowała ramiona.

Oczywiście aura wokół Dagie się zmieniła, poczuła się winna.

- To, że żywioły są głupie, jest niczym nowym, dlatego tym razem możemy przymknąć na to oko - krasnoludka brzmiała trochę jakby chciała pocieszyć rudowłosą. - ALE następnym razem nie zbierajcie kwiatów od Eteru jeżeli macie jakikolwiek szacunek do władców i Ebvolatu. Eter to stworzyciel Ebvolatu, nas i żywiołów. Brak szacunku do Eteru to największa podłość.

- Oczywiście już nigdy się to nie powtórzy, teraz gdy o tym wiem. Bardzo ci dziękuję Weroniko, że mi to wytłumaczyłaś - Dagie podziękowała z wdzięcznością i skruchą.

Żywioły pożegnały się z krasnoludami idąc prosto do Onku. Eryk wcale nie musiał iść razem z Dagie i Riverem, ale postanowił ich podprowadzić, upewniając się, że nic im się nie stanie po drodze. Wydawało mu się, że to dziwne, że jeszcze nie spotkali Gertrudy albo kogoś innego. Było zbyt cicho z ich strony.

Zatrzymali się przed wielką bramą prowadzącą do Onku, po czym podeszli do strzegącej jej straży. Liczyła dwie osoby - dziewczyna kitsune z niebieską sierścią i fioletowy demon. Żywioły nie wiedziały, że w Onku stoi straż, to było dziwne. Mona, Recillie, Ding albo ktoś inny by ich raczej o tym powiadomił.

- Dzień dobry - przywitał się River z uśmiechem. Niepewnie przeszedł między nimi mając nadzieję, że nic mu się nie stanie.

Dagie oczywiście ruszyła za swoim kolegą, ale straż ją zatrzymała.

- Tylko demony mogą wchodzić do Onku - wytłumaczyli. - Nie możemy cię wpuścić.

- Co? - zdziwił się River, nie mniej od pozostałych. Wiedziałby gdyby tak było i o tym to już na pewno by im powiedziano. To był fakt, że tylko demony mieszkały w Onku, ale inne rasy też miały prawo odwiedzać ich góry.

- Przepraszamy, ale jest to prawo Onku. Zabronione jest nam wpuszczać kogokolwiek innego niż demony.

- Jestem żywiołem grawitacji, przyszłam z misją pokojową wspólnie ze Riverem, żywiołem miłości. Naprawdę nie możecie mnie wpuścić? - zapytała spokojnie Dagie.

Strażnicy spojrzeli na siebie nawzajem, poczym na kitsune za nimi aż ponownie ich wzrok natrafił na człowieka.

- Wystarczy, że jedno z was tu jest - odparł strażnik.

Strażniczka się powtórzyła:
- Przepraszamy, ale jest to prawo w Onku.


- Proszę nam nie robić z tego problemów, nie mamy zamiaru stwarzać jakiś konfliktów - dodał strażnik.

Dagie się odsunęła wzdychając. Nie mogła nic na to poradzić i dobrze wiedziała, że nie uda jej się wejść razem z Riverem, a jeżeli dłużej będzie się starała, nie ułatwi jej koledze w starania się o sojusz. Dziewczyna spojrzała na Rivera. Ogon chłopaka był zupełnie na ziemi, co oznaczało, że na pewno się w tej chwili nie cieszył. Wcale jej to nie zdziwiło. Muszą pogadać zanim sam pójdzie w góry, bo nie może go puścić martwiąc się o niego.

Wyglądało na to, że kitusne czytał jej w myślach, bo wrócił na granicę Ri i podszedł do swojej drużyny.

- Dasz sobie radę sam? - zapytał Eryk. Nie poradzi nic na to, że River sam musi tam wejść, ale czuł, że musi się odezwać. Miał okazję by być miłym wobec Rivera, czemu miałby tego nie wykorzystać?

- Nie wiem - podrapał się po dłoni. Chciał mieć teraz przy sobie Neptune, na pewno by mu pomogła w tej chwili.

- Pamiętaj, Mora mówiła, że nie musisz się zmuszać, więc jeżeli zmieniłeś zdanie nie musisz wykonywać tej misji. Chcę żebyś wiedział, że oboje zrozumiemy twoją decyzję, tak samo jak cała reszta drużyny.

- Mhm - potwierdził Eryk. Nie musiał nawet nic mówić.

- Pójdę sam, poradzę sobie - westchnął. Nie miał ochoty. Bardzo nie miał ochoty, ale wiedział, że powinien. Jeżeli już tak daleko dotarł, nie ma też sensu się nagle wycofywać. - Możecie iść razem do Noon i wszyscy się spotkamy na sam koniec pod pomnikiem.

- Tak. - Dagie uśmiechnęła się szeroko, ale jej szczery uśmiech zniknął gdy dotarło do niej, że teraz prawdopodbnie powinna iść razem z Erykiem. Nie chciała być sama z nim, właśnie się starała omijać jakiekolwiek rozmowy z nim i bycie sam na sam! - Uhm, River... Porozmawiajmy na chwilę.

Człowiek zaciągnął kitsune na bok, jak najdalej od uszów innych osób.

- Coś się stało? - zapytał patrząc na nią zmartwiony.


- Nie mogę zostać sama z Erykiem - wyszeptała.

River spojrzał na nią z wielkim znakiem zapytania. Zastanawiał się czemu nie chciała, przecież ich dwójka się przyjaźniła i chyba już są pogodzeni po tej akcji rano, gdzie użyli na sobie nawzajem ich żywiołów, więc czemu?


- Mogę zapytać, czemu?

- No bo... no.. - W jednej sekundzie Dagie cała się zaczerwieniła. Nie wiedziała jak miała powiedzieć to na głos, ale miała zamiar to zrobić. - Eryk mi się chyba podoba.

- Eryk ci się podoba, ale tak podoba podoba? - Upewnił się, choć i tak już szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy tak samo jak błysk w oku. Jak mógł wcześniej tego nie zauważyć?! To by tłumaczyło tak wiele dziwnego zachowania rudowłosej w ostatnich dniach. Chciał wiedzieć wszystko, musiał wiedzieć co i jak.

- Tak, dlatego nie mogę z nim iść!

- Dlatego powinnaś!

- Nie, nie mogę!

- To jest przecież wspaniała okazja. Czy wy kiedykolwiek spędziliście czas tylko we dwoje, bez innych w otoczeniu?

- Tak... no raczej.

- Kiedy?


- No ten... wiesz. - Nie potrafiła sobie przypomnieć. No właśnie, czy ona naprawdę nigdy nie była z nim sama? Cały czas jest sama z Riverem, sama z Otisem, sama z Kahlen, ale czy była kiedyś sama z Erykiem? Chyba nie. - Na przykład świątynia! Byliśmy tam sami.

River spojrzał nie wiedząc czy mówiła serio, przecież byli w świątyni kilka miesięcy temu i na dodatek prawie jedyne co tam robili, to próbowali przeżyć. Czyli miał rację, to była dobra okazja.

- Dagie. - Złapał dziewczynę za ramiona i spojrzał prosto w jej zielone oczy. - Posłuchaj żywiołu miłości. Musisz iść z nim do Noon, jeżeli nie pójdziesz, nie wiem czy będę w stanie ci wybaczyć.

W taki sposób plany ich trójki się zepsuły, albo też może polepszyły.

___________________________________________

Jestem taki szczęśliwy, że to już koniec! Chcę was poinformować, że dotarliśmy już do mojego punktu środkowego. Przez jakiś czas będzie trochę luz i spoiler alart, za kilka rozdziałów stanie się coś czego nikt z was się nie spodziwał i to pociągnie nas do zakończenia tej książki! Co oznacza, że prawdopodbnie za rok zacznę nową serię żywiołów Eteru ^^ Jeżeli dalej tak pójdzie, to serio prawdopodbnie za rok będzie już koniec tej książki!!! A ten wątek miłosny Dagie- byłem do niego serio negatywnie nastawiony, ale odkąd stworzyłem plan było trochę lepiej, a teraz, od tego rozdziału już myślę o nim bardziej neutralnie. Może jest nawet lepszy niż myślałem, więc zaczynam nabierać motywacji.

Ps. Niedługo Otis do nas wróci. Mam nadzieję, że nie tylko ja się za nim stęskniłem.

Chciałem nie dawać żadnych pytań, ale pomyślałem, że zadam jedno pytanie. Prawdopodbnie od niego będzie zależeć co będzie siedziało w głowach Rivera, Dagie i Eryka w następnych rozdziałach. Oczywiście nic nie musicie odpowiadać, ale jeżeli chcecie coś odpowiedzieć, to proszę bardzo.

Pytanie;
- Jakieś myśli?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro