Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V.7.

– A więc odziedziczyłeś grupę krwi po nim... – wymknęło się pani Yahiro.

– Po kim?

– Po swoim prapradziadku – odparła wymijająco.

– Nie znam przodków aż tak odległych. Opowiesz mi coś o nich?

– Opowiem ci w domu, synu – stwierdziła.

– No to nieprędko się dowiem – żachnął się Masato.

– Dobrze, opowiem ci przed wyjazdem z Chile.

– Dzięki, mamo.

Niedługo wrócił Diego, który przyjął od nich zamówienie. Jeszcze chwilę porozmawiał z rodzicami Masato po japońsku, a potem zostawił ich z obiadem.

– Trzeba przyznać, że dobre mają tu jedzenie – zauważyła Youko.

– Tak, bardzo dobre.

– Nie sądziłem, że można zjeść coś japońskiego w tym kraju – dodał Satoshi.

– Tu można wszystko – odpowiedział Masato. – To niesamowity kraj, pełen różnorodności, otwarty na inne kultury. Każdy tu może się czuć dobrze. Zupełnie inaczej niż u nas... – westchnął.

– Tradycja też nie jest zła – zauważyła Youko.

– I ty to mówisz? – zdziwił się Masato. – W każdym razie cieszę się, że macie okazję poznać kawałek innego świata. Zwłaszcza, że ja teraz jestem jego częścią – dodał, obejmując Danillę ramieniem.

– Cóż, mamy z matką jeszcze kilka spraw do załatwienia, więc nie możemy tu długo siedzieć, ale mam nadzieję, że spotkamy się wieczorem na kolacji w naszym hotelu – stwierdził jego ojciec.

– Dobrze, tato. Do zobaczenia wieczorem – zgodził się Masato. – Nie fatyguj się rachunkiem, to my was zaprosiliśmy – dodał.

– Do widzenia – powiedziała jego matka i oboje z ojcem wyszli zaraz po obiedzie. Masato i Danilla zostali jeszcze chwilę. Niedługo podszedł do nich Diego.

– Widzę, że twoi rodzice są pierwszy raz w Chile – zauważył, zwracając się do Masato.

– Na to wygląda...

– Nie martw się, z czasem się tu obędą. To naprawdę różna kultura od japońskiej. Pamiętam co opowiadał mi ojciec...

– Nie różnica jest problemem, tylko brak otwartości – odparł Masato. – Ale dziękuję, że mogliśmy ich tu dziś zaprosić.

– Jesteście zawsze mile widziani – stwierdził Diego z rozbrajającym uśmiechem.

– Dziękuję. Poproszę o rachunek, przyjacielu.

– Miło mi było dziś was gościć – odpowiedział Diego.

– Panie Ito...

– Diego, mówiłem już. Nie wiecie nawet ile radości mi sprawiło rozmawianie po japońsku.

– W tej kwestii zawsze możesz liczyć na mnie, Diego.

– Na mnie nie – zaśmiała się Danilla. Obaj jej zawtórowali.

Masato i Danilla wrócili do domu i odetchnęli z ulgą dopiero kiedy mogli usiąść na kanapie, a koty wskoczyły im na kolana.

– I co powiesz? – spytał Masato.

– Mam wrażenie, że głowę mam większą niż dom. Tyle informacji w tak krótkim czasie może skutecznie wybić człowieka z rytmu. Ale między nami to nic nie zmienia. Kocham ciebie, niezależnie od tego kim są i co robią twoi rodzice...

– Dziękuje, że mi to mówisz, Dani.

– ... natomiast jeśli chodzi o to, co ty zamierzasz zrobić – nie dała się zbić z tropu – ciągle mam wątpliwości. Nie chcę, żebyś ryzykował życie, próbując naprawiać świat.

– Ale ja bym nie mógł żyć spokojnie, wiedząc, że coś mogłem zrobić.

– Chcesz udowodnić, że kawa nie jest szkodliwa. W czym to pomoże światu?

– Wyjaśnię ci to, kiedy moje przypuszczenia się potwierdzą.

– W porządku. Nie mówmy już o tym. A co z kolacją z twoimi rodzicami?

– Ciebie miałem o to spytać. Jaki masz plan?

– Skoro chcesz zmylić swoich rodziców co do twoich faktycznych intencji, to pokaż im, że jesteś grzecznym synkiem, który jest dumny ze swojej rodziny. A przed wszystkim, że nie zamierzasz się od nich odciąć...

– Ale ja nie zamierzam pokazywać ojcu, że przyjechałem się tu zabawić...

– A może powinieneś? Przecież to tylko zmyłka. Da ci wtedy spokój na czas potrzebny do twoich badań...

– Dani, ale to tak, jakbym okazał ci brak szacunku przy rodzicach.

– To nie rób tego przy mnie. Poproszę Inez, żeby zadzwoniła do mnie o umówionej godzinie, zmyję się pod pretekstem, że wypadło mi coś pilnego, a ty zostaniesz z rodzicami i sobie z nimi spokojnie porozmawiasz...

– Jesteś genialna! Zrobiłabyś to dla mnie?

– No pewnie.

– To jesteśmy umówieni.

– Tak. Poczekaj, zadzwonię od razu do Inez, żeby ją uprzedzić. – Danilla wybrała numer przyjaciółki i poprosiła ją o telefon o dwudziestej trzydzieści. Inez była zdziwiona tak precyzyjną godziną. – Musisz mi pomóc, Ina. Trzeba będzie mnie skądś wyciągnąć...

– Jasne – odpowiedziała jej przyjaciółka. Możesz na mnie liczyć. – Danilla się rozłączyła i powiedziała do Masato:

– Załatwione.

– Wspaniale, kochana. To co teraz robimy? – Danilla spojrzała na niego i uśmiechnęła się znacząco...

– Nie namawiaj mnie, bo jak się do ciebie dopadnę, to nie zdążymy na kolację z moimi rodzicami – zaśmiał się.

– Nie chcesz?

– Jak to nie chcę? Pożarłbym cię razem z ubraniem – odparł, ciągle się śmiejąc. – Po prostu wolę mieć na to więcej czasu. Grzecznie poczekam do wieczora, kiedy to już będziesz cała moja...

– No to zajmij się czymś spokojnym, a ja sobie poczytam – stwierdziła, po czym wzięła swój czytnik i wróciła do książki, którą niedawno zaczęła. Książka, której akcja działa się na początku wieku, wciąż zadziwiała ją aktualnością...

Półtorej godziny później Masato zwrócił jej uwagę, że czas zacząć się szykować do wyjścia. Danilla oderwała się od lektury i spojrzała na niego zdziwiona.

– Już?

– Już siedemnasta. Szykuj się, musisz wyglądać jak bóstwo.

– Ty też – zaśmiała się. Odpowiedział jej śmiechem.

– Obiecuję, że postaram się być ciebie godnym – odparł po chwili. Masato poszedł się ubrać, a Danilla zajęła się swoją garderobą. Miała jedną odpowiednią sukienkę. Kupiła ją kiedyś, chyba na ślub Inez, ale uznała wtedy, że jest zbyt oficjalna. A może to nie ona tak uznała, tylko Ernesto? Fakt, że sukienka wisiała w szafie nieużywana, nabrał teraz nowego znaczenia. Granatowa, satynowa, ołówkowa, długości za kolano, lekko drapowana w talii, z koronkową trójkątną wstawką na plecach. Danilla kupiła razem z sukienką szpilki i żakiet w tym samym kolorze. I wszystko leżało nieużywane, jakby czekało na ten dzień. Kiedy się ubrała, upięła włosy w koka i zrobiła delikatny makijaż.

Kiedy wyszła z sypialni, Masato czekał już na nią na kanapie. Aż wstał z wrażenia:

– Wow, Dani, ale... chyba pierwszy raz nie wiem, co powiedzieć na twój widok.

– Podpowiem ci – uśmiechnęła się promiennie. – Powiedz: „Wyglądasz jak..." i dodaj określenie, które podpowiada ci wyobraźnia.

– Wyglądasz jak Ocean Spokojny nocą, kiedy woda wydaje się tak ciemna jak granatowe niebo i odbijają się w niej księżyc, gwiazdy i światła Tokio...

– No dobra, teraz to ja nie wiem co powiedzieć – stwierdziła. – Nie chodziłeś przypadkiem na jakiś dodatkowy kurs poezji? – spytała.

– Nie. Nie chodziłem. Po prostu nic odpowiedniejszego mi nie przyszło do głowy.

– Chcesz powiedzieć, że twoi rodzice nie będą się dziś wstydzić, że ich syn przywiódł im ze sobą jakiegoś obszarpańca?

– Danillo, moi rodzice, jak moi rodzice, ale tam cała restauracja będzie się dziś gapiła tylko na ciebie – westchnął. – I ja wcale nie wiem czy mnie to cieszy.

– Przecież ty nigdy nie byleś zazdrosny, od kiedy się znamy – przypomniała mu.

– Jak to nie byłem? Byłem zazdrosny jak cholera, kiedy flirtowałaś z innymi kolegami na studiach, ale nie mogłem... nie umiałem ci tego powiedzieć. – Danilla spojrzała na niego pobłażliwie, a potem przypomniała sobie rozmowę z Melindą w pracy. Koleżanka spytała czy wzięła numer od tego faceta w garniturze Brioni. Kiedy potwierdziła, tamta spytała czy jest nim zainteresowana, bo jeśli nie, to ona chętnie ten numer przytuli... Danilla odpowiedziała jej wtedy kategorycznie, że nie ma mowy, bo ten facet jest jej. Czyli ona też umiała odczuwać zazdrość. Co więcej, zaczynała rozumieć co to znaczy, że chce się mieć kogoś na wyłączność.

– Kochany, oczywiście, że mogłeś mi powiedzieć. Ale skoro nie powiedziałeś, to nie wiedziałam. Za to teraz już wiem i zamierzam korzystać z tej wiedzy. – Podeszła do niego powoli i położyła mu obie ręce na ramionach, a potem stanęła na palcach i pocałowała go w usta – i nie martw się, nie musisz być zazdrosny o to, że ktoś się na mnie gapi.

– Kiedy jestem z tobą, to jestem raczej dumny – zauważył.

– I tego się trzymaj – puściła do niego oko.

– W tej sytuacji jednak nie wiem czy chcę, żebyś wychodziła sama z restauracji...

– Wyluzuj, skarbie. Musisz porozmawiać z rodzicami.

– Spotkam się z mamą w poniedziałek na przerwie obiadowej – stwierdził.

– Cóż, jak chcesz. Ale w takim razie muszę odwołać telefon od Inez – stwierdziła, po czym wzięła telefon i wybrała numer przyjaciółki. – Ina, odwołuję akcję z telefonem – poinformowała przyjaciółkę. Jakby co, dam znać.

– Nie ma sprawy. Baw się dobrze – odpowiedziała Inez.

– Zmykam już, bo zaraz wychodzimy.

– Jasne. Do usłyszenia.

Danilla rozłączyła się z przyjaciółką i zwróciła do Masato:

– Wiesz co? Jest mały problem...

– Jaki?

– Ja w tej sukience i szpilkach nie dojdę na metro – zaśmiała się.

– Zamówię taksówkę – stwierdził Masato. – Choć nie lubię tego typu urządzeń.

– Można zamówić taksówkę z kierowcą, ale jest trzy razy droższa – odparła Danilla ze śmiechem.

– I teraz mi to mówisz? W Japonii już dawno nie ma publicznych taksówek z kierowcami... Tylko to autonomiczne badziewie...

– A nie szkoda ci kasy? Tak bardzo boisz się sztucznej inteligencji?

– Nie boję się – nastroszył się Masato. – Ale nie lubię. Dobrze, że wyłączyłaś Alexę, bo już by coś odpowiedziała.

– Nie wyłączyłam jej – zażartowała sobie – słucha cię cały czas i obmyśla jak się ciebie pozbyć. – Masato aż się zapowietrzył, ale po chwili wypuścił powietrze i zaczął oddychać spokojniej. – Czasem ona mnie tak prowokuje, że mam ochotę dać jej klapsa – pomyślał. – Ale gdybym położył rękę na jej okrągłym tyłku, nie wyszlibyśmy stąd na czas...

– Gdzie znajdę taksówkę z kierowcą? – spytał tylko. Danilla podała mu telefon, na którym miała zainstalowaną aplikację. Po chwili połączył się z firmą i zamówił taksówkę pod dom, wpisując adres w aplikacji. Automat potwierdził zamówienie. – Muszę sobie zainstalować tę aplikację – stwierdził. – Może i pisałem z automatem, ale przyjedzie po nas jakiś człowiek.

– Jesteś zacofany – uznała Danilla i wystawiła do niego język.

– Wiem, ale nie mów o tym nikomu – odpowiedział szeptem i puścił do niej oko.

Taksówka zabrała ich spod domu pół godziny później. Bez problemu zdążyli jednak na kolację z jego rodzicami. Kiedy wchodzili do restauracji, gospodarz sali rozpoznał go. Trudno zapomnieć Japończyka w Oresta de Chile. W dodatku takiego, który nosi klasyczny włoski garnitur, płaci złotą kartą i przychodzi w towarzystwie pięknej kobiety.

– O, pan Yahiro. Witamy.

– Dobry wieczór. Moi rodzice zarezerwowali tu stolik – odpowiedział Masato.

– Tak, już tu są. Zaraz kelner państwa zaprowadzi. – Kiedy podchodzili do stolika, rzeczywiście jego rodzice już tam siedzieli. Serce ścisnęło go na ich widok. Cokolwiek o nich myślał, to byli przecież jego rodzice. Tęsknił za nimi i nie chciał być przez nich odrzucony. Ale przecież kochał Danillę i nie mógł wybierać miedzy nią a rodziną. Przywitał się z rodzicami, a oni przywitali się z nim i Danillą. Potem pomógł jej zająć miejsce i sam usiadł.

– Miło was widzieć – przywitał się jego ojciec. – Danillo, wyglądasz przepięknie. Elegancko i bardzo stosownie – dodał – nie spodziewałem się. Jak wam się podoba restauracja?

– Byliśmy już w tej restauracji, tato – odparł Masato, próbując ukryć irytację, pamiętając o tym, że ma coś pokazać rodzicom. – Zaprosiłem tu Danillę z okazji jej awansu.

– Wyglądasz bardzo dobrze w tym garniturze, synu – stwierdziła jego mama.

– Też mu to mówiłam – uśmiechnęła się Danilla. – Dom mody Brioni szył ponadczasowo.

– A skąd ty to wiesz? – zdziwiła się.

– Jestem dziennikarką – przypomniała im. – Nawet jeśli ja zajmuję się dziennikarstwem naukowym, w mojej redakcji pracują różni ludzie. Specjaliści od mody także.

– Podoba mi się ta twoja dziewczyna – wypalił wtedy jego ojciec, czym zasłużył na karcące i pełne oburzenia spojrzenie swojej żony. – Rozumiem już co cię w niej urzekło. W Japonii nie ma takich pewnych siebie kobiet...

– Są, tato – odpowiedział Masato. – Ale to nic nie zmienia. Danilla jest jedyna w swoim rodzaju.

Rozmowę przerwał im kelner, który przyszedł przyjąć zamówienie. Przez cały czas Satoshi pożerał wzrokiem Danillę. W końcu jego żona kopnęła go w kostkę:

– Opanuj się, Satoshi – powiedziała do niego po japońsku.

– Kiedy ja już wiem, czemu nasz syn tu przyjechał – odpowiedział, również w swoim języku. – Zobacz jak on tu żyje. Prowadza się z taką lalą, je w najlepszych restauracjach. Wyszaleje się i wróci do nas za jakiś czas.

– Nic o mnie nie wiecie. Może i macie rację, że żyję trochę rozrzutnie, ale naprawdę kocham Danillę – wtrącił Masato. – A teraz przestańcie rozmawiać przy niej po japońsku – dorzucił, zmieniając język na francuski.

Danilla tymczasem przyglądała się ich rozmowie i doszła do wniosku, że ona rzeczywiście jest tu zbędna. Masato powinien mieć swobodę, żeby z nimi porozmawiać sam. Postanowiła ponownie uruchomić plan awaryjny i w tym celu zaraz po kolacji przeszła się do toalety. Kiedy wychodziła z sali, Masato odprowadzał ją tęsknym wzrokiem, który nie umknął uwadze jego rodziców.

– Naprawdę ją kochasz? – spytała mama.

– Naprawdę. I to od dziesięciu lat. Nic na to nie poradzę... Nie wyobrażam sobie siebie z inną kobietą, mamo.

– Coś ci opowiem, ale musimy spotkać się sami – stwierdziła.

– Jutro w południe, w przerwie obiadowej zabiorę cię do fajnej restauracji – zaproponował.

– A ojciec? A Danilla?

– Zobaczymy – odparł. Niedługo Danilla wróciła z toalety i Masato powiedział, że chciałby zaprosić jutro mamę na obiad.

– Nie ma problemu – stwierdziła. – Ja w takim razie chętnie zjem obiad z twoim tatą. Co pan na to, panie Yahiro? – spytała, sprzedając ojcu Masato swój firmowy uśmiech.

– Zapraszam panią tutaj, Danillo – odparł Satoshi.

– No to jesteśmy umówieni. Będę o dwunastej.

– Świetnie – ucieszył się Masato. Niedługo zadzwonił telefon Danilli. Spojrzała na Masato, a on pokręcił głową.

– Przepraszam, muszę odebrać – Danilla wyszła z telefonem na korytarz. – Co jest, Ina?

– Miałam w końcu zadzwonić czy nie? – zdenerwowała się jej przyjaciółka.

- Miałaś, ale już wszystko w porządku.

– Ale ja naprawdę bym cię chętnie zobaczyła...

– Kochana, jest już późno, rano idę do pracy.

– Dobrze, może jutro?

– Po pracy wpadnę. Trzymaj się, buziaki. – Danilla wysłała całusa do słuchawki i rozłączyła się. Wróciła do stolika.

– Macie ochotę na deser? – spytał Satoshi.

– Ja oczywiście – odparł Masato. – A ty kochanie?

– Chętnie.

Po deserze Masato i Danilla pożegnali się z jego rodzicami i wyszli z restauracji. Masato szedł dumny jak paw, trzymając Danillę pod rękę. Humor mu widocznie dopisywał. Mina mu zrzedła, kiedy okazało się, że taksówki z kierowcami jeżdżą tylko do dwudziestej pierwszej.

– Ja na pewno nie wrócę metrem – stwierdziła Danilla.

– Trudno, pojadę z tobą tą autonomiczną zmorą, ale robię to tylko dla ciebie – poddał się. Danilla spojrzała na niego z wdzięcznością:

– Miło, że się tak dla mnie poświęcasz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro