//24\\
Poprawiłam swoje okulary, przyglądając się kątem oka Evan'owi, który kłócił się ze swoją jeszcze dziewczyną. Przez rozmowy i szmer innych ludzi na korytarzu nie mogłam nawet stwierdzić, o czym mogą dyskutować.
Gdy usłyszałam dzwonek, schowałam książkę z biologii do torby, wstałam z ławki i skierowałam się wprost do sali lekcyjnej. Usiadłam w trzeciej ławce przy ścianie, rozpakowałam się i zaczęłam przyglądać się wchodzącym uczniom.
Evan niezbyt przejmował się innymi, którzy plotowali na jego temat, nawet rzucił mi słodki uśmiech, pod którymi kolana tych szkolnych dziwek wręcz miękły. I dzięki temu robiły mu przeważnie loda.
Westchnęłam i przeciągnęłam się. Po chwili obok mnie dosiadł się jakiś blondyn. Zlustrowałam go wzrokiem, tak samo jak on mnie.
– Nie lubię siedzieć sam – wzruszył ramionami, wyjmując z plecaka zniszczony zeszyt i jakiś długopis. – Chyba się nie pogniewasz?
Nie odezwałam się. Po prostu wzruszyłam ramionami, poprawiając okrągłe okulary. Często zsuwały mi się z nosa i mogłabym je zdjąć, w końcu były to zerówki, gdyż nie miałam żadnej wady wzroku, ale jednak dodawało mi to kujońskiego uroku.
– Jesteś kimś w typie szarej myszki? – położył łokieć na stolik, a pięścią oparł się o policzek, wpatrując się we mnie. – Czy może cichy kujon, który nie zna żadnych słów obrony?
Nie odpowiadałam. W duchu prosiłam, aby matematyczka przyszła już do klasy, jednak ta kobieta uwielbiała się spóźniać, choć spóźnień uczniów nie wybaczała.
– Ładna jesteś – spojrzałam na niego z uniesioną brwią. Miał ładne oczy. Barwę niebieską, podobnie jak ja. – Czemu się nie odezwiesz?
– Czy możesz się przymknąć? – spytałam cicho, jednak dość gniewnie.
– O jednak mówisz – podniósł obie brwi do góry. – I masz ładny głos. Nie myślisz, aby gdzieś go wykorzystać?
Uśmiechnęłam się. Przecież moje usta nadają się jedynie do robienia loda. Żałosne Ada...
– Och, nawet masz emocje – teraz sam się uśmiechnął. Przejechał dłonią po swoich blond włosach, po czym podał mi rękę. – Miło mi cię poznać, choć swojego imienia ci nie zdradzę, Panno Okularnico.
Spojrzałam to na rękę to na niego, po czym mój uśmiech się poszerzył. To nie będzie długa znajomość, a jak już będzie, skończy się na wspólnym seksie. Nic więcej. Przecież nie zasługuję na normalną relację. To po prostu niemożliwe.
– Uroczo – podałam mu swoją dłoń. – Mi ciebie nie miło poznać, Panie Wścibski.
Chciał to już jakoś skomentować, jednak przyszła już Pani Spóźnialska. Uspokoiła klasę i zaczęła prowadzić lekcję, a ja już nie reagowałam na zaczepki chłopaka, tylko skupiłam się na zajęciach.
Póki co, książka wydaje się okey, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro