Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#18 Poszukać, a nie wejść

Eryk wychodząc wykąpny z łazienki, spojrzał na swojego towarzysza Otisa. Siedział na łóżku i nożykiem wycinał dziury w swojej czarnej koszuli. Miał ich już parę wzdłuż rękawów. Również kilka agrafek z poprzednich ubrań było przypiętych losowo na koszulce.

Ziewając położył się na łóżku. Po chwili patrzenia w ciszy na drewniany sufit, zerknął na Otisa odkładającego nóż na komodę i przyglądającego się swojej koszuli z prawdziwą dumą. Było widać lekki uśmiech na jego twarzy.

- Idziesz później poszukać ze mną świątyni? W końcu bym mógł skończyć bawić się w fantastycznego bohatera i mógł wrócić na normalną planetę zwaną ziemią... Na planetę gdzie są ludzie, a nie jakieś tańczące krokodyle - zapytał mamrocząc ostatnie dwa zdania.

Otis spojrzał znad koszuli na blondyna i lekko zmarszczył brwi razem z nosem.

- Poszukać świątyni? Ale przecież Nastazja mówiła, że zajmiemy się tym jutro i mamy dzisiaj odpoczywać - odparł.

- No tak, ale mówiła także, że jeżeli chcę, to mogę sobie poszukać tej całej świątyni. Zaproponowała mi to i jeszcze potwierdziła, więc nic nie widzi przeciwko temu - Wzruszył lekko ramieniem wracając wzrokiem na sufit. - Poza tym, nie chcesz wrócić na ziemię? Im prędzej to ogarniemy, tym prędzej wrócimy.

Chłopak wziął głęboki oddech i westchnął głośno zastanawiając się nad jego propozycją. Jeżeli Nastazja już się zgodziła, to nie było warto nawet jej pytać. Nie było też, żadnego ale, bo i tak nie mieli nic do roboty. Również sam coraz bardziej czuł, że chciałby wrócić na ziemię. Im dłużej był w Ebvolacie, tym większe miał wahania. Musiał w końcu zmierzyć się z tym, że to nie jest świat pośmiertelny jak przez cały ten czas myślał. Argument Eryka, że prędzej wrócą do domu jeśli szybciej skończą misję również nie był zły. Jeżeli wróci na ziemię, nie będzie musiał zmierzać się z prawdą i od nowa rozumieć ten świat. Będzie mógł odetchnąć i nie myśleć nad tym dłużej.

- Okey - odpowiedział po chwili przeczesując swoje włosy do tyłu.

***

- Ten zegarek jest cudny! Naprawdę w stylu fantasy. - River uśmiechnął się szeroko przyglądając się dopiero założonemu zegarkowi. - Myślicie, że możemy go zabrać do domu?

- O tak! Też mi się podoba - powiedziała Dagie. - No i nie wiem, nawet nie wiem jak działa. Nie rozumiem go jeszcze dokładnie.

- Magowie klasy wysokiej mogą tworzyć wynalazki takie jak te. Wiem, że używają do tego magii, ale nie taką typową magię z zaklęciami, robią to zaczarowanymi eliksirami. Nie jestem na takim poziomie, by znać szczegóły, ale czytałam, że muszą dodać własną cząstkę magii. Sama nie wiem co to dokładnie znaczy, ale gdy będę na wysokim poziomie, to na pewno się nauczę i sama będę mogła sprzedawać zegarki własnej roboty, jak Ormico.

- Ormico? - zapytała zaciekawiona Dagie.

- Ona jest najcudowniejszą czarownicą w całym Ebvolacie - powiedziała Kallen łapiąc się dłońmi za policzki. Uśmiech nie znikał z jej twarzy, była cała w skowronkach. - Dzisiaj ją osobiście poznam, idę do niej razem z Nastazją. Nie mogę uwierzyć, że dopiero parę dni temu dowiedziałam się, że Canyon i Nastazja znają ją osobiście, przecież ona jest taka cudowna. Podobno raz uratowała smoka, którego znalazła gdy zbierała kryształy. No i nie specjalizuje się zbytnio w magii medycznej jak wielu magów, ale jest naprawdę dobra w magii. Podobno również zna się na psychologii, potrafi rozczytać każdego, ich emocje i sekrety. Canyon mówi, że też tak umie, bo każdy mądry mag to robi, ale jeszcze tego nie zauważyłam więc nie wiem czy przypadkiem nie kłamie.

- Czekaj, macie tu smoki!? - zapytał zaskoczony River. - O Boże, czemu nikt mi nie mówił o smokach i czemu jeszcze żadnego nie widziałem?

- Bo żyją w smoczym zamku, rzadko z niego wylatują. Chociaż podobno niektóre lubią przebywać w śnieżystych górach albo spać w rzekach. Niektórzy uważają, że istnieją również wodne smoki, nie mają one skrzydeł, ale potrafią latać jeżeli zechcą. Nikt ich nigdy nie widział, więc mogą być to tylko plotki, czy wyobraźnia, czy coś wymarłego. No i ja też jeszcze nie widziałam żadnego smoka, chyba, że tego zakażonego z labiryntu.

- To był smok? - Zadrżała Dagie na samą myśl o tamtym monstrum. - Cieszę się, że nie spotkaliśmy żadnych smoków, przynajmniej żadnych innych. On prawie zabił Otisa i  Eryka,nas.

- To był zakażony smok. Są rzadkim widokiem i nie wielu wie, że smoki mogą wyglądać jak ten, którego spotkaliśmy, bo tylko gdy smoki zostaną zranione emocjonalnie, mogą stać się zakażone. Zwykle traktuje się je ze szacunkiem i są bardzo szlachetnym stworzeniem, bo w nich płynie krew przeszłości. Są tu od początku dziejów Ebvolatu, widziały wiele i są naprawdę mądre. Podobno sama królowa Em się nim kłaniała - odparła Kallen. - No i sama chciałbym spotkać kiedyś smoka, to prawdziwy zaszczyt.

- Czytałem w naszym świecie, że smoki zasiedlały się w wszystkich miejscach na ziemi. W głębi oceanu czy na wysokich szczytach. U nas też są takim symbolem źródła wiedzy, tajemnic świata i siły. W licznych opowieściach są przedstawiane jako inteligętne stworzenia. Choć u nas są częściej przedstawiane jako zmartwienia, złe stworzenia.

- U was też istnieją smoki? - zaciekawiała się Kallen naprawdę zaskoczona.

- Nie istnieją - odpowiedział krótko River, po czym dodał. - ALEEE możliwe, że istniały. Mówi się, że są jedynie wyobrażeniem dinozaurów, innych dużych gadów. JEDNAK skądś musiało wziąć się tyle legend o smokach zamieszkujących jaskinie i jedzących zwierzęta gospodarcze. Nawet w starożytnym Egipcie czy w Izraelu, można znaleźć wspominki o skrzydlatych wężach polujących na bydło. No i w opowieści o Mojżeszu, było wspominane o wężach, że niektóre z nich mają skrzydła. Pojawiały się też w mitologiach, najczęściej greckiej.

- Praktycznie słowa nie zrozumiałam - odpowiedziała czarownica patrząc na Rivera ze zmieszaną miną. - Ale z tego co rozumiem, podobno istniały.

- Gdybym nie wiedziała czym jest starożytny Egypt, Izrael, mitologia grecka czy Mojżesz, też bym pewnie nie zrozumiała niczego - zaśmiała się lekko rudowłosa. - Ale tak mniej więcej się czuję tutaj, niczego nie rozumiem - odparła, po czym uśmiechnęła się kręcą lekko głową na boki.

- Ja się za to czuję jakbym uczył się całej mojej wiedzy odnowa. - River skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Rozumiem - odpowiedziała im Kallen, i jeszcze zanim zdążyła coś dodać, usłyszała głos Nastazji zza drzwi:

- Młoda, idziemy.

Wiśniowo włosa, podbiegała szybko do wyjścia, żegnając się z tą dwójką. Jeszcze przed zamknięciem drzwi, usłyszała jak Dagie do niej krzyczy, żeby opowiedziała im później jak było u Ormico. Wychodząc z pomieszczenia od razu wpadła resztę gotową już do wyjścia, czyli wróża Blue, wilkołaka Worena i pół-motyla Nastazję.

- No więc, idziemy gdzieś później? - zapytała Dagie odwracając się do Rivera, gdy Kallen już wyszła. Od dawna nie spędzali ze sobą czasu, więc uznała, że fajnie byłoby spędzić razem dzień i po prostu pogadać.

- Pewnie, możemy iść na jakiś spacer - odpowiedział i po krótkiej chwili wróciła do niego myśl. - Wiesz co jest dziwne? Nastazja i Blue mają skrzydła, ale wogóle nie widziałem, żeby latali. Ciekawe, czy potrafią to robić, czy to tylko ozdoba? Nastazja może nie umieć, bo nie wiem jak jej przemiana działa, czy stała się motylem nagle, jak Dakota, czy może potrafi zmieniać się między człowiekiem a skrzydlatą istotą... ale i tak jest to dziwne, że w ogóle nie wykorzystują swoich skrzydeł.

- W sumie, nie myślałam nad tym - zauważyła również zamyślona Dagie. - Ale pamiętaj, że podróżuje z nami, a my nie mamy skrzydeł. Może gdyby byli bez nas, używaliby ich? Kto wie?

Do ich uszu dotarło pukanie do drzwi i oboje odwrócili się w kierunku dźwięku. Jeżeli Nastazja, Kallen, Blue i Woren wyszli, musiał to być ktoś inny z ich towarzyszy albo jeszcze ktoś inny kogo nie znają.

- Kto tam? - zapytała trochę się wahając Dagie. Siedziała dalej na swoim łóżku i przyglądała się drzwiom.

- Jest River? - zapytał męski głos i oboje wiedzieli już kto musiał stać za drzwiami.

- Zapytaj się, czemu pyta - wyszeptał w jej kierunku River, nie mając zamiaru się tak szybko zdradzać, że jest w pomieszczeniu.

- Czemu pytasz?

- Chciałem go ponownie porwać, tylko tym razem na schadzkę sam na sam - odparł, a Dagie się zaśmiała słysząc jego ostatnie cztery słowa. Zamknęła usta próbując powstrzymać śmiech. Bawił ją głównie wybór słów, ale też to, jak nie potrafił po prostu powiedzieć, że chce go zaprosić na randkę.

- Czemu się śmiejesz? - zapytał River. Od podbródka, aż po same uszy, był cały czerwony.

- Przepraszam - odpowiedziała tłumiąc rozbawienie dziewczyna. Zasłaniając na sekundę twarz,  wzięła głęboki wdech. Wypuszczając powietrze przez usta przejechała dłońmi do tytułu i spojrzała na Rivera. - Kocham jego słownictwo i tyle.

- Halo? - zapytał po chwili milczenia z jej strony Ding. - Nadal tam jesteś?

- Teraz, mój kochany przyjacielu, co mam odpowiedzieć? On czeka - odparła rudowłosa.

- Oczywiście, że nie przegapię takiej okazji na randkę, ale nie jestem gotowy, potrzebuję chwili, by ochłonąć. Nie może zobaczyć jak się cały czerwienię z byle powodu.

- River się teraz przebiera, gdy skończy, to do ciebie wyjdzie. Poczekaj tam chwilę, to nie potrwa chyba długo - powiedziała głośno, na tyle głośno by Ding za drzwiami usłyszał.

***

River otworzył drzwi i spojrzał na mężczyznę opierającego się o ścianę naprzeciwko. Zaraz po tym gdy ich oczy się spotkały, Ding uśmiechnął się do niego i oderwał od podparcia stając prosto.

- Hej. Chciałem zapytać czy wyjdziesz ze mną na schadzkę... tylko we dwoje, sam na sam - odparł patrząc na niego.

- Okej - powiedział cienkim głosem River, po czym zaraz się poprawił powtarzając normalnie. - Okej, chętnie z tobą wyjdę na randkę.

- Świetnie, jesteś gotowy czy chcesz może coś ze sobą zabrać zanim jeszcze wyjdziemy? - zapytał spokojnie.

- Możemy wychodzić.- Uśmiechnął się chłopak.

Gdy River zamknął drzwi do pokoju, rudowłosa rozłożyła się na łóżku zostając całkowicie sama w pomieszczeniu. Westchnęła głośno. Po krótkiej chwili podniosła się energicznie i spojrzała za okno. Niedaleko Appy i Dakota stały przy stoisku z biżuterią. Dołączyłaby do nich, ale tak naprawdę nie chciała im przeszkadzać... Po chwili jej wzrok przykuło dwóch chłopaków, którzy gdzieś szli.

Dagie złapała swoją nową kurtkę i wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi.

***

- Ten jaszczur mówił, że to na środku wyspy, tylko gdzie jest środek... - westchnęła Nastazja rozglądając się.- Ormico lubi kwiaty, więc jak zobaczycie jakieś, to dajcie znać.

Woren słuchając czarnowłosej, wziął głęboki wdech nosem. Czuł wszystko co go otaczało, od słonej wody do gotowanego jedzenia. Po chwili skupienia, uszy lekko mu drgnęły.

- Gdzieś tam czuję dużo pyłków - odparł wilkołak. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął lekko machać ogonem na zapach roślin.

- Czemu głupia wcześniej o tym nie pomyślałam - stęknęła Nastazja. Automatycznie ugięła rękę i dotknęła swojej tali patrząc w kierunku, w który wskazywał wilkołak, jednak zaraz pożałowała przypominając sobie o czarnej ranie. Syknęła cicho, po czym odetchnęła pomału oddychając.

- Wszystko dobrze? - zapytała niepewnie Kallen. Oczywiście wiedziała co dolega strażnice. Karą za zabicie smoka było przeklęcie.

- Jest dobrze, ruszajmy dalej - odparła rozluźniając się. - Woren, prowadź.

Idąc za węchem Worena, doszli do celu. Przed nimi stanął mały jednopiętrowy domek. Czysta zielona trawa otaczała dom, a ten, ogrodzenie, na którym były zaplątane kwiaty. Małe i zarazem białe puszyste ptaki przylatywały co chwilę na kwiaty i siadały delikatnie na ich łodygach. Chowały swoje kolorowe głowy między płatkami kwiatów i potrząsały nimi od środka. Ich pióra pomału przyjmowały nowe kolory, jeżeli ptaki były na różowym kwiecie, to ich pióra zmieniały się na pastelowy róż.

- Oczywiście ma farbniczki, i oczywiście zawsze gdzie jest, muszą też być ptaki alclary - odparła czarnowłosa. 

***

Nastazja weszła do środka jako pierwsza. Zaczęła rozglądać się za dziewczyną, nie widziała jej z korytarza. Jednak po chwili dotarł do niej dźwięk z pokoju przed nimi. Kobieta znalazła Ormico gotującą w kuchni i zanim ich oczy się spotkały, zielona jaszczurka będąca na blacie zauważyła gości.

- Nastazja i inni goście, nie spodziewałam się dzisiaj nikogo, tym bardziej ciebie, strażniczko królowej - zaśmiała się odkładając miskę na bok.

Ormico była średniego wzrostu czarownicą, choć przy Nastazji wyglądała na naprawdę niską. Jej jasne, zielone włosy były lekko kręcone i dosięgały jej do ramion. Miała na sobie czarną kamizelkę, była na tyle długa, że dosięgała do jej kolan, a koszulka pod nią była całkowicie jaskrawo żółta. Miała założoną krótką, czarną spodniczkę, a pod nią czarno-żółte leginsy w kratę. Kolory były ułożone niczym domino obok siebie. Prócz długich ciemnych rzęs, jej oczy otaczały zmarszczki.

- Ta, hej - Nastazja skrzyżowała ręce przypatrując się jej. - Gdzie, ta twoja...

- Marlena? Zerwałyśmy 10 lat temu - odpowiedziała zanim jeszcze Nastazja zdążyła dokończyć. - No więc co tu robisz? Nie ma z tobą królowej? - zapytała idąc do kranu by umyć brudne od ciasta dłonie.

- Em nie ma tutaj, nie żyje - przegryzła wargę Nastazja patrząc w innym kierunku. Chciała ominąć jej wzrok, by nie musiała spoglądać jej prosto w twarz. By nie zobaczyć żalu w jej spojrzeniu.

Ormico przez chwilę milczała. Nie wiedziała co powiedzieć, bo co miała? Spojrzała na swoje mokre dłonie i wzięła do ręki ścierkę, by je wysuszyć. Pomału odwróciła się z lekkim uśmiechem. Było widoczne, że jest w tej sytuacji udawany.

- Zgaduję, że to jeden z twoich powód, dlaczego tu jesteś - odparła w końcu. - A twoi goście są jeszcze jakimś innym.

***

- No więc, chcesz bym pomogła znaleźć wam świątynię i zmieniła jego ciało? - upewniła się pokazując leniwie palcem na Blue.

- Tak - kiwnęła głową Nastazja.

- Byłbym wdzięczny gdybyś mi pomogła, nie mam tyle doświadczenia w magii by zrobić to całkowicie samemu - odparł Blue patrząc na kobietę przed sobą.

- Jaki uroczy - parsknęła rozbawiona rechotem. - Oczywiście, że ci pomogę. To przecież część mojej cudownej pracy maga.

- To wspaniale! - zareagował uśmiechnięty Woren. Od samego początku był pewien, że będzie wstanie im pomóc, mimo że Blue trochę w to wątpił. Był odrobinę niepewny, czy Nastazja będzie w stanie dotrzymać obietnicy i czym mag się zgodzi. Nie była to codzienna prośba.

- Ale dziwi mnie, że nie poproszono mnie o jeszcze jedną rzecz. - Spojrzała powagą na Nastazję. - Naprawdę jesteś uparta strażniczko, ale to chyba nie takie trudne poprosić o pomoc.

Nastazja nie odpowiedziała patrząc na zielonowłosą całkowicie zimnym wzorkiem.

- Okej, zaraz po tym gdy załatwię sprawę twojego uroczego przyjaciela, pomogę też tobie. Na pewno dasz sobie radę i wytrzymasz do tego czasu, jesteś przecież taka SILNA - rozchichotała się.

- Rób co chcesz - wymamrotała Nastazja ze skrzyżowanymi rękoma. - Ale weź Kallen, jest na praktykach i może się czegoś od ciebie nauczy. Nie musi nic robić, wystarczy, że będzie obserwować albo jak dasz jej coś magicznego do roboty.

Kallen spojrzała zaskoczona na Nastazję po czym z powrotem na Ormico. Naprawdę miała uczyć się od czarownicy? I to na dodatek jednej z tych, które najlepiej kontrolują magię!? Oczywiście, uczenie się od Canyona było wspaniałe i naprawdę wielkim zaszczytem, ale Ormico była czarownicą i dla niej samej była to zupełnie inna liga. Niewiele czarownic jest na takim poziomie magii, by należeć do najlepszych, zwykle są to wróżki, dlatego nie było się co dziwić, że od trzeciego do czternastego miejsca, zajmowały pozycje same latające istoty.

- Ona? - spojrzała na nią Ormico, jakby w ogóle wcześniej jej nie zauważyła. Prawdą było, że nie przejmowała się w ogóle jej istnieniem, póki Nastazja o niej nie wspomniała. Ormico w milczeniu zaczęła przyglądać się dziewczynie, co było trochę dla niej trochę krępujące.

- Oczywiście nie musisz się zgadzać, nie jestem zbyt dobra w magii, mimo że naprawdę się staram - odparła Kallen.

Ormico jeszcze przez chwilę milczała nie odpowiadając, jednak po chwili uderzyła dłonią w stół i zarechotała.

- Pomożesz mi z eliksirami dla nich, umiesz ważyć składniki? Liczyć?

- Eliksirami? - spojrzał na nią trochę zaskoczony Blue. Jak jakiś eliksir miał mu pomóc, skoro było potrzebne raczej zaklęcie? Przynajmniej on użył zaklęcia by zmienić budowę swojego ciała.

- Mogę być dobra i z górą sobie poradzę, ale nie jestem aż tak dobra, by coś tam ci wyczarować na dole, nawet nie wiem czy to możliwe - prychnęła śmiechem, a gdy spojrzała na ich osłupiałe twarze od razu powstrzymała śmiech i zaczesała spokojnie swoje włosy za uszy. Teraz bez problemu było widać jej fioletowy kolczyk na prawym uchu. Był całkowicie wykonany z diamentów i wyglądał jak smok owijający się wokół jej ucha. - Łatwiej będzie z eliksirem, potrwa to dłużej bo ciało samo będzie musiało sobie wszystko wyczarować i zmienić. Jednak będziesz miał czego chcesz, całkowicie męskie ciało - odparła z powagą i z wielkim uśmiechem, po czym dodała pieszczotliwie. - Będziesz wtedy jeszcze bardziej uroczy, bo zdobędziesz więcej pewności siebie, chłopczyczku.

- Nie traktuj go jak dziecko - westchnęła Nastazja rzucając jej leniwie spojrzenie. - Jest dorosły.

- A ty jesteś stara - wzruszyła ramionami i wstała od stołu. - No więc, młoda, chodź, tym szybciej skończymy im krócej ta biedna nastolatka będzie musiała mnie znosić.

Kiedy Ormico i Kallen odeszły, przechodząc do innego pokoju, Nastazja zauważyła jak w ostatniej sekundzie jaszczurka wepchnęła się między drzwi i weszła do środka.

- Jak można być tak fajnym i strasznym jednocześnie? - jęknął Woren łapiąc się za klatkę piersiową, chyba by uspokoić emocje. Spojrzał wolno na swojego przyjaciela i uśmiechnął się szeroko. - Ale pomoże ci! Tak się cieszę.

- Tak - Uśmiechnął się do niego Blue.

- To prawdopodobnie potrwa chwilę, zanim skończy robić dla ciebie eliksir, więc jeżeli chcecie możecie się przejść i zobaczyć wyspę. - Rzuciła im saszetkę z monetami. Chyba naprawdę musiała im ufać, skoro tak obojętnie wręczała im pieniędze. - Możecie wydać ile chcecie.

- Na pewno możemy iść? - Podniósł pytająco brwi. Nie chciał, by okazało się, że eliksir jest gotowy, a go nie ma i straci swoją moc zanim wróci... czy coś. Nie znał się na eliksirach.

- Ta, lećcie sobie młode dusze. Woren i tak znajdzie drogę z powrotem - odparła.

***

- Wiesz co to Sserpxeila? - zapytała Ormico wyjmując z szafki flaszki, które kładła zaraz na stole.

- Tak, to rośliny, które można u nas znaleźć praktycznie wszędzie - odpowiedziała spokojnie Kallen na pytanie. Wstała przy blacie obok niej nie wiedząc co miała ze sobą zrobić.

- No to, gdzieś wśród tamtych kwiatów, powinny być długie białe łodygi. Przynieś dwie doniczki sserpxeilie.

Kobieta pomału zawiązała swoje włosy w kitek. Później, gdy zabrała z szafki słoik z kolorowymi świetlikami, na blacie pojawiła się jej zielona jaszczurka. - O tu jesteś Bertram, zastanawiałam się, czy będziesz mi dziś asystował - uśmiechnęła się do gada.

- Mam pytanie, skąd wiedziałaś o przeklęciu Nastazji? Przecież nikt z nas o tym nie wspomniał - zauważyła Kallen, która zaraz odłożyła dwie małe doniczki na blat.

- Obserwacja. Najpierw zauważyłam jak jej czółka są praktycznie cały czas opadnięte. Później, jak jej oczy same się zamykają, to znak, że musi mało sypiać. Myślałam, że to przez jej stan emocjonalny po śmierci królowej Em, ale gdy siada, robi to z mocno zamkniętymi oczami, jakby próbowała powstrzymać ból. Przyglądając się jej dalej, zauważyłam, że jej żyły są czarne. Praktycznie tego nie widać, bo zasłoniła się ubraniami, ale zauważyłam znaki przeklęcia na jej szyi - odparła, po czym zerknęła obok, na młodą czarownicę. - A co nam mówią jej czarne żyły na szyi?

- Że nie zostało jej dużo czasu... - Przełknęła głośno ślinę. - Ale na pewno nie ma żadnego lekarstwa?

- Od kiedy jest w tym stanie? - wzięła do ręki nożyczki i przecięła energicznie jedną z łodyg, zanim ta zdążyła schować się całkowicie w ziemi.

- Od około tygodnia, odkąd zabiła zakażonego smoka w labiryncie Canyona.

- Jeżeli Canyon jej nie pomógł, to tym bardziej ja jej nie pomogę. Są dla siebie jak rodzina, więc jeżeli jeszcze nie dał jej żadnego magicznego leku, to znaczy, że nie ma dla niej żadnej nadziei, albo że nie chce zostać wyleczona i odmówiła mu leczenia. Nie zaskoczyłoby mnie to - rzuciła. - Chwilowo będę mogła jedynie umniejszyć jej ból dzięki eliksirom. Nie wyleczy jej to oraz nie sprawi, że będzie żyła dłużej, ale przez jakiś czas pomoże jej nie myśleć o bólu. A teraz znajdź dla mnie słoik w szafce. Pisze na nim "męskie włosy dolne".

***

- Jakiś inny plan? - spojrzał na niego Otis po dłuższym słuchaniu przemyśleń Eryka. Chyba otoczyli już całą wyspę, nawet nie wiedząc, czego mają dokładnie szukać. Raczej za bardzo mu to nie przeszkadzało, ale nogi zaczynały mu pomału padać, od tego kilkudniowego chodzenia.

- Hmm... możemy zapytać, czy ktoś wie o jakiejś świątyni - odparł trochę niepewnie, rozglądając się. Jednak szybko zrezygnował widząc same podejrzane istoty wokół nich. - Albo po prostu musimy wymyśleć inną taktykę, nie szukać widocznej świątyni... No przecież to świat fantastyczny, więc może świątynia jest nad nami? Albo pod wodą? Albo jest niewidzialna?

Otis odwrócił od niego wzrok wzdychając cicho do siebie. Spojrzał do góry na chmury, jednak nie wydawało mu się, żeby gdzieś tam była jakaś świątynia. Z tego co powiedział blondyn, zostawała woda i niewidzialna świątynia. W każdym razie, do wody nie zamierzał wracać.

- Może poszukajmy pustych miejsc? - zaproponował, chociaż jak dotąd nie zauważył żadnych takich parceli, oprócz plaż.

Dagie spojrzała na chłopaków zza kąta budynków. Zastanawiała się co robili i o czym rozmawiali. Spodziewała się po Eryku, że będzie szukał świątyni, ale nie wyglądało, jakby naprawdę to robili. Prędzej mogłaby to nazwać spacerowaniem.

Po chwili zauważyła ją. Nie świątynię, ale dziewczynę, która nie dostała pozwolenia na podróż razem z nimi i została razem z Canyonem w bibliotece. Ori. Blondynka podeszła do chłopaków i uśmiechnęła się do nich szczerze. Rudowłosa była naprawdę ciekawa, o czym rozmawiali i co tu robiła.

- Ty? - Eryk zmarszczył brwi na jej widok. Oczywiście kojarzył ją, mimo że nie pamiętał imienia, ale co się dziwić. Poznali ją pierwszego dnia w Ebvolacie, a po drodze miał zbyt dużo imion i innych informacji do zapamiętywania.

- Tak to ja, Ori - odparła. - Znalazłam świątynię, ale nie potrafię się do niej dostać. Nie wiem dokładnie, jak działa do niej wejście.

Eryk i Otis spojrzeli po sobie, chyba nie będąc pewni, co dokładnie odpowiedzieć i czy mogą jej zaufać.

- Poczekaj chwilę - odparł Eryk po czym złapał Otisa za ramię i pociągnął na bok. - Uratowała nas raz, więc to chyba nie jest żadna pułapka. Jakby chciała, byśmy nie żyli, mogła nam pozwolić umrzeć przez tego potwora... Poza tym, wygląda jakby szanowała królestwo i Nastazję więc chyba nie ma złych świątynnych zamiarów... Co myślisz?

- Nie czuję od niej złej aury. Chyba możemy jej zaufać - odpowiedział spokojnie, chociaż martwił go trochę fakt, że nagle tu się zjawiła. O wiele mniej, niż Eryka, martwiło go nagle pojawienie się blondynki, ale obojgu przeszła ta podejrzliwa myśl.

Eryk odwrócił się z powrotem do niej, a Otis stał lekko za nim, nic nie mówiąc.

- Zgoda, pokaż nam gdzie jest świątynia, a może zdołamy radę ją otworzyć - powiedział Eryk jako pierwszy.

- Yey! Wiedziałam, że mi pomożecie - powiedziała z jeszcze szerszym uśmiechem. - Chodźcie, zaprowadzę was tam.

Ori zaczęła prowadzić ich przez uliczki, a Dagie szła za nimi, śledząc i starając się teraz jeszcze bardziej nie ujawniać swojej obecności. Była ostrożna z każdym ruchem, jaki wykonywała, nie chciała wydawać się podejrzana, ani nie chciała być widoczna dla warga, naszej blondynki.

W pewnym momencie zatrzymała się za murem, nie chcący przecierając go ubraniem. Zauważyła na nim dziwny malunek plaży. Jakiś chłopiec ze złotymi łuskami na ciele, budował okrągły zamek z piasku. Był jedyną istotą na malunku.

- Czy to była jakaś podpowiedź gdzie jest świątynia? Na plaży w zamku z piasku? - pomyślała Dagie.

Ruszając dalej za nimi, dotarła prosto na plażę, jak z tego malunku, jakby dokładnie odgadła. Jedyną różnicą był brak zamku. Przyglądając się im, zauważyła jak Ori grzebie coś w piasku i po chwili odsłonił się przed nimi kwadratowy, płaski kamień. Co oni robili?

- Może stanąć na tym kamieniu i czekać aż się zaświeci, czy coś? - zaproponował Eryk pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy.

- Próbowałam. Szukałam też jakiegoś zamka, czy czegokolwiek, ale nic - westchnęła Ori.

- EKH! Nie myślałem, że kiedykolwiek to powiem, ale przydałby się River, to on jest od fantasy.

Otis przyglądał się kamieniowi i przysiadł obok niego. Zobaczył w paru miejscach małe dziury między którymi byli linie. Mogła to być ozdoba albo podpowiedź. Wstał i już myślał, żeby powiedzieć innym o wzorze, kiedy przed nimi pojawił się ognik.

- Chowaniec królowej... - powiedziała ze zdumieniem Ori. Nigdy nie była tak blisko ognika, tym bardziej chowańca królewskiego.

Ognik przesunął się na środek kamienia. Mimo, że nie miał oczu, czuli się, jakby latający płomień posyłał im swoje spojrzenie.

Otis niepewnie stał, a niebieski płomień pomału zaczął poruszać się w dół. Był coraz niżej i bliżej kamienia, aż wleciał prosto w niego. Ognik zniknął, a głaz zaczął pomału się poruszać aż sam również zniknął, tak jak niebieski płomień. Zostawili za sobą jedynie wielką dziurę ze schodami.

Eryk przełknął ślinę. Wahał się, czy na pewno powinien tam wejść. To musiało być wejście do świątyni. Nie wiedział co go tam spotka i czy wyjście się za nimi przypadkiem nie zamknie, odcinając drogę powrotną. Gdy już stawił pierwszy krok, by wejść na schody, Ori go wyprzedziła i ruszyła pierwsza. Nie bała się, ani się nie wahała.

Odnajdzie to czego szukają i udowodni wszystkim, że zasłużyła, by dołączyć do ich misji, tak samo jak Kallen.

- Czekajcie, co wy robicie! - zawołała Dagie wychodząc z kryjówki. - Nie sądzę, by to był dobry pomysł, żeby tam wchodzić.

Chłopcy odwrócili się do niej zaskoczeni. Jak długo ich obserwowała? Po chwili, Eryk uśmiechnął się szelmowsko, jakby w pewien sposób sobie z niej drwił.

- Nastazja pozwoliła, więc nie widzę nic w tym złego - wzruszył ramionami i zaczął iść w dół po schodach. - Poza tym, nie boję się, tak jak niektórzy... - zakończył, zerkając na nią, jakby chciał coś zasugerować.

Otis odwrócił niepewnie od niej wzrok, nie wiedząc co powiedzieć, lub jak zareagować. Ruszył więc po schodach za swoim towarzyszem Erykiem.

- Idioci, mówiła pójść poszukać, a nie wejść - mruknęła sama do siebie, biegnąc w kierunku wejścia. Bo kto by słuchał co ma do powiedzenia? Na pewno nie te uparte półgłówki.

Zatrzymała się tuż przy wejściu. Patrząc do środka trochę się zawahała, widząc ciemność. To miejsce wyglądało jakby roiło się tam od pułapek i innych strasznych rzeczy, może kolejnych demonów czy pająków. Albo jeszcze mumii. Był to przecież królewski, magiczny świat. Kto wie, co tam może być?

- Nie boję się - szepnęła i weszła za nimi do środka.

Dodatek

Czym są te świecące łodygi? Sserpxeila, o której rozmawiały Ormico i Kallen? Na to odpowie wspominka z rozdziału 2.

- Można dotykać te "lampyris"? - zapytała Dagie, która właśnie wymyśliła własną nazwę na roślinę. Kiedy Nastazja odwróciła się do niej z wielkim znakiem zapytania na twarzy, Dagie dodała, lekko rozbawiana jej miną. - Chodziło mi o te świecące łodygi.

- Ach, tak, można. Nie są szkodliwe - powiedziała Nastazja. - Tylko nie zrywaj ich, wtedy przestają świecić.

- Tak jest, szefowo - zaśmiała się Dagie, po czym dotknęła jednej lampyris, która zaraz się skurczyła i schowała w ziemi. - O Boże, co to? - zapytała, wycierając palec o bluzę. To było obrzydliwe doświadczenie, nawet dla niej.

End of this chapter

Pytania do Rivera, Blue, Worena
1. Co zrobicie gdy zauważycie, że nikt z ich nie wrócił? Czyli Dagie, Eryk i Otis.
2. Jak znajdziecie świątynie wejdziecie do niej od razu czy może się zawahacie? W ogóle macie zamiar szukać świątyni?
3. Jakieś myśli?

Pytania do Dagie, Eryka, Otisa
1. Co myślicie o nagłym pojawieniu się Ori? Warga, wielkiej wilczycy ze biblioteki starego łysola? Macie do niej jakieś pytania?
2. Gotowi na znalezienie odpowiedzi jakie macie żywioły?
3. Czy byście się rozdzielili jeżeli byłoby więcej dróg niż tylko jedna?
4. Inne myśli?

Pytania do Ori
1. Czy byś się rozdzieliła gdyby byłoby więcej dróg niż tylko jedna?
2. Inne myśli?

Ogólnie cieszę się, jest coraz bliżej końca tego tomu i w końcu weszli do Świątyni! Planowałem to od samego początku i wow, będzie się działo. No i wróciła Ori, nasza osoba niespodzianka, kto się jej spodziewał? Zgaduję, że nikt. No i poznaliście Ormico, mam nadzieję, że wrzyscy odbieracie od niej pozytywne wibracje XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro