Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. gustum

gustum (łac.) - smak

shame, shame...


Kiedy był mały, wyjadał mamie masę na sernik z miski. Ser z jajkami i margaryną był dla niego jak narkotyk. Nie potrzebował łyżeczki. Zanurzał palce i potem zlizywał z nich jasną masę. Podbierał także ciastka z pudełka. Były słodkie, maślane, ozdobione kolorowym, nieco kwaskowatym lukrem. Ułożone w środku równiutko... do czasu, aż dorwał się do pudełka. 

Kiedy był nieco większy, podkradał bratu czekoladę z szuflady w biurku, a siostrze żelki z plecaka. Zakazane przez mamę smakołyki smakowały wtedy jeszcze lepiej. A i tak nikt nie wiedział. Czekolada rozpływała się na języku, zostawiając po sobie oszałamiającą słodycz. Żelki przyjemnie się ciągnęły, neutralizując kakaowe odczucia.

Kiedy był jeszcze starszy, popijał piwo taty. Wtedy, kiedy nie patrzył. Gorzki chmiel nie zniechęcał go ani trochę, wręcz przeciwnie. Może i był niesmaczny, ale tak robili dorośli. I teraz on też, mimo tej czternastki na karku.

W wieku osiemnastu lat upajał się innymi alkoholami. Piwo przestało mu smakować. Wolał lubować się w drogich szampanach i winach. Delikatne lub ciężkie bukiety idealnie pasowały do jego języka.

Jednak najdroższe dania i napoje, podawane na złotych talerzach, nie smakowały tak dobrze, jak proste lody, owoce i słodycze zjadane z ciepłego i całkowicie nagiego ciała twojego ukochanego.

— V-v-viktor... — wyjąkał Yuuri, leżący na wielkim łóżku w ich wspólnej sypialni. Dłonie i ramiona spoczywały bezładnie na poduszkach, osłabione pieszczotami.

— Teraz udo — szepnął zmysłowo Viktor. Obrzucił krótkim i namiętnym spojrzeniem swojego zarumienionego Erosa. Przejechał łyżeczką z lodami po skórze, po czym pochylił się i przeciągnął językiem wzdłuż jasnego śladu. Yuuri zadygotał i wydał z siebie zduszony jęk. 

— Proszę...

— Musisz być grzeczny. — Nikiforov usiadł okrakiem na jego udach i złapał go za kark, po czym podciągnął lekko do góry, samemu się schylając. Wsunął łyżeczkę z lodami do ust i zebrał w nich chłodną, śmietankową słodycz. Potem sztuciec wylądował na poduszce obok nich, a Viktor przycisnął wargi do warg swojego narzeczonego. Czuł i widział, jak podniecony jest Yuuri przez smakowanie słodkich lodów, częściowo roztopionych przez ich oddechy.

— Viktor, błagam. — W oczach Japończyka pojawiły się łzy wywołane niezaspokojonym pożądaniem. Włosy, zaczesane do tyłu, nie zasłaniały ani skrawka jego twarzy. Smukłe ciało było gorące, chętne i, wbrew woli jego pana, rwało się do Rosjanina niekontrolowanymi ruchami bioder.

— O co? — Kawałek ociekającej syropem brzoskwini wylądował przy pępku Yuuriego.

— Nie każ mi... czekać... ach!

Viktor uśmiechnął się z satysfakcją, patrząc na różowy ślad, jaki zostawiły jego usta na brzuchu. Kawałek brzoskwini został przepołowiony przez jego zęby. Jeden z nich został szybko zjedzony, a Viktor złapał ustami ten drugi i ponownie nachylił się do twarzy Yuuriego.

Był taki słodki.

— Czas na ostatnią część — powiedział Viktor. Sięgnął po dwa wąskie pojemniki. W jednym była bita śmietana. W drugim lubrykant. A Nikiforov doskonale wiedział, jak ich używać.

— VIKTOR! — zawył Yuuri, kiedy na jego przyrodzeniu wylądowała porcja śmietany. Widział, że Viktor także chce przejść do konkretów, o czym świadczyły coraz szybsze ruchy. Palce, nawilżone lubrykantem, pewnie wślizgnęły się w ciepłe wnętrze. Usta zajęły się zlizywaniem śmietany z boleśnie pulsującego członka. Lekki smak białej pianki idealnie współgrał z hołubioną przez Viktora esencją jego pięknego narzeczonego. Pokryta potem skóra była starannie oczyszczana przez gorący język i usta.

Niebieskie oczy Viktora z zachwytem obserwowały zgrabne, wysportowane ciało, które pod wpływem zbliżającej się ekstazy zaczęło wyginać się w łuk. Yuuri otworzył usta i wydał z siebie głośny jęk. To było jak bolesne schwytanie męskości Viktora, wciąż ukrytej w bokserkach, w bolesne kleszcze. 

Bielizna wylądowała na podłodze, a Viktor na... Yuurim. A co.

Ich usta połączyły się w łapczywym pocałunku. Zamroczeni pożądaniem nie wiedzieli, kto dominuje nad drugą osobą. Obaj przygryzali swoje wargi, smakując to, co przed chwilą jedli — brzoskwinie, śmietanę i lody. Według Viktora bez tych przekąsek Yuuri był jeszcze pyszniejszy, ale ich życie przecież mogło mieć jakieś urozmaicenia, prawda?

  — Viktor, już — jęknął Yuuri, czując twardość wbijającą mu się w udo. 

— Niecierpliwy — wydyszał Viktor, sięgając dłonią wzdłuż ich ciał. — Mój Erosie... sekunda.

Ręce Yuuriego powędrowały do tyłu, daleko za głowę. Sięgały po coś. Kiedy Nikiforov jeszcze raz upewniał się, że jego narzeczony jest w stu procentach przygotowany, ten zanurzył palec w małej miseczce. Potem przejechał nim po swoich wargach w dół, do obojczyka. Następnie sięgnął ponownie do gęstej, rozpuszczonej czekolady i zrobił taki sam ślad na ciele Viktora.

Viktor, obserwując jego ruchy ciemnymi ruchami, nie mógł wytrzymać ani chwili dłużej. Bez wahania wszedł w Yuuriego, jednocześnie całując go mocno. Smak narzeczonego i czekolady uderzał mu do głowy mocniej niż jakikolwiek alkohol. Do tego dochodziło gorąco i ciasnota panujące we wnętrzu partnera. Jęknął, kiedy przy mocniejszym ruchu Katsuki oderwał się od jego ust i zjechał niżej, zlizując słodycz z szyi i obojczyka, robiąc tam przy okazji malinki. Viktor również, przy każdym ruchu, sięgał wargami do skóry Japończyka, zbierając czekoladę.

Łóżko skrzypiało, kiedy Viktor wsparł się na łokciach i przyspieszył namiętne ruchy. Celnie trafiał w czułe miejsca Katsukiego, który wił się pod nim i zaciskał palce na jego łopatkach. W akompaniamencie jęków i krzyków Yuuriego zajął się maltretowaniem szyi narzeczonego. Całował gorącą, słonawą skórę. Czuł wbijające się w jego plecy paznokcie, co nakręcało go mocno, tak mocno...

  — V-viktor! — Ciało Japończyka przylegało do niego, blisko spełnienia. 

  — Yuuri...

Z ich gardeł niemal jednocześnie wydarły się okrzyki. Paznokcie wbite w skórę. Usta smakujące ust, przesuwające się po słonych od potu i łez skroniach.

Jasne ciało Viktora powoli opadło na Yuuriego, podpierając się na swoich ramionach, aby nie zmiażdżyć kruchego Japończyka. Ten zamrugał, osuszając oczy z łez, które pojawiły się przedtem pod wpływem obezwładniającej rozkoszy. Obaj ciężko oddychali. Niebieskie jak niebo oczy wpatrywały się z nieukrywanym zachwytem w czekoladowe tęczówki.

  — Jesteś — Viktor nachylił się do ust narzeczonego — najsłodszą i najpiękniejszą istotą na tej ziemi...

Najpiękniejszą i najcudowniejszą dla niego nagrodą był rumieniec Yuuriego i czuły pocałunek, jakim go obdarzył. Wciąż smakował brzoskwinią. Choć może to był ten naturalny smak Japończyka? 


--------------------------------------

Ja: *zakłopotana* Chyba nie było źle.

Wszyscy (i ja): zaśmiecasz wattpada...

Dziabara ma lepsze sceny... wszyscy mają.

Okej, ludzie, weźcie, kurwa przepraszam, ja serio nie umiem czegoś takiego pisać. Znaczy, ymm, raz napisałam jakieś Otayuri, ale nie dodałam. Zrobię Mafia!AU z Victuuri i Otayuri, w przyszłości się napisze. :3 

Wracając do shota. Mam nadzieję, że nikogo nie załamałam... więc do jutra, do węchu. To Wam się może spodobać. ^^


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro