//73\\
– Wiesz, że nie musisz mi dziękować – kątem oka widziałam, jak uśmiechał się, jednak nie patrzyłam prosto na niego.
Nadal byłam oparta o murek, tak samo jak on. Byłam szczęśliwa, że moje zdjęcia w końcu znikną ze szkolnych korytarzy, mojej szafki i innych publicznych miejsc. Czułam, jakby jeden z moich problemów rozwiązał się i czułam niewyobrażalną ulgę, której tak dawno nie odczuwałam.
Uniosłam głowę. Słońce przysłoniły deszczowe chmury, jeszcze chwila, a zacznie padać deszcz. Chyba pora się zwijać.
– Jednak chciałam – odwróciłam głowę i uśmiechnęłam się do niego lekko. Odwzajemnił to, jednak ze zdwojoną siłą.
– Adeline, chciałbym z tobą poważnie porozmawiać – odepchnął się od murka i ustał naprzeciwko mnie. Schowałam dłonie za siebie i zacisnęłam je w pięść.
– Nie mamy o czym – przeniosłam wzrok na prawo, aby na niego nie patrzeć. Wiedziałam, czym takie rozmowy się kończą. – Mam u ciebie dług do spłaty. Jednak teraz lepiej, abym sobie już poszła.
– Porozmawiaj ze mną, Ada – położył dłonie po obu stronach mojej głowy. – Już cię rozgryzłem.
– O co ci chodzi? – zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego. Niebieski odcień jego oczu był naprawdę piękny i spodobał mi się, już od chwili, kiedy pierwszy raz je ujrzałam, jednak teraz... Cholera...
– Bawisz się w te całe randki na seks i kasę, bo tak naprawdę--
– Wystarczy – przerwałam mu ostro.
– Masz inny powód, niż własne zachcianki--
– Skończ.
– Boisz się prawdziwych związków--
– Kto ci kazał wchodzić w moje życie?! – wrzasnęłam na niego, uderzając rękoma w jego pierś. Chciałam go odepchnąć i odejść, jednak nie mogłam. Był za silny. A ja za słaba. Za słaba na ucieczkę.
– Sam sobie pozwoliłem i wiesz co? – złapał mnie za nadgarstki i zmusił do spojrzenia prosto na niego. – Warto było.
– Czego ty--
Nie dane mi było dokończyć. W jednej chwili, zwyczajnie w świecie, mnie pocałował.
Na początku nie odwzajemniłam tego, nawet próbowałam go powstrzymać, jednak poddałam się dość szybko. Całował powoli i łagodnie, po chwili zaczął napierać na moje usta, pogłębiając pocałunek. A ja mu uległam. Uległam temu namiętnemu i przecudownemu pocałunkowi.
Nie czułam, aby był to mój klient, z którym musiałam to robić. Był prostym chłopakiem, z którym chciałam to zrobić. I to mi się podobało. Aż za bardzo.
I w kilka sekund zapragnęłam, aby był mój. Tylko mój.
Gdy w końcu nasze usta rozłączyły się, nie czułam podniecenia jak zwykle. Czułam piekące policzki oraz szybko bijące serce, które bolało mnie w klatkę piersiową z każdym kolejnym uderzeniem.
– Daj mi szansę, Adeline – szepnął mi do ucha. Przysięgam, kolana zaczęły mi mięknąć. – Daj szansę nam.
Nie odpowiedziałam, po prostu położyłam głowę na jego ramieniu, próbując się uspokoić. Nie wiedziałam, czy prawdziwe, szczere związki były stworzone dla mnie. W końcu przez tyle lat czułam się potrzebna jedynie jako zabawka lub odskocznia od codziennego życia. Dlaczego teraz miałoby się to zmienić?
chyba nie dla mnie jest pisanie romantycznych scen ;x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro