Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Noc

Jest jasno. Słońce świeci w zenicie. Południe.

Wiatr kołysze zielone korony drzew. Delikatny szum wypełnia okolicę.

Pola jakby malowane zbożem. Wyzłacane pszenicą, posrebrzane żytem.

Białe obłoki płyną niczym łódki po bezkresnym oceanie błękitnego nieba.

Krajobraz niczym z krainy ładu, spokoju i beztroski.

Chwilowo.

Słońce gaśnie, jakby nakryte czarną peleryną, spod której przebija blady blask. Tak powstał ponury księżyc.

Wiatr coraz bardziej się wzmaga. Już nie kołysze drzew. Teraz się z nimi szarpie.

Złoto i srebro pól przeradza się w odcienie szarości.

Obłoki gęstnieją, łącząc się w coraz większe, aż w końcu poszarzałe zakrywają całe sklepienie.

Nastała noc.

Okolica zachodzi gęstą mgłą. Srebrna poświata rozświetla krople, które zaczynają rodzić się z chmur i opadać na spragnioną deszczu ziemię. Ciemne niebo rozświetla przeszywająca sklepienie błyskawica, rozdzierająca niebo na pół. W tej krótkiej chwili można dostrzec, że księżyc wcale nie jest księżycem. Jest ciemnością. Że mgła wcale nie jest mgłą. Jest gęstym, siarczystym dymem. Że chmury wcale nie są chmurami. Są nieprzenikalną powłoką spowijającą świat. Że deszcz wcale nie jest wodą. Jest krwią.

A po tym już tylko nicość, w której z oddali wyłania się blada łuna nastającego znowu poranka.

I to uczucie, że ktoś tam jest, które pozostaje uczuciem, bo wzrok zawodzi...

********************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro