Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9~Ognisty Ptak

Dziewczyny oraz konie dotarły nareszcie do Ognistych Bagien. Pierwsze co ich przywitało to żar, duchota, dym szczypiący w oczy i spiekota.

-Długie są te Ogniste Bagna? - spytała Renet ocierając z czoła pot. Przerzuciła warkocz na drugie ramię.

-Na szczęście nie - westchnęła Nifarella. - Zaledwie kilometr.

-No to pięknie - zaczęła narzekać.

-Nie przesadzaj, to nie tak dale... - utrwała zamykając mocno oczy i wzdychając ciężko. Oparła się mocno o kark Eme powoli zsuwając.

-Mona! - zawołała Karai szybko podbiegając na Kaze z April i przytrzymujac ją. - Wszystko w porządku?

-Tak - odetchnęła. - Chodźmy.

Przyjaciółki spojrzały na siebie trochę zmartwione, a potem ruszyły dalej.

Po dwóch minutach wszyscy usłyszeli skrzeczenie. Jakby taki ogłos sokoła z chrypą. Przyjaciele wbili wzrok w niebo zasnute dymem zauważając jakiegoś pomarańczowego dużego ptaka, a za nim dwa czarne gryfy.

-O nie! - zawołał Kaze. - Feniks Netsu!

-Lećmy za nim! - zawołała April.

Pegaz poleciał przodem, a klacze ruszyły po ziemi. Gryfy daleko nie poleciały, ale gdy przyjaciele dotarli na miejsce ciemne stwory zdążyły zamęczyć biednego ptaka. Jednorożec i kelpie popedziły, a Lisa i Pani Czasu przegoniły gryfy. April zaskoczyła z Kaze biegnąc do biednego feniksa. Miał czerwonopomarańczowozłote pióra, a nie tylko pomarańczowe jak wszyscy widzieli na początku. Nie wiedzieć czemu April z  policzka spadła łza na skrzydło feniksa. Po chwili zamienił się w kupę popiołu po czym ponownie się odrodził. Dziewczyna odsunęła się nieco przerażona, ale Netsu zbliżył się powoli do niej mówiąc :

-Dziękuję.

Wielkością przypominał gryfa.

-Netsu, ciebie też dopadły? - spytała Nifarella.

-Tak - odparł. - Atakują do wczoraj.

-Mogą wrócić? - dociekała Karai.

-Z nimi nic nie wiadomo - odrzekł. - Lepiej stąd uciekać.

-My zmierzamy do Kriss - wtrąciła April.

-Do Kriss?-zdziwił się feniks.

-Net, to one - wyrwał Kaze. - O nich mówi przepowiednia. Podejrzewam, że dzięki tobie April zyskała moc ognia.

Rudowłosa pstryknęła palcami jak to robią na filmami i wtedy na jej palcu powstał płomień.

-Niezłe - skomentował.

-To jak, pomożesz? - spytała Emerald.

-Dla Selected Żywiołów? - odparł. - To prawdziwy zaszczyt.

Skłonił się nisko przed April, a ona dotknęła jego dzioba po czym w wskoczyła mu na grzbiet. Reszta dziewczyn zrobiła to samo. Rudowłosa i Karai wzbiły się w niebo na feniksie i pegazie podczas gdy Mona z Renet popędził na klaczasz przed siebie. Nagle Miwa zauważyła kogoś w Gaju Aniołów.

-Co oni... April, widzisz to co ja? - spytała.

Dziewczyna zmróżyła oczy spostrzegając to samo.

-Dziewczyny, szybko! - zawołała do przyjaciółek na dole.

Klacze pogrzały dalej, pegaz z feniksem też przyspieszyły. Po dwóch minutach Karai z April wylądowały przy granicy bagien i gaju. Następnie zjawiły się Renet na Nif i Mona na Eme. Zaskoczył ze swych wierzchowców. Lisa trochę się zachwiała, ale w porę oparła się o jednorożca.

-To przez bagna - wyjaśniła klacz. - Natura tam była zniszczona. Wejdź do lasu to zrobi ci się lepiej.

-Możesz mi wyjaśnić dlaczego tylko ja tak cierpię? - spytała.

-Bo nie zostałaś obdażona wyłącznie mocą ziemi, czyli gleby albo roślin, ale całą naturą. A ona cierpi w Mithopii codziennie. Od chwili gdy znalazła się tu Kriss.

-Mona, idziesz? - spytała April.

-Tak, już idę - odparła.

Dołączyła do przyjaciółek.

-Zaczekajcie tu - poradziła Karai zwierzętom. - Sprawdzimy czy jest bezpiecznie.

Selected weszły bardziej w głąb lasu. Z tego co widziały tajemnicze osoby nie mogły być daleko.

-Karai? - rozległ się głos Leo.

Dziewczyny spojrzały w lewo.

-Chłopaki!!! - zawołała Renet.

Dziewczyny szybko pobiegły do nich rzucając im się na szyję. Żółwie przytuliły ich z całej siły.

-Boże, jak my za wami teskniłyśmy! - powiedziała April hamując łzy.

-Nic wam nie jest? - dociekał Leo odsuwając od siebie Karai by sprawdzić, czy nie ma obrażeń. - Wszystko w porządku?

-Tak, jest dobrze - zapewniła go Miwa. - Ale co wy tu robicie?

-Szukaliśmy was - wyjaśniła Shinigami.

-A... Co ty tutaj robisz? - zdziwiła się Mona.

-Ktoś musiał przenieść chłopaków do tej zakichanej Mithopii- odparła.

-Ty płaczesz? - zdziwił się Mikey patrząc na Renet.

-Nie, to tylko oko mi łzawi - wyjaśniła. - Taki skutek uboczny.

Nagle April coś sobie przypomniałam po czym gwizdnęła w palce. W przeciągu kilku sekund dotarły zwierzęta Selected.

-Ale napakowani kolesie - wyrwała Nifa.

Chłopcy mocno byli zaskoczeni dziwnymi stworzeniami, ale przyjęli komplement z pysznymi uśmiechami. Naprawdę im to schlebiało. Eme podeszła do Mony z wyraźnym niepokojem.

-Już ci lepiej? - spytała. - Dobrze się czujesz?

-Co? - przestraszył się Raph przyciągając dziewczynę do siebie. Szybko zrozumiał, że Gwiazda mówiła prawdę. - Coś cię boli? Źle z tobą?

-Nie, nic mi nie jest - odparła szybko wyrywając się z uścisku. - Po prostu Emerald nie potrafił trzymać języka za zębami.

-No to mamy niespodziankę - oznajmiła April. - Te dziewczyny z przepowiedni... to my.

-Można się było domyśleć - rzuciła Shini. - A znalazłyście wasze mitologiczne Ja?

-Nie - westchnęła Karai.

-Sorki, że przerywam, ale macie coś do jedzenia? - spytał Mikey. - Renet pachnie jabłkami tak pięknie, że aż zgłodniałem.

-Mona, pozwolisz? - poprosiła Pani Czasu.

Salamandrianka pstryknęła palcami i zaraz po tym na ziemię spadł deszcz owoców.

-Kurcze, jak ty to zrobiłaś? - zdziwił się Leo.

-Magiczne zdolności ma każda z nas - wyjaśniła April. - Jesteśmy jak cztery żywioły. Mona natura, Renet woda, Karai wiatr a ja ogień. Po tym jak pomogłyśmy Eme, Netsue, Kaze i Nif, zostałyśmy obdarzone.

-Zaraz, obdarzone? - zatrzymała się przy tym Shini. - Słuchajcie... No wiem! Waszymi Ja są właśnie te zwierzęta. Pomagając im dały wam swe zdolności a przez to połączyły się z wami nadzwyczajną więzią.

-Co? - nie do końca zrozumiała Mona. - Chcesz powiedzieć, że cały czas odpowiedź miałyśmy pod nosem?

-Tak - potwierdziła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro