Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 32

ᴡɪᴛᴀᴊ ʟᴜᴅᴜ ᴡᴀᴛᴛᴘᴀᴅᴀ!😂❤️

ᴘʀᴀɢɴĘ ᴡᴀꜱ ᴘᴏɪɴꜰᴏʀᴍᴏᴡᴀĆ,Żᴇ ᴡ ᴍᴇᴅɪᴀᴄʜ ᴊᴇꜱᴛ ᴘɪᴏꜱᴇɴᴋᴀ ꜱᴀɴᴀʜ ᴘᴛ."2/10", ᴋᴛÓʀᴀ ᴘᴀꜱᴜᴊᴇ ᴅᴏ ᴛᴇɢᴏ ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁᴜ. ᴢᴀᴄʜĘᴄᴀᴍ ᴡꜱᴢʏꜱᴛᴋɪᴄʜ ᴅᴏ ᴏᴅꜱŁᴜᴄʜᴀɴɪᴀ.

ᴘʀᴀɢɴĘ ᴘᴏᴅᴢɪĘᴋᴏᴡᴀĆ ᴍᴏᴊᴇᴊ ᴘʀᴢʏᴊᴀᴄɪÓŁᴄᴇ AnonimHypnosis ᴢᴀ ᴘᴏᴍᴏᴄ ᴡ ᴡʏʙᴏʀᴢᴇ ᴘɪᴏꜱᴇɴᴋɪ ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

ᴍɪŁᴇɢᴏ ᴄᴢʏᴛᴀɴɪᴀ😘😘

________________________________
ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Siedziałam sobie przy toaletce rozplątując swoje włosy z papilotów. Wczoraj postanowiłam, że dla odmiany zakręcę moje kruczoczarne pukle. Zawsze marzyłam o tym, aby mieć kręcone włosy. Jest to jedno z marzeń, które niestety nigdy się nie spełni.

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.

Rozplątałam ostatnie pasemka z papilotów i przejrzałam się w lustrze od toaletki. Moje i tak już krótsze włosy sięgały mi teraz do ramion, jednak efekt był niesamowity. Można powiedzieć, że wyglądałam trochę jak mokra Włoszka. Moja mama kiedyś opowiadała mi, że zakręciła włosy na piwie, a później miała taką szopę na głowie, że nie mogła jej ogarnąć. Była posiadaczką czarnych włosów, które były ciemne niczym heban. Tak bardzo mi jej brakuje.. Zwłaszcza, kiedy nie wiem co robić. Jak zagubiona mała dziewczynka, która potrzebuje matczynej rady..

Przyjęcie urodzinowe niejakiej Basi miało się odbyć popołudniu, tak więc miałam trochę czasu, aby się przyszykować. Cała nasza czwórka złożyła się na prezent dla dziewczyny. Kupiliśmy jej nową sukienkę.

Niech ma, niech się cieszy.

Jak mam być szczera to pierwszy raz niezbyt cieszę się, że idę na kogoś urodziny.

Podeszłam do szafy w celu wybrania sukienki. Jak zwykle na nic nie mogłam się zdecydować. Do pokoju przybiegł Szarik. Ostatnio podrósł. Już nie jest takim malusim pieskiem. Usiadł grzecznie na ziemi i przyglądał mi się z ciekawością w oczkach. Wyciągnęłam z szafy czerwoną sukienkę, z długim rękawem w drobne białe grochy sięgającą za kolano o wiązaniu w talii.

- Co myślisz Szaruś nada się?- zapytałam, na co piesek zaszczekał dwa razy.

Szarik jest bardzo mądrym psem. Jest wyjątkowy. Kocham go bardzo. Jest moim futrzastym przyjacielem. Na parę godzin miał zostać w domu sam. Oczywiście miał jedzenie i picie do dyspozycji oraz całe mieszkanie. Mam nadzieję, że nie narozrabia.

Poszłam do łazienki i przebrałam się w wybraną przed chwilą sukienkę. Lekko się pomalowałam i podkreśliłam usta czerwoną szminką, która pasowała mi do koloru sukienki. Następnie wróciłam do pokoju i założyłam moje czarne czółenka na średnim obcasie. Byłam gotowa do wyjścia.

Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam, więc do przedpokoju i otworzyłam je. Za nimi stał nie kto inny jak Alek z wymalowanym uśmiechem od ucha do ucha. Ubrany był w białą koszulę, czarne spodnie, do których przyczepione były również tego samego koloru szelki, a jego szyję zdobiła czerwona muszka.

Stał we framudze drzwi przyglądając mi się bez słowa uśmiechając się przy tym jak głupi do sera.

- Halo Aluś. - powiedziałam patrząc na niego, a chłopak nadal stał zapatrzony we mnie.

Zarumieniłam się i wpatrywałam się w niego.

- Ziemia do Alka! - powiedziałam głośniej i pomachałam mu przed oczami ręką.
- Co? Znaczy ten.. Serwus Marcysiu!- uśmiechnął się zakłopotany i lekko się zarumienił. - Ślicznie wyglądasz.
- Serwus. Dziękuję ty również wyglądasz niczego sobie.- powiedziałam rumieniąc się.- Sprawdzę jeszcze tylko, czy Szarikowi niczego nie brakuje i możemy iść.
- Ależ naturalnie.- powiedział uśmiechając się szarmancko.

Uśmiechnęłam się i sprawdziłam czy Szarik ma wszystko czego potrzebuje, po czym pożegnałam się z szczeniakiem. Następnie wróciłam do przedpokoju.

- Możemy iść.- uśmiechnęłam się.
- Panie przodem.- powiedział Dawidowski uśmiechając się szarmancko i przepuszczając mnie w drzwiach.- Czy Pani pozwoli? - chłopak wystawił rękę tak, abym chwyciła go pod ramię.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się i wyszłam z mieszkania, a chłopak za mną.-Ależ naturalnie.- załapałam go pod ramię.
- Swoją drogą dobraliśmy się kolorami. Mam czerwoną sukienkę, a ty czerwoną muszkę.
- Rzeczywiście. - uśmiechnął się Dawidowski. - Tak jakoś od rana ciągnęło mnie do czerwonego.
- Lubię czerwony kolor bo kojarzy mi się z różami, a to moje ulubione kwiaty.- powiedziałam uśmiechając się.

Zamknęliśmy drzwi na klucz i wyruszyliśmy po naszych przyjaciół, z którymi mieliśmy spotkać się przy parku znajdującym się nieopodal mieszkania Basi. Jak wypowiadam to imię to aż mi się coś robi.

🌟

Przybyliśmy na miejsce. Przy wejściu do parku stała Patrycja oraz Janek, którzy trzymali się za ręce i szeptali sobie na uszko słodkie słówka. Są tacy uroczy. Czasem chciałabym tak jak oni..

Patrycja ubrana była w jasnofioletową sukienkę z długim rękawem, którą zdobiły drobne stokrotki o długości za kolanko. Natomiast Janek ubrany był w białą koszulę, czarne spodnie, a jego szyję zdobiła jasnofioletowa muszka, pasującą do sukienki swojej ukochanej.

- Witam witam gołąbeczki.- powiedziałam uśmiechając się.
- Witamy witamy.- powiedziała Patrycja uśmiechając się.
- Czeka nas impreza ciekawy jestem, czy będzie..- powiedział Janek, lecz nie dane mu było dokończyć.
- Alkohol. To chciałeś powiedzieć prawda? - powiedziała Patrycja uśmiechając się cwanie.- Ja już cię przejrzałam mój drogi.
- Ej ej! Ja nie jestem alkoholikiem! - powiedział Janek i prychnął.
- No dobrze już dobrze. Janeczku nie denerwuj się.- powiedziała Patrycja i złożyła na ustach swojego ukochanego czuły pocałunek.
- Ja się nie denerwuje. Nic, a nic.- powiedział zadowolony z życia Rudzielec.
- Gołąbeczki musimy już iść bo przyjęcie zaraz się zacznie.- powiedział Dawidowski.
- No dobrze już idziemy.- powiedział Janek.

🌟

Doszliśmy na miejsce. Stanęliśmy centralnie przed kamienicą Sapińskiej. Szczerze to bym uciekła no, ale nie zostawię swoich przyjaciół.

Swoich na polu bitwy się nie zostawia.

Weszliśmy do kamienicy i wyszliśmy po schodach po czym stanęliśmy przed mieszkaniem, w którym miało odbyć się przyjęcie. Aleksy zapukał do drzwi. Staliśmy przez moment czekając, aby ktoś nam otworzył. Nie minęło parę sekund, a w drzwiach stanęła solenizanta. Ubrana była również w czerwoną sukienkę tyle, że jej nie zdobiły groszki. Włosy miała zaplecione w dwa warkocze, których końce starannie zawiązane były kokardkami pasującymi kolorem do jej ubrania. Ludzie ktoś mi powie dlaczego ona jest podobna do mnie? Jeszcze kurde mi style ukradła. Zaraz mnie szlag jasny trafi i krew brunatna zaleje.

- Witajcie! Jak miło, że przyszliście!- powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha.
- Nam również miło, że mogliśmy przyjść na twoje przyjęcie.- powiedział Aleksy uśmiechając się.
- Zapraszam do środka.- powiedziała uśmiechając się i wpuściła nas do mieszkania.

Cała nasza czwórka weszła do jej lokum. Dziewczyna zaprowadziła nas do salonu, który był skromnie przystrojony. Nie było serpentyn, imprezowych czapeczek, czy też innych urodzinowych gadżetów. Na stole były przygotowane nakrycia dla gości, a na środku mebla znajdował się wieniec z liści dębu, w który wplecione były piękne fioletowe kwiaty.

- Droga Basiu z okazji twoich dwudziestych urodzin chcielibyśmy ci życzyć dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, żeby twoje marzenia się spełniły i wszystkiego najlepszego.- powiedział Aleksy uśmiechając się serdecznie i wręczając prezent od naszej czwórki.
- Bardzo wam dziękuję.- powiedziała czarnowłosa dziewczyna uśmiechając się od ucha do ucha i obejmując Aleksego, a następnie po kolei mnie, Patrycję oraz Janka.

Razem przywitaliśmy się z pozostałymi gośćmi. Nie było ich dużo. Razem z nami było 9 osób. Oprócz moich przyjaciół nie znałam tam nikogo więcej z wyjątkiem jednej ciemnowłosej dziewczyny - Hali Glińskiej. Była ona podobno dobrą koleżanką Basi, więc jej obecność tutaj nie dziwiła mnie.

Rozpoczęło się przyjęcie. Basia podeszła do gramofonu i włączyła płytę, z której zaczęła lecieć piosenka Zbigniewa Rakowieckiego pt." Co ja zrobię, że mnie się podobasz? "

- Czy panienka ze mną zatańczy? - zapytał Janek wystawiając rękę w stronę swojej ukochanej.
- Ależ naturalnie.- Patrycja uśmiechnęła się i chwyciła dłoń Janka.

Po chwili razem udali się na środek pokoju, który pełnił funkcję prowizorycznego parkietu.

Stałam oparta o ścianę i obserwowałam jak kolejna para zaczyna tańczyć na parkiecie. Była to Hala z jakimś nieznajomym chłopakiem. Oj Zosia, gdybyś tu był to byłbyś zazdrosny.

- Co ja zrobię, że mnie się podobasz...? Choć masz pewnie mnóstwo wad... Pewnie chodzisz po ósmej spać, Pewnie lubisz romanse grać, Ale trudno, jużem wpadł! - zaczął sobie śpiewać Aleksy i wystawił dłoń w moją stronę po czym zaczął prowadzić mnie na parkiet.
- Co ja zrobię, że mnie się podobasz...? Choć trafiłam pewnie źle... Pewnie lubisz jedynie sport, Pewnie hulasz jak młody lord, Ale trudno, lubię cię! - cichutko odśpiewałam, albowiem wstydzę się śpiewać przy publiczności.

Zaczęliśmy sobie tańczyć, a Aleksy cały czas nucił słowa piosenki pod nosem. Obejmował mnie w tali i uśmiechał się od ucha do ucha.

- Moja miła przetańczymy noc. - szepnął mi do uszka uśmiechając się, na co ja się zarumieniłam i trochę zgubiłam krok w tańcu.

Chwilę później Basia wyłączyła gramofon i spojrzała na mnie zazdrosnym wzrokiem.

Do pokoju weszła Hala niosąca tace z szarlotką, która miała robić za tort. W czasie okupacji trudno było dostać najpotrzebniejsze produkty. Cud, że udało im się jakoś zrobić ten wypiek. Ciemnowłosa dziewczyna postawiła na stole wypiek i wbiła w niego świeczkę po czym ją zapaliła.

- Pomyśl życzenie kochana.- powiedziała Hala uśmiechając się.

Basia po chwili zastanowienia zdmuchnęła świeczkę, a wszyscy zaczęli klaskać w dłonie i śpiewać solenizantce " Sto lat". Każdy z nas dostał kawałek szarlotki, który ukroiła mu Basia. Ta dziewczyna od kiedy tylko tańczyłam z Alkiem dziwnie się na mnie patrzyła.

🌟

Po zjedzeniu szarlotki jakiś znajomy Basi przyniósł wódkę. I to nie była jedna butelka.. Chłopcy jak to chłopcy zaczęli tankować do dna. Janek z Alkiem nie byli jakoś mocno zapici, a wyszli na środek pokoju i zaczęli razem tańczyć po czym zaczęli śpiewać:

- U nas każdy się zachwyca, Tem, co robi "zagranica". Bujda, panie drogi! Weź pan jakie chcesz dziewczątka, Obok Polek to szczeniątka: rasa, klasa. Nogi!

Takich nóg, takich nóg, Nie ma nikt, skarz mnie Bóg, To nam przyzna nawet najzawziętszy wróg. Takich stóp, takich ud, jaki szyk, jaki chód! To nie nogi, to po prostu już jest cud!!

- Nie mogę z nich.- zaśmiałam się i patrzyłam jak Alek tańczy z Jankiem.
- Oni są niemożliwi.- zaśmiała się Patrycja.
- Zgadzam się z tobą bez dwóch zdań.- zaśmiałam się.
- Moim skromnym zdaniem Polki mają cudowne nogi, ale żadne z nich nie są takie jak Patrycji.- powiedział Janek, który wciął się w naszą rozmowę i objął swoją ukochaną po czym dał jej czułego buziaka w usta.

Twarz dziewczyny okrył soczysty rumieniec.

- Ulalala Janeczek dzisiaj strzela komplementami jak z karabinu maszynowego.- zaśmiałam się.
- Dla mojej Kruszynki wszystko.- uśmiechnął się bananowo i przytulił mocniej swoją ukochaną.
- Słodziaczki z was.- uśmiechnęłam się i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu chłopaka o niebieskich tęczówkach.- Janek, wiesz może gdzie poszedł Alek po tym, jak skończyliście tańczyć?
- Hm..Nie mam pojęcia chyba gdzieś poszedł z Basią.- powiedział Janek przytulając Patrycję.
- A no to dobrze..- powiedziałam lekko zażenowana po tym jak usłyszałam to imię.
- Wszystko okej?- zapytała kasztanowłosa.
- Tak tak.. Pójdę go poszukać.- powiedziałam i zaczęłam szukać wzorkiem Alka.

Rozglądałam się po salonie. Ani śladu Basi i Alka. Zaczęłam, więc poszukiwania. Szłam korytarzem i doszłam do kuchni. Otworzyłam drzwi, a tam Basia była nazbyt blisko Alka.

Była coraz bliżej.

I bliżej.

Aż w końcu złączyła ich usta w pocałunku.

Moje serce stanęło. Trzasnęło na pół. Czara goryczy się przelała. Czułam się tak jakby ktoś wziął i po prostu złamał moje serce na pół. W moich oczach pojawiły się łzy.

- Alek?..- tylko tyle wypowiedziałam.

Niebieskooki odepchnął Basie od siebie i spojrzał na mnie.

- Marcysiu to nie tak jak myślisz..- powiedział i zaczął iść w moją stronę.
- Wszystko widziałam! - krzyknęłam.
- To nie tak! Jesteście podobne! Ja was pomyliłem...- powiedział i podszedł do mnie i chciał mnie objąć, jednak wyrwałam się.
- Zostaw mnie w spokoju i zajmij się swoją cudowną dziewczyną! - powiedziałam i trzasnęłam drzwiami od kuchni po czym od razu pobiegłam w stronę drzwi wyjściowych. Stwierdziłam,że nie zostanę tu ani sekundy dłużej. Tutaj nawet tlen jest zatruty bo oddycha nim Basia.

Starałam się otworzyć drzwi, jednak chłopak dobiegł do mnie i złapał mnie za rękę.

- Marcysiu ja wszystko wyjaśnię..- powiedział ze zeszklonymi oczami.
- Nie masz czego wyjaśniać ! Wszystko widziałam! - krzyknęłam i wybiegłam z mieszkania cała we łzach.

Słyszałam jak chłopak wybiegł za mną.

- Marcelina! Zaczekaj! - krzyknął za mną i zbiegał po schodach.- Za chwilę godzina policyjna!..

Miałam to gdzieś. Nie słuchałam go po prostu wybiegłam z tej przeklętej kamienicy i zaczęłam biec w stronę swojego domu. A na dodatek zaczęło padać.. Moje łzy spływały razem z deszczem na chodnik..

Opadałam już z sił, więc przeszłam do chodu. Byłam na tyle daleko, że Alek nie miał jak mnie złapać. Nie miałam ochoty go teraz widzieć. Po prostu to było dla mnie za dużo..

Poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i zasłania ręką usta po czym wciąga mnie w jakąś uliczkę. Starałam się krzyczeć, jakoś wyrwać, jednak próby moje były na nic..

Byłam za słaba żeby się bronić..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro