Rozdział 4~Kierunek :Mithopia
-Hmm... Najprawdopodobniej, że nikt nie wie kim mają być owe wybranki - zasugerowała Shinigami.
Przyjaciele spojrzeli na siebie.
-A jest tam coś, jak ją pokonać? - dociekała Karai.
Shini kartkowała stronę za stroną jednak niczego nie znalazła. Po podziękowaniu jej za pomoc, cała ósemka wyszła z kryjówki. Dziewczyny przypomniały sobie o przegranej bitwie z Kriss i znowu dostały potwornego doła. Nie mogły uwierzyć, że pokonał ich ktoś, kto ma nierówno pod sufitem. Kiedy doszli do studzienki, Leo podniósł pokrywę, żółwie wyskoczyły do środka, ale Selected wciąż stały na powierzchni.
-Dziewczyny? - zdziwił się Leo.
-Nocujemy dziś u April - wyjaśniła Karai.
-Ale... Coś się stało? - dociekał.
-Nie, nie, nic - zapewniła Renet. - No może poza tym, że oberwałyśmy niezłe manto od jakieś walniętej świruski.
Dziewczyny popatrzyły na nią gniewnym wzrokiem.
-Nie martwcie się - pocieszył je żółw. - Jeszcze jej dokopiecie.
-Dzięki, Leo - odrzekła April. - Dobranoc.
-Dobranoc, Selected - zakończył zamykając studzienkę.
Kiedy zrobił krok do przodu nagle usłyszał krzyki przyjaciółek. Zawrócił braci wychodząc z kanałów. Wojowniczek już nie było. Żółwie nawoływały ich i szukały, ale na próżno. Przypadły jak kamień w wodę.
-Gdzie je wywiało? - zastanawiał się Mikey.
-Może to ta Kriss? - zasugerował Donnie. - Porwała je.
-Wracamy do Shinigami - rozkazał Leo. - Możliwe, że będzie wiedzieć co zrobić.
Mutant pobiegły z powrotem do czarownicy. Wpadły do jej kryjówki jak torpedy. Musiały jednak zejść na dół, gdyż nie zastali przyjaciółki na pierwszym piętrze. Znaleźli ją w bibliotece. Ninja szybko wyjaśnili jej całe zdarzenie. Shini zastanowiła się po czym westchnęła ciężko. Podeszła do ściany naciskając jedną z cegieł. Z wnętrza tego schowka wyjęła kryształową kule.
-Chyba będę musiała się z nią przeprosić - mruknęła.
Zdmuchnęła z niej kurz i postawiła na ziemi. Klękneła przed nią i żółwie zrobiły to samo. Wiedźma zawiesiła ręce nad kulą mówiąc stanowczo :
-Pokaż mi Selected.
Po chwili w przedmiocie pojawiły się jakieś malowidła i to dość stare.
-Nie wszystkie Selected! - krzyknęła Shinigami. - Ech... Dobra, pokaż mi Monę, Karai, April i Renet.
Tym razem pojawiły się konkretne Selected. Leżały na ziemi z wyjątkiem Renet, która wisiała na drzewie.
-Zaraz, czy one... - urwał Raphael.
-Nie! - przerwała mu Shini. - One żyją. Czuję ich oddech.
-Ale... To gdzie one są? - dociekał Donnie.
-W... - ucieła. - Ech... W Mithopii.
-W tej krainie wyssanej z palca? - dopytywał Raph.
-Ona nie jest wyssana z palca! - zaprzeczyła czarownica. - Masz tu dowód. Do wymyślone krainy by się nie przeniosły.
-Wiesz, jak się tam dostać? - spytał Leo z nadzieją.
Shini zastygła na chwilę, ale zaraz potem pokręciła głową by oprzytomnieć. Westchnęła ciężko ponownie zamyślając.
-Mam, ale ostrzegam, że nigdy tego nie robiłam - odparła.
Bracia popatrzyli na siebie. Wiedźma zaprowadziła ich do sąsiedniego, pustego pomieszczenia. Wzięła jedną jedyną kredę jaką miała i zakreśliła na podłodze okrąg. Kazała żółwiom wejść do niego, a potem złapała Donniego i Leo za ręce. Reszta zrobiła to samo.
-Pomyślcie o dziewczynach bo w ten sposób uda nam się znaleźć bliżej nich - poradziła.
Zamknęli oczy odpływając myślami do Selected a Shinigami zaczęła wypowiadać słowa zaklęcia :
-Watashitachi no tamachi to karada go shinwa no sekai ni aka reta kokoro ni utsurimashou. Imasugu!
Nagle brzegi okręgu zapłonęły ogniem, a potem podłoga w kształcie koła zapadła się.
-Bez paniki! - krzyknęła Shini. - Nie puszczajcie rąk!
Przyjaciele lecieli w dół. Dość długo, aż w końcu uderzyli o ziemię. Czuli się obolali, ale szybko powstawali. Zamarli widząc krajobraz. Nie wyglądał baśniowo jak sobie wyobrażali. Spękana, sucha ziemia w kolorze ciemnej czerwieni, usunięte drzewa, a niebo jak przed budzą.
-To jest ta Mithopia? - zdziwił się Raph.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro