Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

//43\\

   – Proszę, niech pani usiądzie – posłusznie wykonałam polecenie, siadając na jednym z dwóch foteli za drewnianym biurkiem. Całkiem wygodne. – Domyśla się pani, dlaczego panią wezwałam.

   – Za każdym razem, jak słyszę słowo "pani" czuję się staro, proszę tak nie mówić – uśmiechnęłam się lekko. – Nie mam pojęcia, zostałam o coś wrobiona czy coś podobnego?

   – Nie, nie oto, Ado – uśmiechnęła się łagodnie. – Jakiś czas temu robiłam pewien test, nie wiem czy go pamiętasz.

   – Ten, gdzie było pytanie odnośnie przyszłości? – kiwnęła głową. Westchnęłam, po czym oparłam się wygodnie o oparcie fotela. – Pamiętam. Co w związku z nim?

   – Bardzo dobrze się uczysz, widzą to wszyscy, również i ja – zaczęła swój monolog. – Przeważnie czwórki, piątki, czasem pojawi się jakaś trójka. Grono pedagogiczne jest z ciebie bardzo zadowolone, jak i dumne.

   – Do czego pani zmierza? – przerwałam jej stanowczo.

   – Na karcie pracy pojawiło się właśnie te pytanie odnośnie twojej przyszłości, co chciałabyś robić – kontynuowała. – Wpisałaś, że nie wiesz, jednak masz jeszcze czas.

   – Mam dobrą pamięć – powiedziałam, przez co kobieta westchnęła.

   – To najwyższa pora, abyś zaczęła myśleć o swojej przyszłości – prychnęłam. Znowu to samo... – Nie myślałaś o jakiejś uczelni? Z takimi wynikami z łatwością byś dostała się tam, gdziekolwiek byś chciała – pokiwałam głową. – A może jakaś praca? Jakaś niedaleko twojego domu? – ponownie pokiwałam głową. – A może wyjazd za granicę? Tam również możesz znaleźć dobrze płatną pracę, jak i studia oczywiście – westchnęłam. – Adeline, próbuję ci pomóc.

   – A czy ja o nią prosiłam? – spytałam dość wrednie. Zaczynała irytować mnie ta dyskusja. – Mam już dwadzieścia lat, nie potrzebuję opieki psychologa szkolnego. Wiem, że niedługo będę wiedziała, co chce robić i będę to robić. Proste.

   – No dobrze – westchnęła. – Powiedz mi chociaż, czy twoi rodzice mają wobec ciebie jakieś oczekiwania? – zaśmiałam się. – Jeśli dobrze mam napisane – zerknęła na jakąś kartkę – pani Larice Collen oraz pan Kenneth Collen, mam rację? 

   – Uważam, że nie muszę odpowiadać na to pytanie – prychnęłam. – Myślę także, że mogę zakończyć to głupie spotkanie. Do widzenia pani.

   Wstałam, złapałam za torbę, po czym skierowałam się do wyjścia z gabinetu psycholog.

   – Adeline! – wrzasnęła. Zatrzymałam się przy drzwiach i zerknęłam na kobietę. Wyglądała na rozzłoszczoną. – To ja decyduję o tym, kiedy spotkanie ma zostać zakończone i to jeszcze nie koniec! Chcę ci pomóc, a ty zgrywasz nie wiadomo kogo. To jest niestosowne zachowanie!

   – Mówiłam, że nie potrzebuję pomocy – warknęłam w stronę kobiety, również będąc nieco poddenerwowana. – Larice, moja matka, nie żyje, a ojciec Kenneth zostawił mnie samą. Uczęszczam do szkoły, ponieważ muszę, chodzę do pracy, żeby zarabiać pieniądze i z czegoś żyć, mam mało czasu dla siebie, jak i dla innych. Mam nadzieję, że nie rozpowie pani tej informacji nikomu albo porozmawiamy inaczej i to już nie będzie miłe spotkanko, aby komuś "pomóc".

   Wyszłam z gabinetu, trzaskając drzwiami. Miałam dość tej szkoły, jak i tej kobiety. Obym więcej jej nie spotkała.




mam pewien dylemat, jak skończyć tą książkę...

czy dobrze, czy źle, czy zrobić drugą część czy sobie darować

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro