Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖈𝖟𝖜𝖆𝖗𝖙𝖞 | Dieudonne Vulpes

- Nie, że mi to przeszkadza, jestem szczęśliwa, że poprosiłeś bym poszła z tobą do nauczycielki od zwierząt, ale na pewno nie chcesz pójść ze Mikaelem? - Podniosła pytająco brwi do góry patrząc się na mnie swoimi zielonymi tęczówkami.

Oczywiście, że chciałem pójść dzisiaj ze Mikaelem, ale on ma dzisiaj zajęcia ze opieki nad zwierzętami. Planuje zdobyć chowańca poprzez szkołę, więc musi zaliczyć kilka godzin zajęć dodatkowych co czwartki, dlatego została mi jedynie Echo. Choć planowałem pójść ze Mikaelem, to się cieszę, że idę ze nią, bo i tak chciałem spędzić trochę więcej czasu ze dziewczyną. Jest moją jedyną koleżanką i czasami szczerze mówiąc wolę jej towarzystwo od chłopaka. Za pewne to dlatego, że Echo wydaje się być dla mnie mniej skomplikowana od Mikaela i przez to przy niej muszę mniej myśleć przez całą konserwację, bo jestem bardziej przy niej zrelaksowany.

- Mikael ma dodatkowe zajęcia, więc nie mógł pójść, ale też się cieszę, że to ty idziesz ze mną. - Uśmiechnąłem się podnosząc lisa ze ziemi i łapiąc go w swoich ramionach. - Tak naprawdę chcę mieć już to z głowy i po prostu dopytać się nauczycielki o Arcusa. Może się dowiem czegoś nowego, oraz może rzeczy których nie rozumiem zaczną się składać w jedną całość? A nawet jeżeli się nie złożą, to i tak postanowiłem go oddać jutro ze Mikaelem, więc nie będę musiał dłużej nad tym rozmyślać.

- On jest o wiele słodszy ze bliska - powiedziała Echo i bez wahania położyła dłoń za uchem lisa i pogłaskała go po nim, na co oczywiście Arcus zareagował wydając ze siebie swoje dziwne lisie mruczenie. Jest bardzo ufny, więc nie dziwi mnie, że dał się pogłaskać dziewczynie bez problemów. - Kiedy widziałam go na korytarzu wyglądał ślicznie, ale teraz wygląda pięknie jak ze idealnego obrazka. A te włosy, to tak naprawdę smuga, której nawet nie można dotknąć, wow. Prawie jak jakaś iluzja.

- Ta smuga jest dosyć dziwna jak dla mnie, ale Mikael lubi się nią zachwycać. Odkryliśmy na przykład, że jak światło wpada na tą smugę pod pewnym kontem, cień tej smugi również będzie tęczą. Wczoraj również kąpaliśmy Arcusa, chcąc go wyczyścić przed dniem dzisiejszym i w taki sposób odkryliśmy, że smuga z reakcją wodną nabiera pełniejszych i o wiele mocniejszych kolorów, oraz wtedy staje się... taka cięższa i można ją poczuć, gdy się jej dotyka.

- Sprawiasz, że sama zaczynam być ciekawa co ten lis w sobie skrywa - zaśmiała się. Jeszcze raz pogłaskała głowę Arcusa, zanim schowała dłoń do kieszeni swojej zapinanej szarej bluzy. - Chodźmy już, zanim będzie ci niewygodnie trzymać przez tak długi czas Arcusa albo mu będzie nie wygodnie i będzie miał dość bycia trzymanym na rękach.

- Racja - zgodziłem się z nią i z niej twarzy zerknąłem na chwilę na pysk lisa. Wyglądał na zaciekawionego Echo, gdyż cały czas jego wzrok był skupiony na niej. To ich pierwsza spotkanie, więc to zapewne normalne, że jest zainteresowany nową osobą. - Chodźmy.

Gdy tak teraz o tym pomyślę, Echo jest inna niż sobie wyobrażałem, że będzie. Myślałem, że będzie kopią mojej młodszej siostry i może nawet coś w chłodniejszym stylu, na przykład takim Alistairem. W dzieciństwie się cały czas buntowała niewiele interesując się tym co dorośli jej mówią by robiła i nie robiła, choć nie kojarzę by kiedykolwiek wpadała w histerię jak moja młodsza siostra, gdy ją zmuszona do czegoś czego nie chciała. Też choć nie lubiłem być aktywny na zewnątrz i wolałem siedzieć w środku, zawsze mnie wyciągała ze domu nie przestając mnie prosić bym wyszedł. A jak nie wychodziłem brała robaki i pokazywała mi je w domu, to metoda, która zawsze się sprawdzała, wolałem wyjść na dwór, gdzie są robaki niż być przez nią nękany robakami w własnym pokoju. Też się często na nią obrażałem z tego powodu, ale chyba nigdy na tyle by zakończyć naszą relacje w dzieciństwie, bo zawsze na pocieszenie dawała mi cukierki bym przestał płakać, chociaż chyba jednak to były cukierki pocieszenia i przeprosinowe, gdy tak się teraz nad tym zastanowić. Porównując nią do jej ze dzieciństwa, wydaje się teraz ona o wiele spokojniejsza, dojrzalsza i milsza... łagodniejsza. Tak mi się przynajmniej wydaje, że teraz chyba by mnie nie szantażowała i nie biła, jak Pia Alistaira. Chociaż z drugiej strony, nadal chyba nie interesuje się tym co inni jej mówią i teraz bywa również momentami złośliwa, głównie cały czas do Mikaela, ale to chyba dlatego, że nie lubi jego towarzystwa, ale cieszę się, że nie jest złośliwa do mnie, bo to znaczy, że musi lubić moje towarzystwo.

- Poza tym zostałeś ten artykuł wczoraj od tej dziewczyny czy końcu nie? - zapytała.

- Zostałem. Dopisała kilka zdań do moich słów, więc moje cytaty nie są dokładnie jak wyglądały, ale podobają mi się. Są lepsze i bardziej poukładane.

- Mam nadzieję, że nie dopisała żadnej głupoty, bo wyglądała na taką osobę, która mogłaby to zrobić. Też pamiętaj, jeżeli coś ci się nie podobało, możesz pewnie jeszcze do niej napisać - odparła. Wyglądała na zmęczoną samą myślą o dziewczynie i wczorajszym wywiadzie. Chciałbym dokładniej zrozumieć czemu Pia nie przypadła jej do gustu, ale chyba nie jest to dla mnie na tyle ważne bym się jej o to zapytał w tej chwili. To chyba nie tak, że będę spędzał po wczorajszym dniu więcej czasu ze Pią, dlatego chyba po prostu to zignoruję, podobnie jak jej zachowaniu do Mikaela.

- Jeżeli uda jej się dołączyć do gazetki szkolnej, będziesz miała okazję przeczytać artykuł.

Tak naprawdę trochę się dziwnie czuję z faktem, że cała szkoła będzie miała możliwość czytania o mnie, ale i tak już każdy o mnie podobno słyszał, więc chyba nie ma się czym przejmować. Przynajmniej nie napisała o mnie w tajemnicy.

- No tak - powiedziała, a gdy spojrzała się prosto przed siebie na mniejszy budynek, zobaczyłem jak jej wzrok się rozejrzał. - Czy to jest właśnie budynek zwierzęcy? Byłam pewna, że będzie większy.

- Nie wiem, to chyba tutaj - powiedziałem również przyglądając się budynkowi, zwyczajnemu budynkowi porównaniu do całej reszty części tej szkoły.

- Wejdźmy i zobaczmy. Światła się świecą, więc ktoś powinien tam raczej być w środku. No właśnie, gdzie Mikael ma te swoje zajęcia?

- Nie tutaj. Ze czego mi mówił w szkolnym budynku gdzieś. Chwilowo mają tylko zajęcia teoretyczne, więc później się tutaj przeniosą, za kilka tygodni.

Zerknąłem na chwilę ponownie na Arcusa, który przez całą drogę milczał rozglądając się cały czas dookoła. Całkowicie inaczej się zachował niż pierwszego dnia, wtedy pobiegł prosto do fontanny i sobie tam zasnął nie wiele interesując się otoczeniem, ale przez ostatnie dni był bardziej ciekawy wszystkiego.

Gdy wybraliśmy pomieszczenie, w którym chcieliśmy sprawdzić, czy znajdziemy jakiegoś nauczyciela od opieki nad zwierzętami i gdy jedynie brunetka uchyliła wybrane drzwi, nagle Arcus zaczął się wiercić w moich ramionach aż końcu się wydostał spadając na ziemię na cztery łapy, niczym kot. Lis bez wahania przecisnął się między drzwiami a framugą i wbiegł do pomieszczenia. Wydając ze siebie szczęśliwe lisie piskliwe szczęknięcia, podbiegł prosto do czarnowłosej kobiety ze blond pasemkami w włosach

- Dieudonné vulpes - powiedziała zaskoczona Asiatka na widok Arcusa. Za chwilę podniosła wzrok ze lisa i spojrzała prosto na mnie oraz dziewczynę za mną.

***

- Drugi osobnik Dieudonne Vulpes, niesamowite. I mówisz, że jak go znalazłeś?

- Niedosłownie znalazłem, po prostu po ceremonii był nagle w mojej kieszeni - wytłumaczyłem, ponownie się powtarzając. - Chcę go oddać, ale dyrektor kazał najpierw się o niego dopytać, zanim postanowię.

- Ten stary dziad musiał na pewno nas wszystkich okłamywać, że znalazł go sobie w Szwecji. Co gorsze on nie okłamał tylko mnie, ale cały świat czarodziejów. Ma szczęście, że go już tutaj z nami nie ma, bo bym sama wysłała go do grobu za takie zagranie naukowe.

- Kogo? - zapytałem niepewnie, nie wiedząc czy chciałem wiedzieć kogo miała zamiar zabić. Tak naprawdę wcale nie chciałem wiedzieć, ale ciekawość o kim mówiła, była zbyt duża bym nie zapytał.

- Mowa tu o Teodorze Ornano, oczywiście.

- Były dyrektor - dodała od siebie Echo. Chyba się domyślała, że nadal nie pamiętam kim był Teodor Ornano, czyli że nie zapamiętałem imienia byłego dyrektora ten szkoły.

- Myślałam, że ta rasa wyginęła ze chowańcem Ornano, a kilka lat po jego śmierci pojawia się znikąd kolejne szczenię. I nie dziwię się dyrektorowi, że kazał ci tu do mnie przyjść, pewnie uważa, że jesteś głupi marnując taką szansę na tak wyjątkowego chowańca. Dieudonne Vulpes jest jak największy mag w ciele zwierzęcia, jest najbardziej tajemniczym i najbardziej inteligentnym stworzeniem jakie spotkałam. Nawet według Teodora Ornano, jedynego właściciela tej rasy, gatunek ten ma niezliczoną możliwość magii... choć mógł oczywiście mnie ten stary dziad równierz w tym temacie okłamać!
Fàngsōng Penny, nie ma co się denerwować i marnować energię na kogoś kto już nawet nie żyje. - Wypuściła głośno powietrze z ust. - Przynajmniej ze czego kojarzę i co mogę potwierdzić teraz w stu procentach, jego lis potrafił się teleportować od jednego miejsca do drugiego, leczyć innych i co najlepsze, rozumiał słowa ludzkie i też na pewno jeszcze ta rasa ma wiele innych możliwości, o których na pewno ten stary dziad nie chciał mi mówić.

Teleportować? To w sumie dużo tłumaczy. Zastanawiałem się jak to możliwe, że wyszedł ze pokoju, kiedy ja i Mikael przez cały czas byliśmy w szkole, na to wychodzi, że w grę wchodzi możliwość, że się Arcus sobie teleportował. Musiał się teleportować, innego bardziej logicznego wytłumaczenia nie znajdę.

- Na pewno chcesz go oddać? Taki chowaniec by zwiększył twoje umiejętności magiczne o duży stopień, z jakiegoś powodu przecież Ornano był jednym z największych magów - spytała się mnie kobieta patrząc prosto na mnie swoimi niebieskimi oczami.

- Nie lubię opiekować się zwierzętami i nie mam zamiaru również zostać czarodziejem, więc nie mam powodu do zatrzymywania Arcusa przy sobie - powiedziałem spoglądając na ziemię. - Chyba wrócę tutaj jutro, by go tobie oddać, jeżeli ci to nie przeszkadza.

- Świetnie, więc ja spadam nakarmić zwierzęta. Bai bai. ~

Więc to zrobiłem. Powiedziałem to co miałem i jutro będzie już koniec bawienia się w lisiego opiekuna. Od następnego tygodnia będę mógł być spokojnym zwykłym uczniem w liceum, uczniem jakim zawsze byłem.

- Dobrze sobie poradziłeś. Jestem z ciebie Dumna. - Poklepała mnie brunetka po plecach, na co ja spojrzałem na nią uśmiechając się lekko. - Wracamy do Akademika? - spytała.

- Tak, wracajmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro