#7
- Naprawdę musimy wstawać tak wcześnie, skoro poszliśmy tak późno spać? - ziewnęła Dagie idąc na dół po schodach z resztą.
- Poszedłem jeszcze później spać od was - jeknął River rozciągając się. - Czuję się jakbym wogóle nie spał, chyba nawet spałem godzinę lub dwie.
- Może przestańcie marudzić i pośpieszcie się - powiedziała Nastazja stojąc przed nimi obok jakiegoś stołu z mapą na środku. - Nikt wam nie kazał tak późno się kłaść spać.
- Ale czemu ja i Ori musimy też wstawać? Dobrze mi się spało - zauważyła Kallen.
- Ogólnie tylko ty miałaś wstać, Ori mogła spać dalej - westchnąła Nastazja
- Miałaś wstać droga Kallen, bo rozmawiałem trochę z Nastazja i chcemy żebyś wyruszyła z innymi i z nią w podróż do świątyni - powiedział Canyonem z uśmiechem na twarzy.
- Ty chcesz, ja się tylko na to zgodziłam - poprawiła go Nastazja. - I to nie będzie żadna zabawa, tylko praktyki. Więcej się nauczysz używając zaklęć praktycznie na codzień, po za tym będziesz mogła wysyłać i odbierać wiadomości od Canyona. Teraz tylko zostało pytanie, czy chcesz dołączyć.
- Oczywiście, że tak! - powiedziała podekscytowana Kallen która została przebudzona nich słowami. - Bardzo dziękuję! Obiecuję, że nie będę sprawiać ci problemów Nastazjo.
- Gratuluję awansu - uśmiechnęła się do niej Dagie. - Będzie miło mieć cię w drużynie.
- Może jednak się czegoś nauczę obserwując cię przez ten cały czas - powiedział z nadzieją River.
- A ja? - zapytała Ori patrząc na Canyona i Nastazję. Oczywiście cieszyła się szczęściem Kallen, ale jeżeli nie miała wstawać, oznaczało to, że nie ma pozwolenia na wyruszenie podróż razem z nimi?
- Ty... - zaczął Canyon, kiedy nagle Nastazja mu przerwała.
- Nie idziesz z nami - powiedziała krótko, nie mając ochoty się przed nią tłumaczyć.
- Ale czemu? Przecież uratowałam im wczoraj życie, beze mnie ta wasza misja by już przepadła - powiedziała Ori stojąc w miejscu - Nie rozumiem.
- Czego nie rozumiesz? Może i uratowałaś im życie, ale wczoraj przed labiryntem mi udowodniłaś, że nie mogę cię wziąć. Jak mogłabym cię zabrać, nie mając pewności, że nie będę musiała cię teleportować? - spytała Nastazja.
- Ori, nie powiem, że się nie zgadzam z Nastazją - powiedział nie pewnie Canyon omijając niezadowolony wzrok czarnowłosej strażniczki. - Ale mowa o tym, co ci wczoraj mówiłem. Musisz zaakceptować decyzje Nastazji - dodał i zaraz się sam poprawił, - moją i Nastazji.
Kallen spojrzała się nie pewnie na Ori, widziała jak dziewczyna próbowała być spokojna w tej sytuacji. Też nie była zadowolona z faktu, że ona może wyruszyć, a Ori musi tutaj zostać. To było niesprawiedliwe.
- Na pewno nie możesz przemyśleć tego jeszcze raz, Nastazjo? Jestem pewna, że Ori by się przydała - powiedziała Kallen.
- Nie, Kallen, jest dobrze - powiedziała Ori odwracając twarz od wszystkich. - Ciszę się, że ty wyruszysz. Pójdę posprzątać książki - dodała i zaraz poszła w stronę regałów.
- Więc wracając do tego, czemu się tutaj zebraliśmy. Każdy z was musi zaznaczyć na swojej mapie, jaki mamy plan podróży - powiedziała Nastazja. - Musimy popłynąć na Ika i tam spróbować znaleźć świątynię. Są tylko cztery keje w całym królestwie i łódź, na której mamy możliwość popłynięcia na Ika przez Aku jest opcja znalezienia tylko na Rral czy w Domie. Najszybszą drogą żeby tam trafic to przez Sal.
- Dużo tego Sal, Ral, Iku, Aku, Lalu na raz - zauważył Eryk.
- Nie było ładniejszych i dłuższych nazw jak Trondheim, Bergen, Trømso, czy coś podobnego? - zapytała Dagie. Nazwy miast w Norwegii bardzo się jej podobały i były jednymi z jej ulubionych.
- Mogę wam to łatwo wytłumaczyć - zaproponował River. - Musimy popłynąć przez wodę na wyspę. Żeby trafić na jakiś pomost z łodziami, musimy przejść przez las do dżungli lub też do jedynego miasta na całej planecie.
- Ty serio wczoraj zakuwałeś - zauważył Eryk.
- Zgadza się, River, i WRACAJĄC do naszej trasy. Na mapie jest narysowana mnie więcej droga i wszystkie pomosty. Postawiłam też krzyżyk na miejscach, które powinniście omijać. Odrysujcie sobie wszystko, dla pewności, że jeżeli się zgubicie jak tamta dwójka, to wcześniej czy później się odnajdziemy - powiedziała Nastazja.
- No właśnie, ta dwójka zagubionych? Macie jakiś plan co dalej z nimi, przecież nie znaleźliśmy ich w labiryncie - przypomniała sobie Dagie.
- Dobre pytanie moja droga, a odpowiedź jest także bardzo prosta. Gdy dojdziecie do świątyni powinniście odkryć, gdzie aktualnie znajduje się ta dwójka, a później się zobaczy, co nie słonko? - powiedział Canyon patrząc w kierunku Nastazji.
- Zgadza się, miałam taki plan od samego początku - powiedziała Nastazja krzyżując ręce. - Jeszcze jakieś pytania?
- Mogę wziąć kilka książek? - zapytał River - I fajnie byłoby jeszcze mieć jakiś magiczny przedmiot, jeżeli w ogóle tu takie istnieją.
- Oczywiście, że możesz wziąć i tak, istnieją - powiedział odradzu Canyon. - Mam kilka na zapleczu. Nie używam ich, więc czemu nie. Mogą wam się przydać.
Zaraz po tym zaprowadził ich na zaplecze. To było jak skarbnica magicznych przedmiotów. Każda rzecz wyglądała tutaj na magiczną. Na ścianach stały brudne lustra z różnymi symbolami, była też miotła która sama zamiatała w tym zamkniętym od lat pokoj, a na półkach leżały przeróżne rzeczy. Na przyklad jedna cała półka była zajęta przez przeróżne buty.
- Nie ma zbyt wiele przedmiotów które moglibyście wziąć. Nie byłem tutaj od lat i pewnie większość już nawet nie nadaje się do użytku - powiedział Canyon wchodząc głębiej do zaplecza. - Rozejrzyjcie się.
Jak powiedział Canyon, tak też to zrobili. Otis jako pierwszy znalazł sobie nożyk który od radzu przypadł mu do gustu i za chwilę zauważył tajemniczą kulę obok tego przedmiotu. Wziął kulę do ręki przyglądając się jej z zaciekawieniem, widział w niej wspomnienia związane z jego domem na ziemi. Od radzu mu się spodobała, myśląc, że ma ona cel przypominać o poprzednim życiu. Życiu przed jego śmiercią.
River także zaciekawił się tymi mniejszymi rzeczami. Pierwsze co mu wpadło w oko to karwasze, które wyglądały na dosyć zwyczajne.
- Co one robią? - zapytał zaciekawiony River patrząc w kierunku Canyona. - Są niezniszczalne czy coś podobnego?
- To są karwasze niewidzialnego pola siłowego - powiedział Canyon. - Wow, w ogóle zapomniałem o ich istnieniu. Zanim nauczyłem się magii, były moim ulubionym przedmiotem, z którym nigdy się nie rozstawałem - dodał i zaraz jego wzrok powędrował na inny przedmiot na półce. - A to mój Elfi łuk i strzały do kompletu.
- Ja tu nic nie widzę - mrukneła Nastazja podchodząc do Canyona. - Widać, że nie tylko jesteś starym łysolem, ale też starym ślepcem. W ogóle istnieje takie coś jak Elfi łuk i elfie strzały? - Ona sama nie znała się dobrze na niektórych magicznych przedmiotach, gdyż raczej nigdy jej to nie ciakawiło.
- Chyba ostatnio wykazuję się większą mądrością niż ty, kochanie - uśmiechnął się Canyon pod nosem biorąc do ręki jakieś liściasty kwadracik i trawę. - Popatrz jak to się robi - powiedział i wstrząsnął roślinami w dłoni tak że zmieniły się w wielki piękny zielony łuk i strzały.
- Zaklepuję! - krzyknął szybko River widząc łuk i strzały, wyglądały bardzo estetycznie i pewnie on sam też by tak wyglądał mając je przy sobie.
- A ten długopis, jest magiczny? - zapytała Dagie bawiąc się długopisem w dłoni.
- To piszący za ciebie długopis, pisze to co mówisz - powiedział Canyon podchodząc do dziewczyny.
- A co z tymi butami, można jakieś wziąć? Robią coś wyjątkowego? - zapytała jeszcze zaciekawiona. Miała nadzieję, że także są magiczne jak cała reszta.
- W sumie, to możesz wziąć te buty - stwierdził czarodziej po chwili przeglądania się butom. Podał jej jakąś wcale nie wyjątkową, chociaż były bardziej jak z średniowiecza niż z dwudziestego pierwszego wieku. - To bezśladowe buty, nawet na błocie czy śniegu nie zostawiają po sobie śladu.
- Dzięki - uśmiechnęła się Dagie zakładając je zaraz na nogi.
W między czasie Eryk przymierzał skórzaną rękawice. Przypominała mu trochę tą z filmu o super bohaterach, który kiedyś obejrzał w szkole. Tamta rękawiczka z filmu była złota i miała kamienie, ale kształt był bardzo podobny.
- Za Enden - powiedział Canyon stojąc nagle za Erykiem. Dało się pomyśleć, że miał on jakieś bezszelestne buty. Ze słowami Canyona, nagle z rękawicy pojawił się zielony miecz.
- Jak ty to zrobiłeś? - zapytał zdziwiony Eryk tym, że nagle pojawił się jakiś miecz. Może mężczyzna mu to podrzucił w jakiś sposób.
- Wystarczy wypowiedzieć hasło "Za Enden", a żeby znowu go ukryć trzeba powiedzieć "Po Enden" - powiedział Canyon i przy tym miecz się schował.
- A to co? - zapytał jeszcze River trzymając w dłoni jakiś srebrny kryształowy kamień, nie dał nawet szansy skomentować Erykowi tej magicznej sztuczki z rękawicą, bo Canyon zaraz go zignorował i podszedł do czerwonowłosego.
- No cóż, to jest kamień żywiołaka. Pomoga łatwiej kontrolować swój żywioł. Należał on kiedyś do mojej... znajomej - powiedział Canyon. - Możesz to wziąć, mi i tak się nie przyda - zaśmiał się niepewnie.
- Jesteś tego pewien? - zapytała go Nastazja patrząc na niego kątem oka. Oparła się o framugę drzwi.
- Zapomniałam o istnieniu tego kamienia od tysięcy lat, dam sobie radę bez niego - machnął ręką Canyon jakby oddanie go nic nie znaczyło.
- Na pewno się mi przyda. Im szybciej odkryję swój żywioł, tym szybciej nauczę się go kontrolować dzięki temu kamieniowi! - powiedział uradowany River faktem, że znalazł taki skarb.
- A ty Dakota, bierzesz coś? - zapytała Nastazja patrząc na czarnowłosą, stojącą cały czas z boku w milczeniu.
- Ja... nie znalazłam niczego - odpowiedziała cicho dziewczyna.
- Weź to - powiedziała Nastazja podając jej jakąś bransoletkę z okrągłymi kamieniami. - Gdy zdejmiesz jeden kamień i rozbijesz go to wypadnie tabletka lecznicza. Wyleczy rany.
- Dziękuję- wyszeptała cicho, zakładając bransoletkę na rękę.
- Co jeszcze mogę wam tu dać? - zastanowił się Canyon patrząc dookoła siebie. - Może chcecie takie pudełko? Niezniszczalne pudełko na hasło, sami możecie wymyśleć jakie - powiedział Canyon biorąc do ręki drewniane pudło.
- Ja mogę je w sumie wziąć - powiedziała Dagie myśląc, że może się jej przydać. - Może hasłem być "Ebvolat"? - zapytała Canyona.
- To ty wybierasz hasło, więc czemu nie.
- Jeżeli skończyliście to musimy wyruszyć - powiedziała Nastazja, głosem który świadczył o tym, że była wiecznie nie zadowolona i zbyt długo trwało te szuaknie magicznych przedmiotów.
Jeszcze zanim wyszli z biblioteki pożegnali się z Canyonem i Ori, wychodząc razem z nimi z labiryntu.
- Nastazjo, gdy nadejdzie czas, to obiecaj mi, że jeżeli będziesz mogła wybrać, to wybierzesz dłuższy czas w Ebvolacie - powiedział Canyon patrząc na odchodzącą Nastazję.
- Tak, tak - machnęła niechętnie ręką idąc dalej do przodu.
- Co miał na myśli? - zapytała ją Kallen marszcząc lekko brwi.
- Starzec, często gada niezrozumiałe rzeczy - westchnęła Nastazja. - Nie przejmuj się nim.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro