Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 17

ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Powoli zaczęłam się przebudzać. Czułam jak moje powieki są ciężkie. Na moją twarz padały ciepłe promyki słoneczne. Czułam kogoś dotyk na swojej talii. Podniosłam leniwie powieki i przetarłam oczy dłońmi. Nagle poczułam jak tracę miękki materac spod pleców. To oznacza tylko jedno. Spotkanie z podłogą. Cudownie po prostu. Marzyłam o tym. Leżałam na podłodze. Wygodna bardzo wam powiem.

Wkurzona podniosłam się do pozycji siedzącej, aby zobaczyć przez kogo zostałam brutalnie zrzucona z łóżka. Winowajcą okazał się być nie kto inny jak Maciej Aleksy Dawidowski.

Stop!

Ja z nim w jednym łóżku. On mnie obejmował w talii. Stop stop co tu się odwala? Jak ja się z nim tu znalazłam?

Momentalnie stałam się czerwona jak burak i analizowałam to co się stało. Nie przypominam sobie żeby poszła spać a tym bardziej z Dawidowskim w jednym łóżku! Ostatnie co pamiętam to, że czekaliśmy, aż Alkowi lekarz wyciągnie kulę, że weszłam później do salonu i tu już mam pustkę w głowie. Nie mam pojęcia co było dalej.

- Marcyś, co ty robisz na podłodze?- powiedział zaspanym głosem Dawidowski.
- Hm.. Wiesz ciekawe pytanie. Otóż tak jakby coś mnie zrzuciło z łóżka a raczej ktoś ..- prychnęłam.
- Słodko wyglądasz jak się złościsz i rumienisz - wyszczerzył się Aleksy.

Strzeliłam face palma i zakryłam twarz dłońmi.

- Nic już nie mów..
- Ale dlaczego ? Taki słodziak z ciebie - Dawidowski uśmiechał się bananowym uśmiechem.

Poczułam jak rumienie się jeszcze bardziej. Ktoś mi wyjaśni dlaczego tak się dzieje? Wcześniej nie rumieniłam się aż tak bardzo w jego obecności, a teraz to się zmieniło..

- Możesz mi powiedzieć co się stało? Nie pamiętam nic od wejścia do salonu..- powiedziałam nadal zakrywając się dłońmi.
- Odpowiem na to pytanie dopiero wtedy gdy ujrzę twoją twarz.
- Nieeee! Wyglądam źle jak się rumienie!- oznajmiłam zasłaniając się dłońmi.
- Nieprawda!- Dawidowski ściągnął moje dłonie z twarzy.
- Prawda! - spojrzałam na niego zawstydzona.
- A ja mówię, że nie! - Alek wyszczerzył się.
- Z tobą nie wygram..- westchnęłam .
- Raczej nie. - Dawidowski uśmiechał się bananowym uśmiechem.

Nagle drzwi od pokoju się otworzyły a w nich stanął Janek, jak zawsze był uśmiechnięty od ucha do ucha. Za nim stała kasztanowłosa, która usiłowała odciągnąć Janka od jakiegoś pomysłu. Stał on z rękami założonymi za plecami. Ewidentnie coś knuje. Widać to było w jego oczach. Z Rudzielca da się czytać jak z otwartej księgi. Widać kiedy się czymś zamartwia a kiedy jest szczęśliwy jak dziecko.

- Janek daj spokój!- usiłowała przetłumaczyć swojemu ukochanemu kasztanowłosa.
- Ale taka okazja.- Janek zrobił słodkie oczka.
- Nawet o tym nie myśl. - Patrycja pogroziła mu palcem.
- Otóż nie tym razem. - zaśmiał się Rudzielec.

Janek wbiegł do pokoju i wyciągnął zza pleców kubek pełen wody.

- Pora rano wstać koniom wody dać !! - Jasiu zaśpiewał pięknie i oblał Alka . - Ja już trąbie dwie godziny a wy śpicie skurczysyny!
- Nawet o tym nie myśl ! - zaczęłam się cofać do tyłu nadal siedząc na podłodze.
- A właśnie o tym myślę. - Rudzielec się uśmiechnął się chytrze i zbliżał się do mnie.
- Nie nie nie!- cofałam się aż moje plecy spotkały się z zimną ścianą- Pati ratuj!

Dziewczyna próbowała odciągnąć swojego ukochanego na różne sposoby jednak się nie udało. Rudzielec oblał mnie resztą zawartości kubka. Zapiszczałam tak, że pewnie cała kamienica mnie słyszała.

- O kurde to było wysokie C.- zaśmiał się Dawidowski.
- Przyszła śpiewaczka operowa jak nic. - zaśmiał się Jasiu.

Siedziałam w szoku. Ludzie ta woda była lodowata! Franca nie człowiek!

- O..odegram się - oznajmiłam dygocząc z zimna.
- Odegramy- uśmiechnął się Dawidowski otulając mnie kocem.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się.
- Drobiazg.

Nagle do pokoju wszedł Tadeusz był cały zaspany wyglądał jak widmo. Włosy miał nieułożone a oczy podkrążone. Wszyscy zaprzestali harców i spojrzeli na " zjawę".

- Co wy się tak patrzycie? - zapytał Zośka przeciągając się.
- My tak oglądamy sobie widoki. - uśmiechnęła się Patrycja.
- Właśnie! - odpowiedziałam równocześnie z Jankiem i Alkiem.
- Coś mi tu nie pasuje.. - oznajmił Zośka przyglądając się nam.- Oglądacie widoki rozglądając się po pokoju?
- Hm.. Bo my oglądamy.. domowe widoki! - powiedziałam.
- Tak tak, coś was śmieszy. Widzę przecież.- powiedział Zośka.
- Nas? Nie ależ skąd..- powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.
- Powiedźcie prawdę. - Zośka przeszywał wzrokiem każdego z nas.

Każdy po kolei spojrzał na siebie i wszyscy wybuchnęli śmiechem. Zośka patrzył na nas i próbował zrozumieć o co nam chodzi ostatecznie machnął ręką i poszedł w kierunku swojej samotni.

Usłyszeliśmy pisk.

Czy to kobieta?

Odpowiedź brzmi : Nie.

To Zośka!

Tadeusz wbiegł do pokoju, w którym obecnie się znajdowaliśmy cały roztrzęsiony.

- Czemu mi nie powiedzieliście, że wyglądam jak cień człowieka?! Wyglądam jakby we mnie piorun pierdzielną!- powiedział Zośka.
- Tadziu nie denerwuj się.- powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.- Może się wyklepie.
- Nie jest wcale tak źle, jak wygląda! - powiedział Janek.

Zrezygnowany Tadeusz prychnął, fuknął tupnął nóżką i wyszedł " zrobić z siebie człowieka". Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

- Nie dziwota, że Zośka jest Zośką skoro nie tylko, jak baba wygląda, ale też się zachowuje. - powiedział przez śmiech Janek.
- Pseudonim zobowiązuje. - powiedziała Patrycja śmiejąc się.
- Ej przepona moja boli..- ledwo wydusiłam z siebie, ponieważ się cały czas śmiałam.
- Moja też jest w stanie wręcz agonalnym.- powiedział Dawidowski przez śmiech.
- Moja również! - oznajmił Rudzielec przez śmiech.
- I moja. - ledwo wydusiła z siebie Patrycja.

Śmialiśmy się calutki czas. Nie mogliśmy się się uspokoić. Mówię wam zobaczyć Tadeusza w takim stanie to po prostu złoto.

- Czy ktoś mi pomoże się uspokoić ?- ledwo wydusiłam z siebie to zdanie.
- Śmiech to zdrowie Marcelino.- powiedziała kasztanowłosa śmiejąc się.
- Podobno przez śmiech można też umrzeć.- z trudem wydusiłam z siebie kolejne zdanie.
- Może lepiej trzymajmy się pierwszej wersji? - powiedział Dawidowski wycierając łzy z policzka, ponieważ tak się śmiał ,że aż się popłakał.
- Może lepiej tak.

Z czasem każdy z nas się uspokoił. Kolejny komiczny widok na dziś. Janek, który jest czerwony jak burak. Alek ocierający łzy z policzków. Patrycja, która próbuje być oazą spokoju, jednak nadal się podśmiewuje pod nosem.

- Jak już jesteśmy spokojni..to może ktoś by mi powiedział co się stało, że obudziłam się tutaj?- zapytałam.
- Cóż zemdlałaś na widok krwi, więc Zośka przeniósł cię na tutaj. Alek stwierdził, że dotrzyma ci towarzystwa..- powiedziała kasztanowłosa.
- Stop to ile ja spałam?- zapytałam przerażona.
- Zemdlałaś wczoraj wieczorem, a jest ranek, więc trochę długo spałaś.- powiedział Dawidowski.- Taka śpiąca królewna.- zaśmiał się pod nosem.
- Tak długo?! - zapytałam z przerażeniem.
- Widocznie potrzebowałaś tyle snu żeby zregenerować siły. Wczoraj wiele się wydarzyło.- powiedział Alek przytulając mnie.

Wtuliłam się do niego mocno. W jego ramionach jest tak bezpiecznie. Zarumieniłam, ponieważ zobaczyłam, że chłopak jest bez koszuli. No i wiecie.. No zawstydzenie level hard.

- Słodziak- szepnął mi na ucho Alek.

Nie no ten to potrafi dolać oliwy do ognia. Spaliłam totalnego buraka. Najchętniej chciałabym się zapaść w tym momencie pod ziemię. Nie lubię gdy ktoś patrzy na mnie kiedy się rumienie, ponieważ powoduje to u mnie dodatkowe zawstydzenie i wprawia mnie to w lekkie zakłopotanie.

Jestem teraz szczęśliwa, że wszyscy siedzimy tutaj, że przetrwaliśmy razem przeciwności losu, które zostały nam postawione.

Radość, jaką stwarza gorliwa praca, słuszne dążenia i serdeczna przyjaźń, stanie się jej udziałem. Nic nie zdoła ukrócić skrzydeł jej wyobraźni ani przytłumić świata jej marzeń, a zakręt na drodze może zawsze się zdarzyć ~Ania Shirley.

Razem pokonamy wszystko. Ciesze się, że mam takich przyjaciół u swego boku. Z nimi nie straszne iść przez życie mimo, że czasami zdarzy się jakiś zakręt.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro