#5
Zaraz po tym jak Nastazja wyszła z Canyonem, wytłumaczyła mu, co muszą zrobić. Sama nie wiedziała i nie rozumiała zbyt wiele, ale była pewna co do tego, by w skrócie posprzątać bałagan po dzieciakach i znaleźć Ori.
- Dawno temu rzuciłem na Ori i Kallen zaklęcie, jakby zgubiły się w labiryncie lub nie mógłbym ich znaleźć w bibliotece, więc wiem dokładnie gdzie znajduje się teraz Ori - powiedział dumnie z uśmiechem na twarzy czarodziej.
- Świetnie, ale jeżeli rzuciłeś też na mnie te zaklęcie, szykuj się na wczesną śmierć - powiedziała Nastazja patrząc na niego swoją napoważniejszą miną jaką miała.
- O ciebie już od dawna nie muszę się martwić, więc nie używam tego zaklęcia na tobie.
- Mhmm, powiedzmy, że ci wierzę.
- No okej, używałem go na początku gdy byłaś tu nowa, ale już od tysięcy lat zdjąłem z ciebie to zaklęcie. Naprawdę. - Podniósł obronnie ręce do góry. - Ale zmieniając temat, chyba wiem czym ten demon jest.
- ...ty wiesz? - spytała zaskoczona Nastazja.
- Zapewne to musi być Me. Tak mi się wydaje - powiedział Canyon, a kobieta coraz bardziej wydawała się tracić kontakt z rzeczywistością, jakby słowa nie do końca do niej docierały. - Znasz Em i dobrze wiesz, że była tajemnicza.
Nastazja delikatnie ścisnęła usta w kreskę słysząc imię królowej. Czy Canyon właśnie miał zamiar zdradzić jej kolejny sekret władczyni? Wiedziała, wiedziała ile tajemnic królowa przed nią chowała i nienawidziła tego. Miała zawsze jej ufać, mimo że królowała nie ufała jej za swojego życia i teraz po jej śmierci doświadczała tego najbardziej.
-Do rzeczy, Canyon. Do rzeczy - pośpieszyła go.
- Dawno temu, przyszyła do mnie tak jak zwykle i powiedziała mi prosto z mostu, że opiekuje się smokiem, którego przeniosła do mojego labiryntu. Szczerze to nigdy nie spotkałem tego smoka i myślałem, że to był żart, ale i tak wolałem nie ryzykować - wytłumaczył Canyon. - Bo ten smok, to zakażony smok.
***
Akhet szedł samotnie przez złote korytarze jaskini. Niebieski płomień go porzucił, jednak miał przeczucie, że powinnien iść dalej do przodu. W pewnym momencie za zakrętem zobaczył mocniejsze światło i lekko się zawahał, czy iść dalej. To światło mogło być ogniskiem. Oznaczałoby, że rzeczywiście ktoś tam jest, tylko trudno było powiedzieć, czy to dobry, czy zły znak.
Akhet wziął głęboki oddech i wszedł w kolejny zakręt. Na jego oczach pojawił się olbrzymi, skrzydlaty gad z łuskami niczym kolce. Czubek pyska był czystym żółtym kolorem, tak samo jak łapy i ogon. Brzuch był granatowy, tak samo jak rogi stwora, a reszta ciała miała kolor ciemniejszej zieleni. Skrzydła były jak u nietoperza, tylko że o wiele większe. Ramię skrzydła było koloru granatowego, tak samo jak kolec na czubku ramienia. Błona jednak była stopniowana i przechodziła od dołu z zielonego w żółć.
Smok patrzył na Akheta ze swoją poważną i gotową do ataku miną. Rogi, czy może też jednak uszy gada, położyły się do tyłu. Grzbiet był najeżony. Ogon podkulił między tylnymi łapami, a skrzydła uniósł do góry. Akhet patrzył mu prosto w oczy i oboje wpatrywali się w siebie. Młodzieniec nie mógł się ruszyć z miejsca, jego ciało odmawiało rozkazów. Stopy przylepiły się do ziemi, ręce mu całe drżały.
Smok nagle zmienił pozycję. Podniósł rogi lekko do góry, chyba na swoje miejsce. Postawa była wyprostowana i sztywna. Gad pochylił łeb do przodu prosto w stronę chłopaka, który szybko zamknął oczy, bo przynajmniej na to pozwalało mu własne ciało. Chłopak czuł jak smok jest blisko, jak łeb tego stwora był niemal kilka centymetrów od niego. Chłopak poczuł ciepły podmuch na swojej twarzy, a jego cała fryzura zmieniła kształt, będąc zaczesana do tyłu.
W końcu chłopak znów otworzył oczy, dlatego że było zbyt spokojnie. Przed nim siedział mniejszy smok, taki sam jak ten poprzedni. Miał przekrzywioną głowę i machał ogonem na boki patrząc na chłopaka.
- Zmniejszyłeś się - zauważył młodzieniec biorąc głęboki wdech. Smok podniósł się na to i w podskokach podszedł do chłopaka łasząc się do jego nogi. Dopiero teraz chłopak zauważył, że łuski smoka także się zmieniły, bo zamiast być kolczaste, były gładkie. Chłopak rozluźnił się i pochylił automatucznir by pogłaskać zwierzaka po łbie. - Jestem Akhet, a ty?
- Ja Stax - odpowiedział mu młody żeński głos.
***
Nastazja poczuła jak zbiera się jej na mdłości. Zaraz po tym co powiedział jej Canyon o Me, niespodziewanie ich oboje teleportował. Teleportacja na pewno była czymś czego nienawidziła najbardziej, tego uczucia gdy wszystko w ciele zmienia położenie. Nawet ona, miała swoje słabości, była nią teleportacja.
- Nastazjo nic ci nie jest? - zapytała niepewnie Ori patrząc na kobietę, która oparła rękę o ramię Canyona, żeby powstrzymać mdłości i móc stać na nogach. Nastazja spojrzała na Ori zaskoczona, że jest cała i zdrowa, na dodatek stali przed labiryntem. Nastka ledwo co słyszała jej słowa, i wszystko było lekko niewyraźne.
- Zaraz mi przejdzie, ale pytanie, czy ty jesteś cała? - powiedziała Nastazja przełykając ślinę. Nienawidziła być w tak beznadziejnym stanie, jej słuch i wzrok ją zdradzał. - Co to za stukot? - spytała kiedy dobiegł dźwięk do jej uszów.
- Nie martw się o mnie, man jedynie kilka małych zadrapań nic mi nie zrobi - powiedziała Ori podchodząc do niej trochę bliżej. - I ten stukot, to odbijające się łapy tego czegoś od bariery.
- To nasz Me - powiedział Canyon patrząc na Nastazję, która zaraz się wyprostowała. Widziała to, widziała jak ręcę potwora odbijały się od czegoś niewidzialnego. Zaraz odsunęła się od Canyona podchodząc do niewidzialnej ściany i potwora za nią. Canyon oczywiście ruszył tuż za nią dla pewności, żeby nic się jej nie stało, jeśli nagle zemdleje.
- Wygląda na to, że jest zaklęcie nie pozwalające temu czemuś wyjść. To twoja sprawka Canyon?- spytała Nastazja, jakby nigdy nic. Widocznie wróciła już do siebie.
- Wiesz, że nie. Może i jestem dobry w zaklęciach, i mógłbym to być ja, ale on jest dla mnie zbyt magiczny i zaklęcie długo by nie wytrzymało - westchnął Canyon, żałując, że to nie on jest odpowiedzialny za to doskonale zaklęcie.
- Jedyną osobą do tego zdolną byłaby... - powiedziała cicho Nastazja i razem z Canyonem dokończyła zdanie, - Em.
- Dobrze, ale co z nim zrobicie? - zapytała Ori po jakimś czasie. - Nie możemy tak po prostu zostawić tutaj tego czegoś! Jest niebezpieczny, prawie innych zabił i gdybym nie uciekała w stronę wyjścia, to byłoby morze krwi.
- Możemy go tak zostawić, wygląda na to, że i tak nie może wyjść za labiryntu - powiedziała Nastazja odsuwając się trochę do tyłu i patrząc prosto w oczy demona. - Albo.. . - zaczęła zamykając oczy i wsłuchjąc się w dźwięki wokół niej. Miała rację, słyszała syczenie tej bestii.- Canyon, mówiłeś, że to zakażony smok?
- Tak, a co? - zapytał Canyon patrząc na nią niepewnie.
- A ty jesteś magiem i potrafisz język smoków? - zapytała spokojnie Nastazja.
- Każdy mag potrafi język smoków, kochanieńka, inaczej nie mógłbym rzucać zaklęć - powiedział dumnie Canyon. - Jestem pewny, że nawet ty wiesz, że jestem najlepszy.
- Więc czemu byś nie przetłumaczył co mówi ten smok i się do czegoś przydał? - zapytała Nastazja.
***
- Hej, już wróciliście? Znaleźliście tamtą dwójkę? - zapytał River, gdy tylko zauważył idących w jego stronę rówieśników. Nastrój między nimi, był raczej sztywny i cichy, ale nic dziwnego, przecież prawie zginęli. - Ty krwawisz? - zauważył River patrząc na Eryka.
Eryk nie miał zamiaru na to odpowiadać, w ogóle nie miał zamiaru się odzywać przez jakiś czas. Czuł się tak cholernie głupio z tym co zrobił, nie mówiąc już, że był okropnie uparty i nie myślał. Kallen za to westchnęła głęboko.
- Wyleczę ci ranę, Eryku - powiedziała w kierunku rannego. - Klapnij sobie na sofie.
Blondyn niechętnie zrobił to co wiśniowowłosa mu kazała.
- Więc macie zamiar powiedzieć mi co się stało? - zapytał czerwonowłosy.
- Kallen jest zajęta, Eryk chyba nie ma zamiaru mówić, więc chyba ja i Otis zostaliśmy jedynymi całkiem możliwymi osobami do opowiedzenia ci tego. Mam nadzieję, że mi pomożesz Otis - powiedziała Dagie od razu się uśmiechając. - Ale oczywiście, potem mi powiesz co odkryłeś. Jestem strasznie ciekawa.
- No raczej, że powiem. Nawet nie wiecie ile się dowiedziałem!- krzyknął uradowany River. Czuł się tu ja u siebie, wszystko było takie mityczne i jeszcze tyle nowego zostało do odkrycia. To jakby trafił do swojego raju.
- Świetnie – uśmiechnęła się rozbawiona Dagie. - Więc nasza wielka piątka szła sobie spokojnie po labiryncie. W pewnym momencie Ori poszła sobie własnymi ścieżkami i zniknęła. Rozmawialiśmy sobie między czasie o królowej i Canyonie, a Otis zauważył, że świetliki zniknęły. Wyobraź to sobie, powoli się odwracamy i widzimy...- przedłużyła Dagie ostatnie słowo patrząc prosto na Otisa.
- Demona? - dokończył niepewnie chłopak. - Demona czarnym dymie.
- Demon rzuca się na Otisa i Eryka! Lecz odbija się od czegoś niewidzialnego - powiedziała Dagie z głosem pełnym emocji budujących napięcie.
- Niewidzialnego? - przerwał jej zaciekawiony River.
- To było zaklęcie ochronne, widocznie nie było zbyt silne - westchnęła Kallen, która swoim kolejnym zaklęciem leczyła ranę Eryka. - To moja wina, że Eryk został zraniony. Mogłam rzucić jeszcze inny czar, żeby w jakiś sposób unieszkodliwić bestię lub zatrzymać ją na dłużej. Na dodatek zaklęcie nie było idealne i nie wytrzymało długo...
- Spokojnie Kallen, zrobiłaś wszystko co było w twojej mocy. Bez ciebie na pewno byśmy nie stali teraz na nogach i może byłoby jeszcze gorzej - posłała jej pocieszający uśmiech Dagie. - Kontynuując... Zaczęliśmy uciekać przed siebie. Nagle Eryk się zatrzymał i boom, Ori skoczyła na bestię, która była o krok przed zamordowaniem Eryka. Biegliśmy dalej, nie oglądając się dłużej za siebie i szybko weszliśmy do środka. Wtedy Nastazja i Canyon wyszli, by pomóc Ori – skończyła opowiadać. - Teraz ty, co znalazłeś?
- Nawet nie dasz mi zadać pytań! - mruknął River - Jak wyglądał ten demon? Jak to Ori skoczyła na bestię? To znaczy, mam na myśli, czy była w postaci Warga?
- Demon. Czerwone oczy. Grzywa. Pazury. Kły. Czarny dym - opisał krótko Otis na co Dagie krótko się zaśmiała, widząc z jak poważną miną to wypowiedział.
- Idealny opis Otisie - powiedziała mu rudowłosa. - I Ori była w postaci wilka czy wa..warga czy czegoś tam. Miała chyba z trzy metry, jeżeli nie więcej i złotą sierść, ale nie mogę ci dokładnie opisać, bo ledwo co rzuciłam na nią oko.
- Zazdroszczę - mruknął miałkliwie River. - Ja za to odkryłem lepiej te miejsca, czyli Stany. Cała planeta jest wielkim krajem i jak Ameryka jest podzielona na stany. Stanów jest 19, a największymi jest Toma i Aku. Aku jest wodą, chyba morzem. Teraz jesteśmy w Azi, przez które przepływa najwięcej rzek i jest trzecim największym stanem. Dodatkowo znajduje się tu gospodarka rolnicza i sadzi się najwięcej owoców i warzyw. Ciekawostkami są, że wioska przez którą przechodziliśmy jest największą w całym stanie Azi i że to raczej gnomy zajmują się gospodarką rolniczą.
- A co z resztą stanów? - zapytała Dagie.
- Nie ma sensu zabierać mi teraz frajdy z opowiadania. Opowiem wszystko w idealnych momentach. Zrobiłem już sobie krótki opis do każdego stanu, więc o to nie trzeba się martwić.
***
- Co zamierzasz teraz zrobić? - zapytał Canyon patrząc ze smutkiem w oczach na Nastazję.
- Teleportuj Ori do środka - powiedziała Nastazja wyciągając miecz z rękawa - Zrobię, to o co prosi.
- Wiesz, co to oznacza? -pytał spokojnie Canyon. W pewnym sensie rozumiał Nastazję i jak nikt znał jej umysł i serce. Wiedział o czym teraz myślała i akceptował to.
- To smok! Jeżeli go zabijesz zostaniesz przeklęta i twoja krew stanie się nieczysta! To samobójstwo - krzyknęła Ori.
Nastazja spojrzała na nią krótko, po czym skierowała wzrok prosto na Canyona.
- Żebyś tego nie żałowała, kochana - powiedział Canyon wzdychając ciężko. Złapał Ori za ramię, a ta zaczęła się wiercić nie chcąc pozwolić Nastazji zabić smoka. - Nie zawsze ucieczka od bólu i smutku, jest najlepszą drogą - dodał Canyon tuż zanim się teleportował.
- Nie musisz mi tego mówić, łysolu - mruknęła pod nosem zerkając na zakażonego smoka.
***
Otis spojrzał kątem oka na Eryka kiedy Kallen sobie poszła dołączając do rozmowy z innymi. Zaczęła opowiadać o tym jak działają zaklęcia w tym świecie oraz jaki smoczy język powinno się umieć, ale zna go niewiele osób.
- Najłatwiej się go uczyć magom, elfą, wróżkom i czarownicom. Dlatego jakimś cudem go potrafię, ale tylko podstawy - zaśmiała się nie śmiało Kallen. – Prócz tego czarownice można odróżnić od ludzi dzięki kolorowym włosom, więc odpowiadając na twoje pytanie River, są one naturalne.
Otisa zbytnio to nie interesowało i już nawet ich nie słuchał. Jego celem było pomóc Erykowi, czuł, że chłopak odrzuca ten świat. Dopóki jego dusza nie zaakceptuje tego świata, będzie ciągle ranny w zaświatach, ale wierzył, że nadal nie jest za późno i może pokazać mu właściwą drogę.
Chłopak podszedł trochę leniwie do Eryka i usiadł obok niego.
- Pogódź się z tym światem, zamiast ciągle wracać do tego w którym się wychowałeś - powiedział Otis. - Dopóki się z nim nie pogodzisz, ciągle będą się powtarzały takie sytuacje, jak ta w labiryncie, i jeszcze nieraz będziesz ranny.
Eryk już chciał otworzyć usta, żeby mu coś odpowiedzieć, ale nagle, zupełnie znikąd pojawili się przed nimi Canyon razem z Ori.
- Zboczeniec - pomyśleli chłopcy widząc jak mocno trzyma on Ori.
- Czemu to zrobiłeś! Muszę tam wrócić, nie pozwolę jej! - krzyknęła głośno Ori nie zwracając uwagi na innych. Wyrwała się gwałtownie z uścisku Canyona. - Teleportuj mnie tam natychmiast, albo sama tam pobiegnę!
- Ori! - skoczyła uśmiechnięta Kallen obejmując zaraz swoją koleżankę. - Nic ci nie jest? Mam wyleczyć jakąś ranę?
- Nie teraz, muszę szybko wrócić do Nastazji - powiedziała spokojniej zaciskając pięści.
- Czemu, coś się z nią stało? - zapytała Dagie. - Jeżeli tak, to musimy jej natychmiast pomóc.
- Nic jej nie jest, Ori trochę za bardzo się tym przejęła. Nastazja da sobie radę ze wszystkim i mimo wszystkiego wie co robi. Nawet teraz gdy emocje biorą górę - powiedział spokojnie Canyon. – Na pewno zaraz tu przyjdzie cała i zdrowa, dlatego wy powinniście już iść spać i odpocząć. Czeka was przecież długa podróż do świątyni i jeszcze dalej.
***
Kahlen otworzyła zmrużone oczy i ponownie je zamknęła. Nagle sobie uświadomiła, że nie jest u siebie w domu. Szybko podniosła się do siadu i rozejrzała dookoła siebie. Była w jaskini, a na dworze nadal było ciemno, a to oznaczało, że to wszystko nie było snem. Przejechała dłonią po twarzy i spojrzała kątem oka na nieprzytomnego chłopca.
- Bezdomny, chyba wezmę teraz wartę - powiedziała niedo końca jeszcze rozbudzona. Jednak nikt jej nie odpowiedział, więc rozejrzała się dookoła za Akhetem. - Bezdomniaku w szmatach? - zapytała lekko zakłopotana. Nie powie, że go polubiła, ale polegała na nim w tej chwili. I nie mógł tak po prostu zniknąć, zostawiając ją tutaj samą z tym dzieciakiem.
- Jestem - powiedział chłopak wychodząc z głębi jaskini. Na jego twarzy istniał lekki uśmiech. - Mam też z sobą, nowego towarzysza.
- Nowego towarzysza? Nikogo tu nie ma, chyba, że już trafiłeś do wariatkowa - zauważyła.
W tym samym czasie z ramienia chłopaka skoczyła jaszczurka która zamieniła się w większego smoka, miał z kilka metrów.
- Spokojnie Star, to koleżanka. Ma po prostu nie wyparzony język - wytłumaczył spokojnie chłopak, a smok zmienił się z powrotem w mniejszego smoka, w rozmiarze średniego psa. - To smoczyca. Ma na imię Stax, ale i tak mówię na nią Star. Łatwiej się wymawia.
- Dla niej jestem Stax - powiedziała smoczyca podchodząc do nogi chłopaka.
- Nie licz, że wogóle będzie mówić ci po imieniu - powiedział chłopak.
- Będzie musiała - powiedział krótko smoczyca.
- Co to jest? - powiedziała dziewczyna patrząc nadal przestraszona i zszokowana na Akheta. Co ten idiota przyniósł? - I czemu gadasz do siebie jak jakiś czubek?
- Nie gadam do siebie, rozmawiam ze Star - westchnął chłopak. - I to jest smok.
- Gadasz do siebie. Smoki nie potrafią mówić, na pewno nie ten.
- Mogę odgryźć jej język? - zapytała Stax patrząc nadal na Akheta.
- Nie Star, nawet nie próbuj! - powiedział stanowczo chłopak w stronę smoczycy, chociaż nie był to taki zły pomysł jak dla niego.
Kiedy Akhet rozmawiał ze Stax, sama Kahlen słyszała tylko syczenie ze strony smoka. Uznała, że w końcu mu odbiło. Jak długo musiała spać, że finalnie zwariowała w tej ciszy i samotności?
- Bądźcie ciszej - mruknął chłopak leżąc na ziemi, ten którego mieli za nieprzytomnego przez tak długi czas, ten który był zwany śnieżnym chłopakiem.
Kahlen zaraz zapomniała o smoku oraz o Akhecie, któremu odbiło. Spojrzała na niego i jak się okazało Ankhet zrobił w tej chwili to samo.
- Ten chłopak coś powiedział? - zapytała Kahlen, żeby się upewnić czy jej też nie odbiło.
- Chyba tak - kiwnął głową Akhet.
- Też mam być w szoku? - zapytała Stax, mimo że widocznie tylko Akhet ją rozumiał.
________Pytania_________________________________________________________________
Pytania do Rivera, Otisa, Dagie i Eryka -
1. Więc zaraz wyruszacie w kolejną podróż, macie ostatnie plany w tym miejscu i z tymi postaciami lub też macie jakieś ostatnie pytania które tylko nim możecie zadać?
2. Jakieś myśli?
3. Jak na dzisiaj co myślicie o innych? O riverze, Otisie, Dagie, Eryku, Ori, Kallen, Nastazji i Canyonie?
Pytania do Kallen -
1. Canyon i Nastazja chcą zaproponować ci żebyś wyruszała z innymi i Nastazją w podróż, zgodzisz się? (oczywiście nie musisz). Jeżeli tak to co z sobą zabierasz? Coś specjalnego?
2. Jakieś myśli?
3. Jak na dzisiaj co myślisz o innych? O riverze, Otisie, Dagie, Eryku i Nastazji.
Pytania do Ori -
1. Jak na dzisiaj co myśli twoja postać (Ori) o innych? O riverze, Otisie, Dagie i Eryku.
2. Jakieś myśli?
Pytania do Kahlen -
1. Jakieś myśli?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro