Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

//73\\

   – Wiesz, że nie musisz mi dziękować – kątem oka widziałam, jak uśmiechał się, jednak nie patrzyłam prosto na niego.

   Nadal byłam oparta o murek, tak samo jak on. Byłam szczęśliwa, że moje zdjęcia w końcu znikną ze szkolnych korytarzy, mojej szafki i innych publicznych miejsc. Czułam, jakby jeden z moich problemów rozwiązał się i czułam niewyobrażalną ulgę, której tak dawno nie odczuwałam.

   Uniosłam głowę. Słońce przysłoniły deszczowe chmury, jeszcze chwila, a zacznie padać deszcz. Chyba pora się zwijać.

   – Jednak chciałam – odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się do niego lekko. Odwzajemnił to, jednak ze zdwojoną siłą.

   – Adeline, chciałbym z tobą poważnie porozmawiać – odepchnął się od murka i ustał naprzeciwko mnie. Schowałam dłonie za siebie i zacisnęłam je w pięść.

   – Nie mamy o czym – przeniosłam wzrok na prawo, aby na niego nie patrzeć. Wiedziałam, czym takie rozmowy się kończą. – Mam u ciebie dług do spłaty. Jednak teraz lepiej, abym sobie już poszła.

   – Porozmawiaj ze mną, Ada – położył dłonie po obu stronach mojej głowy. – Już cię rozgryzłem.

   – O co ci chodzi? – zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego. Niebieski odcień jego oczu był naprawdę piękny i spodobał mi się, już od chwili, kiedy pierwszy raz je ujrzałam, jednak teraz... Cholera...

   – Bawisz się w te całe randki na seks i kasę, bo tak naprawdę--

   – Wystarczy – przerwałam mu ostro.

   – Masz inny powód, niż własne zachcianki--

   – Skończ.

   – Boisz się prawdziwych związków--

   – Kto ci kazał wchodzić w moje życie?! – wrzasnęłam na niego, uderzając rękoma w jego pierś. Chciałam go odepchnąć i odejść, jednak nie mogłam. Był za silny. A ja za słaba. Za słaba na ucieczkę.

   – Sam sobie pozwoliłem i wiesz co? – złapał mnie za nadgarstki i zmusił do spojrzenia prosto na niego. – Warto było.

   – Czego ty--

   Nie dane mi było dokończyć. W jednej chwili, zwyczajnie w świecie, mnie pocałował.

   Na początku nie odwzajemniłam tego, nawet próbowałam go powstrzymać, jednak poddałam się dość szybko. Całował powoli i łagodnie, po chwili zaczął napierać na moje usta, pogłębiając pocałunek. A ja mu uległam. Uległam temu namiętnemu i przecudownemu pocałunkowi.

   Nie czułam, aby był to mój klient, z którym musiałam to robić. Był prostym chłopakiem, z którym chciałam to zrobić. I to mi się podobało. Aż za bardzo.

   I w kilka sekund zapragnęłam, aby był mój. Tylko mój.

   Gdy w końcu nasze usta rozłączyły się, nie czułam podniecenia jak zwykle. Czułam piekące policzki oraz szybko bijące serce, które bolało mnie w klatkę piersiową z każdym kolejnym uderzeniem.

   – Daj mi szansę, Adeline – szepnął mi do ucha. Przysięgam, kolana zaczęły mi mięknąć. – Daj szansę nam.

   Nie odpowiedziałam, po prostu położyłam głowę na jego ramieniu, próbując się uspokoić. Nie wiedziałam, czy prawdziwe, szczere związki były stworzone dla mnie. W końcu przez tyle lat czułam się potrzebna jedynie jako zabawka lub odskocznia od codziennego życia. Dlaczego teraz miałoby się to zmienić?




chyba nie dla mnie jest pisanie romantycznych scen ;x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro