Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 3

ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Siedziałam przy biurku patrząc się bez celu w okno. Analizowałam wszystkie zdarzenia z ostatnich dni. Niedawno byłam u siebie w swoim rodzinnym Krakowie. Czytałam lekturę zadaną mi przez polonistkę oraz miło spędzałam czas z najbliższymi. A teraz ich przy mnie nie ma.

Nie doświadczę już matczynej rady od mojej matuli. Mój tata już nie będzie opowiadał mi żartów.

Położyłam się tylko spać, ponieważ byłam zmęczona zadaniami domowymi, które musiałam odrobić na następny dzień. Nie spodziewałam się, że obudzę się tu. W okupowanej Warszawie.

Gdy na lekcji historii uczymy się o tym, jak wyglądało życie w tych czasach to do nas to nie dociera, jaki to jest terror. Nie czujemy uczuć, które towarzyszyły tym ludziom. Nie znamy strachu przed wyjściem na ulicę. Nie znamy głodu, smutku i cierpienia spotykanych tu na każdym kroku.

Nawet w swoich wyobrażeniach nie sądziłam, że człowiek człowiekowi potrafi zgotować takie piekło.

Nadal pomieszkuje u Dawidowskich. Niebieskooki uparł się, abym u niego została. Powiedział, że przyda mi się teraz czyjaś obecność. W sumie miał rację.

Od kiedy się dowiedziałam, że moi rodzice nie żyją. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Byłam przygaszona i zagłębiona w swoich myślach.

Alek wraz z Jankiem próbowali mnie wyciągnąć parę razy na miasto, abym chociaż na chwilkę opuściła swoją samotnie. Jednak na próżno były ich starania, ponieważ nadal tkwiłam w swoim zaciszu.

Wypłakała się bowiem serdecznie w samotności swojego pokoiku na facjatce, a płacz ten ukoił jej nerwy i przywrócił zwykły, pogodny pogląd na świat.~ Lucy Maud Montgomery, Ania z Zielonego Wzgórza

Dzisiaj postanowili zabrać mnie na tajne nauczanie. Dokładniej na lekcje chemii w mieszkaniu Zawadzkich. Niezbyt przepadam za tym przedmiotem. Wszystkie przedmioty ścisłe są dla mnie jak czarna magia. Bardziej przepadam, za naukami humanistycznymi. Jednak cóż chłopcy się uparli, więc muszę iść.

Ubrałam się w jasnoniebieską sukienkę z lekko bufiastymi rękawami. Odzienie moje posiadało rękawy o długości do łokcia. Sukienka sięgała mi lekko przed kolano. Posiadała również ozdobny kołnierzy. Moje czarne włosy zaplotłam w dwa warkocze, których końce przywiązałam wstążeczkami o kolorze takim samym jak sukienka.

- Marcyś mamy 15 minut do lekcji. Raczej nie chcesz się spóźnić.- oznajmił Alek lekko szturchając mnie w ramię.
- Tak mało czasu ?! Ale jakim cudem? - szybko wstałam z krzesła poprawiając przy tym sukienkę.
- Znowu się zamyśliłaś..
- Cóż zdarza się..- spojrzałam na niego niewinnym wzrokiem.
- Myślałaś o rodzicach?- zapytał troskliwie.
- Tak. Nie mogę uwierzyć w to, że już ich nie zobaczę.. - powiedziałam i ledwo powstrzymałam się od łez.
- Wiem, że to ciężkie. Sam straciłem tatę.. Wiem co czujesz.. Oni są teraz w lepszym miejscu..- niebieskooki mocno mnie przytulił.
- Gdzie nie ma cierpienia..- szepnęłam i wtuliłam się mocniej.
- I nie ma łez..- chłopak pocałował mnie w czoło.- Musimy już iść słoneczko. Pewien dość niecierpliwy Rudzielec na nas czeka.
- Masz rację chodźmy Aluś bo Janek rozsierdzić się raczy.- zaśmiałam się, a chłopak wraz ze mną.

Razem wyszliśmy z kamienicy i poszliśmy po naszego jedynego w swoim rodzaju Rudzielca, który czekał na nas pod swoim blokiem patrząc na zegarek.

- No no gołąbeczki 5 minut spóźnienia.- uśmiechnął się zwadniacko.
- Przepraszamy to się nie powtórzy.- powiedziałam.
- Nic się nie stało. Lepiej się pośpieszmy bo wiecie pan Zawadzki tak samo jak Zośka nie lubi spóźnialskich.

Jak powiedział tak zrobiliśmy.

Pod koniec drogi biegliśmy, albowiem pragnęliśmy się nie spóźnić.

🌟

Drzwi otworzył nam Tadeusz, który chciał nas zgromić za spóźnienie, ale zegarek pokazywał, że jesteśmy na miejscu 3 minuty przed czasem.

- Serwus. Tym razem wam się udało zapraszam do środka.- blondyn wpuścił nas do mieszkania.

W środku było pełno osób, które nie znałam. Mogłam jedynie wywnioskować, kto kim jest po opisach z książki. W większości byli to na pewno harcerze, z którymi chłopcy wdali się w rozmowę pociągając mnie za sobą.

- Serwus! Jak tam głowa Marcysiu? - wypytywali mnie harcerze.
- Ym.. Serwus. Wszystko już w porządku. - odpowiedziałam zakłopotana.

To wszystko jest skomplikowane. Oni mnie znają, a ja ich tylko kojarzę z książki.

Zaczęłam nerwowo rozglądać się po pokoju. Moją uwagę przykuła kasztanowłosa dziewczyna o niebieskich niczym ocean oczach konwersująca obecnie z Zośką.

Niebieskooka wydawała mi się bardzo znajoma. Już wam tłumaczę. Otóż o ile mnie wzrok nie myli jest to moja najlepsza przyjaciółka od serduszka Patrycja Dąbrowska! Ale czy to możliwe żeby ona też tu się znalazła?

Jesteśmy w tym samym wieku, jednak nie mieszkamy w jednym mieście. Dziewczyna tak jak ja jest miłośniczką "Kamieni na szaniec". Jej ulubionym bohaterem jest obecny tu Jan Bytnar.

Patrycja jest bardzo uzdolniona artystycznie. Śpiewa pięknie niczym królewna Śnieżka. Cudownie tańczy i niesamowicie rysuje. Dziewczyna potrafi pisać zajebiste opowiadania! Kocham je czytać! Ta dziewczyna to bez dwóch zdań człowiek wielu talentów! Ale czy to na pewno ona?

Zaraz się przekonamy.

Nieśmiało podeszłam do dziewczyny i zaczęłam rozmowę.

- Hejka. - powiedziałam nieśmiało jeżdżąc ręką po przedramieniu.

Dziewczyna spojrzała na mnie po czym na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- Siemka. Marcysia to ty? - zapytała zdziwiona.
- We własnej osobie. - zaśmiałam się.
- Skąd ty się tu wzięłaś?
- O to samo mogę spytać Ciebie.- uśmiechnęłam się.
- Długa historia..

Naszą konwersacje przerwał pewien bardzo ciekawy osobnik. Mianowicie Jan Bytnar. który położył ręce na moich ramionach i podskoczył przez co się wystraszyłam.

- Marcepanku ładnie to tak nie przedstawić swojego kolegi? - uśmiechnął się szarmancko.

Patrycja doskonale znała tego Rudzielca z książki, ale on o tym nie wiedział.

- Jan Bytnar.- uśmiechnął się szarmancko i pocałował zewnętrzną część dłoni Pati.
- Patrycja Dąbrowska. - uśmiechnęła się nieśmiało.

Widziałam jak na policzki kasztanowłosej wkrada się rumieniec. Oni są dla siebie stworzeni. To tylko kwestia czasu jak będą razem mówię wam!

Są tacy słodcy.

Aleksy podszedł do nas i zaczęliśmy rozmowę. Dawidowski przedstawił się niebieskookiej i pocałował jej zewnętrzną część dłoni. Przez ten gest a oczach Janka była widoczna zazdrość.

Spokojnie Jasiu ona kiedyś będzie twoja to tylko kwestia czasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro