Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI.5.

***

– Wow – wydusiła z siebie tylko Rita, kiedy weszli rano do laboratorium Katedry Biochemii na uniwersytecie w Oresta. – Na uniwerku w Santiago nie mamy takiego sprzętu.

– Nie mam pojęcia – odpowiedział jej Masato. – Studiowałem w Paryżu, a doktorat zrobiłem i trochę pracowałem w Tokio. Nie znam innych chilijskich uniwersytetów. Przyjechałem tu, bo warunki wydawały się zachęcające.

– Są więcej niż zachęcające! – emocjonowała się młoda – to jest super wypasione labko.

– Co? – Masato myślał, że się przesłyszał. Kto nazywa laboratorium w ten sposób?

– Labko. – No dobra, to pewnie jakiś młodzieżowy slang, dlatego nie znam – pomyślał.

– Wiesz, nie mówię jeszcze po hiszpańsku tak dobrze, żeby wyłapywać slang – odparł poważnie.

– Zauważyłam. To dlatego gadasz z Danillą jak najęty po francusku?

– Nie tylko, ale to podstawowa sprawa. My się poznaliśmy na studiach we Francji, wiesz?

– Ale romantycznie... – westchnęła Rita i przewróciła oczami. – Ale ona mi ją przypomina... – pomyślał Masato, ale zaraz się zreflektował.

– Słuchaj, młoda. To są nasze prywatne sprawy. Jesteś tu, bo chcemy, żebyś dokończyła pracę dyplomową. Udostępnię ci stanowisko, a ty w zamian będziesz pomagała przy badaniach. Jasne?

– I co? Mogę się przenieść na ten uniwerek na ostatnim roku studiów? Kto będzie moim promotorem?

– Ja. Poproszę Danillę o pomoc z dokumentami. A jeśli zaczną pytać, to powiemy, że zniknęłaś ze stolicy, bo chciałaś się przenieść do Oresta. Tu jest lepszy uniwersytet i... masz tu chłopaka. Okej?

– A mam? – Rita uniosła brew podejrzliwie, a potem jej twarz rozjaśnił uśmiech. – Będziesz odgrywał mojego chłopaka dla rządu, doktorku?

– Nigdy w życiu! – zapeszył się Masato.

– Alvaro? – Rita sceptycznie uniosła brew.

– Nie. Alvaro... to Alvaro. Nie jesteś w jego typie – zachichotał. – Od tego masz Fabiana.

– Ale przecież Fabi mieszka i pracuje w Santiago...

– I myślisz, że dla ciebie nie zmieni pracy i nie wróci do Oresta? Wiesz, ja nie znam za dobrze braci Danilli, bo mieszkam w Chile niecałe trzy miesiące, ale jak dla mnie, to facet naraża dla ciebie karierę, więc musi mu zależeć. No, dość tych pogaduszek towarzyskich, trzeba się brać do pracy – zarządził Masato, wkurzony, że tyle czasu zajęła mu dyskusja z dziewczyną.

– Co mam robić, szefie? – zasalutowała mu Rita. Znowu prychnął śmiechem na myśl o tej, o której mu ona przypomniała. Rozczulił się na chwilę, ale zaraz znowu utwardził.

– Tu jest twoje stanowisko – wskazał jej na miejsce w laboratorium – i sprzęt, na którym będziesz pracować. Kiedy nie masz zajęć teoretycznych, jesteś w laboratorium. Codziennie trzeba zbadać przynajmniej dziesięć różnych próbek na obecność tak zwanych „środków ochrony roślin". Próbki przygotowuję ja i moi asystenci – Enrique i Alvaro. Ten drugi, oczywiście, jak już wróci z chorobowego. Pozostali studenci wiedzą, co robić, więc nie zawracaj im głowy. Jasne?

– Jasne, jasne – mruknęła Rita, wyraźnie niezadowolona, że Masato jest taki poważny. Chciała go rozbawić, czując potrzebę rozładowania napięcia, ale jej się to nie udało. – Naprawdę nie wiem, jak ta Danilla wytrzymuje z kimś takim... – pomyślała znowu.

Zaraz zaczęli przychodzić pozostali studenci, więc Masato przedstawił im Ritę, tłumacząc, że przeniosła się do nich z Santiago, ale ani słowem nie wspominając o społeczno-politycznym zaangażowaniu dziewczyny. Rita przełknęła jakoś to formalne przywitanie, nadal w myślach psiocząc na Fabiana, że kazał jej wyjechać ze stolicy z Danillą i tym sztywniakiem. Przystojnym i inteligentnym, ale jednak sztywniakiem.

Niedługo później jednak zaczęła pracę i wciągnęła się w swoje zadania. Kątem oka obserwowała też pozostałych. Wszyscy studenci pracowali pilnie. Niektórzy nawet bardzo. – Ten kujon ma chyba na imię Inigo – przypomniała sobie, jak się przedstawili. A Masato... wyglądał, jakby zapadł się w inny świat. Był tak skupiony na pracy, że z trudem dostrzegał cokolwiek, co się działo wokół niego.

W przerwie obiadowej, na którą oczywiście Masato nie wyszedł, spytała kolegów-studentów, co oni tak właściwie badają.

– My tylko badamy próbki, które przygotowuje pan doktor – wyjaśnił jej Inigo – ale tylko on i pan Ramos wiedzą, jaki jest cel tego badania.

– Brzmi, jak tajemnica – zauważyła Rita.

– Bo pewnie tak jest – wtrącił inny student, Julio. – Nikt nie chce, żeby informacje o jego badaniach wydostały się do prasy albo, broń Boże, do konkurencji. Doktor Yahiro pilnie strzeże tej tajemnicy.

– No właśnie – dodała Laeticia, jedyna oprócz Rity dziewczyna w zespole, pochodząca z Miami, z Amerykańskiej Unii Północnej*, która przyjechała do Chile na stypendium. – Wiesz, że nasze laboratorium, to jedyne miejsce na uniwersytecie, gdzie nie ma sztucznej inteligencji zarządzającej pomieszczeniami, a nasz doktorek zapisuje swoje notatki w nikomu nieznany sposób?

– Wow – teraz Rita była już naprawdę zaintrygowana. I, jak to ona, postanowiła dowiedzieć się, o co tu chodzi. Właśnie zaczęło jej się podobać na Uniwersytecie w Oresta. Poczuła podniecenie na myśl o czekających ją wyzwaniach.

Tymczasem Danilla poszła na obiad z Mauriciem. Chińszczyzna okazała się wcale nie taka zła, jak mówił. Właściwie całkiem znośna.

– Mamy zapas artykułów na dwa najbliższe miesiące? – spytała Danilla, nie tracąc czasu.

– No wiesz? Nawet w przerwie obiadowej chcesz gadać o pracy? – oburzył się. – Zaraz do tego wrócimy.

– Okej. To o czym chcesz rozmawiać?

– Co u ciebie, Danillo? Od kiedy dostałaś to nowe stanowisko, praktyczne nie rozmawiamy, nic nie wiem – zauważył Mauricio.

– Pochłonęła mnie misja – zażartowała. – A tak poważnie... nie masz czasem wrażenia, że czas pędzi coraz szybciej. Nie słyszysz w głowie tykającego zegara?

– Chyba biologicznego! – prychnął Mauricio. Kolega redaktor był od Danilli starszy o osiem lat, ale nie uważał za słuszne zamartwiać się swoim wiekiem. Trzydzieści osiem lat dla faceta, to wiek, kiedy z młodego drwala przeistoczył się już w dojrzałego drwala, ale sił mu ciągle nie brakowało. Przespała się z nim kiedyś, ale to było dawno, a ona wolała do tego nie wracać. Mieszanie stosunków służbowych i prywatnych rzadko wychodzi na dobre.

Danilla się roześmiała.

– Nie, nie o taki czas mi chodziło. Mój zegar biologiczny ma jeszcze zapas. Chodzi mi o pracę, życie...

– Ja mam aż nadto wolnego czasu po pracy – odparł kolega. – Jak chcesz, mogę tobie też trochę zająć – dodał, przysuwając się do niej. Danilla odsunęła się nieznacznie i pokręciła głową.

– Nie, nie. W ten sposób ma mi kto zajmować czas, Mauricio – odparła, ignorując zawiedzioną minę kolegi.

– W czym mógłbym więc ci pomóc?

– Chodzi mi o to, że potrzebuję zgranego zespołu, który przywróci ze mną to pismo do dawnej świetności. Zmieniamy optykę, a w najbliższym czasie przygotujemy prawdziwą petardę, tak żeby wszyscy chcieli kupić Enfoque. Rozumiesz? Od tego zależy, czy do emerytury będziemy mieć tu pracę – dodała.

– Jesteś monotematyczna, Danillo – westchnął Mauricio, znowu przysuwając się do niej. – Powtarzam ci, że teraz mamy przerwę w pracy. W tym momencie zadzwonił jej telefon. To był Masato.

– Przepraszam, muszę odebrać. – Wstała i podeszła do okna, akceptując rozmowę. – Oui? – spytała po francusku, mając nadzieję, że Mauricio nie zrozumie.

– Kochana, mam nadzieję, że coś zjadłaś? – spytał Masato w tym samym języku.

– Tak. A ty?

– Nie miałem czasu, jestem już tak blisko odkrycia...

– Masato, musisz robić sobie przerwy. Fajnie, że wypuszczasz studentów, ale ty też potrzebujesz odpoczynku.

– Miło, że się o mnie troszczysz, ale dla mnie najlepszym odpoczynkiem jest przytulenie się do ciebie w łóżku. Nic mnie tak nie resetuje po całym ciężkim dniu.

– Jesteś niepoprawny – zachichotała Danilla.

– A ja myślałem, że jestem nudnym kujonem – odparł Masato ironicznie.

– Czekaj, ty prowokatorze, bo jeszcze zmienię zdanie – zaśmiała się już na cały głos.

– Prowokator, to ktoś, kto prowokuje. Czyli ty. Obawiam się, że nie wytrzymam i zanim twój braciszek zabierze nam Ritę z mieszkania, dobiorę się do ciebie – zagroził żartobliwie.

– Mam pana trzymać za słowo, panie doktorze?

– I za co tylko chcesz – odpowiedział Masato poważnie. – Dani, tak się cieszę, że cię słyszę – zmienił nagle temat.

– Coś się stało?

– Tak, ale porozmawiamy o tym w domu – odparł krótko.

– Dobrze. Będziesz o zwykłej porze?

– Wcześniej. Rita nie wysiedzi w laboratorium do osiemnastej. Dlatego nie zrobiłem sobie przerwy.

– Okej.

– Kocham cię, wiesz?

– A ja ciebie. – Masato się rozłączył, a Danilla odwróciła się i zobaczyła, że Mauricio wpatruje się w nią z niedowierzaniem.

– Masz kogoś? – spytał.

– Tak, mam.

– To taki poważny ktoś, czy zabawa, jak zwykle u ciebie?

– A jeśli poważny, dasz sobie spokój z tymi podchodami i zajmiemy się pracą? – zaryzykowała szczerość.

– No trudno. Skoro tak wolisz, to w porządku – zdecydował w końcu kolega-redaktor. – A czemu ci tak zależy na mojej pomocy?

– Bo ty jeden jako-tako dogadywałeś się z Estebanem Fortunato – odparła Danilla, nie owijając z bawełnę. Nie wspomniała o tym, że to pewnie z powodu ich spójnych „poglądów" na temat kobiet na stanowiskach, bo rzeczywiście potrzebowała jego pomocy. – Chcę dać jego ostatni artykuł do majowego numeru – wyjaśniła.

– I chcesz, żebym to ja mu o tym powiedział?

– Tak.

– Co będę z tego miał?

– Wzrost sprzedaży artykułów z działu naukowego – prychnęła Danilla, próbując zignorować jego głupie podchody.

– W porządku, Danillo. Wchodzę w to. – Mauricio zaakcentował słowo, które wydało mu się zabawne w tym kontekście. Danilli to nie rozbawiło. – Czy niektórzy faceci nigdy nie dorastają? – przemknęło jej przez myśl. Niestety, potrzebowała pomocy Mauricia, więc odpowiedziała grzecznie:

– Dziękuję. A teraz, jeśli pozwolisz, chcę wracać do pracy. Dziękuję za pyszny obiad, odwdzięczę się następnym razem – dodała. Nie chciała mieć żadnych długów wdzięczności u kolegi.



*Amerykańska Unia Północna powstała w 2056 roku, prawie dokładnie w rok po utworzeniu Unii Południowoamerykańskiej. W jej skład weszły: Kanada, USA i Meksyk. Widząc powodzenie Unii Południowoamerykańskiej, bogatsze państwa również zawiązały unię monetarną, a wspólną walutą w Ameryce Północnej stał się dolar północnoamerykański (NAD).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro