VII.8.
– Już ci wytłumaczę, kochanie – Masato zreflektował się pierwszy, że winien jest Danilli jakieś wyjaśnienie. Z pewnością usłyszała więcej niż mogła sobie wyobrazić i teraz jego pomysł, żeby nie mówić jej wszystkiego, odbił mu się czkawką.
– Kochanie? – wtrąciła się Francuzka zniesmaczona.
– Zamknij się z łaski swojej, Georgette. Nie mam pojęcia, co tu robisz i dlaczego mój ojciec cię zatrudnił, ale wiedz, że to jest moja wybranka. Danillo – zwrócił się do swojej przyjaciółki – poznaj Georgette. Opowiadałem ci o niej. Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy, kiedy byłem pierwszym roku moich studiów z biochemii. Pamiętasz?
– Pamiętam. – Danilla była w stanie wydukać tylko to jedno słowo. Zbyt była zszokowana tą sytuacją i całym entouragem. Czemu ta kobieta pocałowała Masato, skoro nie widzieli się od dziesięciu lat? I co miała wspólnego z jego ojcem? Czuła, że zaczyna się jej kręcić w głowie.
– To dobrze. A skoro pamiętasz, to wiesz też, że ostatni raz widziałem się z nią, kiedy wyjeżdżała z Paryża po studiach, tak?
– Tak.
– Świetnie. Nie wiesz jeszcze jednej rzeczy...
– Myślę, że nie wiem wielu rzeczy – odpowiedziała groźnie, czując, że zbiera się w niej wściekłość.
– Ta restauracja należy do mojej rodziny, ale do dziś nie miałem pojęcia, że mój ojciec zatrudnił Georgette. Nie wiem kiedy ani po co to zrobił.
– Ja tym bardziej. Co jeszcze przede mną ukrywasz?
– Wszystko ci wyjaśnię, ale możemy już stąd iść?
– Nie zostaniecie na deserze? – wtrąciła się Francuzka.
– A po co? Ja straciłem apetyt. A ty, Dani?
– Ja tym bardziej.
– A ja myślę, że chcecie ze mną pogadać, tylko musimy to zrobić w innym miejscu – stwierdziła nieoczekiwanie Georgette. – Gdzie się zatrzymaliście? W hotelu korporacji?
– Nie. Zostaw mi numer, zadzwonię – odparł Masato, podając Danilli rękę.
– Masz ten sam, co kiedyś? – Georgette odpowiedziała pytaniem.
– Tak.
– To ja zadzwonię – uznała i obróciła się na pięcie, odchodząc w kierunku innego stolika.
Masato pociągnął Danillę za rękę, nie czekając na jej protest ani aprobatę. Wychodząc, zadzwonił po Romaina. Stary kumpel przyjechał po nich kilkanaście minut później, kiedy Masato zdążył już uregulować rachunek i spokojnym krokiem wyszli z restauracji.
– Co to ma wszystko znaczyć? – spytała Danilla, kiedy po raz pierwszy od piętnastu minut udało jej się odezwać.
– Wszystko ci opowiem w hotelu – obiecał. W duchu dziękował tajemniczemu włamywaczowi i podsłuchiwaczom za to, że zmienił rezerwację z hotelu należącego do jego rodziny na zupełnie inny. Po raz pierwszy od kilku miesięcy zrozumiał, że mógł nie docenić swoich rodziców. – Ale oni też mnie nie docenili...
– Wszystko w porządku? – spytał ich Romain, kiedy wsiadali do jego auta.
– Niezupełnie, ale powiedz mi, przyjacielu... – Masato się zawahał – że ty nie pracujesz dla mojej rodziny.
– Przynajmniej nic nie wiem na ten temat – zachichotał Francuz. – A kto pracuje? I co twoja rodzina ma do Francji?
– Och, nieważne... – westchnął Masato. – Gdybyś dla nich pracował, wiedziałbyś.
– Nie budź mojego dziennikarskiego instynktu, kolego – pogroził mu palcem Romain. – Tajemnica, to coś, co mnie rozpala do białej gorączki.
– Ja się doskonale rozumiem, Romain – wtrąciła się Danilla – ale to akurat nic fajnego, kiedy rodzice śledzą się po całym świecie i robią takie numery...
– Nie wiem, o czym mówicie, ale jeśli potrzebujecie pomocy, to muszę znać jakieś szczegóły.
– Znasz Georgette Lefevre? – spytał Masato.
– Jasne. To jedna na najbardziej znanych dziennikarek telewizyjnych we Francji. A czemu pytasz?
– Bo ja też ją znam... znaczy, kiedyś ją znałem... bliżej. Zaczepiła nas w restauracji.
– Aaaa... – Romain załapał – aż tak to jej nie znam. Mnie nigdy nie zaczepiła – puścił do niego oko – ale, gdyby tak się stało, nie byłbym dziś żonaty z Carole...
– Jesteś obrzydliwy – prychnęła Danilla. – Jak możesz stawiać żonę, która da ci dziecko, w jednym rzędzie z jakąś wywłoką?
– Ouuuh, la-la – zaciągnął Romain. – Ktoś tu jest zazdrosny.
– Wcale nie! – zaprotestowała Danilla, a w oczach miała już pioruny. Masato od razu się zorientował, że nie tędy droga.
– Romain, nie pomagasz mi, przyjacielu. Nie udało mi się porozmawiać z Danillą w restauracji, bo najście Georgette nam przeszkodziło. Rozumiesz?
– Okej, już się nie wtrącam, ale naprawdę jestem ciekawy, skąd znasz Lefevre?
– Poznałem ją na pierwszym roku studiów, rok przed tym, jak spotkałem was. Była koleżanką mojej siostry – wyjaśnił skrótowo, nie wdając się w szczegóły tej „znajomości".
– Zazdrość bierze – westchnął Romain, ignorując wściekłe sarknięcie Danilli. – No, już jesteśmy na miejscu, przyjaciele.
– Dziękujemy ci za pomoc – odpowiedział Masato, wysiadając i podając rękę Danilli. Wysiadła z auta i ją zabrała.
– Za wkurzanie też dziękuję – dodała Danilla, co Romain skwitował tylko śmiechem.
– Ja się cieszę, że mogłem być przydatny – odpowiedział francuski dziennikarz, a potem zwrócił się do Danilli: – On cię kocha, nie widzisz tego? – Na to ona przewróciła oczami.
– Niby wiem, ale i tak mnie takie akcje wkurzają.
– Powiedz jej, przyjacielu – powiedział wtedy Romain do Masato. – Po prostu jej powiedz – powtórzył. I odjechał.
Masato podał Danilli swoje ramię, ale ona odtrąciła go, parskając jak wkurzony źrebak. – No i masz za swoje, Yahiro Masato – pomyślał. – Trzeba było jej powiedzieć zanim wyszła ta sytuacja. Teraz ci nie uwierzy... – Weszli do hotelu osobno. Było już późno. Wiedział, że tego wieczoru będzie musiał bardzo się postarać, żeby odzyskać jej zaufanie.
Weszli do pokoju. Danilla chciała od razu iść do łazienki, ale Masato ją zatrzymał.
– Zaczekaj, Dani, proszę...
– Po co? Jestem zmęczona.
– Musimy porozmawiać.
– My musimy? Czy ty musisz?
– Wiem, że jesteś na mnie zła i masz prawo... ale daj wyjaśnić, proszę.
– Co tu wyjaśniać? Za dużo masz przede mną tajemnic... Mówiłam ci, że nie lubię niespodzianek. A zwłaszcza takich, jak obca baba podchodzi do ciebie w restauracji i cię całuje, a ty nie reagujesz. I okazuje się, że wcale nie była obca. Szlag by cię trafił, Masato! Ty i twoje tajemnice! Daj mi spokój! – Danilla cała we łzach wyrwała mu się i pobiegła do łazienki, gdzie się zamknęła od środka.
– Dani, ja... – Masato chciał zapukać do drzwi łazienki, ale zatrzymał pięść w locie. – Jaki to ma sens, że będę się tam dobijał?
Danilla płakała przez chwilę, a potem poszła pod prysznic. Kiedy ciepła woda spływała po niej, zastanawiała się nad tą sytuacją. Masato się nie dobijał do drzwi. Zachował się bez zarzutu, jak zwykle zresztą. Nigdy nie widziała, żeby postąpił niegodnie. Pan Akuratny. Zawsze z klasą. Ona za to była wściekła i miała ochotę coś rozwalić. Tyle razem przeszli i on ciągle miał przed nią tajemnice! Ostatecznie jednak jego spokój ją rozbił. – Gdyby miał coś na sumieniu, nie mógłby być taki spokojny, prawda? – Nie wiedziała czy to prawda, czy może jednak sama się oszukiwała, ale po chwili uznała, że jednak chce usłyszeć jego wyjaśnienia i będzie go tak długo ciągnęła za język, aż dowie się wszystkiego, co ją interesuje.
Wyszła spod prysznica, wytarła się ręcznikiem i owinęła w niego, bo zapomniała z tego wszystkiego zabrać do łazienki swojej piżamy. Kiedy wyszła, Masato nadal stał w tym samym miejscu, wpatrywał się w drzwi. Jej wzrok trafił na jego oczy. Był przerażony. Coś złapało ją za serce.
– Wysłuchaj mnie, proszę – powiedział.
– Słucham.
– Ale tak?
– Co masz na myśli?
– Jesteś w samym ręczniku. – Danilla parsknęła śmiechem, słysząc te słowa.
– I co z tego?
– Rozpraszasz mnie – odparł zażenowany.
– To idź pod prysznic i też przyjdź w ręczniku. Porozpraszamy się razem – zażartowała. Masato jednak wziął jej słowa na poważnie i poszedł do łazienki.
– Zaraz będę. Czekaj na mnie – poprosił.
Jak myślicie? Co jeszcze ukrywa Masato? I jaki jest jego cel?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro