//59\\
Weszłam do szkoły. Oczywiście - wszystkie oczy były skierowane na mnie. Na Kujonkę, Okularnicę, Nudesiarę.
Niektórzy patrzyli na mnie z pogardą, inni z zainteresowaniem, jeszcze inni z rozbawieniem albo ze zdziwieniem. Ale nie było to dla mnie dziwne. Kujonka, która wysyła pół nagie fotki do internetu? Kto to słyszał?
Doszłam do szafki i ją otworzyłam. Po otwarciu zauważyłam, że było w niej dużo nowych kartek, a każda pokazywała moje półnagie zdjęcia. Norma.
Uśmiechnęłam się, przeglądając je wszystkie po kolei. Czułam na sobie przenikliwy wzrok wszystkich uczniów na korytarzu. Odwróciłam się i podniosłam jedno ze zdjęć, aby je zobaczyli.
– Aż tacy z was zboczeńcy? – uśmiechnęłam się szerzej, widząc ich zdezorientowane miny. – Widzę, że masa osób przeglądała mój profil. Dajcie mi serduszko chociaż, co?
Odwróciłam się, schowałam kartki do torby, a ze szafki wyjęłam potrzebne na dziś podręczniki. Gdy zamknęłam jej drzwiczki, zobaczyłam blondynkę, która stała obok mnie z wielkim uśmiechem.
– Jak się czujesz, marna suko? – spytała uszczypliwie. Posłałam jej równie wredny uśmieszek.
– Nigdy bym się nie spodziewała, że tania marionetka przylezie do mnie, aby zarazić mnie jakimś syfem – prychnęłam. – Czego chcesz?
– Radzę ci uważać na słowa, bo--
– Bo roześlesz więcej moich zdjęć z Instagrama? Ale się boję – powiedziałam ironicznie, przewracając oczami. – Daruj sobie, to już nawet nie jest śmieszne tylko żałosne.
– To ty jesteś żałosna krowo – zaśmiałam się na określenie mojej osoby, jednak ona nie wyglądała rozbawiona tym faktem. Na jej twarzy pojawiła się masa zmarszczek. – Wstawiać takie zdjęcia do internetu... To jest dopiero obrzydliwe!
– Przynajmniej nie ubieram się jak dziwka dzień w dzień – podeszłam do niej bliżej, łapiąc jedną ręką jej policzki. Wiedziałam, że będę musiała umyć ręce, bo całe będę miała w jej podkładzie. – Nie wiesz z kim zadzierasz, Vanesso Natalie Henderson. Lepiej uważaj, bo źle skończysz. Gorzej ode mnie.
Puściłam ją i popchnęłam w tył, a ta przewróciła się. Dopiero teraz zauważyłam, jaka cisza panowała na korytarzu i ile par oczu wpatrywało się w naszą wymianę zdań.
Westchnęłam i sięgnęłam po swoją torbę, która leżała na ziemi. Ominęłam dziewczynę, która nadal siedziała na podłodze, wpatrując się we mnie. Chciała stwarzać pozory wrogo nastawionej, jednak wyglądała jak zagubiony pies.
I bardzo dobrze.
podoba mi się ta historia i jestem z niej dumna, choć parę rzeczy mogłabym napisać inaczej; a wy co o niej sądzicie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro