Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII.7.

– Romain! – krzyknęła w końcu Danilla, kiedy już wsiadła do błękitnego elektrycznego Renaulta. – Nie wierzę, że to ty!

– Kto? – Masato udał, że nie wie, o co chodzi, ale oczy mu się śmiały i to go zdradziło.

– Ty wiedziałeś! – zorientowała się.

– Ech, przejrzałaś mnie... – westchnął i wzruszył ramionami. – Musiałem kogoś poprosić o pomoc. Nasz kolega się zgodził.

– Ale o pomoc w czym? – nie poddawała się Danilla.

– Zaraz wszystko zobaczysz. Przez ciebie stresuję się jeszcze bardziej – odparł.

Danilla spojrzała na przyjaciela i zobaczyła, że rzeczywiście jest zdenerwowany. Zrobiło się jej go trochę żal. Mimo całej tej abstrakcyjnej sytuacji, czuła się odpowiedzialna za jego samopoczucie.

– Nie denerwuj się, skarbie – przytuliła go na tylnym siedzeniu auta.

– No, widzę, że wasza przyjaźń się trochę rozwinęła – usłyszeli głos Romaina. – Jedziemy, gołąbeczki.

– Ale gdzie? – dopytywała Danilla. – Ty musisz coś wiedzieć, Romain, nie męczcie mnie.

– Z tego, co wiem, jedziecie na kolację do restauracji „Sur la Seine" [fr. Na Sekwanie].

– Do tej szklanej kuli wiszącej tuż nad rzeką? – spytała Danilla, szeroko otwierając oczy. – Ale jak wam się udało...? – Zacięła się jednak, orientując się, że wychodzi na idiotkę. Przecież Masato i jego rodzina mieli takie dojścia, że rezerwacja stolika w jednej z najbardziej obleganych restauracji na świecie nie mogła przekraczać ich możliwości. – Dobra, nie pytam już o nic. Chcesz mieć te swoje tajemnice, to miej – wystawiła język do przyjaciela, a potem poklepała delikatnie kolegę po ramieniu. – Fajnie cię widzieć, Romain. Zostaniesz chwilę i opowiesz, co u ciebie?

– Nie będę wam przeszkadzał przy kolacji. Spotkamy się, jak was odbiorę – obiecał – ale wszystko u mnie w porządku. Pracuję w paryskiej redakcji „Le Futur Observateur"*. Od niedawna mam żonę i niedługo zostanę ojcem.

– Gratuluję. – Danilla uśmiechnęła się do kolegi.

– Dziękuję, jest czego – odparł.

Romain zawiózł ich w okolice restauracji.

– Dziękujemy – powiedział Masato, wysiadając i podając rękę Danilli.

– Nie ma za co, przyjaciele. Dajcie znać, jak będziecie chcieli wracać – odparł Romain i niedługo potem odjechał.

Masato podał Danilli swoje ramię, a ona uwiesiła się na nim, bo nogi zrobiły jej się miękkie z wrażenia, kiedy zbliżyli się do tego cudu architektury. Znając mieszkańców Paryża, pewnie część z nich narzekała, że to brzydactwo w ogóle nie pasuje do ich pięknego miasta, ale kto by ich słuchał? To samo kiedyś mówili o zabytkowej wieży z metalu – la tour Eiffel [czyt. la tur efel, nie żaden ajfel :-P] czy o szklanej piramidzie, wejściu do Luwru, która stała się jego wizytówką.

– Z bliska wygląda jeszcze bardziej niesamowicie niż na zdjęciach – westchnęła Danilla. Czemu zabrałeś mnie akurat tutaj?

– Bo zasługujesz na wszystko, co najlepsze, kochanie – odpowiedział Masato pewnie. – Jeszcze to do ciebie nie dotarło?

– Czuję się, jakbym została wybrana... do uczestnictwa w jakimś eksperymencie naukowym, o którym mam nie wiedzieć – stwierdziła. Masato zbladł.

– Dani, o czym ty mówisz?

– Ach, nic, tak mi się powiedziało – zbyła go. No bo i nie było czym się przejmować.

– Kocham cię, rozumiesz?

– Jasne.

– Możemy iść na kolację?

– Oczywiście.

W drzwiach przejął ich maître de la maison [fr. gospodarz sali], który sprawdził rezerwację i zaprowadził ich do przygotowanego stolika. Kiedy chciała usiąść, Masato odsunął jej krzesło, jak dwudziestowieczny dżentelmen. Jego niestereotypowe zachowanie trochę kontrastowało z tym nowoczesnym miejscem, ale Danilla była tak oszołomiona nadmiarem bodźców, że nie protestowała. Kiedy oboje już siedzieli przy stoliku, podszedł kelner z kartami menu.

Wybór nie zajął im wiele czasu. Oboje byli głodni. Czekając na zamówienie, Danilla rozglądała się po restauracji. Budynek był z zewnątrz w kształcenie kuli, w środku miał kilka kondygnacji, połączonych schodami i windami. Wszystko oprócz podłóg było szklane i przeźroczyste, nawet stoliki, które jednak można było zmatowić odpowiednim przyciskiem tak, że stawały się nieprzejrzyste. Danilla tak właśnie zrobiła. Nie czuła się komfortowo, oglądając przez blat stołu swoje nogi. Zanim jednak zmieniła tryb widoczności, zauważyła, że Masato trzyma jedną rękę w kieszeni i czymś w niej obraca. – O cholera... – przemknęło jej przez myśl – a jeśli Inez miała rację? Czy ja jestem gotowa na przyjęcie oświadczyn???

Jej rozmyślania przerwał kelner, który przyniósł im zamówiony aperitif i entrée [fr. przystawki].

– Dziękujemy – powiedział do kelnera Masato i znowu skupił wzrok na Danilli. Stuknął swoim kieliszkiem szampana w jej szkło i powiedział: – Twoje zdrowie, Dani.

– I wzajemnie, Masatito – uśmiechnęła się.

Oboje upili trochę szampana i zjedli po kilka wytrawnych mini-tartinek z pastą łososiową, czując, że już pora na kolację.

– Kochanie, nie podoba ci się tu? Jesteś jakaś zamyślona... – spytał po chwili Masato.

– Bardzo mi się podoba – zaprotestowała żywo. – Nigdy nie byłam w tak wyjątkowym miejscu. Problem w tym, że nadal nie rozumiem, czemu zabrałeś mnie akurat tutaj.

– Nie wystarczy ci, że chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze?

– Nie wiem... Coś mi w tym wszystkim nie pasuje.

– Kochanie, ja bardzo poważanie zastanowiłem się nad tym czy chcę się związać z taką dociekliwą dziennikarką, jak ty – zachichotał Masato. – Od jakiegoś czasu próbuję ci coś powiedzieć, ale boję się, że nie zareagujesz tak, jak powinnaś.

– To jest jakiś określony kanon zachowań, w który powinnam się wpasować? – uniosła brew w oczekiwaniu na odpowiedź.

– Nie. Chodzi raczej o to... – zaczął Masato, ale kelner przerwał tym razem jemu, przynosząc im wyczekiwaną kolację. – Porozmawiamy po jedzeniu, Dani, umieram z głodu – poinformował ją Masato, zajmując się swoim talerzem. – Smacznego, skarbie.

– Dziękuję i wzajemnie.

Kiedy jednak ona też zaczęła jeść, zauważyła, że Masato spogląda na nią od czasu do czasu. Kiedy napotkała jego wzrok, uśmiechnęła się delikatnie. Zrobił wtedy maślane oczy. – On naprawdę mnie kocha – pomyślała i humor jej się trochę poprawił.

Kiedy skończyli kolację i mieli wybierać deser, bez którego żadne z nich nie umiało się obejść, ktoś podszedł do ich stolika.

– Masato, to naprawdę ty? – usłyszeli głos. Masato wstał, żeby się przywitać i wtedy właścicielka głosu zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go... w usta. Danilla zrobiła wielkie oczy i po chwili zaczęła mordować wzrokiem natrętkę. Masato otrząsnął się z zaskoczenia i odsunął gwałtownie w tył, wpadając na swoje krzesło.

– Georgette? – spytał niepewnie, poprawiając okulary.

– No... kiedyś w łóżku nie potrzebowałeś okularów – stwierdziła kobieta bezczelnie. Danilli było tego za wiele.

– Teraz też ich w łóżku nie potrzebuje. Jesteśmy w restauracji – przypomniała głośno. Masato spojrzał na nią z przestrachem. – Co też ona sobie teraz o mnie pomyśli? – obawiał się.

– Georgette, co tu robisz? – spytał jednak, odzyskując po chwili sprawność umysłu.

– Pracuję – odpowiedziała kobieta.

– Ale kto cię tu zatrudnił?

– Jak to kto? Twój ojciec – wzruszyła ramionami, jakby to była najoczywistsza oczywistość. – A kim jest twoja nowa wybranka? – spytała za to kobieta.

– Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi? – spytała wtedy głośno zdenerwowana już Danilla.



Zostawiam Was na cliffhangerze, żeby było zabawnie ;-)

Reszta jutro :-*

*Le Futur Observateur – fr. Przyszły Obserwator, nawiązanie do lewicowego pisma francuskiego, które powstało w XX wieku, Le Nouvel Observateur – Nowy Obserwator.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro