Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2

- Och, Nastazjo - westchnęła staruszka patrząc w kierunku nowo przybyłej. - Przecież miałaś mi zostawić tą jedną rzecz.

- Ty byś tłumaczyła nim wszystko przez kolejne lata, a ja nie mam zamiaru marnować czasu na twoją gadaninę. Powinnaś to wiedzieć. - Wzruszyła ramionami kobieta. - Najważniejsze jest teraz dowiedzieć się, kto z nich zrobi co powinien i wszystko zaplanować. Jeżeli nie będą chcieli wyruszyć, to po co im w ogóle wszystko tłumaczyć?

- Jeżeli mogę się wtrącić, co macie na myśli, mówiąc "inny świat"? - zapytał River, który zaraz wziął do ręki różową filiżankę by się z niej napić.

- Że jest innym światem? – Zmarszczyła brwi czarnowłosa, bo naprawdę był tak głupi, że trzeba było mu wszystko tłumaczyć?

- Wy jesteście z ziemi, a te miejsce tutaj, to Ebvolat – wytłumaczyła nim Pap.

- Można porównać Ebvolat do świata równoległego. Do tego świata nie dostaniesz się z innych światów i nie wydostaniesz się stąd, chyba że przez serce królowej, które należy do następcy – dodała niechętnie Nastazja.

- Więc serce królowej jest czymś rodzaju drzewa życia, które łączy ze sobą różne światy, siedziby i krainy w kosmosie – stwierdził osiemnastolatek. River sprawiał pomału wrażenie, jakby wkuł na pamięć całą mitologię nordycką, co nie oddalało się od prawdy. Chłopak naprawdę znał się na mitologiach, ciekawiły go, więc dużo o nich czytał.

- Ta... coś w tym stylu - niepewnie odpowiedziała. Nastazja dużo nie rozumiała z tego co mówił, ale nie dbała o to jak będzie tłumaczył sobie to wszystko, byleby rozumiał, że bez następcy i serca się stąd nie wydostaną.

- Zanim będziesz kontynuować, mógłbym więcej tego napoju? - poprosił River. - Smakuje mi.

- Kontynuując - zaczęła Nastazja, w czasie, gdy staruszka dolewała napój do filiżanki czerwonowłosego. - Chcielibyście wyruszyć na tą misję czy też odmawiacie zaszczytu woląc czekać tutaj cierpliwie?

- Zanim się zgodzę, to chcę wiedzieć, co muszę zrobić - poinformował Akhet drapiąc się nieśmiało po karku ze speszonym uśmiechem na twarzy. - Jak mamy niby odnaleźć serce królowej i jej następcę?

- To wytłumaczy wam akurat nadworny czarodziej. Staram się omijać z nim większe kontakty, dlatego jeszcze nie poszłam się z nim zobaczyć. No i uznałam, że jak będziecie mieli jeszcze kilka pytań to nie będzie potrzeby, żeby iść tam dwa razy. – Krzyżowała ręce. - Ten stary łysol lepiej wam wszystko wytłumaczy ode mnie i Pap, był... on wie więcej o ceremonii i tym wszystkim. Jest też tutaj najstarszy.

- Więc może zadam kolejne pytanie – odezwała się mulatka wśród milczących. Jeżeli już miała iść do jakiegoś starego pryka, to chciała się czegoś wreszcie dowiedzieć. - Kim jesteście? Ty i ona.

- Nazywam się Pap i jak mówiłam byłam doradczynią zmarłej królowej. – Uśmiechnęła się łagodnie do ich wszystkich. - A Nastazja jest główną strażniczką królowej i kapitanem straży.

- W takim razie, będziemy mogli na tą cała drogę do serca królowej wziąć ją ze sobą? - spytała Dagie, po czym zwróciła się do Nastazji. - Wydajesz się ogarnięta. My nie znamy tego miejsca i sami raczej nie damy rady poruszać się w tym świecie.

- Oczywiście, że z wami pójdę – odpowiedziała Nastazja. Nie wierzyła, żeby dali tutaj sobie radę sami. Na pewno by zawalili wcześniej czy później całą misję.

Chociaż dla całej grupy brzmiało to absurdalnie i było kompletnie szalone, każdego na jakiś sposób ta misja zaciekawiła. Niektórzy jednak czuli, że nie mieli większego wyboru, musieli to zrobić by wrócić do siebie. Chociaż wszyscy by się zgodzili w jednym, mimo, że nie wszystko dokładnie rozumieli, czuli jakby to była ich życiowa misja, cel, do którego zostali urodzeni.

***

Godzinę później wyszedli ze złotego zamku. Wydawał się jeszcze bardziej złoty przez odbijające się od niego promienie zachodzącego słońca. Wśród zielonej trawy, nie można było znaleźć wiele kwiatów, ale za to cienkie, białe, świecące łodygi. Każdy miał na plecach skórzane bagaże ze całym potrzebnym ekwipunkiem które również sami sobie wybrali. Wszyscy zostali ubrania na zapas, trochę jedzenia, butelki ze wodą i śpiwory. Dagie i jak River spakowali dodatkowo w swoim plecaku zeszyt oraz ołówki by mieć czym pisać.

- Zejdziemy ze górki, później przejdziemy przez wioskę, a na koniec przez labirynt, prosto do biblioteki maga. Tylko się mnie pilnujcie – odparła strażniczka, schodząc powolnie z góry.

Po chwili schodzenia Dagie naprawdę zaciekawiła się świecącymi łodygami, które ciągle mijała. Wyglądały niczym oświetlające nim drogę lampiony.

- Można dotykać te "lampyris"?- zapytała Dagie. Nastazja odwróciła się w jej kierunku z wielkim znakiem zapytania na twarzy, nie dokładnie rozumiała o czym dziewczyna mówiła. - Chodziło mi o te świecące łodygi.

- Ach, tak można. Nie są szkodliwe - powiedziała Nastazja. - Tylko nie zrywaj ich, wtedy przestają świecić.

- Tak jest szefowo - zaśmiała się Dagie, po czym dotknęła jednej lampyris, która błyskawicznie się skurczyła i schowała w ziemi. - O boże, co to? – zapytała. Rudowłosa szesnastolatka zaraz wytarła palec o swój biały sweter. To było obrzydliwe doświadczenie, jakby dotykała żyjącej galarety.

Kiedy doszli do wioski było widać wszystkie istoty w niej żyjące. Jedna kobieta zamiast nóg miała na przykład ptasie szpony, skrzydła na plecach i od pasa do szyi ciało pełne piór. Byli też tutaj ludzie, którzy wyróżniali się tylko spiczastymi uszami, niczym elfy. Przechodził też mężczyzna z szarą skórą i rogami na głowie. Jeszcze spotkali kilka osób z króliczymi uszami i jedno dziecko, które zamiast nóg miało ogon węża.

- Trzymajcie się blisko i z nikim nie rozmawiajcie, nie mamy czasu na zwiedzanie - powtórzyła Nastazja przypominając im wcześniejsze słowa.

***

Im było ciemniej, tym było piękniej. W ciemności budziły się światełka w przeróżnych kolorach, od białych, różowych, żółtych, niebieskich, zielonych aż do fioletowych. Były niczym pyłki latające w powietrzu.

W końcu stanęli przed labiryntem, w którym na samym środku był wysoki drewniany budynek. Ze zewnątrz wyglądało jakby obiekt miał kilka pięter, może trzy. Ostatnie, najwyższe piętro miało małe okienka, a dwa dolne piętra miały okna rozciągające się po całej ścianie. Labirynt był z zielonych krzaków i w większości był porośnięty winoroślą. Nastazja spojrzała na nich, sprawdzając czy cała siódemka nadal za nią była. Nie brakowało nikogo.

- Musimy przez niego przejść, znam drogę więc trzymajcie się obok i nie zgubcie się. Ostrzegam od radzu, jeżeli się zgubicie, nie będę was szukała – oznajmiła nim kobieta.

Wszedli do labiryntu i kiedy Nastazja pewnie prowadziła nich przez labirynt, Otis postanowił zagadać do rudej dziewczyny idącej tuż przed nim.

- Cześć - przywitał się ponuro. – Czy wiesz, jak brzmi śmierci? – zapytał zaciekawiony co mu odpowie.

- Nigdy nie słyszałam śmierci, więc nie wiem, jak może brzmieć - odparła dziewczyna dość nie pewnie, ale po chwili posłała mu swój lekki uśmiech. Jako że mieli być drużyną chciała być dla niego miła. - Ale wydaje mi się, że to może być dlatego, że śmierć jest cicha i bezszelestna, kto wie.

- Wy już o śmierci rozmawiacie? - wtrącił się River ze śmiechem.

- Powiedzmy, powiedzmy. Rozmawiamy bynajmniej o tym jak brzmi śmierć - odparła Dagie. – Moim zdaniem jest cicha.

- Moim zdaniem brzmi jak jęczące echo – dodał Otis przeczesując włosy do tyłu.

- No więc, moim zdaniem brzmi niczym poezja - odparł River po chwili zastanowienia, a na twarzy Dagie pojawiło się entuzjastyczne uznanie. Podobało się jej jego tok myślenia. Za to chłopak, który rozpoczął rozmowę zmarszczył brwi. Zastanawiał się jak niby śmierć mogła brzmieć jak poezja według niego, bo to nie miało sensu.

- Poezja? – zapytał patrząc na wyższego.

- No wiesz, niczym miłość.

- Miłość nie brzmi – zauważył Otis. Rozumiał, że ludzi przeraża to co jest mroczne, dlatego rozjaśniają to tym co według ich jest jasne, ale miłość nie może brzmieć jednocześnie niczym śmierć i poezja.

- Nie znam się na tym jak brzmi śmierć czy miłość, ale wiem jedno, na pewno moje imię brzmi Dagie – odparła rudowłosa.

- A ja jestem River, miło poznać.

- Otis –przedstawił się krótko kościsty chłopak.

- A wy, jak się nazywacie? – zapytał z szerokim uśmiechem River patrząc na resztę towarzyszy. Oczywiście nie sądził, by zapamiętał wszystkie imiona dzisiaj, ale miał nadzieję się zaprzyjaźnić ze wszystkimi i przynajmniej dać nim szansę do wspólnej konserwacji.

- Mów mi Akhet. - Uśmiechnął się do nich chłopak o ciemniejszej karnacji.

- Eryk – odparł po nim niechętnie blondyn.

Kahlen jednak w odpowiedzi jedynie prychnęła w ogóle nie mając zamiaru mu odpowiadać, bo po co miała się zaprzyjaźniać ze jakimś klaunem, rudą Anną, emosiem, krową czy kimkolwiek innym ze tej grupy? To jedynie sen gdzie swoją rolę mają jacyś dziwacy, a jeżeli nawet, to nie sen, to i tak wróci niedługo do domu.

- Dakota ... - odpowiedziała cicho na sam koniec najniższa ze ich wszystkich.

W końcu drużyna dotarła wspólnie ze ich przewodniczką pod wielkie drzwi biblioteki, które bez wahania kobieta nim otworzyła. Nie minęły chyba nawet 3 sekundy, kiedy ze pokoju obok przybiegł młody mężczyzna ze szerokim uśmiechem na bladej twarzy. Był równie wysoki jak Nastazja, jeżeli nie trochę niższy. Ciemne blond włosy zasłaniały mu całkowicie czoło, a pod nimi były niebieskie oczy, które zawsze kojarzyły się jej ze królową. Miał na sobie granatową sukienkę, wokół szyi owinięty ciemny szal i założony diamentowy naszyjnik koloru fioletowego.

- Przewidziałem, że ktoś mnie dzisiaj odwiedzi i widocznie się nie myliłem, ale jak zwykle wcale się ciebie nie spodziewałem. Czyżby teraz gdy zostaliśmy tylko we dwoje w tym starym żałobnym zamku, wreszcie przyszłaś mi wyznać swoją miłość do mnie? - zapytał mężczyzna uśmiechając się szarmancko do Nastazji. Bez wahania i pewny siebie objął nią ramieniem, na co kobieta zareagowała jedynie obracając oczami.

- I ty się dziwisz, że wcale cię nie odwiedzam – westchnęła. – W każdym razie musisz znaleźć coś o tej misji, którą te dzieciaki mają zrobić, dowiedzieć się co i jak. Są wybrańcami królowej.

- Och, rozumiem o czym mówisz. Zaraz znajdę dla ciebie księgę, moja droga. Ty i twoja piątka dzieci niech się rozgości, a ja za chwilę znajdę to co jest wam potrzebne – odparł. Pomału bez pośpiechu ruszył do szafek ze książkami i zniknął między nimi.

- Piątka? – pomyślała Nastazja, po czym spojrzała na wybrańców za sobą. Racja, naprawdę brakowało dwójki. – Gdzie Akhet i Kahlen?

- Chyba byli tu, kiedy się przedstawialiśmy w labiryncie – zauważył River rozglądając się po twarzach obok. - Musieli się rozdzielić zaraz po tym – dodał.

- O nie, czyżby Nastazja naprawdę zgubiła swoich podopiecznych? – zaśmiał się Canyon podchodząc do nich. Nawet nie minęło parę minut, a mag już wrócił ze książką w dłoni. Można by pomyśleć, że wcale tak naprawdę nie szukał księgi i po prostu wyjął ze stoku.

- Nikogo nie zgubiłam i wcale nie jestem ich opiekunką. Potrafią dbać o samych siebie, są nastolatkami. Ja jako 12 latka dawałam sobie świetnie radę bez rodziców.

- Może powinniśmy ich poszukać? – zaproponowała niepewnie Dakota. Gdyby ona była zgubiona chciałaby, żeby ktoś poszedł nią szukać.

- Ta, świetnie, niech kolejne dzieciaki gubią się w labiryncie – odparła sarkastycznie. - Ten labirynt jest naprawdę istną pułapką i prowadzi do każdego miejsca w tej krainie. Możecie wylądować, nie wiadomo gdzie. Prywatnie nie proponuję wam pójścia by ich szukać, ale jeżeli chcecie, to proszę bardzo, ale przynajmniej wcześniej wysłuchajcie jakie jest wasze zadanie. Jak wszyscy się zgubicie przynajmniej będziecie wiedzieli, gdzie iść – westchnęła. Odwróciła pomału twarz do mężczyzny i nie czekając dłużej ani sekundy, odparła, - Dobrze, więc musimy wiedzieć, jak odnaleźć następcę tronu królowej Em.

Mag otworzył księgę i zaczął nią przeglądać. Po chwili zatrzymał się na kilku stronach i zaczął je czytać.

- No więc wychodzi na to, że ognik, towarzysz naszej Em powinien wiedzieć, gdzie znajduje się następca tronu i was do niej doprowadzić. - Podniósł wzrok na Nastazję, która wydawała się mieć zmartwioną minę. - Wydaje się proste.

- Ognik zniknął w dniu śmierci królowej – odpowiedziała.

- O jakim ogniku mówicie? – zapytał zaciekawiony River.

- Ognik to coś rodzaju płomienia. Tylko, że ten płomień został oswojony przez królową - wytłumaczyła Nastazja.

- No więc mamy problem, podobno to właśnie ognik wybiera następcę - odparł mężczyzna przerzucając samodzielnie kartki. - Ale napisano coś o świątyni. Podobno w niej można zobaczyć kto jest następcą, mniej więcej w jakim miejscu znajduje się serce i kto ma jaki żywioł. Jednak nie wiem czy to dobry pomysł by tam iść, nigdy tam nie byłem i to pradawne miejsce.

- Dwa pytania. Ile nam to zajmie i jaki żywioł...? - zapytał Eryk myśląc, że znowu zapewne chodzi o jakąś "magię". Jednak miał nadzieję, że mówią o zwyczajnych żywiołach, takich jak woda w kielichu czy magiczny kamień.

- Nie wiem, ile wam to zajmie, to już zależy chyba od was - odpowiedział mu Canyon. - No i co do drugiego pytania, każdy z was dostał żywioł. Część serca królowej.

- Ktoś z was, może na przykład panować nad ogniem, a ktoś inny rozumieć zwierzęta – dodała Nastazja jakby nigdy nic, a gdy spojrzała na ich zaskoczone miny, zapytała zamyślona, - Zapomniałam powiedzieć?

- Tak!!!

////////////////////////// Pytania do dostanych się postaci /////////////////////////////////////

1. Chcesz poszukać Kahlen i Akheta w labiryncie ? Jeżeli tak, to teraz czy kiedy będzie ranek?
2. Masz jakieś pytania ?
3. Co myślicie?
4. Jesteście za nocowaniem tutaj, wrócenie do zamku czy spanie na zewnątrz?
5. Chcielibyście zwiedzić wioskę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro