Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII.9.

Danilla ułożyła się na łóżku, nadal owinięta ręcznikiem, i spojrzała w sufit. Był biały i idealnie równy, bez żadnej skazy. – Gdyby wszystko było takie, jak ten sufit... – pomyślała. – Ale przecież wtedy życie byłoby koszmarnie nudne – dotarło do niej zaraz. Niedługo przyszedł Masato. Położył się obok niej na łóżku, też na plecach, i także spojrzał w sufit. On jednak zobaczył tam coś innego.

– Mówi się, że kochać, to nie znaczy patrzeć na siebie, tylko w tę samą stronę – powiedział.

– A ja słyszałam, że nie ma miłości bez prawdy – odpowiedziała.

– Pewnie oboje mamy rację – uznał.

– Masato!

– No co? Rozmawiamy, prawda?

– Nie wkurzaj mnie, bo pożałujesz!

– Nie wątpię, moja waleczna Danillo... ale nawet, gdybyś mi wlała, niczego bym nie żałował. Zasłużyłem.

– Czego chciałeś ode mnie? Dlaczego zaprosiłeś mnie na kolację akurat tam? Co robiła tam Georgette? Czemu rzuciła się na ciebie? I... co chowałeś w kieszeni? – Masato, słysząc to ostatnie pytanie, zdziwił się. Nie spodziewał się, że Danilla jest aż tak spostrzegawcza.

– To może po kolei, skarbie?

– Kolejność dowolna, ale chcę znać odpowiedź na wszystkie pytania – zażądała. – I na wszystkie inne, jakie mi się pojawią.

– Jest już późno...

– Masato!

– Dobrze już, wiem, że mam cię nie drażnić, moja tygrysico – zachichotał. Próbował ją objąć, ale zrzuciła jego rękę z siebie.

– Najpierw odpowiedzi, potem macanki – zaśmiała się, bo powoli schodziła z niej złość, ale ciągle nie zamierzała mu odpuścić.

– Zaprosiłem cię do tej restauracji, bo to najlepszy lokal w mieście. Nieważne, że należy do mojej rodziny, to nie było żadne kryterium, ale, jak widać, powinienem był wziąć to pod uwagę. Na przyszłość będę unikał przybytków z kapitałem Mitsubishi International.

– Dobra, słucham dalej...

– Nie mam pojęcia, co robiła tam Georgette i nie wiedziałem, że tam ją spotkamy. Nie miałem z nią kontaktu od dziesięciu lat, mówiłem ci już o tym. Nie wierzysz mi?

– Powiedzmy, że ci wierzę. A naprawdę masz ten sam numer telefonu od dziesięciu lat?

– Ja tak. To ty zmieniłaś swój po powrocie do Chile.

– To prawda. Chcesz się z nią jeszcze spotkać?

– Nie chcę, ale czuję, że ona wie coś, co my też powinniśmy wiedzieć.

– Co poczułeś, kiedy cię pocałowała? – Danilla rzuciła pytanie z grubej rury. Dręczyło ją to, naprawdę.

– To była ostatnia rzecz, jakiej bym się spodziewał.

– Pytałam, co poczułeś.

– Zaskoczenie. A chwilę potem oburzenie. Na pewno nic miłego, jeśli tego się obawiasz – próbował ją uspokoić.

– Jest piękna. I taka wysoka...

– Kwestia gustu. Ty mi się bardziej podobasz.

– Kłamczuch!

– Gdzieżbym śmiał cię okłamać. Dani – Masato położył się na boku, przodem do niej – spójrz na mnie. – Zrobiła więc to samo. Zauważył, że kiedy leży na boku, jej ciało układa się w kształt litery S, leżącej na boku. Różnica poziomu, między biodrami a talią Danilli była inspirująca. Masato miał ochotę przesunąć dłonią po jej biodrze i zjechać nią na pośladek, ale bał się ją dotknąć, żeby znowu go nie odrzuciła. Patrzył więc na nią, jak na zjawisko, którym dla niego była. – Ty jesteś dla mnie wyznacznikiem kobiecości i wszystkim, co mi się podoba. Kocham cię i pragnę, jak żadnej innej kobiety w życiu. I to się nigdy nie zmieni.

– Obiecać każdy potrafi... – prychnęła. Wtedy zdecydował, że jednak ją dotknie. Przysunął się, objął ją jednym ramieniem i przyciągnął do siebie mocno. Ich ciała się stykały, a twarze były tak blisko, że czuł jej oddech.

– Ja ci nie obiecuję, Dani. Ja cię informuję, że tak jest – powiedział i pocałował ją.

Danilla, choć jeszcze chwilę wcześniej była wściekła, nie umiała go odepchnąć. Oddała mu pocałunek, a Masato tylko na to czekał.

– Kochanie, tak się martwiłem, że nie będziesz mnie już chciała – wymruczał jej do ucha, zanurzając nos między jej włosy i całując szyję.

– Nie odpowiedziałeś mi jeszcze na wszystkie pytania – przypomniała mu.

– Och, teraz muszę? – spytał rozproszony, orientując się, że właściwie był gotowy, żeby zupełnie zapomnieć o sytuacji z restauracji i przejść do przyjemniejszych zajęć.

– Tak! Co miałeś w kieszeni?

– Naprawdę muszę ci to mówić teraz?

– Tak.

– To nieodwołalne? Teraz i już? – próbował się upewnić. Nie było mu to w smak. Inaczej wyobrażał sobie tę rozmowę.

– Teraz i już – potwierdziła.

– Jak sobie życzysz, kochanie, ale usiądź chociaż – poprosił.

– Okej. – Danilla usiadła na łóżku, nadal owinięta w ręcznik i przyciągnęła nogi do siebie, obejmując ramionami kolana. – Słucham cię.

– Zaczekaj. – Masato pobiegł do łazienki i wyjął z kieszeni spodni malutkie pudełeczko, kasetkę właściwie. Wyglądała, jak przenośna pamięć, jakiej używano dość powszechnie jeszcze jakieś pięćdziesiąt lat wcześniej.

– Po co nosisz przy sobie archaiczną pamięć usb? – zdziwiła się. Roześmiał się. Gdyby nie ciekawość, Danilla skupiłaby się głównie na tym, jak jej facet genialnie wygląda w samym ręczniku. A jednak przeważyła chęć uchylenia rąbka tajemnicy.

– To nie jest pamięć usb. To tylko takie pudełko – odparł spokojnie, po czym potworzył kasetkę i wyjął z niej... pierścionek. Teraz wydarzenia potoczyły się naprawdę szybko. Danilla otworzyła usta w zdumieniu, kiedy Masato uklęknął przed łóżkiem i wyciągnął w jej stronę otwartą dłoń, trzymając na niej złoty pierścionek z jednym niewielkim oczkiem w kolorze... jej oczu. – Błękitny diament?

Przyjaciel, tak jak ona, popatrzył najpierw na pierścionek, a potem śledził jej wzrok, aż ich spojrzenia się spotkały.

– Danillo Estevez, czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt, przynosząc jednocześnie niewyobrażalne szczęście i zgodziła się zostać moją żoną? – Jestem idiotką do kwadratu – pomyślała. – Swoim uporem zmusiłam swojego faceta, żeby oświadczył mi się w samym ręczniku tuż po tym, jak się kłóciliśmy. Tego się nie da już odkręcić... – Dani! Odpowiesz mi coś? – spytał desperacko, ciągle klęcząc przed łóżkiem hotelowym i jedną ręką trzymając ręcznik, który właśnie zaczął mu spadać.

– Przepraszam, kochany – Danilla zeskoczyła z łóżka i usiadła na podłodze obok niego, przytulając się. Masato objął ją ręką, którą trzymał ręcznik, pozwalając mu opaść. Ręcznik Danilli też się zsunął. – Przepraszam, że wymusiłam to na tobie. Nie musiałeś, naprawdę...

– Chciałem cię spytać w restauracji po kolacji, ale jakoś tak wyszło – wyjaśnił zmieszany. – Odpowiesz mi... cokolwiek? – ponowił pytanie.

– Jestem okropna...

– Przestań, nie musiałaś się spodziewać, miałaś prawo się zdenerwować... ale Dani, proszę, odpowiedz, bo umieram z niepokoju, że mnie nie chcesz.

– Chcę.

– Naprawdę?

– Naprawdę – podała mu dłoń, na którą wsunął jej pierścionek. Gdyby patrzył na nich ktoś z boku, miałby niezły ubaw. Oboje siedzieli na podłodze obok łóżka, ręczniki z nich pospadały. Patrzyli jednak tylko sobie w oczy.

– Kocham cię, Danillo.

– A ja ciebie kocham, Masato. Chodźmy już spać, co? – ziewnęła zaraz. – Ledwo żyję.

– Chodź – Masato wstał i podał jej rękę. Pomógł jej wstać i przyciągnął do siebie. – Jesteś pewna, że chcesz już spać? – spytał szelmowskim tonem, gładząc jej plecy i pośladki.

– Jestem bardzo zmęczona, ale przy tobie niczego nie jestem pewna – uśmiechnęła się delikatnie.

– Na to liczyłem – szepnął jej do ucha tak, że dreszcze przebiegły przez całe jej ciało.

Masato powoli przesuwał się w kierunku łóżka, nie wypuszczając Danilli z objęć. Cały czas ją całował i głaskał, nakręcając coraz bardziej ich oboje. W końcu popchnął ją delikatnie na łóżko i położył się na niej, nie tracąc kontaktu.

– Kocham cię tak bardzo, że nie wiem, co bym zrobił, gdybyś mnie nie chciała – westchnął, wchodząc w nią delikatnie. Jej cichy jęk był jedyną odpowiedzią. 



Niech będzie, że to maleńki spojler, ale... myślicie, że Danilla dostała ZWYKŁY pierścionek? ;-)

Uwaga! Zrobiłam mały remont ;-). Przedłużyłam Rozdział VII o trzy podrozdziały i właśnie się skończył :-)

Nie czytaliście jeszcze nowego początku Rozdziału VIII - nie sugerujcie się nazwą - już jutro pojawi się dalsza część historii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro