Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖕𝖎𝖊𝖗𝖜𝖘𝖟𝖞 | Klucz od Lisa

Jak przepuszczałem, tak się stało, kobieta podeszła do mnie kiedy ja stałem w białej szacie przed wszystkimi na tej arenie. Brunetka przemawiująca wcześniej przez mikrofon, stanęła tuż obok mnie uśmiechając się niepewnie. A ja z jakiegoś powodu poczułem, że muszę spróbować ukryć fakt, że w mojej kieszeni drzemie drobny biały lis.

- Nie martw się niczym. Usiądź na swoim miejscu, a po zakończeniu całej ceremonii nie wychodź tylko podejdź do nas, uzgodnimy wtedy co dalej z tobą zrobimy - powiedziała cicho w moim kierunku, chyba nie chcąc by inni usłyszeli. Gdyby nie jej uśmiech, wyglądała i brzmiałaby naprawdę spokojnie w tej chwili, ale wyglądała swoim uśmiech na zaniepokojoną moją szatą.

Po chwili przyglądania się jej, nie pewnie kiwnąłem głową i w ciszy wróciłem na swoje miejsce. Próbując ominąć wpatrujące się we mnie oczy usiadłem obok mojego nowego znajomego Mikaela. Gdy tak pomyślem, to szczerze, sam fakt wyrzucenia mnie stąd mi nie przeszkadzał. Jedyne co sprawia, że nie chcę zostać wywalonym, to Anika która nie dałaby mi spokoju. Uświadamiałyby mi codziennie, jakim jestem przegrywem, nie zdając jakiegoś głupiego testu kolorów.

- Amigo, zepsułeś system za tymi drzwiami? Pierwszy raz wizdzę czystą jak śnieg białą szatę. Ogólnie nie ma co dziwić gdyż jestem na pierwszym roku, ale i tak to chyba nie jest to codzinne zjawisko - odparł chłopak patrząc prosto na mnie.

- Sam nie wiem - zaśmiałem się wachając. - Myślałem, że wszystko robię dobrze. Wszedłem tam. Były jakieś drzewa i podszedłem do tego poplątnego z herbu szkoły. Wtedy teleportowałem się chyba do jakiegoś lasu. Otoczały mnie tam różne posągi zwierząt. Były dźwięki. Nagle wyskoczył biały lis i pojawiłem się spowrotem tutaj - opowiedziałem mu szybko. - Też gdy wyszedłem, nie wiem skąd on się tam nawet wziął i jak, ale zobaczyłem, że mam... lisa w kieszeni. Przypomina tego lisa którego widziałem tam w środku... tylko, że ten jest młodszy i mniejszy... o wiele.

- QUÉ? - Zmarszczył brwi. - Próbujesz mi powiedzieć, że pamiętasz ceremonię i masz lisa w kieszeni swojej białej szaty?

- Sí - potwierdziłem. Czasami dobrze jest znać podstawowe słowa w hiszpańskim, chociaż i tak nie wiem co znaczy te jego "ke", ale chyba nic na tyle ważnego bym miał się tym przejmować. - Popatrz - dodałem rozchylając wielką kieszeń którą zajmował lis.

Ciemnowłosy popatrzył w dół w głąb kieszeni. Wyraźnie było widać śpiącego lisa i jego krótką unoszącą się kolorową smugę na głowie. Spojrzał na lisa poczym spowrotem na mnie póbując chyba zrozumieć całą tą sytuację.

- Mówisz, że pojawił się w twojej kieszeni po ceremoni. Napewno nie jest twoim chowańcem?

- Nie jest moim chowańcem - westchnąłem.

- Vale, vale. - Kiwnął zamyślony głową.- Mam w takim razie dos teorias. Uno, ten lis którego widziałeś zmłodniaj albo się zmniejszył i się z tobą zabrał przez kieszeń. Dos, ten lis nie zmłodniaj, ale rzucił swoje szczenię do twojej kieszeni. W każdym z tych przypadków zostałeś wybrany.

- Zostałem wybrany? - zapytałem patrząc na niego rozbawiony, bo ja miałbym zostać do czegokolweik wybrany? Szybciej uwierzę, że coś zepsułem.

- Si, mi amigo - Uśmiechnął się wyszczerzając swoje zęby.

- Nie będem zaprzeczał, ale jestem prawdziwym leszczem nie znający nawet podstawowej magii. Nie wiem po co jakieś magiczne stworzenie z lasu miałoby wybrać akkurat mnie - odpowiedziałem będąc szczerym o sobie jak chyba jeszcze nigdy w całym moim życiu.

- Śmieszny jesteś - zaśmiał się Mikael będąc chyba rozbawiony moją odpowiedzią na jego teorię.- Wiedz, że jak cię wywalą będę zawiedziony tą szkołą. Jesteś spoko i chyba moglibyśmy zostać best amigos forever.

***

- Zanim pójdziecie, wiedźcie, że kolejne spotkanie jest o dziewietnastej na boisku szkolnym, wtedy też każdy dostanie list z planem zajęć oraz identyfikator ucznia który otwiera drzwi do waszych domków i pokoji. Miłego roku szkolnego - powiedziała Riley do mikrofonu kończąc tym samym całą ceremonię. Z jej słowami większość osób bez wahania od razu wstała ze swoich miejsc, a mniejsza ilość osób siedziała spokojnie na krześle czekając aż tłum czarodzeji się rozejdzie. Ja też zamiast od razu pójść do nauczycieli jak Riley mi mówiła bym zrobił, poczekałem chwilę. Jak inni siedzący, nie chciałem się pchać przez ten cały tłum czarodzeji, a było nich trochę dużo.

- Poczekam na ciebie przed areną - zięwnął Mikael rozciągając się obok mnie. - Jak będę rozmawiał z dziewczynami, to nie bój się podejść.

- Spoko.- Uśmiechnąłem się do niego lekko, nie wiedząc jak inaczej mógłbym mu odpowiedziecieć. Może bym wiedział gdybym trzymał się więcej ze chłopakami niż dziewczynami w swojej szkole... i gdybym nie trenował w żeńskiej drużynie nożnej.

Wkońcu po paru krótkich minutach skierowałem się w kierunku nauczycieli, którzy od razu mnie dostrzegli kończąc swoją rozmowę. No przeceiż chłopak w białej szacie rzuca się w oczy na tle wszytskich czarno-kolorowych szat, więc nie powinnienem udawać takiego zaskoczonego tym faktem.

- Miło cię znowu widzieć Theodorze Marveenie. Twoja sytuacja jest trochę skomplikowana, jeszcze nidgy nie zdarzyło się coś podobnego, ale wzieliśmy kontakt z paroma osobami i jak się okazuje istenieje teoretycznie biały dom.

- Istnieje? - spytałem dla pewności będąc lekko zaskoczony jej słowami. Wyborażałem sobie wiele scenariuszy czym jest biała szata, ale nie, że jest jakimś istniejącym innym domem.

- Tak, a nie wiedzieliśmy tego wcześniej gdyż jesteś pierwszym białym. Też jako iż jesteś jedyny w swoim domu i nie mamy akademika dla białych, to możesz wybrać dla jakiej innej grupy chciałbyś zbierać punkty i także należeć. Masz jakieś pomysły?

- Mam - powiedziałem pewny siebie po dłuższym nastanowieniu się. No cóż, musiałem to przemyśleć zanim podejmę pochobną dezycję.

Kilka minut później gdy już chyba wszystko uzgodniłem z nimi, wyszedłem ze Areny spotykając od razu ze Mikaelem opierającego się o kremową ścianę Areny.

- Theodor - powiedział ze uśmiechem. - Co tam moja biało szato? Co ci powiedzieli?

- Mówili coś, że jestem pierwszym białym i z powodu, że jestem jedynym białym kolorem, mam wybrać inny dom do którego chciałbym jakby należeć... więc wybrałem twój. W skrócie zostałem zielonym kolorem.

- No nieźle, jeszcze trochę, a zostaniesz moim najlepszym kumplem. Zazdroszczę sobie. - Uśmiechnął się szeroko obejmując mnie swoim ciężkim ramieniem. - Więc jaki masz plan? - zapytał mnie nagle Mikael. W odpowiedzi jedynie zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc dokładnie o co mu może chodzić. - Wiesz, z tym lisem - westchnął. - Masz zamiar nosić go w kieszeni przez cały dzień? Powiadomić o nim nauczycieli? Wypuścić go do lasu?

- Szczerze to nie myślałem nad tym.- Przegryzłem wargę.- Szczerze chyba nie chcę opiekować się jakimś zwierzęciem, tym bardziej dzikim lisem który jest magiczny. Ale jeżeli on okaże się powodem przez który będą mogli mnie wywalić, to wolę chwilowo go ukryć przed nauczycielami. Za mało o nim wiem.

- No i to jest plan, mój amigo.

Za nim zdąrzyłem mu odpowiedzieć, zauważyłem za Mikaelem lisa. Tego samego białego lisa którego miałem przed chwilą w kieszeni, tylko co dziwne wydawał się trochę większy. Siedział tam machając swoim lisim ogonem na boki oraz trzymając coś w pysku. Kiedy nasze oczy się spotkały, nagle wstał biegnąc w stronę akademików.

- Lis ucieka - poinformowałem Mikaela i pobiegłem szybko za zwierzęciem mijając chłopaka.

Biegnąc za lisem dotarłem pod sam akademik, a raczej pod okrągłą fontannę gdzie się zatrzymał. Fontanna była tuż przy pomarańczowej części, a na jej samym środku był posąg mężczyzny patrzącego się w dół, oraz posąg lisa jak tego którego widziałem niedawno na ceremonii. Lis opuścił rzecz którą trzymał w pysku patrząc się na mnie swoimi czarnymi oczami. Teraz gdy upuścił tą rzecz, mogłem bez problemu zauważyć, że był to przez cały ten czas klucz. Podszedłem pomału i wzięłem złoty przedmiot do ręki chcąc mu się przyjrzeć. Jedna końcówka którą otwierało się drzwi była w krztałcie korony, a druga kóńcówka która była do trzymania była niczym poplątane gałęzie.

- Trenujesz coś? - ciemno włosy ledwo co spytał podbiegając do nas. Oparł się o ścianę akademika pomarańczowych próbując złapać oddech.

- Nie chętnie, ale grałem w piłkę nożną. Tata mnie na nią zapisał nie chcąc dawać mi forów gdy będę przyjedżać do niego do Australii - wytłumaczyłem wzruszając przy tym obojętnie ramionami. Odwróciłem się w jego kierunku pozwalając mu zobaczyć klucz który trzymałem w dłoni. - Przyjrzyj się temu.

- Co to? - spytał biorąc ode mnie klucz. Przyglądał się mu z każdej strony.- Wiesz do czego jest?

- Nie wiem, lis go miał.

- Nazywa się ARCUS, nazwałem go tak podczas gdy tu biegłem i podczas gdy na ciebie czekałem. "Arcus", to łuk po łacińsku... ale równierz TĘCZA. Nazwałem go tak dlatego, bo brzmi to fajnie i też dlatego bo ma super kolorowe włosy - wytłumaczył.

- Skąd znasz łaciński? - Zmarszczyłem brwi, bo chyba na codzień nie spotyka się nikogo kto potrafii łaciński.

- Ojciec z matką od dziecka mi mówią, że łaciński to język magii... więc by od dzieciństwa zbliżyć się jeszcze bardziej do świata czarodziejów postanowiłem się go uczyć od najmłodyszch lat. Nie mówiąc już, że tata jest tłumaczem magicznych, czyli umi łaciński, co mi ułatwiło chyba całą naukę. Ale powiedz co myślisz w końcu o tym imieniu.

- Arcus? Może być.

- Wiedziałem, że ci się się spodoba - odparł szczęśliwy poczym spojrzał na białego lisa. - Ej, jeżeli Arcus dał ci ten klucz... to może też wie do czego jest?

- Myślisz, że zwierzęta wiedzą takie rzeczy? - zapytałem marszcząc brwi. Niby było to magicznie stworzenie, ale nie była to żadne fanfiction, a prawdziwe życie.

- Warto spróbować amigo... chyba, że masz inny pomysł?

- Nie, nie mam - wymruczałem zerkając na lisa nadal siedzącego przy fontannie.- Dobrze, zrobię to - westchnęłem. Wziełem od Mikaela klucz i kucnełem przed lisem wyglądając pewnie jak jakiś idiota. - Hej, Arcus...wiesz do czego jest ten klucz? - spytałem uśmiechając się udawanie. Lis tylko przechylił głowę i zaraz położył się w cieniu rzucanym przez fontannę. - Masz jakiś inny plan? - zapytałem ponownie patrząc w kierunku Mikaela.

- W sumie, to nie - zaśmiał się przeczesując włosy dłonią.

- W takim razie schowam ten klucz, może z czasem wykąbinujemy do czego służy.

***

Mimo, że jest wpół do dziewietnastej, a spotkanie na boisku miało rozpocząć się o dziewietnastej, to jest tu dosyć sporo osób. Mikael i ja musieli się przciskać przez tłum ludzi. Chwilowo i tak najbardziej martwił mnie fakt Arcusa. Oczywiście nie wzięliśmy go ze sobą i pozwiliśmy mu spać przy fontannie.

Spojrzałem na środek boiska widząc tam scenę. Na scenie stało chyba z pięćdziesięciu nauczycieli... a wśród ich przykuło mój wzrok sześciu uczniów w jednokolorowych szatach, z czego brakowało chyba, fioletowego.

Zanim się też obejrzałem, wybiła dziewiętnasta. Czarnoskóry i trochę grubszy mężczyzna z siwymi włosami wyszedł z wielkiej grupy na scenie stojąc przed wszytskimi. Miał na ramieniu żółtego małego stworka który zaraz zamienił się w żółty mikrofon unoszący się na skrzydłach.

- Serdecznie witam zgromadzonych uczniów na uroczystości z okazji rozpoczęcianowego roku szkolnego. Nazywam się Alan Duthceman, jestem drugim w historii dyrektorem tej placówki i pierwszym czarnym dyrektorem w szkole magii. Bez względu na to, czy jesteście „nowi" czy „starzy", widzę, że dreszczyk emocji nikogo nie omija, bo przecież przed wami zupełnie nowe, licealne zadania. Życie szkolne to nie tylko lekcje, sprawdziany i zadania domowe, to także zabawa i poznawanie nowych ludzi. Warto więc podjąć trud rozmowy z nowymi z kolegami, koleżankami, ludźmi z klasy i nawet z nauczycielami, starać się nawiązywać nowe znajomości i przyjaźnie. Pamiętajcie, macie wpływ na to, żeby szkoła nie była tylko nudnym budynkiem edukacjii - Uśmiechnął się. - A teraz, zapraszam na scenę wielką siódemkę!

Po krótkiej chwili wysyłania sobie spojrzeń, w końcu na przód wyszedł chłopak w niebieksiej szacie.

- Morgan Alexsander Wittacher, dom niebieski. - Podniósł dumnie głowę chłopak stojący teraz za mikrofonem. Jeżeli dobrze mogłem zauważyć, to ma on zaczesane elegancko do tyłu białe włosy i parę kolczyków w uszach. - Jeżeli myślicie, że skoro się tu dostaliście oraz przeszliście ceremonię, to już wszystko pójdzie jak z płatka? Jedynie gdy potarfisz się czymś wykazać, to jesteś czegoś wart. Nie mam zamiru marnować swojego cennego czasu dla każdego z was. Jedynie nielicznym, wybijającym się na tle pozostałych będę pomagał - przerwał na moment, lustrując siedzących przed sceną. - W każdym razie życzę wam powodzenia w tym roku szkolnym, może przynajmniej w tym weźniecie się do nauki.

- Co za bałwan! - krzyknął jakiś chłopak w niebieskim siedzący obok nas. - Nie wiem co on sobie wyobraża! Nie powinnien wcale stać na tej scenie!

- Znalazłem chyba Pitufo gran hobre, czyli smerfa ważniaka - zaśmiał się Mikael.- Ciekawe ile osób go nie lubi, podobnie jak tamty chłopak.

- Ta, z moich obserwacji wynika, że chyba sporo - zauważyłem.

- Czekaj, czekaj, widzę ciekawą osobę na scenie - powiedział poprawiając odradzu pozycję oraz zaraz skupiając się na tym co działo się na boisku. Sam spojrzałem zaciekawiony przedsiebie. Na przodzie sceny stała czarnowłosa dziewczyna. Widziałem jak elegancko zaczesała włosy za uszy w tym czasie kiedy mikrofon próbował się ułożyć się w idelanej pozycji.

- Jestem Asil Dastanova, jedna z wilkiej siódemki od pomarańczowego domu. Obiecuję, że zawsze gdy będziecie czegoś potrzebowali to pomogę wam z miłą chęcią. Chcę was ostrzec, że będę starała się czynnie obserwować każdego z mojego domu i tym razem nie pozwolę nam wylądować na szóstym miejscu, mam nadzieję, że w tym temacie będziemy współpracować i razem ciężko pracować by zdobyć pierwsze miejsce wśród wszystkich domów. Powodzenia!

- Trochę straszna babka. - Zadrżał, chyba aktorsko, a potym spojrzał na mnie będąc nagle lekko rozbawiony. - Czy tylko ja zauważyłem jej ukryte groźby?

- Groźby? Ja tu nie zauważyłem żadnych gróźb.

- Napewno ci z gorszymi ocenami i ci zabierający punkty z pomarańczowego domu będą mieli przechlapane. My sami będziemy mieli jeżeli by przyłapała nas na łamaniu jakieś zasady... wygląda jakby miała obsesję na punktcie pierwszego miejsca - odparł. - A my lepiej cieszmy się, że nie jesteśmy pomarańczowi i miejmy nadzieję, że ten gostek w zielonym jest spoko, bo z Arcusem będziemy mieli napewno przechlapane, jeżeli będzie to kolejny typowy smerfowaty ważniak.

- Cudowna przemowa! No i odradzu mi wybacz, że się nią trochę zainspiruję. - Oderwał nas kolejny głos w głośnikach, który też przerwał naszą rozmowę. Tym razem był to blady chłopak o brązowych włosach upięty w kucyk. - Witam, jestem Aries Callahan, żółty dom który poprzednim roku swoimi punktami zdobył piąte miejsce. Po przemowie będziecie mogli nam gratulować z tego powodu, najpierw dajcie mi szybko skończyć przemowę KTÓRĄ NAPEWNO PLANOWAŁEM - powiedział słysząc klaskanie w tłumie. - Powiem tylko, że obiecuję wam pomagać, tym bardziej wam nowym uczniom. Teraz życzę powodzenia sobie jak i wam.

Tak szybko jak zniknął Aries z żółtego domu, tak szybko się pojawił uczeń w zielonym.

- Feasgar math, teraz powinna przemawiać Tatiana Sorokin z fioletowego domu, ale jest chora i nie sądzę by dzisiaj do nas dołączyła. Mogę jedynie was zapewnić, że jeżeli ją znajdziecie to napewno pomoże wam jak najlepiej i doradzi jakąś mądrą radą. Ci którzy ją znają wiedzą o czym mówią, bo ona jest prawdziwym promyczkiem - zaśmiał się przyjaźnie. - Przechodząc do mnie to, jestem Ethan Galbraith. Jak widać chyba po szacie, jestem też zielony niczym trawa. A tak omijając rozmowę o tym jak bardzo pomocny jestem, to, czy tylko mnie dziwi, że tutaj stoję i że zieloni mają trzecie miejsce? Z punktami u mnie słabo, raz je odejmę i raz dodam, wiecie jak to jest - zaśmiał się do mikrafonu.- Pytałem się o to nauczycieli czemu należem do wielkiej siódemki kolorów. Tłumaczyli mi, że MAM TALENT, że MAM TĄ MOC. Kiedy mi to mówili, to myślałem, że zaraz będę mógł zbudować magicznymi dłońmi lodowy zamek jak królowa Elsa, ale nic, nie udało się.. a to zapewne przez te słońce. No i wiem, że szybko przechodzę od jednego tematu do drugiego, ale powiem jeszcze tylko, żebyście trzymali tak dalej, bo jeżeli rok temu zdobyliśmy trzecie miejsce, to chyba ze szczęściem znowu zdobędziemy trzecie miejsce. Teraz nie zabierając dłużej cennego czasu dyrektora który wyznaczył nam ile czasu możemy przemawiać, zaproszę tutaj Alka.

- Mamy Annę w ciele Elsy jako kapitana naszej zielonej drużyny - wyszczerzył się Mikael obserwując dalej scenę. - Nie wygląda na kapusia lub złodzieja lisów.

- Skąd ty bierzesz te wszytskie nazwy, smerf ważniak... Anna w ciele Elsy? Ja już zapomniałem, że wogóle istnieje taki smerf jak ważniak - spytałem będąc rozbawiony, a jednocześnie nie dowierzając.

- Mhmm, jestem chyba kreatywny? No i mam dwie młodsze siostry oraz jednego młodszego brata- Spojrzał na mnie jakby to było oczywiste. - W bajkach jestem ogarnięty jak nikt inny, gdyby były tutaj zajęcia z tego, to by zieloni napewno mieli pierwsze miejsce. A ty się wstydź, jak mogłeś zapomnieć o ważniaku? To jak zpaomnieć o mnie.

- Przepraszam?

Kolejny z wielkiej siódemki minął się z Ethanem i poszedł na przód. Miał ze sobą małą karteczkę, pewnie już z zaplanowaną przemową.

- Dziękuję ci Ethan - Uśmiechnął się szczuplejszy chłopak o jasno brązowych włosach. -Aleksander Kottas, dom czerwony. Jak każdy poprzedni uczeń z wielkiej siódemki, jestem chętny do pomocy. Znam się też wyjątkowo dobrze nad ziołami i naparami, więc jeżeli byście mieli z tym jakiekolwiek problemy, to nie ma problemu, bo możecie przyjść do mnie i chętnie wam pomogę. W każdym razie, życzę wam powodzenia i poznania kolejnych przyjaciół, ta szkoła nie jest mała, więc zawsze sobie kogoś znajdziecie.

Zanim chłopak w czerwonej szacie zdążył odejść od mikrofonu, wepchnął się za nim ostatni kolor, indygo.

- Nazywam się Artur Lawrence, jestem indygo. Nasz dom jest na miejscu pierwszym, czyli został numerem jeden na ten rok. Ciekawostką jest, że numerologicznej jedynce w numerologii nic nie jest jej obce, ani ciężka praca, ani zaawansowana edukacja, ani głębokie przyjaźnie czy życie rodzinne. Sama jedynka ma zaobowiązanie by inspirować magów oraz ludzi do kreatywności oraz uwierzenia w własne siły. Chciałbym, żeby ta myśl prowadziała was wszytstkich przez kolejne lata nauki, bo bycie numer jeden, nie jest tylko ciężką nauką czy zaawansowaną edukacją, tu chodzi też o realacje z innymi. Też zamiast myślenia o tym jakie macie kiepskie oceny, jako mało punktów zdobyliście czy jak bardzo wszyscy was nienawidzą, to powinniście uwierzyć siebie... poszukać nowych twarzy i nawet szukać pomocy w nauce u innych osób. Do pomagania wam są zawsze gotowi nauczyciele i inni kameraci w klasie, nawet starszaki i my z wielkiej siódemki, bo nie każdy musi być najlepszy we wszystkich -

- Dziękujemy za te przepiękne i motywujące przemowy - zaklaskał dłońmi dyrektor przerywając nagle blondynowi z granotowymi pasemkami w włosach, który już chyba i tak końcyzł mówić. - Listy już powinny tu być, zerknijcie pod wasze siedzenia.

Jak chyba każdy uczeń, odradzu pochyliśmy się widząc pod krzesłami list. List sam przypominał ten w którym zostałem informację, że dostałem się tutaj do szkoły. Pomału przeczytałem kartkę: "Witaj Theodorze Marveenie jako nowy uczeń, domu białego/zielonego! Należysz do klasy 1C. Twoim nauczycielem w razie nagłego wypadku zostaje Mineva Dixon. Twój pokój w domu zielonym znajduje się na pierwszym piętrze. Masz pokój 23 razem z Mikaelem de Vaca, jak prosiłeś. Cisza nocna rozpoczyna się o 23:00, nie można wtedy hałasować i tym bardziej chodzić po korytarzasz budynku. Plan lekcji, podręczniki, kalendarz- i tablet szkolny znajdziesz już w swoim pokoju. O to potrzebne informacje by zalogować się do tabletu oraz szkolnych aplkiacji;Nazwa użytkownika to - uz8000753 Hasło - 9cgua".

- Klasa? -zapytał mnie Mikael.

- 1C, a ty?

- 1F... ale przynajmniej będziemy mieli razem pokój, nieźle. Chyba naprawdę jest nam przeznaczone być dos amigos.

____________________________________________________________________________

No więc miejsca punktowe domów/kolorów na ten rok szkolny;

1. Indygo (Prawie zawsze mają pierwsze miejsce)
2. Fioletowy (Zawsze należą do pierwszej trójki)
3. Zielony (Poraz pierwszy raz dotarli do pierwszej trójki, dlatego się dziwią i cieszą. Zostają dużo punktów, ale szybko je tracą)
4. Czerwony (zazwyczaj należą do pierwszej trójki)
5. Żółty
6. Pomarańczowy
7. Niebieski

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro