#14 Nastazjo, pamiętasz?
Nastazja zapukała parę razy w stare zielone drzwi, które stały w złotych ścianach korytarzu. Były na nich dobrze widoczne drzazgi. Tak samo jak na cały korytarz gałka lśniła złotem od odbijających się promieni słońca.
- Możesz wejść - odpowiedział bardzo spokojnie kobiecy głos.
Nastazja weszła do pokoju. Nagle zamiast dnia, za oknami było widać noc. W pomieszczeniu wszystko było z drewna, raz jaśniejszego, raz ciemniejszego. Wazony z kwiatami stały na komodzie obok zdjęć z paroma elfami i domowymi duszkami. Jedynie balkon był nadal ze złota i z jakiegoś powodu Nastazja wiedziała dobrze, że znajduje się w sypialni swojej bogini. Jednak czemu pokój nie był pokojem, który tak znała na pamięć? Po rozglądnięciu się kolejny raz, jej wzrok natrafił na kobietę w białej sukni stojącej na balkonie. Widząc ją, szybko uklęknęła uchylając głowę z szacunkiem na dół.
- Królowo - powiedziała, po czym zapytała, - Czy masz jakieś rozkazy dla mnie zanim skończę zmianę?
- Co mówiłam ci o klękaniu? Ciągle mówię ci to samo, lecz nigdy nie słuchasz - zaśmiała się lekko kobieta na balkonie.
- Jesteś moją królową, powinnam klękać - odpowiedziała jej ciemnowłosa, tak jak zawsze.
- Ale jestem również twoją przyjaciółką i znaczę dla ciebie wiele więcej niż to - powiedziała stojąca na balkonie elfica. Ręce klękającej Nastazji pomału zaczynały lekko drżeć, a ona zagubiona spojrzała w górę na swoją królową. - Nastazjo, pamiętasz obietnicę którą mi złożyłaś kiedy nadałam ci twoje nowe imię? - zapytała.
Z nagłym wydechem Nastazja otworzyła swoje ciemne oczy i spojrzała na drewniany sufit nad nią. Pierwszy dźwięk który dotarł do jej uszów po przebudzeniu się, było dziwnym pianiem roznoszącym się po pokładzie. To był tylko sen. Kolejny sen.
***
Nastazja szła korytarzem kołysząc się razem z łodzią na boki. Raz na lewo i drugi raz na prawo. Przez okno mogła zobaczyć wielkie ciemne fale które uderzały o bok statku i rozchlapywały się na drewnianym pokładzie. Słysząc otwierające się drzwi które szybko się zatrzasnęły, odwróciła twarz i zobaczyła wbiegającą do środka trójkę. Jedyne nad czym się teraz zastanawiała czarnowłosa, to jak to możliwe, że była taka pogoda. Jedynie królowa mogła kontrolować pogodę i morze swoimi mocami... czyli żywiołami.
- Muszę do łazienki - powiedział Eryk mijając migiem Nastazję i wbiegając do mniejszej ubikacji.
- Kto z was to zrobił? - zapytała czarnowłosa patrząc na dwójkę przed nią i jednocześnie mocno trzymając się stojącego obok blatu kuchennego. - Kto z was ma żywioł wody?
- Co? - zapytała Dagie.
- Woda nigdy nie jest w stanie się tak wzburzyć. Fale w ogóle nie są możliwe, chyba że kontroluje się wodę. Więc ktoś z was musi mieć żywioł wody - wytłumaczyła podenerwowana Nastazja.
- To chyba nie my, jedynie siedzieliśmy i rozmawialiśmy - odpowiedziała rudowłosa w tym samym czasie, kiedy wszyscy, łącznie z nią, upadli przez kolejne silne uderzenie fali.
Nastazja ledwo wstając, minęła dwójkę nastolatków i wspięła się po schodach gdzie spotkała notującą coś w zeszycie Appy i sterującą statkiem Dakotę. Kobieta spojrzała na jedną i drugą nie wiedząc dokładnie co się dzieje. Chyba po raz pierwszy w życiu poczuła jakby przespała sto lat.
- Co piszesz? - zapytała po chwili przyglądania się Nastazja.
- Pisze chyba jakiś list do jej brata - odpowiedziała Dakota, która jedynie mogła się domyślać co robiła jej nowa przyjaciółka.
- To świetnie, bo mam trzy wiadomości do mojej bandy.
***
Kapitan Ding próbował opanować sytuację na swoim pokładzie. Jako, że miał mniejszy statek, a fale stawały się coraz większe, była coraz większa szansa, że utoną pod ciężarem wody. On, Blue, Woren, Kallen i River. Gdy Ding kolejny raz przekręcał sterem robiąc wielki obrót, do środka wleciał ptak kapitanki z drugiego statku, wybijając przy tym dziurę w szkle.
- Po? - zapytał lekko zaskoczony kapitan zerkając szybko na ptaka. W tej chwili nie przejmował się nawet lekko zbitym szkłem i krwią, bo wiedział co kryje się za wysłaniem tutaj ptaka. - Ktoś musi mi pomóc! - krzyknął nie pomogąc oderwać się od steru i po krótkiej chwili ze środka pojawił się River który ledwo utrzymywał równowagę na statku. - Okej, zerknij na ptaka i zobacz czy nie ma żadnego listu przy nodze. Tylko się nie skalecz szkłem.
River popatrzył na ptaka leżącego w krwi. Obserwował umierające stworzenie jak osłupiały. Naprawdę miał dotknąć mitycznego walczącego ze śmiercią ptaka? Nawet nie chciał na niego patrzeć, a co więcej dotknąć. Jednak Kapitan Ding miał teraz większe zmartwienia, niż szok Rivera, więc pośpieszył czerwonowłosego. W końcu River z obrzydzeniem zbliżył dłonie do ptaka. Obrócił stworzenie na plecy, tak by było widać kacze nogi zwierzęcia. Ptak miał przywiązany przy nodze list czarną sznurówką, a sam list był praktycznie cały we krwi. . .
- Jest - powiedział przełykając ślinę River. Gdy to mówił rozwiązał powoli sznurówkę i wziął list do dłoni nie interesując się krwią.
- Co pisze? - zapytał go mężczyzna.
Na początku czerwonowłosy widział tylko jakieś bazgroły. Dopiero gdy mrugnął parę razy wszystko zaczęło przekształcać się w słowa, które znał i zaczął czytać.
- Jesteś głupi, więc słuchaj. Jedyne co musimy teraz zrobić, to zbliżyć się jak najszybciej do lądu. Bo ich chyba nie zostawimy samych na tych łodziach, ale jakby naprawdę było źle, to nie ryzykuj i skacz pod wodę. Nie są warci aż takiego ryzyka, twoje życie jest cenniejsze. No i ta ich chyba liderka ma też trzy wiadomości do nich. Pierwsza, że jeżeli to jeden z nich uwolnił swój żywioł wody, to niech spróbują uspokoić wodę i fale. Druga, niech River spróbuje użyć swoich karwaszy z polem siłowym, jeżeli nadal je ma. Powinny pomóc ochronić was i twój statek. Po trzecie, niech ewentualnie spróbują podnieść statek żywiołem którego jeszcze nie przebudzili. Nie rozumiem, ale mówi, że to możliwe. I jeszcze mówi, że czarownica może coś wykombinować - przeczytał River.
- No świetnie - wymamrotał Kapitan. I patrząc przez szybę nagle jego oczy się rozszerzyły. Bez chwili zastanowienia złapał mocniej za ster i powiedział - Trzymaj się.
River jak na zawołanie złapał się mocno najbliższej umocnionej rzeczy. Nie minęło dużo czasu, zanim na parę sekund cała szyba przed nimi została oblana wodą i przez kolejne nagłe i mocne uderzenie fali została rozbita. Woda wpadła do środka pokładu, zalewając wszystko na swojej drodze. Zmyła krew i zabrała martwego ptaka na dół po schodach.
- Czytałeś list, wiesz chyba co robić - powiedział mężczyzna zerkając jedynie szybko na River. Sytuacja była na tyle poważna, że nawet nie miał głowy do tego, by zapytać Rivera czy nic mu nie jest. Na ten moment wystarczał fakt, że wyglądał na całego, odwrotnie do niego. Ding był pewny, że ma pokaleczoną całą twarz przez rozbite szkło. Czuł to.
River jedynie kaszląc zbiegł na dół w swoich przemoczonych ubraniach.
- Mów co się dzieje - powiedział Blue, gdy tylko zobaczył chłopaka. Widząc zalaną łódź i martwego ptaka, martwił się o Worena. Nastazja obiecała mu, że włos z głowy wilkołaka nie spadnie. Teraz jednak jej obietnica wydawała się tak pusta, że Blue nie musiał się martwić tylko o mały włos Worena, lecz o jego życie.
- Szyba się zbiła - kaszlnął River i mijając Blue podszedł do Kallen.- Nastazja każe ci spróbować użyć czarów. Ja muszę pójść znaleźć swoje karwasze.
- Ha? Ale ja nie potrafię używać jeszcze czarów. Nie aż tak dobrze, by cokolwiek zrobić w tej sytuacji.
- Ale ja potrafię - powiedział Blue patrząc prosto na nią. - Jestem wróżem, potrafię czarować - przypomniał jej.
- Zróbcie latający statek kapitana Haka, a może jakimś cudem nie utoniemy - powiedział oddalający się River pokazując przy tym kciuk w górę.
***
- Spokojnie - powiedziała Nastazja patrząc na siedzących przy stole, czyli Dakotę, Dagie i Otisa. - Ignorujcie uderzające o statek fale i skupcie się. Jedyne nad czym macie myśleć, to o podniesieniu statku w górę. O lataniu nad wodą w bezpiecznej przestrzeni.
Cała trójka, wzięła głęboki oddech trzymając się przymocowanego blatu stołu. Otis był już wcześniej dosyć spokojny, bo nie uważał tej całej sytacji za coś, co byłoby zdolne go zabić, tylko za kolejną próbę. Dagie odwrotnie, czuła niepokój. W wszystkich swoich przemyśleniach nie potrafiła się skoncentrować na tym o co prosiła ich Nastazja. Zastanawiała się nad tym, co stało się tuż przed falami. Jedynie rozmawiali, więc chyba nikt z ich nie mógł wywołać tych fal? Podobnie miała Dakota, nie potrafiła się skupić. Każde uderzenie o łódź ją dekoncentrowało i wszystko wydawało się głuche i takie głośne. Czuli każde uderzenie o łódź, raz mocniejsze i drugi raz lżejsze. Wtedy przez moment wydawało się nad zbyt spokojnie, nie czuli żadnego uderzenia, było wręcz cicho na zewnątrz i stała się nie oczekiwana rzecz. Zaczęli kręcić się w kółko jak w jakimś lunaparku.
- Co się dzieje? - zapytała Dagie czując jak kręci jej się w głowie. Wszystko przed nią wirowało, jakby to środek statku wirował, a nie sam statek. Za oknami widzieli samą wodę, jakby tysiąc jasno niebieskich kropli się zebrało i kręciło wokół nich.
- Zabijcie mnie, błagam - Usłyszeli jak wymamrotuje Eryk z łazienki obok.
Kręcąc się, usłyszeli hałas w jednym z pokoi, jakby coś się stłukło. Zaraz po tym poczuli uderzenie o wodę i w tym samym czasie rozległ się głośny plusk. Nastazja upadła tyłem na ziemie uderzając się w głowę. Gdy otworzyła z powrotem oczy, nikogo nie było na statku. Poszła korytarzem na górę, do sterowni. Tam również nikogo nie było, jedynie sam obracający się ster. Spojrzała za szybę i zobaczyła kwiaty, zieloną trawę pełną roślin. Przy jabłoni stał mężczyzna. Jego długie blond włosy były upięte w kok i dobrze było widać jego spiczaste uszy. Canyon. Nie trwało długo, zanim podeszła do niego czarnowłosa elfica.
- Leni? - zapytała głośno Nastazja patrząc szerokimi oczami na kobietę.- Ale...
- Nastazjo, no więc jak podoba ci się mój dawny dom? - zapytał za nią dziecieńcy głos, a gdy się odwróciła zobaczyła ją. Młodą dziewczynę, która miała najwyżej 15 lat. Stała za nią w swojej różowej sukni. Jej białe włosy były zawiązane w dwa warkocze, a na twarzy widniał najpiękniejszy uśmiech.
- Jest piękny, Emeliso - Uśmiechnęła się do niej Nastazja. - Jednak, kiedy wrócimy do zamku? Masz przecież obowiązki.
- Nie martw się o to, w tej chwili spędzimy ze sobą miło czas, uwierz, będziemy mieli mnóstwo czasu na królewskie obowiązki.
- Tak - kiwnęła głową Nastazja.
- Chodź, pomóżmy mojemu bratu i Lenie - powiedziała Emelisa łapiąc Nastazje za jej dłoń i ciągnąc ku zielonym drzwi wyjściowym.
- Em, czekaj - Zatrzymała ją. - Mam pytanie, bo zastanawiam się, co się dzieje po tym, gdy umiera się tutaj.
- Tutaj? - spojrzała na nią pytająco i po chwili jakby zrozumiała co powiedziała. - Jeżeli twoje życie nie zakończyło się na zawsze na ziemi, to w końcu skończy się tutaj. Nie będzie niczego, nawet ciebie, jedynie nicość. Tu zwykli ludzie dostają drugą szansę na życie, ale nie mają już trzeciego życia. Akurat ja mam, bo gdy umrę zostanę smokiem. I wiem, co ci dokucza, ale urodzisz się ponownie ze mną. Obiecuję, że nigdy nie zostawię cię samej. Wystarczy, że powiesz, że nadal chcesz żyć ze mną, a będziesz miała trzecie życie.
- Ja chcę żyć z tobą.
- Wiem, dlatego będziesz, tylko musisz jeszcze trochę poczekać, a po ciebie przyjdę.
- Przyjdziesz po mnie? Przecież tu jesteś - zaśmiała się cicho Nastazja.
- Jestem - uśmiechnęła się do niej lekko, patrząc prosto w oczy. Nastazja również patrząc w jej kolorowe tęczówki widziała jak zanikają bardziej i coraz bardziej, z każdym jej mrugnięciem, aż postać przed nią zniknęła i widziała tylko drewniany sufit nad nią. Był raczej tłem za trzema różnymi młodymi kobietami: rudo-włosą, czarno-włosą i granatowo-włosą.
Dagie i Dakota coś mówiły, ale Nastazja słyszała tylko głuchy dźwięk. Podniosła się pomału z podłogi do siadu i łapiąc się za głowę usłyszała panikującego Eryka:
- Świetnie, martwicie się Nastazję, która została motylem, ale zapominacie chyba, że jesteśmy pod wodą, co jest teraz większym problemem. W ogóle skąd się wzięła ta bańka wokół nas? Prawdopodbnie też stracimy niedługo z niej całe powietrze, a na górze zapewne nadal są fale, które nas potopią. Jesteśmy teoretycznie w sytacji bez wyjścia, więc umrę tutaj pod wodą z wami.
Nastazja słysząc Eryka skupiła się głównie na jego pierwszych słowach, to było nie możliwe, że zmieniła swoją postać właśnie teraz. Jednak to była prawda. Miała na plecach pomarańczowe skrzydła, na twarzy białe łatki zamiast jej piegów, a zamiast ludzkich uszu czarne czółka. Dziewczny jednak nie miały tego samego w głowie co Nastazja i w przeciwieństwie do niej skupiły się na jego ostatnich słowach. Pokazywały to wręcz swoim zachowaniem. Na przykład Appy posłała mu naprawdę nieprzyjemny i wyglądający groźne wzrok, który mówił sam za siebie jak z wielką chęcią by go zabiła dla świętego spokoju. Dakota, patrzyła się jednak w dół próbując nic nie mówić.
- Naprawdę Eryk? Aż tak bardzo nas nie lubisz, że wolałbyś umrzeć pod wodą w samotności? - zapytała Dagie podnosząc się z ziemi. Eryk spojrzał na nią ze skrzyżowanymi rękami i zmierzył ją groźnym spojrzeniem. Mniej groźnym niż tym którym patrzyła na niego Appy, ale nadal bez ciutki empatii w jej kierunku. Po chwili, jakby nigdy nic, odwrócił od niej twarz nic nie mówiąc i odwracając twarz zobaczył Otisa siedzącego w końcie bańki. Oddychał powoli i głęboko.
- Otis? - zapytał Eryk któremu nagle złapało się na współczucie. Dagie automatycznie spojrzała na Otisa i widząc jego atak panniki podeszła do niego i usiadła na przeciwko.
- Dobrze, oddychaj - powiedziała spokojnie, sama biorąc głęboki oddech i wypuszczając powietrze z ust. Z bliska mogła zobaczyć jak drżały chłopakowi dłonie.- Pamiętasz tę farmę z skrzatami? Wiesz co mnie najbardziej zdziwiło? Że nie mili czerwonych spiczastych czapek, tylko chusty z wzorkami wokół głowy. A te młode skrzaty, miały akurat już czerwone ala spiczaste czapki farmerskie. Oo i jeszcze zdziwił mnie fakt braku brody u większości z nich, w Norwegii skrzaty mają długą brodę, a tu większość była ogolona na gładko, albo miała same wąsy. A ich psy, dryle, są sto razy większe od nich. Więc jak dają radę się nimi opiekować i tym bardziej je myć?
- Też się nad tym zastanawiałam. Te psy były wyższe ode mnie i krów, praktycznie tego samego wzrostu co Nastazja i Eryk - dodała Dakota.
- Wyobraź sobie jak wysokie muszą być gdy stoją na dwóch łapach i jak bardzo są ciężkie. Strach, by nie zostać przez nie przygniecionym, tym bardziej gdy ma się jedynie 75 centymetrów wzrostu. Pamiętasz jak jeden skoczył na Eryka i go przygniótł? Tu jest dobry przykład jak wysokie i ciężkie mogą być - kontynuowała rudowłosa. Zerknęła przy okazji na ręce Otisa, które mniej drżały niż przed chwilą. Znaczyło to, że ich mówienie naprawdę pomagało chłopakowi w tej chwili.
- Ta, fajnie, że przypominasz mi jak jeden z ich mnie zwalił na ziemię i położył się na mnie swoim ciężarem- wymamrotał Eryk mając nadal skrzyżowane ręce. Zaraz z niej spojrzał na Otisa i dodał,- Ale tak, też sobie nie mogę wyobrazić jak skrzaty wzrostu 2 latka zajmują się tak ogromnymi psami.
***
Drugi, mniejszy statek z połamanym szkłem, jakimś cudem trzymał się o wiele lepiej. Pomału ich zalewało, ale nie skończyli jeszcze na dnie, jak tamci, co miało się zmienić, jeśli czegoś nie zrobią. River oczywiście nie założył dzisiaj swoich karwaszy i szukanie ich w plecaku trochę potrwało. Gdy je w końcu założył, nie potrafił wykombinować jak działają. Miał wysunąć ręce ku górze? Na boki? Przed siebie w pozycji obronnej? Jak miał niby wywołać te pole siłowe???
- Przecież to nie może być takie trudne. No dalej, pole siłowe - powiedział do siebie River, a raczej może do karwaszy, chcąc by zadziałały.
Blue i Kallen trzymali ręce ku podłodze i wymieniali w kółko te samo zaklęcie, chcąc podnieść statek razem z nimi ku górze. Nie wiedzieli oczywiście o jakim haku mówił wcześniej River, ale latający statek w tej chwili był niezłym pomysłem. Nie było to jednak takie proste, gdyż nie widzieli powierzchni, w której mieli by unieść obiekt i co chwilę upadali przez uderzenia fal. Woren w tym czasie patrzył w ciszy na zmarłego ptaka oraz jak wciąż wlatuje coraz więcej wody do pomieszczenia. Chciał kogoś przytulić, ale nie miał kogo. Wszyscy zajmowali się ratowaniem im życia. Jedyne co mógł, to stać sam i ze smutkiem patrzeć na ptaka o imieniu Po, pływającego na powierzchni wody. Po chwili poczuł małe trzęsienie i spojrzała na zadowoloną Kallen.
- Udało wam się? Podnieśliście statek? - zapytał szczęśliwy tym faktem Woren.
- Tak, jakimś cudem - odparł do niego Blue. - Ale nie mam pojęcia jak długo zdołamy utrzymać go w powietrzu, nie widząc jak wysoko jesteśmy.
- Ale to i tak świetnie, że podnieśliście go do góry! Gratulacje - powiedział do nich Woren uśmiechając się. Teraz była nadzieja, że wszystko skończy się dobrze.
Po chwili z pokoju wyszedł River z karwaszami na rękach.
- Wiecie co, one chyba nie działają albo nie wiem jak używa się karwaszy z polem siłowym - odparł River.
- Teoretycznie nikt ich nie używa i są rzadkie - powiedziała Kallen biorąc głęboki wdech by przypadkiem nie stracić kontroli nad zaklęciem. - Canyon nie mówił jak się nich używa?
- No właśnie nie, albo to ja nie mogę sobie przypomnieć. Próbowałem nawet hasła "Ebvolat", ale nadal nie działały.
- Nie pomożemy - powiedział krótko do niego Blue. - Skup się na statku Kallen.
- Przepraszam - powiedziała szybko i zaczęła ponownie powtarzać zaklęcie w kółko.
- Musicie zacząć kierować się na prawo! NA PRAWO! - krzyknął z góry kapitan Ding.
***
Gdy reszta uspokojała Otisa rozmową o skrzatach i drylach, Nastazja wpatrywała się za szybę. Blondyn mówił prawdę, rzeczywiście byli pod wodą w jakieś bańce i w lekkim odbiciu widziała, że naprawdę zmieniła swój kształt. Dla niej był to znak, jak słaba musi być w tej chwili, że zmieniła swój ludzki kształt na Lepidoptune.
Nie mogła też analizować w tej chwili bańki, w której się znajdowali, bo patrząc przez okno, nagle zobaczyła tonący statek z rozbitym szkłem.
- Statek twojego brata zatonął, jest w nim dziura - powiedziała Nastazja w kierunku Appy. Czarnowłosa mówiła to jakby oblała największy test jej życia, bo to było teoretycznie nie możliwe, żeby jej czwórka na drugim statku przeżyła.
Appy się odwróciła w jej kierunku i zobaczyła jak z statku wypływa cała piątka, a raczej czwórka, bo River był ciągnięty przez Dinga. Zareagowała jedynie mruknięciem, gdyż nie musiała się martwić. Jej brat żył i potrafił oddychać pod wodą, więc naprawdę miała to gdzieś.
- Toną? - zapytała cicho Dakota. Teoretycznie nie było jej nawet słychać, gdyż powiedziała to tak cicho. Podniosła się z ziemi i stojąc na palcach zajrzała za okno. Patrzyła jak płynął w górę, górę, gdzie znajdowały się fale i nie mieli szans na złapanie prawdziwego oddechu. Spojrzała na resztę, na Eryka i Dagie którzy rozmawiali z Otisem, Appy patrzącą na nich i na siadającą na ziemi zrwzygnowaną Nastazję. Wzięła głęboki wdech i gdy go wypuściła, nagle cała piątka znajdująca się w wodzie znalazła się w podobnej bańce co oni. - Są w bańce - powiedziała w kierunku Nastazji.
Nastazja nie odpowiadając, podniosła się spowrotem i spojrzała za szybę uśmiechając się lekko z ulgą. Może jednak jeszcze nie zawiodła?
______________________________________________________________________
________PYTANIA do POSTACI___________________________
Ps. Jest wiele pytań, więc nie musicie sie rozpisywać, ani kombinować z odpowiadaniem, tymbardziej ty Loki. No i jeżeli masz się już rozpisywać to bardziej na Riverze i Otisie, ale ty to raczej wiesz.
1. Myślicie, że kto z was ma żywioł wody?
2. Pojawiła się tajemnicza bańka z powietrzem w wodzie, myślicie, że czym ona jest?
3. Co myślicie o zmianie krztałtu Nastazji? Że z człowieka, zamieniła się w motyla?
4. Mam pytanie, bo teraz planujem w rozdziale 15 mieć trochę więcej scen socjalnych. Więc jeżeli macie jakieś prośby, to fajnie byłoby gdybyście powiedzieli mi teraz czy macie jakieś sceny w swoich głowach, rozmowy albo z kim chcielibyście by wasze postacie więcej rozmwiały przed końcem tej książki.
5. Gdy będziecie na lądzie, chcielibyście zwiedzić targowisko i wyspę zanim pójdziecie do świątyni? Ewentulanie z kim byście poszli, z całą grupą czy z wybranymi osobami? I ewentualnie co chcielibyście robić na wyspie; zwiedzać, zjeść coś w restuaracji, zobaczyć targowisko, kupić coś na targowisku, pójść na plażę, pogadać z miejscowymi, poszukać samemu świątyni...
6. Czy nadal pamiętacie Akheta i Kahlen którzy zniknęli w labiryncie? (byli na zimowej górze w jaskini, spotkali smoka, byli w smoczym zamku pełnym lawy i byli ostatnio na pustyni)
7. Nie możecie się doczekać by dowiedzieć się jaki żywioł macie by niedługo zakończyć miscję i wrócić do domu na ziemię?
8. Jakbyście zaregowali gdybyście zaczęli zmieniać się fizycznie jak Dakota? Oraz zapominać swoje życie na ziemi? I co myślicie o tym, że Dakota zapomina?
9. Inne przemyślenia które chcecie dodać?
10. (Tylko do Blue) Gdybyś miał teraz możliwość, byś zmienił swoją fizyczną formę płci z pozytywnymi skutkami i konntynuował miscję do której zastał przydzielony Woren?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro