ꜱᴘᴇᴄɪᴀʟ ɴᴀ 10ᴋ| Śᴍɪᴇꜱᴢɴᴀ ʜɪꜱᴛᴏʀʏᴊᴋᴀ
ᴘʀᴢᴇᴅ ᴘʀᴢᴇᴄᴢʏᴛᴀɴɪᴇᴍ ᴛᴇᴊŻᴇ ʜɪꜱᴛᴏʀʏᴊᴋɪ ꜱᴋᴏɴꜱᴜʟᴛᴜᴊ ꜱɪĘ ᴢ ʟᴇᴋᴀʀᴢᴇᴍ ʟᴜʙ ꜰᴀʀᴍᴀᴄᴇᴜᴛĄ, ɢᴅʏŻ ɢʀᴏᴢɪ ᴛᴏ ᴢʀʏᴄɪᴇᴍ ᴍÓᴢɢᴏᴡʏᴍ ᴏʀᴀᴢ ɴᴀᴘᴀᴅᴇᴍ Śᴍɪᴇᴄʜᴜ.
ᴍᴏŻɴᴀ ᴊᴇꜱᴢᴄᴢᴇ ꜱɪĘ ᴡʏᴄᴏꜰᴀĆ.
ᴄʜᴏᴄɪᴀŻ ᴘᴇᴡɴɪᴇ ʙĘᴅᴢɪᴇꜱᴢ ŻᴀŁᴏᴡᴀĆ 🤣🤣🤣🤣🤣
ɴɪᴇ ɴᴏ, ᴀ ᴛᴀᴋ ꜱᴇʀɪᴏ ᴛᴏ ᴡꜱᴢʏꜱᴛᴋᴏ ꜱĄ Żᴀʀᴛʏ🤣🤣🤣🤣 ᴏꜱᴛʀᴢᴇɢᴀᴍ ᴡᴀꜱ ᴘʀᴢᴇᴅ ᴍᴇᴇᴇɢᴀ ᴄʀɪɴɢᴇᴍ ɪ ᴢʀʏᴛʏᴍɪ ᴛᴇᴋꜱᴛᴀᴍɪ. ꜱĄ ᴏʙᴇᴄɴᴇ ᴘᴏᴅᴛᴇᴋꜱᴛʏ‼️
ɴᴡᴍ ᴄᴏ ᴛᴏ ᴡ ᴏɢÓʟᴇ ᴡʏꜱᴢŁᴏ. ɴᴀᴘɪꜱᴀŁᴀᴍ ᴛᴏ ɴᴀ ꜱᴘᴏɴᴛᴀɴɪᴇ ᴍᴀᴍ ɴᴀᴅᴢɪᴇᴊĘ, Żᴇ ᴄʜᴏᴄɪᴀŻ ᴛʀᴏᴄʜĘ ʙĘᴅᴢɪᴇ Śᴍɪᴇꜱᴢɴᴇ 🤣🤣🤣🤣🤣
___________________________________________
Pewnego dnia Marcelina budzi się w obcym mieszkaniu widzi przed sobą nieznajomego chłopaka. Niby go kojarzy, ale cholera nadal nie wie kim on jest.
- Kim jesteś i skąd przybywasz zmoro nieczysta?!- zakrzyknęła czarnowłosa.
- Zamknij ryja pałogłowie!! Czego się drzesz takiego ciacha nie widziałaś?!! - powiedział Aleksy napinając mięśnie niczym jakiś dziki Alvaro z puszczy amazońskiej.
Marcelinę oświetlił blask nieziemskiej sylwetki chłopaka, przez co oszalała na jego punkcie, ale no wiecie trza robić chłopu na złość niech się postara.
- Ej dobra stop!! Przestań bo się skupić nie mogę!!- krzyknęła Marcelina łapiąc się za głowę. - Ty mi lepiej powiedz ziomuś kim jesteś i czemu mnie tak łeb napierdziela jak dzwony w kościele o dwunastej.
- Słuchej no uważnie bo ja więcej powtarzać nie będę! Jestem Maciek Aleksy Dawidowski strażnik Teksasu i tejże krainy, co się zwie Żoliborz. Największe ciacho Warszawy. Dziewczyny mdleją gdy niby niechcący puszczam ręcznik, a piłka żeby mi się przyjrzeć stanęła na obręczy. - oznajmił niebieskooki. - A łeb cię nawala bo jakiś Szwab ci przypierdzielił mocno fesss. Myśleliśmy, że kopnęłaś w kalendarz, ale doktorek powiedział, że żyjesz więc gituwa.
Do czarnowłosej wtedy dotarło, że przeteleportowała, czy tam przeniosła jak kto tam woli do świata II wojny światowej. Zdeczka to dla niej dziwne było bo była zwykłą nastolatką chodzącą do szkoły podstawowej, a tu nagle jest w innym miejscu z Aleksym, który ją zna i ma 19 lat. Skomplikowane nie będziemy się nad tym rozwodzić. You know.
Nagle do tego pokoju wpadł mały, rudy zgred, który skakał jak małpiszon.
- He.. Hej dzieciaki tu myszka Miki!!- krzyknął uradowany Rudzielec skacząc jak kaczor Duffie.
- Chyba nie w tym życiu Rudzielcu.- powiedziała czarnowłosa prychając.
- Ty to potrafisz zniszczyć człowiekowi humor. - prychnął Rudzielec.
Marcelina rozsierdzić się raczyła więc wzięła poduszkę i chciała przypierdzielić Jankowi w ten jego durny, przywalony jak kilo gówna łeb. Ale wszyscy dobrze znamy czarnowłosą i wiemy, że jest niezdarą, więc przez PRZYPADEK przypierdzieliła Alkowi. Wszyscy dobrze wiemy, że to przypadek nie był. Marcelina się zabujała to pewnie myślała, że jak mu przypierdzieli to go wyrwie. Jakiś dziki podryw zastosowała. Dzika babka z dziczy się urwała.
Ogółem to Alek poleciał trochę na ten podryw i zaczęła się bitwa na poduszki. Napierdzielali się tymi poduszkami po całym mieszkaniu. Nawet nie zauważyli, że na chatę wbił Zośka. Zgromił ich wzrokiem i oczywiście dostali opierdziel. Stali na baczność niczym trwożące się dzieci przed surowym ojcem. Stop wróć! Zośka jest Zośką, ale czy Zośka jest naprawdę Zośką? To w końcu stali przed ojcem, czy przed matką? Hm.. oto jest pytanie.
Dobra koniec rozwodzenia się nad tym przenieśmy się do jakiejś ciekawej sytuacji, gdzie coś się będzie działo.
So timeeee skiiiippppp!!!
🌟
Była gwiazdeczka, więc był i time skip. Przenosimy się zdeczka w czasie. Teraz znajdujemy się w sytuacji, gdy Marcelina przed lekcją chemii zobaczyła swoją najlepszą psiapsi konwersującą z Zośką.
Czarnowłosa znowu nie wie, czy w końcu zna tą dziewczynę, czy nie. Każdy z nas wie, że Marcysia to nieśmiała babeczka, więc jak taka wystraszona owieczka podeszła do ksztanowłosej.
- Hejkaa.. - powiedziała nieśmiało Marcysia.
- Marcysia mordo kochanaaaa!!! Kope lat!!! - kasztanowłosa wystawiła rękę, aby zbić sztamę jak to z prawilnym ziomem na osiedlu.
- Gitara siema. - powiedziała czarnowłosa zbijając sztamę z psiapsi.- Skąd ty się tu wzięłaś?
- Nie twój interes. Ty mi lepiej powiedz,co to za ciacho. - kasztanowłosa pokazała na Janeczka aka Myszkę Miki aka małpiszon.
O wilku mowa. Rudzielec skacząc niczym kaczor Duffie ( ewidentnie jest na haju) przerwał naszą konwersacje.
- Hej dziecinko, co powiesz na wspólną naukę matmy po godzinach? Dodamy Ciebie i mnie, odejmiemy nasze łaszki, rozdzielimy Twoje nogi i zaczniemy się mnożyć na potęgę! - powiedział Rudzielec robiąc flirciarską minę.
- Uhu huuuuu jaka kusząca propozycja, ale na początku to jak się zwiesz przystojniaku? - zapytała kasztanowłosa.
- Nieustraszony, jaśnieoświecony Jan Bytnar. Zawsze mam rację i jestem mądry fesss. Jestem zawodowym wyłudzaczem buziaków. Jedyny i niepowtarzalny Rudzielec we własnej osobie. - Rudzielec pocałował zewnętrzną część dłoni niebieskookiej.
- Patrycja Dąbrowska. Rymuje się z Markowska kojarzysz? Taka sławna piosenkarka. A no tak ty tam nie znasz nie te czasy.
- Patrysiu mordo ty moja, mordo ty moja kochana chodź do wujka na kolanko zatańczymy razem. - zaproponował Rudowłosy.
Nie zapominajmy o tym, że Janeczek również stosuje jakiś dziki podryw. Tylko nie taki jak Marcelina. On ma strategie " na buziaka". Według niego wyłudzanie buziaków jest kluczem do sukcesu.
Ogółem to zakochańce zaczęli se densić na tym pseudo parkiecie na chacie u Zośki. Marcelina podpierała ścianę jak to na dyskotekach w podstawówce się zwykle dzieje. Hola hola! Spokojnie jak na wojnie. Jej dziki Alvaro z puszczy amazońskiej wkroczył do akcji i wystawił dłoń w jej stronę.
- Co tak stoisz jak widły w gnoju? Chodź densić. - rzekł Aleksy i zaciągnął Marcelinę na parkiet.
Znaczy wiecie ja ten jakby parkiet bo to był salon. Ogółem to sobie cała czwórka pięknie densiła. Wiecie romantyczna atmosfera te sprawy. Walc tańczony. Pamiętajcie walc wiedeński densi się po trójkącie, a angielski po kwadracie. Nosz ki pieron ta matma to jest obecna wszędzie.
Ta sielanka długo nie trwała bo Zośka się wnerwił i pierdzielnął klapą od pianina. Mówię wam on ma jakieś humorki jak baba w ciąży.
Dobra nie będziemy się w to dalej zagłębiać. Wszyscy wiemy, co i jak tam się tam działo. Przenieśmy się więc do jakiegoś lepszego momentu, abyśmy mogli w spokoju pocisnąć bekę z odpierdzielających się tam jazd.
Zatem timeeeee skipppp!!!!
🌟
Piękna gwiazdeczka po raz kolejny się pojawiła, więc wszyscy wiemy, co to oznacza. Znajdujemy się obecnie w punkcie kulminacyjnym tejże historyjki. Tamto to była dopiero rozgrzewka. Wszyscy wiemy kto z kim, dlaczego, kiedy i gdzie. Kto z kim kręci i te inne. Tak więc przechodzimy do sedna.
Znajdujemy się nad Wisłą. Nasi bohaterowie plaszczą tyłek na plaży i odpoczywają. Wiecie chillera utopia i te sprawy. Jednakże jaśnieoświcony Jan Bytnar stwierdził, że wszyscy potrzebują się rozluźnić i wypić " po kropelce" bimberku tatusia.
- Ej mam do ciebie Marcepan pytanie. - zakrzyknął Rudzielec. Procenciki zaczęły działać.
- Zamieniam się w słuch. - powiedziała piskliwym głosem Marcelina. Była to oznaka, że jest nawalona w trzy dupery.
- Jakbyś mogła być jakimś zwierzęciem to jakim?- zapytał lekko czekając Janek.
- Hm.. ja nie wiem. Może jakimś tym lwem czy coś. - powiedziała Marcelina nawalona jak beczka.
- A ja bym był ptakiem, a wiesz dlaczego? - powiedział pijackim głosem rudy małpiszon, na co dziewczyna pokręciła głową przecząco.
- Bo bym mógł srać na ciebie z wysokości.- powiedział pijącym głosem.
Marcelina rozsierdzić się po raz kolejny raczyła. Wszyscy wiemy, że to dziewczyna o temperamencie ognistym srogo. Rzuciła się na niego niczym lew na gazele i zaczęło się mordobicie.
- Zrobię ci z d*py jesień średniowiecza!! - zakrzyknęła Marcelina agresywna fess.
- Ratuuunkuuuu!!! Jakaś wściekła łasica mnie napadła!!! - krzyczał Rudzielec błagającym głosem.
- Eeeee dobra dość spinać d* py!! Nie róbcie bydła!! - krzyknęła kasztanowłosa próbując odciągnąć " wściekłą łasice" od swojego ukochanego.
Patrycja widząc, że nic nie osiągnie spojrzała na Aleksego, który od razu rozdzielił towarzystwo.
Atmosfera spokojniejsza się stała. Na piasku znowu cała czwórka wylądowała. Nuda im doskwierała. Więc narada się zebrała.
- Ej!- znowu zaczął drzeć ryja Rudzielec.
- Zamknij mordę! Czego się kurde drzesz?! - krzyknęła kasztanowłosa.
- Cichaj bo jak cię pizdne w te umalowane ślepia. - powiedział pijany Rudzielec.
- O ty kupidole jeden do mnie tak?! Zero buziaków null zero ani jednego!!!
- Bez buziaka?! I to ani jednego?.. - jaśnieoświecony Jan nagle pokorny się staje i na kolanach błagać zaczął, aby jego luba karę za zniewagę cofnęła.
No i się tak chłop męczył. Długie lata, miesiące, godziny. Nie no, a tak serio to z parę godzin i buziaka dostał.
Nasi bohaterowie w tej ogółem sielance nie próżnowali. Nie wiadomo jak i gdzie i skąd skombinowali sobie kolejny bimberek. Wiadomo każdy łyknął sobie po trochu na łebka.
- E.. ej słu..słuchaaaajcie mnieeee! Chooodźmy popływać w Wiśle! - wpadła na genialny pomysł czarnowłosa.
- No chyba cię poooogrzaaało księżniczko przecież są takie fale.- powiedział pijackim głosem Aleksy.
- Tr..truuudnoo!! Chooodźmy!! Za mną obywatele!! - zakrzyknęła Marcelina podążając w stronę zburzonej rzeki.
Jak dobrze wiemy :" Swoich na polu bitwy się nie zostawia". Więc wszyscy jak jeden mąż podążyli za nią.
Czarnowłosa mając boczne wiatry oraz zataczając koła doszła do drewnianego pomostu.
- Ws..wskoczmy do Wisły! - zakrzyknęła Marcelina piskliwym głosem.
- Słuchaj no! Ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem , że Aleksy wie, że Janek wie, że ja wiem, że ty wiesz, że nie masz jaj wskoczyć do tej wody. - powiedziała pijackim głosem Patrycja.
- A właśnie, że mam!! Zawsze chciałam być motyleeem i polecieeeeć w siną daaaal!!! - czarnowłosa zaczęła udawać motyla i zaczęła coraz bliżej końca pomostu. - Motyleeeemmm jesteeeeeeemmm!!! I beliveeee I caaaan flyyyyyyyyy!!!!! I beliveeee I caaaan touchhhh theeee skyyyyy!!!!
No i jak wszyscy możemy się tego domyśleć dziewczyna wpierdzieliła się do wody udając motyla po pijaku. Z niej to taki urwipołeć i zgred że ta woda to ją od razu ją zakryła.
- Eeee bo ona nam serio kopnie w kalendarz!! - krzyknął Aleksy.
- To uratujmy ją!!! - krzyknęła kasztanowłosa.
Aleksy niczym książę na białym koniu wskoczył do wody i wyruszył na poszukiwanie swej ukochanej.
Rudzielec i Ruda stali na pomoście w strachu i obawie o " wściekłą łasice". Nie minęła chwilka, a Alvaro z puszczy amazońskiej wyłonił się z wody niczym nimfa woda z Marceliną na rękach i położył jej zamknięte ciało na deskach pomostu.
- Marcyś!! Kochanie ty moje!! Nie rób mi tego słyszysz?! Nie umiereeej!!! Oddychoooj Oddychoooj!!! - krzyczał zdesperowany Aleksy przyglądając się bladej jak ścianie Marcelinie.
- Alek.. ja.. ja.. idę w stronę światła!!! Ja.. odchodzę!!! Widze blask!! Widzę blaskkk!!! - Marcelina odeszła od nas wymawiając ostatnie słowa.
- Marcyś nie wydurniaj się wstawej!!! Oddychoooj Oddychoooj!!
- Ja.. już odeszłam..- powiedziała czarnowłosa.
- Nosz nie wierze niewiasta mi zeszła!! Oddychoooj!!! Stop! Jak żeś zeszła skoro ze mną gadasz?- krzyczał spanikowany Dawidowski.- Nosz skaranie boskie z tymi babami!!
- Rozmawiasz z moją duszą utęsknioną debilu. Dostąpiłeś tego zaszczytu. - powiedziała Marcelina leżąc jak umarła. - Chyba raczej skaranie boskie z tymi chłopami!! To nie wy musicie być w ciąży!!
- Ej czy ja o czymś nie wiem? Ja będę ojcem?- ucieszył się jak dziecko Aleksy.
- Nieee!! Nie jestem w żadnej ciąży !!! Tak mi się powiedziało!! - powiedziała Marcelina nadal leżąc jak umarła.
- Polenizowałabym!!! Skoro tak powiedziała to coś jest na rzeczy!!- krzyknęła kasztanowłosa.
- I ty Brutusie przeciwko mnie?!! - mruknęła cicho " nieżywa " Marcelina. - Nie jestem w żadnej ciąży!!
- Oby były bliźniaki!!! Mam już imiona Perpetuła i Anastazy, co ty skarbie na to?- zapytał Aleksy ciesząc się jak dziecko z myśli, że zostanie ojcem.
- Nie jestem w żadnej ciąży!!! - krzyknęła czarnowłosa podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Ty patrzcie zmartwychwstała!! - zaśmiał się Janek.
Cała czwórka zaczęła się śmiać i wypiła jeszcze " po kropelce" na łebka. Aleksy nadal myślał że zostanie ojcem bliźniaków i zaczął układać im całą wizję przyszłości. Janek wyłudzał buziaki od Patrycji popijając bimber z gwinta.
Wszyscy wiemy, że skończyło to się zgonem. Ale oczywiście nie prawdziwym tylko alkoholowym.
A morał tej historii jest taki:
Nigdy nie pij bimberku tatusia Janka bo Cię tak sponiewiera, że będziesz myśleć, że umarłeś jak Marcelina w Wiśle.
________________________________
ᴊᴇŻᴇʟɪ ᴅᴏᴛᴀʀŁᴀŚ/ŁᴇŚ ᴅᴏ ꜱᴀᴍᴇɢᴏ ᴋᴏŃᴄᴀ ʜɪꜱᴛᴏʀʏᴊᴋɪ ᴛᴏ ᴊᴇꜱᴛᴇŚ ʙᴏꜱꜱ xᴅᴅᴅᴅᴅᴅ. ᴍᴏŻᴇᴄɪᴇ ᴘɪꜱᴀĆ ᴡ ᴋᴏᴍᴇɴᴛᴀʀᴢᴀᴄʜ ᴡ ᴊᴀᴋɪᴍ ꜱᴛᴀɴɪᴇ ᴊᴇꜱᴛ ᴡᴀꜱᴢ ᴍÓᴢɢ 🤣🤣🤣🤣🤣🤣
ɴɪᴇ ᴍᴀᴍ ᴘᴏᴊĘᴄɪᴀ, ᴄᴢʏ ᴛᴀ ʜɪꜱᴛᴏʀʏᴊᴋᴀ ꜱɪĘ ᴜᴅᴀŁᴀ ɪ ʙʏŁᴀ ᴄʜᴏᴄɪᴀŻ ᴛʀᴏꜱᴢᴇᴄᴢᴋĘ Śᴍɪᴇꜱᴢɴᴀ🤣🤣🤣🤣
ᴏɢÓŁᴇᴍ ᴛᴏ ᴍɪŁᴇɢᴏ ᴅɴɪᴀ /ᴡɪᴇᴄᴢᴏʀᴜ/ ɴᴏᴄʏ
ᴛᴜʟᴀꜱᴋɪɪɪɪ 🤗🤗🥰🥰🥰
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro