Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#12 Jesteśmy żywiołami

Po ponad godzinie cała trójka wyszła z pomnika. Przez drogę nikt nic nie mówił, idąc w dziwnej, nieznanej im dotąd atmosferze. Na tyle dziwnej, by nawet nie dyskutować o tym, czego się przed chwilą dowiedzieli. Czy to przez szok? Przejęcie? Zdziwienie? Złość? Frustrację? Pewnie tak, ale najtrafniejszym powodem był zamęt, jaki zapanował w ich głowach.

- Och, już jesteście? - zauważył ich River. Ziewnął, spokojnie siedząc ze szkicownikiem w ręku.

Kiedy Otis, Eryk i Dagie poznawali kolejny sekret Ebvolatu, Riverowi towarzyły Pixie, by nie czuł się samotnie w nocy.

- Tak - spojrzała na niego Dagie. Od razu przebudziła się z szoku wpychając swój zamęt w głowie do szuflady.

Kiedy w pomniku Eryk dopytywał się Parrli o szczegóły, ona słyszała niewyraźne słowa. Dźwięki wydawały się takie głośne, ale jednocześnie stłumione. Czuła się wtedy słabo.  Teraz cieszyła się, że opuścili tamto miejsce. W końcu mogła odetchnąć. 

- Udało ci się czymś zająć w tym czasie? - zapytała, by zająć umysł czymś innym niż drzwiami na Ziemię.

- Rysowałem i nagle przyleciało kilka Pixie.- Rozejrzał się. - Przed chwilą tu były, ale widocznie musiały odlecieć, kiedy wróciliście. Ale poczekaj, aż ci opowiem o tym co się wydarzyło, bo nie uwierzysz!

- Okey, słucham - zaśmiała się siadając obok niego.

River oczywiście od razu zaczął opowiadać o tym co się wydarzyło, gdy ich nie było. W międzyczasie Eryk i Otis przyglądali się im z daleka. Przez długi czas nic nie mówili, ale gdy Erykowi się znudziło podsłuchiwanie rozmowy, zerknął na wampira.

- Dobrze się czujesz? Ty i Dagie jakoś tak zamilkniście - zauważył.

- Tak - odpowiedział krótko.

Ciemnowłosy spokojnie oparł głowę o ciało elfa, choć było to relaksujące dla wampira, trwało to tylko kilka sekund zanim się odsunął. Z jakiegoś powodu postanowił usiąść obok Dagie. Później położył głowę na jej kolanach i zamknął spokojnie oczy.

Rudowłosa była zupełnie zaskoczona. Jedyne o czym teraz myślała, to czy Otis dobrze się czuł. Nią wstrząsnęła wiadomość o drzwiach, więc co jeżeli w Otisie obudziła znów jakieś lęki? Ostatnio dużo się działo; mieli koszmary, musieli uciekać, spotkali smoka, który chciał ich zjeść, a teraz ta informacja... Za dużo przeżyć jak na jeden dzień, przynajmniej dla niej.

Zwykle, gdy Otis odczuwał niepokój, przychodził do niej. Stąd przeczuwała, że nie czuje się dobrze. Ale nie potrzebował jej słów, widziała to. Zresztą, i tak nie chciała go dopytywać w obecności chłopaków.

Akurat obok Rivera była wolna przestrzeń, więc ze skrzyżowanymi rękoma, Eryk podszedł i się dosiadł do towarzystwa.

- Powinniśmy iść spać. Jest już późno i wyglądacie na zmęczonych. Jutro będziemy mieli wiele czasu, by porozmawiać - odparł elf przerywając bardzo ciekawą historię Rivera.

- Tak w ogóle myślałam, że może jutro pójdziemy razem do krasnoludów. To i tak jest to po drodze do Noon, Zoom i Onku. Poszlibyście ze mną, a ja po prostu dołączyłabym później do któregoś z was - zaproponowała Dagie.

- Czemu nie. - Uśmiechnął się River. - Nie mam nic przeciwko.

- A ty Eryk?

- Huh? I tak pewnie idziemy w tą samą stronę, więc mogę zajść do krasnoludów - odpowiedział dziewczynie. 

Dostrzegł szybko korzyść przyłączenia się do misji Dagie - mógł wykorzystać krasnoludy jako obiekt próbny. Zaobserwowałby jak dziewczyna z nimi rozmawia i próbuje namówić do współpracy, a później przełożyłby to doświadczenie na własną umiejętność rozmowy z wróżkami.

Problemem byłoby co potem. Szczerze, to nie chciał, żeby Dagie poszła z nim do Noon, bo jeszcze zobaczyłaby jak sobie nie radzi z naturą wróżek, ale chyba nie musiał się o to martwić. Nie sądził, by poszła właśnie z nim. Był najmniej prawdopodobny przy Otisie i Riverze, z którymi była dość blisko. Pewnie właśnie z kitsune pójdzie do Onku.

- Świetnie, a ty Otis? - Spojrzała pytająco na chłopaka, który nadal leżał na jej kolanach. Skoro pytała wszystkich, to i jego nie pominęła, choć nie wiedziała, czy powinna. Obawiała się, że być może czuje się na tyle źle, że może nie mieć siły mówić.

- Rano idę do Zoom - odpowiedział nawet nie otwierając na chwilę swoich oczu. - Wezmę też wartę nocną.

- To może się od razu umówimy, że po misji spotkamy się wszyscy tutaj? - spojrzała po kolei na twarze kolegów. Było to najlepsze miejsce na zbiórkę. Wyróżniało się.

- Mhm. - Kiwnął głową Otis zgadzają się z dziewczyną.

- Ok - również zgodził się Eryk. Chyba taka umowa byłaby najlepsza, pomyślał. W ten sposób mogli się zorientować, czy wszystkim się udało wyjść bez szwanku i czy nie potrzebowali pomocy.

- Raczej odnajdę z powrotem to miejsce - odrzekł River. Spojrzał w dół na swoje palce którymi się bawił. Zaczynał pomału się cieszyć, że wyruszył na tą misję. Nawet nie rozumiał aż do dzisiaj, jak bardzo brakowało mu jego przyjaciół i tych małych rozmów.

***

Pogoda była pochmurna, ale nadal nie było czuć dużego zimna w powietrzu. Człowiek, kitsune i elf siedzieli na skalistej ziemi obok, albo też naprzeciwko, siebie i rozkoszowali się śniadaniem. Każdy wziął kilka łyków ciepłego napoju i chleb do ręki. Nikomu nie chciało się gotować, ani zabierać ze sobą jedzenia, które szybko zrobiłby się nieświeże, więc musiały wystarczyć im suche kromki.

- Gdy się obudziłam, Otisa już nie było. Ciekawe, o której wyruszył - zaciekawiła się nagle Dagie.

- Och. Wyruszył wcześnie rano, od razu gdy się obudziłem - poinformował dziewczynę River i zerknął na swój zegarek na nadgarstku. - Około piątej rano, cztery godziny temu.

- Naprawdę wcześnie - odrzekł Eryk dołączając do rozmowy. Najbardziej zdziwił go fakt, że poszli późno spać, a kitsune, mimo to wstał o piątej rano. Przynajmniej wiedział już, że pamięć mu nie szwankowała. Gdy podróżowali wcześniej, to Nastazja, Otis, River i Dagie zawsze byli pierwsi na nogach. Tylko on i Dakota lubili dobry sen.

- Zwykle o tej porze wstaje Ding, więc się przyzwyczaiłem... Chyba robię to już automatycznie.

- No właśnie... jak już jesteśmy w temacie Dinga. Chciałbyś porozmawiać o swoim śnie? - Dagie spojrzała na niego niepewnie. Czy to był na pewno dobry, by poruszać ten temat? Miała zamiar zrobić to wczoraj, ale przez to ile się wydarzyło nie miała okazji. Jeszcze nawet nie wiedziała, czy wspominać Riverowi o strażniczce Parrli.

- Uhm... jak Eryk mówił, to tylko sen i nie powinien się nim przejmować - odparł. - Wszystko co było powiedziane we śnie, było po to, by namącić mi w głowie.

- Ale przejmujesz się tym, prawda?

River zerknął kątem oka na elfa siedzącego obok Dagie, po czym skupił wzrok na koleżance naprzeciwko. Uszy pomału mu się wyprostowały i uśmiechnął się do niej nieco łagodnie.

- Nie przejmuję się tym - odpowiedział. Jego słowa brzmiały tak gładko, że nie dało się wątpić, że mówi im prawdę.

- Rozumiem, ale jakbyś chciał porozmawiać o tym, czy czymkolwiek innym, to pamiętaj, że tu jestem.

- Mm. - Kiwnął głową biorąc kolejnych kilka łyków wody z butelki.

- Tak w ogóle, jakbyś zareagował, gdyby się okazało, że można wrócić na ziemię, co byś z tym zrobił? - zapytała Dagie przypominając sobie o wczoraj. Nie robiła tego tylko dlatego, by rozważyć, czy powinna mu mówić, ale też po to, by sama mogła ułożyć myśli.

- Wrócić na ziemię..? - zamyślił się.

"Udajesz, że mnie kochasz, ale ty po prostu mnie potrzebujesz, dopóki nie wrócisz na ziemię. Bardziej samolubnej i odpychającej osoby od ciebie nigdy nie spotkałem", przypomniał sobie nagle słowa ze swojego koszmaru. Podobno ten sen miał mu pomieszać w głowie, i widocznie się udało, bo słowa wypowiedziane wtedy, utknęły w nim i w dalszym ciągu go nękały.

- Chciałbym, żeby Mora mogła mnie odesłać z powrotem... często patrzę w kulę wspomnień. Ja miałem dobre życie. Życie do którego chciałbym wrócić, choć go wcale nie pamiętam... ale mimo, że chciałbym wrócić, to chyba nie mam do tego prawa - odpowiedział.

- Co? Czemu?

- Czy to byłoby fer zostawiać życie, które mam aktualnie? Was i Dinga? Byłbym wtedy samolubny.

- Hmm... Nie myślałam o tym w taki sposób.

Eryk też wcale nie myślał wcześniej w taki sposób jak River mu to przedstawił. Jednak filozofował nad słowami kitusune trochę inaczej niż koleżanka siedząca obok. Bo czy było to możliwe, że królowa Mora mogła ich odesłać? Przecież na początku Nastazja obiecała im, że z nowym władcą będą mogli wrócić z powrotem do domu. Biorąc Nastazję za słowa, logicznie Mora mogłaby ich odesłać. Więc czemu później, po śmierci Nastazji, Kallen przekonywała ich, że nie mogą wrócić? Tym bardziej, że jak się okazuje są drzwi na ziemię? Nic mu się już nie zgadzało, zaczynał odczuwać, że jest tu kilka sekretów których im się jednak nie mówi.

- A ty? - Spojrzał na nią River. - Wróciłabyś gdybyś mogła?

Dagie zerknęła ukradkiem na elfa siedzącego obok i szybko odwróciła wzrok gdy ich oczy się spotkały. On też na nią spojrzał, gdy tylko usłyszał pytanie Rivera. Prawdopodobnie wróciłby, gdyby jego przyjaciele też by chcieli, ale co myśli na ten temat Dagie?

- Uhm... - Uśmiechnęła się wahając. - Też chciałabym wrócić, gdybym mogła. Miałam dobre życie.

Kitsune uśmiechnął się do niej. Już nie raz rozmawiali o ziemi, ale nigdy nie powiedzieli sobie wprost, że oboje chcieliby wrócić do dawnego życia. Choć oczywiście przez cały ten czas się domyślał, że myślała podobnie i wywnioskował to z ich rozmów.

Nagle znikąd w zasięgu wzroku Rivera znalazło się kilka dziewczynek przebiegających kawałek dalej. Schowały się za głazem. Wszystkie były niskie, tylko jedna różniła się wzrostem i była wyższa od innych. Nawet jeszcze nie wyruszyli na poszukiwanie krasnoludów, a już ich znaleźli? A raczej to krasnoludy znalazły ich.

- Za głazem niedaleko są jakieś dziewczyny - odparł chłopak zmieniając jednocześnie temat, tak jakby nigdy nic.

- Żywioły od Hisaina? - dopytała Dagie.

- Raczej nie...

- Mówiłeś, że gdzie są? - Obejrzał się Eryk, ale zanim River mu odpowiedział, elf sam zobaczył chowające się dziewczynki za głazem nie daleko. - Może się przywitamy? Przecież szukamy krasnoludów.

- Tak to dobry pomysł - zgodziła się z nim Dagie, również je zauważając. Wstała od razu z ziemi, a chłopcy poszli za nią. Ruszyli w stronę głazu, gdy zza głazu wyskoczyła mała brunetka z łukiem w ręku, wcelowanym prosto na nich.

- Sio stąd, albo strzelam - powiedziała dziewczynka.

- Hej, jesteśmy żywiołami Eteru, nie mamy złych zamiarów - odrzekła spokojnie Dagie. Choć bardzo zaskoczyła ją ta sytuacja i tym bardziej reakcja brunetki, nie mogła popełnić błędu w rozmowie.

- Nie jestem naiwna - warknęła. - Sio.

- Jestem Dagie, żywioł grawitacji. A to są moi przyjaciele. River, to Kitsune z żywiołem miłości. Eryk, to elf z żywiołem elektryczności. Chcemy znaleźć Krasnoludów, by się zaprzyjaźnić - nie poddawała się rudowłosa, próbując nadal przekonać dziewczynkę, że może im zaufać i odłożyć broń.

- Nie pokażę wam, nawet gdybyście mieli mnie torturować!

- Czemu mielibyśmy cię torturować?

- Bo... bo, bo... a ja wiem!? Wy wiecie lepiej! - krzyknęła na nich kolejny raz, ale tym razem bardziej agresywnie.

Elf stojąc za rudowłosą pochylił się do przodu, by szepnąć jej do ucha: "Dagie, lepiej się wycofajmy, zanim komuś stanie się krzywda. To nie wygląda mi na zabawkę." Przez ulotną chwilę dziewczyna zapomniała o wycelowanej prosto w nią broni, a jej policzki przybrały lekko czerwonej barwy, od razu, gdy poczuła ciepły oddech Eryka na swojej skórze. Co to było za dziwne uczucie przelatujące przez jej ciało, i czemu zareagowała w taki sposób, na tak zwyczajne słowa?

- Co jej powiedziałeś!? - zapytała gwałtowanie brunetka, ale nie czekała na odpowiedź. W umyśle tego dziecka działo się coś przerażającego i wszystko było podejrzanym ruchem. Każda reakcja wywoływała hałas w jej umyśle, oraz bijące szalenie serce. - Odsuńcie się, albo strzelę w któregoś z was. NIE ŻARTUJĘ.

- Poczekaj, Weroniko - zatrzymała ją satyrka, która wyskoczyła za głazu. Szatynka miała krótkie rozczochrane włosy, bursztynowe tęczówki i tunikę w kolorze wyblakłej brzoskwini. Dziewczyna była o wiele większa od swojej przyjaciółki krasnoludki i mogli stwierdzić, że dziewczyny musiały być dziesięciolatkami, jeżeli nie młodsze, czy starsze.

- Nie zdradzaj im mojego imienia! - podniosła głos spoglądając na nią.

- Ale Weroniko, niech udowodnią, że są żywiołami - zaproponowała satyrka.

- Ok, niech będzie - zgodziła się po chwili namysłu w niezręcznej ciszy. Brunetka spojrzała swoimi zielonymi oczami na starszą młodzież. - Pokazujcie, no, dalej.

- Nie ma sprawy. - Uśmiechnął się pewny siebie Eryk. Podniósł elegnacko dłoń i na pokaz sprytknął palcami by w tym samym czasie przywołał piorun ze nieba. Piorun trafił dokładnie w jego rękę. Można pomyśleć, że to był koniec pokazu, ale jeszcze przez długi czas było widać jak elektryczność w kształcie świecącego się sznura, zwija się wokół jego ręki. - A teraz pokażę wam coś jeszcze lepszego - powiedział i dotknął naelektryzowaną dłonią ramienia Dagie. Przez iluzję elektryczności na jego ręce, mogło się wydawać, że to było porażenie o wysokim napięciu, ale oczywiście nie zrobiłby tego Dagie. To było jedynie małe, lekkie kopnięcie, nawet lżejsze niż używał na Otisie. Oczywiście koleżanka się nie spodziewała, że zostanie kopnięta prądem.

- Wiesz, że to boli i nie jest śmieszne? - zapytała niska człowieczka, niska w porównaniu do patrzącego na nią z góry Eryka.

- Spokojnie, nie zagrozi ci. Nie straciłaś przecież przytomności - odparł najzwyczajniej, machając ręką na jej słowa. Musiała przyznać, że było to przecież śmieszne.

- Wow... - powiedziała satyrka. - Widziałaś to!? Chyba naprawdę są żywiołami, powinniśmy pójść z nimi do taty Pawełka.

- Tak... czekaj! A ta dwójka??? Oni nie pokazali czy coś potrafią.

- Och, potrafię - odparła Dagie, po czym uśmiechnęła się zawiadawczo. Spojrzała na Eryka stojącego nadal za nią, dając mu znak, by szykował się na zemstę. Pstryknęła stylowo palcami... ale nic się nie stało. Ani Erykowi, ani niczemu w otoczenia. Oczywiście rudowłosa mogła się domyśleć, że jej motywacja do zemsty nie sprawi, że nagle jej nauczone umiejętności jakimś cudem się polepszą.

- Czemu nic się nie stało? - zapytała dziewczynka z łukiem.

- Poczekajcie chwilę - dramatycznie odwróciła się do nich plecami. Skierowała swoją opaloną rękę ku Erykowi. Przez chwilę, wszyscy obserwowali rudowłosą czekając kolejny raz aż coś się wydarzy... jednak ponownie nic się nie wydarzyło.

- Myślałem, że mnie wyślesz w kos- wypowiedź Eryka została wstrzymana gdy nagle z prędkością poleciał w górę.

- Raczej w chmury - stwierdziła rozbawiona dziewczyna, która patrzyła się dumą w górę, prosto na Eryka trzynaście metrów nad ziemią. - Zasłużyłeś sobie.

- Tak, tak. Teraz mnie ściągaj z powrotem na ziemię.

- Może później. Śmiesznie się na ciebie patrzy, a tam jeszcze jest czym oddychać. - Opanowywała usta z uśmiechu wracając wzrokiem do dziewczynek.

- To na pewno ok...? - zapytała szatynka. River sam nad tym rozmyślał, choć ufał swoim przyjaciołom. 

- Dagie! - krzyknął rozjuszony Eryk.

- Tak - upewniła ich rudowłosa. - No, więc kim jest ojciec Pawła?

- Został jeszcze on - wskazała palcem na Rivera. Brunetka już postanowiła ich zaprowadzić, ale chciała zobaczyć kolejny żywioł w akcji.

- Jestem żywiołem miłości, nie mogę nic wam pokazać - odpowiedział zażenowany tym faktem kitsune. Nie potrafił nic nim zrobić, jakby wcale go nie posiadał. Próbował nie raz ćwiczyć, ale nigdy nic mu nie wyszło. Nawet Mora próbowała mu wytłumaczyć na czym polega jago żywioł... był do tworzenia miłości między ludźmi i uspokajającej atmosfery, ale... nie. Nie potrafił i nie rozumiał jak cokolwiek mógłby zrobić miłością.

- Nuda. Jesteś nudny - stwierdziła krótko Weronika. Zignorowała istnienie Rivera i spojrzała spowrotem na człowieka. - Ale niech będzie, zaprowadzę was do taty Pawełka. Paweł, możesz wyjść!

Pomału za głazu wyszedł blondyn w ogrodniczkach. Był najniższy wsród ich i wyglądał na bardzo nieśmiałego. Nawet gdy wyszedł, schował się za wysoką satyrką. Przecież dorosłe krasnoludy nie były nigdy wyższe niż 150 cm, a on nadal był dzieckiem. Chłopiec spojrzał nie pewnie niebieskimi oczami na Dagie, poczym na Rivera i od radzu spojrzał w dół gdy spotkał szare tęczówki Kitsune.

- Chodźcie, zaprowadzę was - odparła brunetka.

- Poczekajcie chwileczkę, tylko zdejmę Eryka z nieba - przypomniała sobie rudowłosa po zrobieniu trzech kroków.

- Myślałem, że już miałaś zamiar o mnie zapomnieć i mnie tu zostawić - skomentował elf na niebie.

- Następnym razem - odpowiedziała.

Jakimś cudem zdjęła bez problemu Eryka ze nieba, choć na pewno dała mu kilka siniaków pozwalając by powoli spadł na ziemię. Była bardzo dumna z siebie, że się jej udało nie zabić Eryka. Jak na pierwsze użycie swojego żywiołu na istocie żywej i to nad twardą powierzchnią, poszło jej przecież nie aż tak źle.

***

- Wujek! - Weronika wpadła do chaty taty pawełka. Chata była na tyle wysoka, by nawet Eryk mógł do niej wejść. Jednak meble w przeciwieństwie do sufitu były niskie jak właściciel. - Wujek! Gdzie jesteś?

- Już wróciliście? - zapytał mężczyzna wchodząc do salonu gdzie się teraz znajdowali. Trzymał w rękach ścierkę, którą wycierał swoje grube dłonie. Obcy żywiołom krasnolud miał na twarzy grube brwi, pełną brodę i zaczeskę na głowie. Niebieskimi tęczówkami spojrzał zaskoczony na gości w jego chacie.

- A to kto? - zapytał.

- Wujku, to są żywioły Eteru. Sprawdzałam - odpowiedziała mu satyrka.

- Jestem Dagie, żywioł grawitacji. Bardzo miło mi poznać - przedstawiała się.

- Jestem River, żywioł miłości.

- Eryk, żywioł elektryczności.

- Jeipel - mężczyzna dał się im poznać swoim imieniem. - Od kogo przyszliście i czy mogę w czymś pomóc?

- Przyszliśmy od królowej Mory, by się zaprzyjaźnić z krasnoludami. Chcemy zawrzeć z wami sojusz - wytłumaczyła mu dziewczyna.

- To nie ode mnie zależy, więc porozmawiam za was z innymi krasnoludami. Przedyskutujemy waszą propozyję - odparł. - W międzyczasie, możecie się rozgościć w mojej chatce.

_________________________________________

Ten rozdział był dla mnie przejmny do pisania, mimo, że wiem, że ma kiepską jakość. Na początku nie miałem chęci go pisać, to mekonie mi pomogła pisząc "napisz od nowa ten rozdział". Oczywiście nie napisałem od nowa rozdziału, miałem już ponad 1500 słów i nie jestem aż tak głupi, ale dzięki niej zacząłem analizować każdy napisany moment i jedynie zmieniłem jedną linijkę która nagle zmieniła całą historię. Jak można się domyśleć zrobiłem z tego rozdziału zabawę. 

Pytania (River, Dagie, Eryk)
1. Były ciekawe rozmowy na początku rozdziału. Nie będę raczej dalej ich rozwijał w dialogi, ale chcę wiedzieć czy utworzyły się w postaciach jakieś nowe myśli?
2. Poznaliście 3 dzieciaki (Weronika, Pawełek, Natalka) i jeszcze tatę Pawełka (Jeipel). Co o nich myślicie? Głównie chodzi mi o satyrkę Natalkę, bo będzie lepiej i bardziej rownięta w następnym rozdziale. 
3. Mam coś zmienić na przyszłość w pokazie żywiołów? (Lol, miałem taką bekę z pisania ich, nie wiedziałem co ja wyprawiam).
4. Coś innego? Inne myśli? Jakieś komentarze co do rozdziału?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro