ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 11
ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ
Ciemno wszędzie , głucho wszędzie .
Co to będzie, co to będzie ?
Te słowa z Dziadów Adama Mickiewicza obrazują naszą obecną sytuację. Jesteśmy w głuchym i ciemnym lesie. Wszędzie jest ciemno. Atmosferę podkręca chuchanie sowy. Jeszcze kurde brakuje wycia wilków do księżyca i byłaby cała zgrana ferajna. Zimno jest mega. Ogólnie to powiem wam ,że sytuacja przerąbana.
Szkoła przetrwania w lesie check.
Szczerze to jakbym była tu bez Aleksego to nie wiem co bym zrobiła. Potrafi sobie cwaniak radzić w takich warunkach. Rozpalił ognisko, przygotował nam miejsce do spania. Można powiedzieć ,że urządził mini biwak, no tyle ,że nie mieliśmy namiotu, ani większości potrzebnych rzeczy. Ale cóż jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma nieprawdaż?
Widać ,że obozy harcerskie dużo mu dały. To co robi sprawia mu ogromną przyjemność i satysfakcję. Widać, że oddał harcerstwu swoje serce. Szkoda, że teraz niestety jego zadania jako harcerza różnią się od tych sprzed wojny. Teraz zamiast letnich obozów harcerskich w miłej atmosferze musi codziennie walczyć o życie, ponieważ śmierć obecna jest na każdym kroku.
- Aleksy nie ma szans żeby wrócić do mieszkania ? - zapytałam trzęsąc się z zimna.
- Niestety nie jest już dużo po godzinie policyjnej na ulicach roi się od szkopów. - niebieskooki westchnął i okrył mnie swoją marynarką.
- Ale tobie będzie zimno..- powiedziałam patrząc w jego piękne niebieskie oczy .
- Nic mi nie będzie.- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło .
- No dobrze. - westchnęłam - Ogólnie to pierwszy raz wylądowałam w lesie i to nocą.
- My z chłopakami na obozie uwielbialiśmy siedzieć do późna i patrzeć w gwiazdy- uśmiechnął się na to wspomnienie.
- Musiało być niesamowicie. - uśmiechnęłam się i spojrzałam w niebo.
- Tak a zwłaszcza jak Janek wjechał ze swoimi skojarzeniami.
- Jakie miał skojarzenia ?
- Przemilczmy ten temat. - po tych słowach wybuchnęliśmy śmiechem.
Ciekawa jestem jakie były jego skojarzenia. Znając jego to było coś na co nie wpadł nikt. Co on ma w głowie? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Pozwólcie, że zostawię ten temat bez komentarza.
- Nie wnikam.- powoli się uspokajałam.
- Dobrze bo byś się zgorszyła słuchając o dziewczynach.- zaśmiał się Dawidowski.
Jak go tylko spotkam to ma się mi wyspowiadać ze wszystkiego. Już się boje co usłyszę. Janeczek taki niedobry? Nie spodziewałam się. On już jest grzeczny. Naprawdę grzeczny. Ręczę za niego. Dałabym rękę uciąć bo nasz Rudzielec na zabój zakochany jest w Patrycji. Jej oddał swoje serce od kiedy tylko ją zobaczył I nigdy w swoim życiu nie zrobiłby czegoś co spowodowało by, że mógłby ją stracić.
🌟
Było już bardzo ciemno. Światło księżyca wpadało do lasu przez korony drzew. Była pełnia. Oznaczało to jedno-jest już północ.
- Wybiła północ..
- Musimy iść spać a rano wrócimy do miasta. - oznajmił niebieskooki.
- A jak nas coś zje ? Wiesz jakieś wilki czy coś..
- Tu nie ma wilków.- zaśmiał się Dawidowski- Znam ten las jak własną kieszeń często spotykaliśmy się tu na zbiórkach.
- No dobrze uznajmy, że ci wierze .. - położyłam się i obtuliłam jego marynarką.
Aleksy położył się obok mnie. Poczułam, że obejmuje mnie w talii przez co lekko wzdrygnęłam.
- To tylko ja.. Nie bój się nie gryzę.- zaśmiał się .
- Wiem wiem..- przytuliłam się do niego.
- Nie musisz się bać ze mną jesteś bezpieczna..- chłopak pogłaskał mnie po plecach.
W jego objęciach czuję się tak bezpiecznie.. ta chwila mogłaby trwać wiecznie..
Proszę państwa o brak zbędnych spekulacji oraz wyobrażeń. Ja z nim jak już to wspominałam to przyjaźń! Nic więcej!
Czułam na sobie jego wzrok, który na wskroś mnie przeszywał. Spojrzałam na niego na co chłopak lekko się speszył. Uśmiechnęłam się i przytuliłam się mocniej do niego. Po chwili oboje zasnęliśmy.
🌟
Nastał świt. Wcześniej ciemne ,pokryte morzem świetlistych gwiazd niebo przybrało inne barwy. Było błękitne i bezchmurne. Promyki słońca wpadały do lasu przez korony drzew. Po nocnych zwierzętach nie było śladu. Nie było już słychać chuchania sowy. Ptaki zaczęły pięknie śpiewać. Po prostu przyroda obudziła się do życia.
Obudziły mnie ciepłe promyki słońca padające na moją twarz. Wstałam do pozycji siedzącej i starałam ogarnąć sytuacje. Spojrzałam w lewą stronę a Aleksy nadal spał. Ten to jest śpioch po prostu śpioch nad śpiochy! Jego nic nie obudzi i długo śpi! Próbowałam wszystkiego robiłam głupie miny. Mówiłam coś do niego no nic nie pomaga !
Chyba ,że..
Sięgniemy po mocniejszy kaliber, a mianowicie ŁASKOTKI!
Cóż no trzeba czasami sięgnąć po mocniejsze środki. Zaczęłam łaskotać Szanownego Pana Aleksego . Gdybyście widzieli jego minę . To było bezcenne po prostu. Chłopak z początku wyglądał jakby zjawę ujrzał. Później wybuchnął takim śmiechem, że nie mógł się uspokoić.
- Dość ! Litości - powiedział ledwo Aleksy przez śmiech.
- No nie wiem ..nie ma nic za darmo - uśmiechnęłam się cwanie i łaskotałam go nadal.
- Dostaniesz co zechcesz, ale litości !! - powiedział przez śmiech.
- Znaj moje dobre chamskie serce. - przestałam go łaskotać - Ale jak już wspominałam nie ma nic za darmo..- uśmiechnęłam się cwanie .
- Zrobię co zechcesz. - oznajmił powoli się uspokajając.
- Stawiasz mi żelki. - uśmiechnęłam się triumfująco.
- No dobrze. - chłopak uśmiechnął się i przeciągnął się leniwie.- Czas wracać.- oznajmił.
- Tak jest.- uśmiechnęłam się i wstałam otrzepując moją sukienkę. Teraz zamiast koloru śnieżnej bieli była no była szara. Przydałby się Perwoll, ale on w sumie nie pomógłby w tej sytuacji.
Wzięliśmy swoje rzeczy i zaczęliśmy szukać wyjścia z lasu. Uwaga słuchajcie tego! Mój kapelusz zniknął! Pewnie ta gestapowska menda wzięła go ze sobą. Walić kapelusz ważne, że nas nie znaleźli, a było bardzo bardzo blisko.
W końcu znaleźliśmy wyjście i kierowaliśmy się w stronę mieszkania Janka. Szliśmy ulicą nic się nie zmieniło. Ludziom nadal towarzyszy strach i niepokój .Każdy się boi wyjść z domu. Nigdy nie wiadomo, który dzień będzie twoim ostatnim. Na każdym kroku czeka śmierć...jak nie przez łapankę to złapią za cokolwiek innego i wymyślą jakąś pokazową egzekucję.
To jest straszne..
🌟
Doszliśmy właśnie do miejsca docelowego. Właśnie zapukaliśmy do mieszkania Szanownego Pana Bytnara. Po chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął Rudzielec . Widać, że był po nie przespanej nocy. Miał podkrążone oczy. Gdy nas ujrzał stanął jak wryty.
- Kochanie kto przyszedł ? - usłyszeliśmy głos Pati, która przyszła również do drzwi. Również nie spała tej nocy.
Wszyscy zamknęliśmy się w zbiorowym uścisku .
- Myśleliśmy, że was złapali - powiedziała kasztanowłosa.
- Mieliśmy po prostu nie farta tym razem.. Gdy biegliśmy za wami wpadliśmy do rowu..- oznajmiłam.
- Ale nic wam nie jest ?- zapytał Rudzielec.
- Jak to ujęła Marcelina: " Poobijałam się trochę , ale będę żyła" - zaśmiał się Dawidowski. Za tą wypowiedź dostał ode mnie kuksańca w bok.
- Dobrze, że nic poważniejszego wam się nie stało..- powiedziała Patrycja.
- Chodźcie do mieszkania bo tak stoimy i przytulamy się na środku klatki schodowej i blokujemy ludziom przejście - zaśmiał się Rudzielec i zaprosił nas do swojego domu.
Wszyscy weszliśmy do mieszkania i usiedliśmy w salonie.
- Spędziliście całą noc w lesie? - zapytała Patrycja.
- Tak. Aleksy stwierdził, że nie ma co wracać do miasta bo na ulicach roi się od szkopów .- oznajmiłam.
- I mądrze zrobił ..martwiliśmy się - oznajmił Janek.
Posłałam w stonę Patrycji i Janka kojący uśmiech.
- Aleksy zrobił mini obóz w lesie..
- Moja krew. - uśmiechnął się Rudzielec i poklepał Alka po ramieniu.
- Tak twoja twoja. - zaśmiał się blondyn.
- Ogólnie to mam ciasto marchewkowe chcecie ? - uśmiechnął " bananowym uśmiechem" - Nie chwaląc się sam piekłem- oznajmił Rudzielec.
- Tak.. piekłeś tak, że prawie kuchnie spaliłeś. - zaśmiała się Patrycja.
- To było przez mój błąd bo się zamyśliłem!- zaśmiał się Janek i poszedł po talerz ze swoim wypiekiem.
- No niech mu będzie, że przez swoje zamyślenie. - zaśmiała się Patrycja.
- Patrycja uprzejmie pragnę się z tobą podzielić pewną nowiną ..
- Będę ciocią ?! Gratulacje.- zaśmiała się kasztanowłosa.
- Ej no nieeee! Chodzi o to ,że Alek mi powiedział ,że Janek miał jakieś skojarzenia przez patrzenie w gwiazdy.- zaśmiałam się .
- Jakie to były skojarzenia ? - zapytała Patrycja.
- Właśnie jakie skojarzenia ? - zapytał Rudzielec z swoim wypiekiem.
- Ja nie wiem ty Janek nam powiedz. - zaśmiałam się.
- Ale ja nie miałem żadnych skojarzeń. - oznajmił Janek wykładając ciasto na talerze.
- Tak a "Ta gwiazda wygląda pięknie jak oczy Moni" - zaśmiał się Aleksy.
- To przeszłość! Ja mam swoją gwiazdę jedyną w swoim rodzaju i święci takim światłem że tamta może się wypchać - oznajmił Janek i pocałował Patrycję w policzek.
- Już już Janeczku nie bulwersuj się. - powiedział Aleksy klepiąc swojego przyjaciela w ramie i kradnąc kawałek ciasta z talerza.
Wszyscy siedzieliśmy w salonie rozmawiając o różnych rzeczach. Cieszę się, że ich mam. Są po prostu cudowni!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro