#8
- Chyba musimy zacząć schodzić dalej, jest dzień i najlepiej byłoby gdybyśmy zdążyli zejść zanim się znowu ściemni - powiedział Akhet zakładając plecak na plecy. - Nie wiemy kiedy znowu znajdziemy jakieś miejsce do spania.
Orson kiwnął tylko głową na znak, że się z nim zgadza i zaraz wstał z ziemi zakładając na siebie ciemny śpiwór. Było widać tylko twarz i kostki chłopaka, wyglądał w nim jak robak.
- Super, teraz nie tylko muszę spędzać czas z tym bezdomniakiem, ale też z jakimś robakiem i smokiem - mruknęła Kahlen krzyżując ręce na piersi. - Zaraz znajdziemy jeszcze jakiegoś wilka czy elfa. Tylko tego brakuje w tej fantastycznej grupie z fantastycznego świata.
Na jej słowa Akhet przewrócił oczami. Jedna noc i dzień wystarczyły, żeby miał dość jej gadaniny, ale dzięki jej słowom, o czymś sobie przypomniał. Istniały tu też inne istoty... nadprzyrodzone istoty.
- Orson, jesteś człowiek czy jakimś innym gatunkiem? - zapytał zainteresowany tym faktem Akhet.
- Zwierzołak.
- O wow, niech zgadnę potrafisz zmienić się w jednorożca lub też w jakiegoś wilka, typowe - zakpiła Kahlen.
- Mysz, Wampus, Antylopa, Krokodyl i ptak gromu - powiedział bez większych emocji.
- Wampus? - dopytała.
- Wytłumacz tej tępej dziewczynie, że to coś, na podstawie górski kot z sześcioma łapami i dwoma ogonami - odezwała się Stax.
***
- Nastazjo, chodzimy już cały dzień po tych łąkach a końca nie widać. Na dodatek słońce tak grzeje, że chce chyba mnie spalić na śmierć - mruknął River. - Czy nie możemy się zatrzymać choć na chwilę? Jeszcze trochę, a nogi mi opadną lub jeszcze gorzej... przestaną funkcjonować lub nie będą chciały dalej współpracować uciekając ode mnie.
- Z wami to jak z dziećmi - westchnęła cicho pod nosem Nastazja, po czym już głośniej dodała. - Dobrze, możemy usiąść na chwilę.
- Dziękuję! - wykrzyknął zadowolony z siebie River, że w końcu udało mu się ją przekonać do odpoczynku. A uwierzcie, że próbował już od dłuższego czasu.
- Ale dopiero za tamtą górką - dodała pokazując palcem na wzniesienie przed nimi.
- Nie no - powiedział River - To na pewno jakiś kilometr drogi.
- Dojście do celu nigdy nie jest proste, ale jeżeli będziemy robić codziennie krok po kroku, to w końcu do niego dojdziemy. Spojrzymy w wstecz i zobaczymy jak wyruszyliśmy na spotkanie innego świata.. innych cywilizacji - wygłosił Otis.
- Wow, to było piękne - powiedział River zdziwiony, że przynajmniej chociaż ten jeden raz zrozumiał o co chodzi.
- Dzięki - wzruszył ramionami Otis. Starał się tylko mówić to, co by powiedział jego psycholog.
- No i przynajmniej odpoczniemy, a droga szybko zejdzie - powiedziała Kallen szukając w tym pozytywów.
- Jeżeli w ogóle przeżyjemy do tego czasu - mruknął pod nosem Eryk. Też już czuł się wykończony. Nie wychodził często z domu na dłuższe spacery, może tylko w szkole na wf-ie zdarzało mu się iść pięć kilometrów, a nawet wtedy zawsze wracał ostatni... po dwóch godzinach.
- Nie wiem czemu ich wybrałaś - westchnęła cicho do siebie Nastazja.
- Może jak pobiegniemy będzie szybciej - zaproponowała Dagie zaraz biegnąc do przodu. - Nie czujesz wcale aż takiego wielkiego bólu gdy biegasz!
- Poczekaj na mnie - powiedział niechętnie River poprawiając plecak na plecach.
Niedługo dotarli do wybranego punktu na tych pustych i zielonych wzgórzach rozciągających się po całej zielonej polanie. Większość rzuciła się na trawę chcąc dać odpocząć nogom.
- Jak się nazywało to miejsce? - zapytała Dagie lężąc na trawie i odpoczywając.
- Azi - odpowiedział jej od radzu River.
- Ja bym nazwała te miejsce Rozkwitającymi Wzgórzami - powiedziała patrząc na kwiatek obok niej. - A ogólnie to skąd jesteście? Dziwi mnie trochę, że każdy z was jest tak dobry w angielskim.
- Jestem z Polski, z Gdańska i chyba nie jesteś świadoma w jakim języku mówisz, bo ten język nazywa się "polskim" - uświadomił jej Eryk.
- Nie, bo mówi po angielsku - odparł River - Jestem Kanadyjczykiem, więc chyba rozumiem w jakim języku mówi ona, ty i cała reszta.
- Każdy z was słyszy język w którym mówi - wytłumaczyła im Nastazja wzdychając ciężko. - Więc się nie pozabijajcie.
- Teraz rozumiem czemu mówią po Ebvolasku - powiedziała Kallen z wyraźną ulgą. - Przez chwilę nie rozumiałam o co chodzi z tym całym angiskim i polańskim.
- Polskim - poprawił ją Eryk - Angielskim.
- Ja jestem z Irlandii - powiedziała Dagie. - A ty co powiesz Otis, skąd jesteś?
- Z Florydy, czyli Ameryki - podzielił się z nimi Otis.
- Nawet te miejsca pasują do was - powiedziała Dagie patrząc kątem oka na innych i przypominając sobie o Dakocie, Kallen i Nastazji. Je też powinna się spytać. - A reszta? Jak z wami dziewczyny?
- Od zawsze mieszkam w Azi - powiedziała Kallen. - Więc to trochę ekscytujące poznać nowe miejsca.
- Azi - odpowiedziała jej po chwili Nastazja. Sama nie była pewna co odpowiedzieć dziewczynie. W rzeczywistości pochodziła też z innego miejsca, ale nie czuła, że chciałaby żeby te dzieciaki o tym wiedziały. Znowu byłoby dużo nie potrzebnych pytań, nawet ona tyle nie pytała kiedy się tu pojawiła.
- A ty? - zapytała Dagie podnosząc się do siadu, żeby spojrzeć na nieodpowiadającą Dakotę.
- Ja... od zawsze mieszkam w Nowym Yorku - powiedziała cicho Dakota. Zdziwiła się faktem, że miała odpowiedzieć dziewczynie, nie myślała, że mówi też do niej. No cóż jak na Native Amerykankę, była zawsze dosyć niewidoczna. - W Deferiet... na wsi z mamą.
- Nowy York w sumie bardzo do ciebie pasuje - odparł River. - Nigdy też nie słyszałem o miejscu zwanym Deferiet, nawet nie myślałem, że w NY są wsie.
- Są - powiedziała cicho Dakota.
- I jeszcze jedno pytanie - powiedziała Dagie wyciągnąć swój zeszyt z plecaka. - Kiedy macie urodziny? - zapytała chcąc zrobić sobie listę dla rozluźnienia się.
- Po co ci to? - zapytał podejrzliwie Eryk.
- Po prostu jestem ciekawa - zaśmiała się Dagie. Nie chciała, żeby myśleli, że jest dziwaczką, która robi do wszystkiego listy. Nawet jeśli tak było.
***
- Jeszcze trochę, a tu zamarznę - powiedziała Kahlen po już dłużym kawałku drogi, nadal nie było widać końca tej góry. Nie zostając żadnej odpowiedzi Kahlen zerknęła na skaczącą w śniegu Star. - A nie może ten twój smok nas stąd zabrać? Chyba potrafi zmienić się w wielką bestię i latać..
- Totalnie zapomniałem o tym - powiedział nieśmiało Akhet drapiąc się po karku. - Mogłabyś to zrobić Star?
- W sumie to bym mogła - powiedziała strzepując z siebie cały śnieg. - Ale nie wiem czy uniosę tę ciężką krowę.
- Dasz radę - machnął ręką Akhet ignorując obraźliwe słowo, które chyba było skierowane do Kahlen.
- I co powiedziała? - zapytała dziewczyna, czekając na odpowiedź.
- W sumie to może to zrobić - odpowiedział po czym zwrócił się z powrotem do smoczycy. - A dokładniej, dałabyś radę zawieść nas do królestwa?
- Nie ma problemu - odpowiedziała Stax powiększając się do największego rozmiaru.
- No więc lecimy - powiedziała Kahlen podchodząc do smoczycy.
- Dobrze, że na to wpadłaś. Orson już zamarza do nieprzytomności, nie wiem jak długo by jeszcze dał radę.
- Jednak nie jesteś taki mądry na jakiego wyglądasz, bezdomniaku. - Uśmiechnęła się nawet miło w odpowiedzi.
***
- Wiedzę już Sal - powiedział podekscytowana Kallen widząc przed sobą las. Zaraz zaczeła iść jeszcze bardziej do przodu, chcąc dotrzeć tam pierwsza. Był już zachód słońca, więc przeszli dosyć spory kawałek.
- River, nie miałeś nam czegoś powiedzieć o każdym miejscu, do którego dotrzemy? - zapytała Dagie, na co River poprawił swój plecak.
- Tak naprawdę z czego pamiętam, to w Sal nie mieszka dużo ludzi... czy też istot humanistycznych. Jedyną najbardziej magiczna rzeczą w tym miejscu jest otaczająca go rzeka białych kwiatów. Nie istnieje wiele mostów pozwalających przejść na drugą stronę. Na dodatek jest tu wiele leśnych zwierząt, jak kolorowe wiewiórki czy jeleń z jednym rogiem.
- Nienawidzę tego miejsca - odparła Nastazja. Oczywiście gdy rozmawiała z Canyonem o planie drogi, to chciała iść na około, tylko po to żeby ominąć to miejsce, lecz świadoma, że to najszybsza droga, musiała w końcu wybrać tą.
- Czemu? Mi wydaje się być naprawdę ładne... Na ziemi jest trawa, a choinki są zielone i urokliwe - powiedziała Dagie.
- Może zrozumiesz gdy do niego wejdziemy - powiedziała Nastazja - Nikt z was nie potrafi skakać na pięć metrów?
- Nie - odpowiedzieli jej wszyscy.
- W takim razie idziemy szukać mostu - westchnęła Nastazja. - Znajdziemy most i przenocujemy na polanie.
- Na zewnątrz, tak? - zapytał River marszcząc lekko brwi. - Nie pisałem się na to, nawet o tym nie wspomniałaś.
- Myślałeś, że znajdę ci kolejną bibliotekę? - zapytała prychając.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale Kallen znalazła most - przerwał Eryk, gdyż widział, że chyba totalnie zapomnieli o pustej polanie.
- Jest też dom - zauważył Otis pokazując palcem na budynek.
- Jeszcze powóz i koń - dodała Dagie.
_______________________________________
_____________Pytania_______________
🐴 Kallen, Dagie, Eryk, River i Otis 🐴
1. Jakieś ciekawe myśli?
2. Czy macie zamiar odwiedzić ten dom lub może ukraść konia z powozem co wam się w ogóle nie przyda w lesie? Żart. Odpowiedzcie tylko czy macie zamiar odwiedzić ten dom.
3. No i sądzicie, że powinnam zmieniać coś w waszych postaciach. Niby pisałam to ostatnio, ale powinnam spytać jeszcze raz.
4. Jakbyście się zachowali gdyby objawił się u was lub u innych żywioły?
🐲 Kahlen i Orson🐲
1. Jakieś myśli?
2. Teoretycznie jakbyś zachowali się gdyby okazało, że wy lub też Akhet macie jakieś moce?
🐄 Yang i Yin 🐄
1. Macie zamiar przyjąć gości i ewentualnie pozwolić nim przenocować?
2. Może też macie jakieś ciekawe myśli które chodząc wam po głowie ten zwyczajny dzień?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro