ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 17
ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ
Powoli zaczęłam się przebudzać. Czułam jak moje powieki są ciężkie. Na moją twarz padały ciepłe promyki słoneczne. Czułam kogoś dotyk na swojej talii. Podniosłam leniwie powieki i przetarłam oczy dłońmi. Nagle poczułam jak tracę miękki materac spod pleców. To oznacza tylko jedno. Spotkanie z podłogą. Cudownie po prostu. Marzyłam o tym. Leżałam na podłodze. Wygodna bardzo wam powiem.
Wkurzona podniosłam się do pozycji siedzącej, aby zobaczyć przez kogo zostałam brutalnie zrzucona z łóżka. Winowajcą okazał się być nie kto inny jak Maciej Aleksy Dawidowski.
Stop!
Ja z nim w jednym łóżku. On mnie obejmował w talii. Stop stop co tu się odwala? Jak ja się z nim tu znalazłam?
Momentalnie stałam się czerwona jak burak i analizowałam to co się stało. Nie przypominam sobie żeby poszła spać a tym bardziej z Dawidowskim w jednym łóżku! Ostatnie co pamiętam to, że czekaliśmy, aż Alkowi lekarz wyciągnie kulę, że weszłam później do salonu i tu już mam pustkę w głowie. Nie mam pojęcia co było dalej.
- Marcyś, co ty robisz na podłodze?- powiedział zaspanym głosem Dawidowski.
- Hm.. Wiesz ciekawe pytanie. Otóż tak jakby coś mnie zrzuciło z łóżka a raczej ktoś ..- prychnęłam.
- Słodko wyglądasz jak się złościsz i rumienisz - wyszczerzył się Aleksy.
Strzeliłam face palma i zakryłam twarz dłońmi.
- Nic już nie mów..
- Ale dlaczego ? Taki słodziak z ciebie - Dawidowski uśmiechał się bananowym uśmiechem.
Poczułam jak rumienie się jeszcze bardziej. Ktoś mi wyjaśni dlaczego tak się dzieje? Wcześniej nie rumieniłam się aż tak bardzo w jego obecności, a teraz to się zmieniło..
- Możesz mi powiedzieć co się stało? Nie pamiętam nic od wejścia do salonu..- powiedziałam nadal zakrywając się dłońmi.
- Odpowiem na to pytanie dopiero wtedy gdy ujrzę twoją twarz.
- Nieeee! Wyglądam źle jak się rumienie!- oznajmiłam zasłaniając się dłońmi.
- Nieprawda!- Dawidowski ściągnął moje dłonie z twarzy.
- Prawda! - spojrzałam na niego zawstydzona.
- A ja mówię, że nie! - Alek wyszczerzył się.
- Z tobą nie wygram..- westchnęłam .
- Raczej nie. - Dawidowski uśmiechał się bananowym uśmiechem.
Nagle drzwi od pokoju się otworzyły a w nich stanął Janek, jak zawsze był uśmiechnięty od ucha do ucha. Za nim stała kasztanowłosa, która usiłowała odciągnąć Janka od jakiegoś pomysłu. Stał on z rękami założonymi za plecami. Ewidentnie coś knuje. Widać to było w jego oczach. Z Rudzielca da się czytać jak z otwartej księgi. Widać kiedy się czymś zamartwia a kiedy jest szczęśliwy jak dziecko.
- Janek daj spokój!- usiłowała przetłumaczyć swojemu ukochanemu kasztanowłosa.
- Ale taka okazja.- Janek zrobił słodkie oczka.
- Nawet o tym nie myśl. - Patrycja pogroziła mu palcem.
- Otóż nie tym razem. - zaśmiał się Rudzielec.
Janek wbiegł do pokoju i wyciągnął zza pleców kubek pełen wody.
- Pora rano wstać koniom wody dać !! - Jasiu zaśpiewał pięknie i oblał Alka . - Ja już trąbie dwie godziny a wy śpicie skurczysyny!
- Nawet o tym nie myśl ! - zaczęłam się cofać do tyłu nadal siedząc na podłodze.
- A właśnie o tym myślę. - Rudzielec się uśmiechnął się chytrze i zbliżał się do mnie.
- Nie nie nie!- cofałam się aż moje plecy spotkały się z zimną ścianą- Pati ratuj!
Dziewczyna próbowała odciągnąć swojego ukochanego na różne sposoby jednak się nie udało. Rudzielec oblał mnie resztą zawartości kubka. Zapiszczałam tak, że pewnie cała kamienica mnie słyszała.
- O kurde to było wysokie C.- zaśmiał się Dawidowski.
- Przyszła śpiewaczka operowa jak nic. - zaśmiał się Jasiu.
Siedziałam w szoku. Ludzie ta woda była lodowata! Franca nie człowiek!
- O..odegram się - oznajmiłam dygocząc z zimna.
- Odegramy- uśmiechnął się Dawidowski otulając mnie kocem.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się.
- Drobiazg.
Nagle do pokoju wszedł Tadeusz był cały zaspany wyglądał jak widmo. Włosy miał nieułożone a oczy podkrążone. Wszyscy zaprzestali harców i spojrzeli na " zjawę".
- Co wy się tak patrzycie? - zapytał Zośka przeciągając się.
- My tak oglądamy sobie widoki. - uśmiechnęła się Patrycja.
- Właśnie! - odpowiedziałam równocześnie z Jankiem i Alkiem.
- Coś mi tu nie pasuje.. - oznajmił Zośka przyglądając się nam.- Oglądacie widoki rozglądając się po pokoju?
- Hm.. Bo my oglądamy.. domowe widoki! - powiedziałam.
- Tak tak, coś was śmieszy. Widzę przecież.- powiedział Zośka.
- Nas? Nie ależ skąd..- powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.
- Powiedźcie prawdę. - Zośka przeszywał wzrokiem każdego z nas.
Każdy po kolei spojrzał na siebie i wszyscy wybuchnęli śmiechem. Zośka patrzył na nas i próbował zrozumieć o co nam chodzi ostatecznie machnął ręką i poszedł w kierunku swojej samotni.
Usłyszeliśmy pisk.
Czy to kobieta?
Odpowiedź brzmi : Nie.
To Zośka!
Tadeusz wbiegł do pokoju, w którym obecnie się znajdowaliśmy cały roztrzęsiony.
- Czemu mi nie powiedzieliście, że wyglądam jak cień człowieka?! Wyglądam jakby we mnie piorun pierdzielną!- powiedział Zośka.
- Tadziu nie denerwuj się.- powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.- Może się wyklepie.
- Nie jest wcale tak źle, jak wygląda! - powiedział Janek.
Zrezygnowany Tadeusz prychnął, fuknął tupnął nóżką i wyszedł " zrobić z siebie człowieka". Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Nie dziwota, że Zośka jest Zośką skoro nie tylko, jak baba wygląda, ale też się zachowuje. - powiedział przez śmiech Janek.
- Pseudonim zobowiązuje. - powiedziała Patrycja śmiejąc się.
- Ej przepona moja boli..- ledwo wydusiłam z siebie, ponieważ się cały czas śmiałam.
- Moja też jest w stanie wręcz agonalnym.- powiedział Dawidowski przez śmiech.
- Moja również! - oznajmił Rudzielec przez śmiech.
- I moja. - ledwo wydusiła z siebie Patrycja.
Śmialiśmy się calutki czas. Nie mogliśmy się się uspokoić. Mówię wam zobaczyć Tadeusza w takim stanie to po prostu złoto.
- Czy ktoś mi pomoże się uspokoić ?- ledwo wydusiłam z siebie to zdanie.
- Śmiech to zdrowie Marcelino.- powiedziała kasztanowłosa śmiejąc się.
- Podobno przez śmiech można też umrzeć.- z trudem wydusiłam z siebie kolejne zdanie.
- Może lepiej trzymajmy się pierwszej wersji? - powiedział Dawidowski wycierając łzy z policzka, ponieważ tak się śmiał ,że aż się popłakał.
- Może lepiej tak.
Z czasem każdy z nas się uspokoił. Kolejny komiczny widok na dziś. Janek, który jest czerwony jak burak. Alek ocierający łzy z policzków. Patrycja, która próbuje być oazą spokoju, jednak nadal się podśmiewuje pod nosem.
- Jak już jesteśmy spokojni..to może ktoś by mi powiedział co się stało, że obudziłam się tutaj?- zapytałam.
- Cóż zemdlałaś na widok krwi, więc Zośka przeniósł cię na tutaj. Alek stwierdził, że dotrzyma ci towarzystwa..- powiedziała kasztanowłosa.
- Stop to ile ja spałam?- zapytałam przerażona.
- Zemdlałaś wczoraj wieczorem, a jest ranek, więc trochę długo spałaś.- powiedział Dawidowski.- Taka śpiąca królewna.- zaśmiał się pod nosem.
- Tak długo?! - zapytałam z przerażeniem.
- Widocznie potrzebowałaś tyle snu żeby zregenerować siły. Wczoraj wiele się wydarzyło.- powiedział Alek przytulając mnie.
Wtuliłam się do niego mocno. W jego ramionach jest tak bezpiecznie. Zarumieniłam, ponieważ zobaczyłam, że chłopak jest bez koszuli. No i wiecie.. No zawstydzenie level hard.
- Słodziak- szepnął mi na ucho Alek.
Nie no ten to potrafi dolać oliwy do ognia. Spaliłam totalnego buraka. Najchętniej chciałabym się zapaść w tym momencie pod ziemię. Nie lubię gdy ktoś patrzy na mnie kiedy się rumienie, ponieważ powoduje to u mnie dodatkowe zawstydzenie i wprawia mnie to w lekkie zakłopotanie.
Jestem teraz szczęśliwa, że wszyscy siedzimy tutaj, że przetrwaliśmy razem przeciwności losu, które zostały nam postawione.
Radość, jaką stwarza gorliwa praca, słuszne dążenia i serdeczna przyjaźń, stanie się jej udziałem. Nic nie zdoła ukrócić skrzydeł jej wyobraźni ani przytłumić świata jej marzeń, a zakręt na drodze może zawsze się zdarzyć ~Ania Shirley.
Razem pokonamy wszystko. Ciesze się, że mam takich przyjaciół u swego boku. Z nimi nie straszne iść przez życie mimo, że czasami zdarzy się jakiś zakręt.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro