Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 21

ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Odplątaliśmy łapkę szczeniaczka. Niestety prawdopodobnie jest ona zwichnięta, ponieważ gdy piesek wykonuje jakiś gwałtowny ruch to żałośliwie piszczy. Biedactwo nie ma obroży. Musiał się zgubić. Maleństwo nie może tu zostać. On by sam nie dał sobie rady.

Wzięłam szczeniaczka na ręce i zaczęłam głaskać go po główce.

- Co z nim teraz będzie? - zapytałam spoglądając na Alka.- Nie możemy go tu zostawić bo sam sobie nie poradzi..
- Zgadzam się z tobą. Nie mogę go wziąć do siebie. Marysia ma uczulenie na sierść*..- powiedział Dawidowski.
- Ja go wezmę. - powiedziałam bez zastanowienia.- Mieszkam sama, więc teraz będę miała towarzystwo.- uśmiechnęłam się i pogłaskałam szczeniaka po głowie, na co piesek zaczął merdać ogonkiem.
- Polubił cię.- powiedział Dawidowski uśmiechając się.- Powiem ci mały, że trafiasz w dobre ręce. - Dawidowski pogłaskał pieska.

Uśmiechnęłam się i pocałowałam Alka w policzek, na co chłopak lekko się zarumienił. Z niego jest taki słodziak.

- Słodziak z ciebie.- uśmiechnęłam się.
- Z ciebie większy.- chłopak uśmiechnął się i kliknął mnie w nosek.- Masz już pomysł jak będzie się wabił ? - uśmiechnął się i pogłaskał pieska.
- Hm..Szczerze to jeszcze nie.
- Coś się zawsze wymyśli.- niebieskooki uśmiechnął się.
- Może później nastąpi oświecenie i coś przyjdzie do głowy.- pogłaskałam pieska.
- Napewno coś wymyślisz.- chłopak uśmiechnął się.
- Postaram się.- uśmiechnęłam się.- Chodźmy do gołąbeczków pewnie nas szukają.

Chłopak kiwnął głową na znak, że się zgadza. Tak jak postanowiliśmy tak też uczyniliśmy.

Niedługo później byliśmy na miejscu. Janeczek szeptał na uszko Patrycji, na co dziewczyna chichotała.

- Co tam sobie na uszko szeptacie? - powiedział uśmiechając się cwanie Dawidowski.
- A co ty taki ciekawski? Ty się lepiej Marceliną zajmij.- odgryzł się Janek.
- Ej no ! Czemu ma się mną zajmować?- powiedziałam i pogłaskałam pieska.
- On już wie czemu.- powiedział z cwanym uśmiechem Janek, na co Alek lekko się zarumienił.
- Litości panowie..- powiedziała Patrycja.- A co to za słodziak? - kasztanowłosa i pogłaskała pieska.
- Jaki uroczy.- powiedział Janek i również pogłaskał szczeniaka.
- Znaleźliśmy go przed chwilą. Zaplątał sobie łapkę o korzeń i skomlał. Nie ma obroży.. Musiał się zgubić. Sam sobie tutaj nie poradzi, więc postanowiłam wziąć go do siebie..
- Dobra decyzja..- Patrycja głaskała pieska, na co on szczęśliwy merdał ogonkiem.
- Czy mam być zazdrosny? - zapytał podśmiechując się Janek.
- Może tak, a może nie.- kasztanowłosa uśmiechnęła się cwanie.
- Zakuło mnie serduszko. - powiedział Janek robiąc minę smutasa.
- Oj Janeczku.- kasztanowłosa dała czułego buziaka w usta swojego ukochanego.
- Już mnie serce nie kuje.- powiedział uradowany Janek.

Rudzielec zawsze, ale to zawsze wyłudzi buziaka. Oni są tacy słodziutcy razem. Można "rzygnąć tęczą". Idealnie do siebie pasują. Idealnie, jak puzzle w układance.

Zaczęło już się ściemniać. Robiło się coraz chłodniej. Zaczął wiać ziemny wiatr.

- Proponuje wszystkim, abyśmy poszli do mnie do mieszkania i zrobili nocowanie. Co wy na to?- zapytałam głaszcząc pieska, na co on polizał mnie w policzek.- Słodziaku nie po twarzy..- przetarłam dłonią policzek.
- Ja jestem za.- powiedziała Patrycja.
- Ja również. - powiedział Janek.
- Ja także.- powiedział Dawidowski.
- Komu w drogę temu czas.- powiedziałam.
- Albo gówno pod nogę jak tam kto woli. - powiedział Janek na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

🌟

Doszliśmy właśnie do mojego mieszkania. Droga minęła nam szybko na rozmowie na różne tematy oraz na opowiadaniu żartów. Weszliśmy do środka mieszkania. Zaprosiłam swoich gości do salonu.

- Mógłbym skorzystać z telefonu ? Muszę zadzwonić do domu i powiedzieć, że zostaje na noc u ciebie.- powiedział Dawidowski.
- Ja również.- powiedział Janek.
- Jasne, że możecie. Czujcie się tu jak u siebie.-uśmiechnęłam się.-Wiecie, gdzie jest telefon.
- Dziękujemy. - odpowiedzieli chórem chłopcy i poszli do pomieszczenia, gdzie znajdował się telefon, aby wykonać wspomnianą wcześniej czynność.

- Myślałaś już jak będzie się wabił? - zapytała Patrycja głaszcząc pieska.
- Właśnie myślałam nad tym całą drogę i wybrałam imię Szarik.- uśmiechnęłam się i podałam pieska dziewczynie na ręce.

Kojarzycie Szarika z serialu "Czterej pancerni i pies"? Ten pies był niesamowity! Postanowiłam, że wyszkole tego maluszka tak samo jak Janek Kos* swojego Szarika. Mam nadzieję, że mi się uda bo szczerze nigdy nie tresowałam zwierząt. Pożyjemy zobaczymy.

- Ładne imię.- kasztanowłosa uśmiechnęła się i trzymała szczeniaka na swoich rękach.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się - Pójdę znaleźć coś dla niego na posłanie.
- Tak jest.- dziewczyna uśmiechnęła się.

Poszłam do swojego pokoju i znalazłam idealny dla Szarika kocyk, którego już nie używałam. Wzięłam kocyk po czym weszłam z powrotem do salonu. Szarik robił furorę. Chłopcy wrócili do salonu pod moją chwilową nieobecność. Cała trójka siedziała na kanapie i głaskała pieska.

- Słodko wyglądacie.- powiedziałam uśmiechając się po czym zwinęłam kocyk i położyłam go obok kanapy.
- Dziękujemy. - odpowiedzieli chórem.
- Jako, że chłopcy byli nieobecni chciałabym wam powiedzieć, że piesek będzie wabił się Szarik.
- Idealne imię! - powiedział Alek i pogłaskał pieska.
- Zgadzam się z Alkiem.- powiedział Janek.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się.- Trzeba mu ustabilizować łapkę i go nakarmić. Pomożecie?- zapytałam.

Wszyscy się zgodzili i zabraliśmy się do pracy. Ustabilizowaliśmy łapkę Szarika oraz go nakarmiliśmy. Teraz wesoły szczeniak leży sobie na posłaniu i obserwuje nas swoimi dużymi, słodkimi oczkami.

- To co teraz robimy? - zapytała Patrycja.
- Możemy zagrać w karty. Znacie grę w Oszusta?- zapytałam.
- Nie znam.- powiedział Alek.
- Ja również.- powiedział Janek.
- Ja znam.- powiedziała kasztanowłosa.

Podeszłam do komody i wyciągnęłam karty.

- Może usiądziemy przy stole? Będzie nam lepiej grać.- zaproponowałam.

Wszyscy zasiedliśmy przy stole. Potasowałam karty i rozdałam wszystkim.

- Zasady są proste. Chodzi o to, aby jak najszybciej pozbyć się swoich kart blefując i oszukać innych graczy również co do wartości kart. Jeden grać stawia na środku dwójkę kier i wtedy zaczyna się grę. Każdy po kolei kładzie na środku swoją kartę ale zakrytą w sensie, że wartością do dołu. Dajecie ile chcecie kart i jaką wartość chcecie, ale każda kolejna osoba musi dać albo tą samą wartość, albo większą. Możecie też również powiedzieć słowo "Sprawdzam", wtedy osoba która to powiedziała odkrywa wszystkie karty i jeśli okaże się, że osoba, którą sprawdzał kłamała to ona bierze wszystkie karty, a jeśli nie to osoba, która sprawdzała. Czy zasady są jasne?
- Tak.- powiedzieli chłopcy.
- No to zaczynamy.- powiedziała Patrycja.

Rozpoczęliśmy rozgrywkę. Każdy z nas po kolei kładł na środku kartę.

- Daje dwie piątki.- powiedziałam.
- Daje piątkę.- powiedział Janek.

Nikt się nie skapnął, że tam nie było trzech kart. Tylko cztery . Kiedyś grałam w to z moimi kuzynami. Nauczyli mnie składać karty tak żeby nie było widać, że jest ich więcej.

- Ja daje dwie dziesiątki.- powiedziała Patrycja.
- Ja również daje dwie dziesiątki. - powiedział Aleksy.
- Ja daję dziesiątkę.- powiedziałam.
- Stop! Sprawdzam! Ktoś z was skłamał ! - powiedział Janek i odsłonił wszystkie karty na stole.- No ładne dziesiątki Aleksy. Cwaniak dał dwie trójki. No cóż Marcelina dała prawdziwą dziesiątkę, więc biorę karty. - Janek zawiedziony zabrał wszystkie karty że stołu.

Rudzielec bardzo dobrze gra w bierki, lecz w Oszuście trzeba umieć rozpoznać, kiedy ktoś kłamie. Niestety Jankowi się to nie udało.

- Daje dwójkę kier.- powiedziała kasztanowłosa.
- Daje trójkę.- powiedział Aleksy.
- Również daje trójkę i już nie mam kart.- powiedziałam uśmiechając się cwanie.
- Cwaniara ma swój sprawdzony sposób na tą grę !- powiedział Janek.
- Mam swój tajemny sekret.- uśmiechnęłam się cwanie. - Może pójdę zrobić kolację..- wstałam od stołu.
- To ja ci pomogę.- powiedział Alek.

Uśmiechnęłam się i poszłam razem z Alkiem do kuchni. Z niebieskookim przygotowaliśmy kanapki oraz zaparzyliśmy herbatę. Gdy wróciliśmy do salonu zastaliśmy gołąbeczki, którzy się całowali. Ale wiecie no nie tak po prostu całowali tylko tak namiętniej. Przyłapani na mojej kanapie. Rozwalił mnie jeszcze pies. Szarik sobie grzecznie spał.
__________________________________________
* alergia wymyślona na cele opowiadania
* Janek Kos właściciel Szarika

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro