2.
Obudziły go mocno rażące promienie słońca. Przetarł oczy i podniósł się. Spojrzał na telefon, ukazujący godzinę dziewiątą. Rozciągnął się i wstał z łóżka. Wszedł do łazienki i wziął szybki, orzeźwiający prysznic. Wyszedł z niego po jakiś dwudziestu minutach i podszedł do walizki po świeże ciuchy, w międzyczasie wycierając ręcznikiem mokre włosy. Rzucił ręcznik na łóżko i zaczął się ubierać. Po założeniu zwiewnej koszuli i jasnych spodniach, zabrał ze sobą najbardziej potrzebne mu rzeczy, czyli telefon i portfel z kilkoma banknotami i ruszył na dół. Ominął cycatą przy okazji wykręcając oczami i wyszedł na świeże powietrze. Rozejrzał się w kierunku słońca i ruszył przed siebie. Rozglądając się za sklepami, zatrzymał się przy jednym. Wszedł do niego i skierował się na regały z żywnością. Zabrał potrzebne jedzenie na śniadanie i udał się w stronę kasy. Zdecydował się nie jeść w tej spelunie, nie wiadomo co by mu podali. Podał kasjerce banknoty i spojrzał na ladę obok siebie.
-Jeszcze papierosy.-dorzucił i zabrał wszystko, dziękując i wychodząc. Otworzył paczkę i zapalił jednego. Zaciągnął się i wypuścił cały stres razem z dymem. Przerzucił siatkę przez ramię i ruszył z powrotem do hotelu. Po kilku minutach znajdował się przed hotelem. Skierował się w stronę pokoju i ujrzał tą samą i wredną recepcjonistkę. Westchnął ociężale i podszedł do swoich drzwi.
-Mogłabyś łaskawie się przesunąć?-zapytał w miarę spokojnie.
-Ale dlaczego? Wyglądasz tak męsko w tej koszuli, aż bym ją z ciebie zdjęła.-cmoknęła i zawiesiła mu się na szyi.
Yoongi warknął i oderwał od siebie farbowaną blondynkę. Złapał ją za włosy i odchylił jej głowę do tyłu.-Jeżeli chcesz coś zdziałać, to przestań zawracać moją głowę i wypierdalaj!-warknął i odepchnął ją. Otworzył drzwi i zamknął, a raczej trzasnął jej przed nosem. Odetchnął głęboko i oparł się o drzwi. Jeżeli dalej tak pójdzie, będzie musiał szukać nowego hotelu, ale jak na razie praca. Tak praca najważniejsza, przecież nie chciał mieszkać pod mostem. Odepchnął się od drzwi i zajął się przygotowaniem szybkiego śniadania. Po zjedzeniu, zabrał się za szukanie oferty pracy. Nie znalazł nic w pobliżu, dlatego westchnął głośno i przetarł rękami twarz. Jego ostatnią deską ratunku było zapożyczenie się na jakiś czas u swojego przyjaciela. Zgarnął telefon i wykręcił jego numer. Po dwóch sygnałach odezwał się zdyszany głos.
-Biegłeś czy jak?-położył się na plecach.
-Nie, dla twojej wiadomości istnieje takie coś jak praca, a że w Korei jest gorąco to nie moja wina, że jestem zdyszany.-odparł.
-Ah..tak dla twojej wiadomości u mnie też jest gorąco i właśnie dzwonie do ciebie w sprawie pracy..-przerwał na chwilę.-nigdzie nie mogę jej znaleźć. Znaczy się jest, ale daleko..wiesz o co mi chodzi..cz-...
-Przecież istnieje takie coś jak komunikacja miejska halo ziemia do Yoongiego.-zaśmiał się Namjoon.-Na razie mogę pożyczyć ci trochę kasy, ale na spokojnie dasz sobie radę z transportem..
-No tak..-parsknął na własną głupotę.-W jakim ty świecie żyjesz..-powiedział sam do siebie.-Nam słuchaj, nie chcę naciągać cię na pieniądze, wiesz że tego nie lubię, ale potrzebuję...
-Stary, dobrze wiesz, że zawsze ci pomogę. Dzisiaj prześlę ci na konto trochę pieniędzy okej?-Min uśmiechnął się.
-Dziękuje, ratujesz mi dupę.
Pogadali jeszcze chwilę, ale Kim musiał kończyć, ze względu na pracę. Yoongi podziękował mu w duchu i z powrotem spojrzał na oferty. Gdy znalazł odpowiednią, uśmiechnął się i umówił się na spotkanie w sprawie zatrudnienia. Rozpromienił się, gdy usłyszał, że może przyjechać już dziś. Więc też tak zrobił, zabrał ze sobą potrzebne rzeczy i wyszedł na autobus. Sprawdził grafik i oparł się o przystanek, wyczekując go. Gdy nadjechał, wsiadł do niego i usiadł na wolnym miejscu. Po pół godzinie wysiadł i skierował się za pomocą telefonu w stronę wyznaczonego miejsca. Pchnął ciężkie drzwi i podszedł do mężczyzny, grzebiącego przy samochodzie.
-Dzień dobry ja w sprawie ogłoszenia o pracę.-Starszy mężczyzna oderwał się od wykonywanej pracy i spojrzał na niego.
-Min Yoongi prawda?-wyciągnął w jego stronę rękę.
-Tak-odpowiedział i uścisnął rękę mężczyzny.
-Co cię do nas sprowadziło?-oparł się o maskę samochodu i zaczął wycierać części.
-Nowe życie proszę Pana.-odparł zgodnie z prawdą.
-I tu mi zaimponowałeś młodzieńcze, powiedz mi jeszcze..ile dokładnie masz lat?-poprawił spadające okulary.
-Dwadzieścia trzy..-podrapał się po głowie.
-No dobrze, dam ci szansę tylko pamiętaj, nie zmarnuj jej.-uśmiechnął się.
-Ah, dziękuje..tylko od kiedy mogę zacząć?
-Właściwie to od teraz, ale odpocznij sobie i przyjdź jutro. O ósmej rano otwieramy.
-Dobrze, w takim razie do widzenia!-uśmiechnął się i wyszedł z zakładu.
Rozpromieniony udał się do tymczasowego miejsca pobytu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro