//6\\
Przeglądałam właśnie swoja galerię, kręcąc się na obrotowym krześle. Zbliżała się godzina dwudziesta druga, za niedługo powinien być.
Przestaje się kręcić, chwile siedzę w bezruchu, aby opanować kręcący się dookoła świat oraz lekki ból głowy. Gdy wszystko gra, podjeżdżam do biurka i zaczynam przeglądać profile osób, które mnie obserwowały, a szczególnie te, które komentowały moje posty.
Dużo osób nie miało nawet zdjęcia profilowego, nie mówiąc już o jakichkolwiek innych zdjęciach. Ale dlaczego mnie to dziwi? Kto o zdrowych zmysłach ze swojego "normalnego" konta będzie obserwował i komentował zdjęcia półnagiej dziewczyny? Nikt, chyba, że ma wszystkich innych gdzieś albo posiada jakieś inne tajemnicze powody.
Usłyszałam po chwili dzwonek do drzwi. Zamknęłam laptopa i podeszłam do lustra, znajdującego się na drzwiczkach mojej wielkiej szafy. Czarna spódniczka, kabaretki, zwykła biała koszula z kaktusikami, nic poza tym z ubioru. Na twarzy zrobiłam jedynie brwi i pomalowałam lekko usta różową pomadką, a kości policzkowe były tak bardzo widoczne, że nie musiałam ich niczym uwydatniać. Moje długie, ciemnobrązowe włosy na szczęście z natury były proste, więc mogłam je jedynie rozczesać i zostawić w spokoju.
Wpuściłam gościa i zamknęłam za nim drzwi. Odwróciłam się do niego ze swoim chytrym uśmieszkiem, a on zlustrował moje ciało, po czym oblizał wargi.
– Jak zawsze zniewalająco, cudownie i seksownie – odparł, przez co mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Uwielbiałam komplementy...
– Specjalnie dla ciebie, kochany – podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego policzku, a jego dłonie powędrowały na sam dół mych pleców. Uśmiechnął się. – Co powiedziałeś Nancy? Że idziesz do kolegów pić, jak ostatnio?
– Powiedziałem, że muszę załatwić z Philipem jedna ważną sprawę i zostanę u niego na noc, chyba, że się nie zgodzi – jego dłonie zszedły na mój tyłek, lekko go ściskając, a twarz powędrowała na szyję, gdzie usta zostawiały mokre ślady na niej. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Chciałam tego...
– Czyżby to ten, co mieszka prawie na samym wyjeździe z miasta? – dostałam tylko ciche pomruki w odpowiedzi. Zachichotałam, po czym przegryzłam mu lekko płatek ucha. – A może on też byłby chętny wpaść do mnie w wolnej chwili?
– Wątpię, on ma żonę – szybkim ruchem podniósł mnie, a ja splotłam nogi dookoła jego tali, a ręce zarzuciłam na szyję, wpatrując się w jego piękne szmaragdowe oczy.
Wbiłam się w jego usta, zachłannie go całując, chcąc go mieć jak najwięcej. Czułam, że powolnym i ostrożnym krokiem kieruje się do sypialni, jednak moje pocałunki nieco mu to uniemożliwiały. Uśmiechnęłam się, nie przestając swojej czynności.
Po chwili położył mnie na łóżku i zawisł nade mną, wpatrując się w moje błękitne oczy. Uśmiechnęłam się zadziornie.
– Ona ma żonę, ty narzeczoną, dlaczego więc on nie może się bawić, a ty tak? – spytałam, powoli odpinając guziki mojej koszuli od góry do dołu, a on wpatrywał się intensywnie w moje poczynania. Był bardzo blisko, więc poruszyłam lekko biodrami i od razu wyczułam jego męskość. – Nie uważasz, że to nie fair?
– Widzisz – położył swoje ręce na moich nagich piersiach. Zadrżałam, jego palce były strasznie zimne – nienawidzę dzielić się swoją zdobyczą – i tym razem on wbił się w moje usta, bardzo zachłannie, że aż potrzebowałam chwili, aby go odwzajemnić.
Jego jedna ręka powoli zaczęła kierować się w dół, pod moją spódniczkę, a ja już wiedziałam, że szybko nasza zabawa się nie skończy.
>.<
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro