Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Nazywam się Gogeta, mam obecnie 16 lat. Mieszkam z moim ojcem, który nie jest najlepszym opiekunem, wręcz najgorszym. Wraz z nim mieszkamy w okolicach Północnej Stolicy, w niewielkiej wsi w środku lasu. Nie narzekam na to miejsce, jest ładne i przyjemne. Mam kolczaste blond włosy z zakolami. Tylko jeden kosmyk włosów spada mi na czoło. Mam też zielone oczy, co przyczyniało się do wyśmiewywania ze mnie z poprzednich szkół. Jednak za każdym razem ignorowałem to lub po prostu następnym razem nie mogli mówić lub chodzić.

Pierwszy dzień w nowej szkole jest najgorszy, zawsze pytają czemu mam takie włosy. Bardzo mnie to denerwowało. Jak zwykle wstaję rano, ubieram się, myje się i zjadam jakieś śniadanie. Podczas tego mojego ojca zawsze nie ma w domu ponieważ jest myśliwym.
- Mam jeszcze 20 minut - powiedziałem sam do siebie.

Nie śpiesząc się, leciałem wolniej niż zwykle. Nikt nie wiedział kim dokładnie jestem, co by sobie pomyśleli. Jestem niemalże ostatnim z gatunku. Musiałem to jakoś ukrywać, jednak właśnie z tego powodu musiałem zmieniać szkoły. Droga do szkoły nie była długa, Orange High School. Była to najlepsza szkoła w okolicy jednak nie podobała mi się, tak byłem bardzo inteligentny ale ta szkoła była dla mnie za bardzo zacofana. Jednak mus to mus, trzeba chodzić bo ojciec się ode mnie nie odczepi.

Wylądowałem za budynkiem, że nikt mnie nie widział. Wszędzie było dużo ludzi, bardziej uczniów.
- Zdążyłem - odparłem cicho.
Tylko jak pojawiłem się na dziecincu każdy zaczął się krzywo na mnie patrzeć, w zasadzie nie przeszkadzało mi to. Zanim zrobiłem dwa trzy kroki zabrzmiał dzwonek na lekcje.

Pierwsza lekcja, matematyka. Nienawidziłem jej, mimo że potrafiłem niemalże wszystko.
- Dobrze, uczniowie dziś przywitamy nowego ucznia - odparł nauczyciel.
Ja wolnym krokiem wkroczyłem do klasy, wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć a dziewczyny zaczęły między sobą rozmawiać.
- Przedstawi się - wskazał wzrokiem na rozmawiających uczniów.
- Nazywam Gogeta Saibi, mieszkałem w Zachodniej Stolicy - każdy zrobił wielkie oczy, ja zacząłem szukać jakiegoś wolnego miejsca.
- Dobrze, usiąść Saibi - odparł nauczyciel i zaczął prowadzić lekcję.

Lekcje minęły dość dobrze, nikt mnie nie zaczepiał, nikt nie brał mnie do odpowiedzi. Późnym popołudniem poleciałem w stronę lasu, gdzie ojciec mówił że znajduje się piękny strumyk. Zawsze uwielbiam fotografować, najbardziej naturę. Zaczęło się ściemniać. Nie przeszkadzało mi to, widziałem iż na niebie pojawił się księżyc w pełni. Wylądowałem spory kawałek od strumyk, o jakieś cztery minuty pieszo. Było w miarę ciepło, drzewa pod księżycem wydawały się w swoim rodzaju "magiczne". Po chwili usłyszałem dziwne głosy dochodzące z strony strumyka. Od razu na myśl przyszedł mi potwór który tutaj prawdopodobnie grasuje. Chciałem to sprawdzić.

Byłem już blisko miejsca z kąt pochodziły odgłosy. Zauważyłem osobę, siedzącą na skale przed strumykem. Miała spuszczoną głowę, światło księżyca padało mu na włosy. Miał czarne płomieniste włosy, dwa kosmetyki włosów spadały mu na czoło. Nie widziałem dokładnie twarzy, widziałem jak łzy spływają mu po jego policzkach. Miał też trochę dziwny strój, był biało-czerwony. Po chwili powoli wstał, widziałem wtedy jego twarz. Była smutna, miał czarne oczy. Widziałem iż nosił też kolczyki. Nie mogłem oderwać od niego oczu, chwilę później światło pojawiło się za jego plecami. Było to oślepiające światło, zauważyłem jak za jego plecami pojawiły się skrzydła. Byłem zaskoczony tym, jego skrzydła różniły się. Prawe skrzydło przypominało skrzydło nietoperza a lewe orła. Widziałem że chciał je wyprostować jednak w połowie usłyszałem dźwięk łańcuchów. Jego skrzydła były uwięzione w biały łańcuch który nie pozwalał mu prawdopodobnie latać.

Z skrzydłami wyglądał wspaniałe, chciałem mu się jeszcze bardziej przyjrzeć. Powoli zacząłem iść w jego stronę, nie widział mnie ponieważ stał do mnie tyłem. Chciałem zrobić mu zdjęcie, jednak pod moją prawą stopą usłyszałem dźwięk łamanych gałązek. Tajemniczy natychmiast się odwrócił, mogłem mu się na chwilę przyjrzeć. Był przerażony, bał się mnie. Natychmiast zaczął biec w stronę lasu.
- Proszę zaczekaj! Ja... - miałem już skończyć lecz zniknął mi z oczu.

Wyglądał tak jakby naprawdę się mnie bał, przez moją nieuwagę wystraszył się i uciekł. Jednak nie dam za wygraną, mam jeszcze jego zdjęcie które wcześniej zrobiłem. Postanowiłem ponownie się tu udać jutro, tylko tym razem spróbuję go trochę lepiej poznać i zrobić najlepsze zdjęcie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro